16 maja 2014

Twoja babka była dziwką, twoja matka była dziwką... Jak myślisz? Kim ty będziesz?





Dalia Flowers

16 lat  |  bękart  |  oficjalnie - służącą  |  nieoficjalnie – dziwka  |  skarbnica wszelkich sekretów


Dalia od najmłodszych lat nie miała lekko. Jej matka była dziwką gdy do Wysokogrodu zawitał Oberyn Martell, książe Dorne. Liby była piękną kobietą, więc bez problemów uwiodła go. Płacił dwa razy więcej niż inni. Liby była więc zadowolona, jednak mimo iż traktowała swoją pracę jak zwykłą pracę, nim wyjechał zdążyła się w nim zakochać. Gdy urodziła się jej córka i zobaczyła jej ciemne włosy, i bezdenne mahoniowe oczy zrozumiała, że to jej ukochany jest jej ojcem.
Była naiwna. Myślała że coś dla niego znaczy.
Przyjechała do niego. Została zasztyletowana w ciemnym zaułku. Podobno przez złodzieja...
Maleńka Dalia trafiła wówczas pod opiekę chłopskiej rodziny, ponieważ ojciec nie potrafił jej też zabić. Może odezwały się w nim wyrzuty sumienia. Kto to wie...
Gdy Dalia podrosła król przyjął ją do zamku jako służącą swojej córki z prawego łoża.

 Jej imię nie jest przypadkowe. Tak na imię miała bohaterka jednej z ballad. Piękna Dalia była biedną złodziejką, w której zakochał się ser Dorian Śmiały, najodważniejszy rycerz w królestwie, który zauroczony urodą uratowanej przez niego z rąk zbójców Dalii zakochał się w niej od razu i pojął za żonę.
Dalia będąc dzieckiem zawsze marzyła, że jej los podobnie jak bohaterki ballady odmieni się. Z czasem zrozumiała, że jej dziecięce marzenie się nie spełni.
Od tamtej pory nie było chyba zajęcia, którego by nie wykonywała. Praca w polu, gotowanie, pranie, prostytucja, czyszczenie koni, służba u księżniczki... i wiele, wiele innych, jednak teraz pozostała przy dwóch, które przynosiły jej największe korzyści. Częściej jest służącą księżniczki niż dziwką. To drugie zajęcie wykonuje tylko po godzinach i tylko za odpowiednią zapłatę. Jest prawdopodobne najdroższą dziwką w całym Westeros. Jej klientami są bogaci lordowie i zacni rycerze, którzy podczas rozmów przy winie polecają ją sobie nawzajem.
"Bierze dużo, ale warto... Uwierz mi, że warto."
Z taką renomą nie musi się martwić o brak klientów, a jej obecność w zamku jako służącej księżniczki ma tylko plusy.

Dalia nigdy na siłę nie udaje cnotki. Lubi swoją pracę. Podoba jej się władza, którą przez nią odczuwa. Bogaci, dumni lordowie są w stanie zrobić naprawdę wiele dla chwili przyjemności, którą tylko ona im może zapewnić, zwierzają jej się, czasem płaczą jak małe dzieci lub proszą o radę. Jest dla nich matką, przyjacielem, kochanką...
Dalia wie o wszystkim co się dzieje w Siedmiu Królestwach i Dorne.

Można powiedzieć, że w tej dziewczynie są dwie osoby. Jedna, wrażliwa,  delikatna i czuła, a druga, drapieżna, przebiegła, cyniczna i samolubna. Tylko od niej zależy jaką ci ukarze. 


Powiązani...




 Przedstawiam wam kobietę dynamit. Tu chyba nie ma mowy o przeidealizowaniu postaci. 
Zapraszam do wątków i powiązań.


33 komentarze:

  1. [Dobry wieczór! Wątek musi być, zastanówmy się nad relacjami, ale mam jedno pytanie: nie powinna mieć na nazwisko Sand, skoro jej ojcem jest Dornijczyk?
    Astrid jest wspaniała, już to zresztą pisałam na shoutboksie <3]

    Nymeria Martell

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzieńdoberek! Do linków dodam póóóóźniej, bo jeszcze nie jestem trzeźwa - ani na umyśle, ani na śnie. A z postacią dobrze się tafiłaś. w koncu nie tylko księżniczki, ale postacie o barwniejszej historii :) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dzień dobry. Nie zagłębiałam się w treść karty, ale jak tylko będę miała więcej czasu to to zrobię. W każdym bądź razie witam z kolejną postacią :)]
    Maena

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Tak pamiętałam, żeby i tutaj się przywitać, aż zapomniałam o tym! Nie wiem, jak Maliseei mogłaby zaznajomić się z Dalią, no, ale.. ale.. Witam się! ;_; ]

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ooooo, i jest druga postać! Do tego Astrid!
    To może dla odmiany wątek z Cassie? ^^]

    Nie taka denerwująca Cassandra Karstark i kochana, wredna młodsza siostrzyczka.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ok, ale nie wiem, czy widziałaś komentarz autorki Jona na sb. Bękarty z Dorzecza mają na nazwisko Rivers, Flowers należy do tych z Reach.
    Też sądzę, że relacje powinny być zdecydowanie pozytywne. Może nie są jakimiś wielkimi przyjaciółkami, ale Nym dobrze traktuje Dalię i mam nadzieję, że D. żywi do N. jakieś cieplejsze uczucia, a nie tylko zazdrość ;) Mam jeszcze jedno pytanie. Czy N. wie (i w ogóle kto o tym wie), że D. jest prostytutką? I komu powiedziała o swoim ojcu?
    Dalia szantażuje Oberyna? Zaczynam się bać…
    To teraz ustalmy wątek. Moim zdaniem to powinien być zwykły dzień, N. wstaje, D. jej pomaga, ale żeby nie było nudno, Martell może podsłuchać końcówkę rozmowy Oberyna z D. i wyciągnie z tego jakieś wnioski (prawdopodobnie błędne). Ponadto, jeśli N. nie ma pojęcia o dodatkowym zajęciu D., to mogłaby znaleźć ją w jakiejś dwuznacznej sytuacji.]

    Nymeria Martell

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hej siemano! Z propozycją wątku przybywam. Skoro pani jest kobietą lekkich obyczajów ładnie mówiąc, to z Reasiem na pewno się już spotkali xD]

    Reamonn || Victorian

    OdpowiedzUsuń
  8. [Znęcanie się nad postaciami jest fajne ;p
    Po podsłuchaniu rozmowy między ojcem a Dalią, Nymeria prędzej czy później zażąda wyjaśnień, więc przygotuj się! Kto zaczyna?]

    Nymeria Martell

    OdpowiedzUsuń
  9. [Jestem za wątkiem związanym z przysłaniem Dalii do Gaspa po pogrzebie c: Dalia będzie mogła mu masaż zrobić co najwyżej c: Kto zaczyna?]

    Gaspard

    OdpowiedzUsuń
  10. [Może Dalia spotkała kiedyś Lorkę nielegalnie czającą się po zamku i od słowa do słowa wyszło, ze nie wydała jej parze królewskiej tylko zapoznała ją z tymi terenami? Lore raczej nie jest ufna wobec ludzi, ale takie intro myślę, że mogłoby ją do Dalii przynajmniej w jakiś najmniejszy sposób przekonać]

    Lore'Lhin

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dziękuję za miłe powitanie. ;) Co do wątku na razie mogę pozwolić sobie tylko na jeden, z którąś z Twoich postaci, jest czerwiec i mam teraz sporo zaliczeń, więc nie mam tak wiele czasu jakbym chciała. Z tym charakterem to jest tak, że jakbym chciała to jakoś bardziej opisywać, to musiałabym opisać jaki Jasper był przed podróżą i jaki jest po niej, poza tym chciałam, żeby prowadząc wątki jednocześnie można było poznawać moją postać, bo jak wszystko z góry jest określone, to czasem po prostu bywa nudno. Założyłam, że królowa jest siostrą Jaspera, więc Areya byłaby jego siostrzenicą, więc nie wiem czy nie byłoby to zbyt dziwne gdyby miała zostać jego żoną. Dlatego chyba bardziej pasowałby mi wątek z Dalią.]

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  12. [Taka była moja pierwsza myśl, bo po prostu wiekowo królowa bardziej pasowała mi na siostrę niż na ciotkę, tym bardziej że w opisie rodów jest napisane, że "Lord Arryn jest już leciwym staruszkiem". Ale dobra, mniejsza o to. ;)
    Co do wątku z dalą, to ja widziałam ją tak, że ktoś Jasperowi podszepną, że taka dość popularna wśród lordów dziewczyna przybyła do Doliny, więc Jasper po kryjomu kazał po nią posłać. Oczywiście osoby wtajemniczone jak i sama Dalia byłyby przekonane, że posłał po nią w wiadomym celu, jednak on tak na prawdę ma swoje ukryte motywy. Co o tym sądzisz?]

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  13. Widząc przed sobą nagą dziewczynę uniósł delikatnie brew, po czym obrócił się i zamknął drzwi na klucz. Podszedł do niej powoli, dotknął jej szyi i przesuwając opuszkami palców w stronę ramienia odgarniając jej włosy. Więc to była dziewczyna, której sława niczym bluszcz oplotła całe Weteros. Lordowie ja kochali i ubóstwiali, a lordówny nienawidziły i zazdrościły, i trzeba było przyznać, że miały czego. Tak jak mówiono była piękna, w jej umiejętności również nie wątpił. Już wiedział dlaczego lordowie maja do niej słabość, chociaż sam sądził, że będzie trochę starsza. Ale przecież nie po to kazał ją tu przywieźć, żeby teraz gapić się na jej cycki. Spojrzał jej w oczy.
    -Ubierz się. Jest chłodno, a w tym zamku jest mnóstwo przeciągów. Nie chciałbym żeby się przeziębiła – oświadczył, po czym jak gdyby nigdy nic wyminął dziewczynę i podszedł do stołu, który zwykle pełnił funkcję jego biurka, dziś jednak był sprzątnięty, a na jego blacie stał dzban z winem oraz dwa kielichy.
    -Wina? –Zapytał zerknąwszy na dziewczynę i rozlał je do kielichów, po czym wyciągnął rękę trzymając jeden z nich w stronę Dalii.
    -Posłałem po Ciebie, bo chciałbym skorzystać z Twoich usług. Jednak chodzi mi o trochę inny rodzaj usług, niż te, jakich oczekuje od ciebie większość wysoko postawionych – powiedział przypatrując się dziewczynie. -Jak zapewne słyszałaś nie było mnie tu jakiś czas, a mój zarządca nie posiada tak wnikliwych i kompletnych informacji o tym, co działo się i ma się wydarzyć w Weteros jak Ty. Nieprawdaż? –Stwierdził biorąc do ręki swój kielich i opierając się o stół, czekał na odpowiedź brunetki.

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  14. Widząc jak dziewczyna uważnie przygląda się winu, uśmiechnął się z cieniem ironii wymalowanym na ustach.
    -Spokojnie nie jest zatrute, poza tym gdybym chciał cię zabić, to na pewno nie trudziłbym się i nie sprowadzał do Orlego Gniazda – odparł beznamiętnie. Zawsze uważał, że trucizna to broń tchórzy i kobiet, i pomimo tego co mówiono o Dornijczykach, to zdania nie miał zamiaru zmienić. Zignorował śmiech dziewczyny. Słysząc jej kolejne słowa nie miał już żadnych wątpliwości, dlaczego ktoś mógłby chcieć ją zabić.
    -Gdy stąd wyjeżdżałem to już wtedy panowała tu gęsta atmosfera, teraz kiedy wróciłem, mam wrażenie, że znalazłem się w gnieździe grzechotników, a nie w domu. Gorzej pod tym względem, może być jedynie w Królewskiej Przystani, a czasem nawet i to poddaje pod wątpliwość. Więc chyba nie zdziwi Cię fakt, że na chwile obecna moją jedyną bronią jest to, że nikt jeszcze dobrze mnie nie poznał. Chociaż pewnie to też nie potrwa długo. Musze mieć, czym się bronić, bo sam miecz tu nie wystarczy – oznajmił upijając łyk rubinowego alkoholu i odstawiając kielich na stół. Nie miał wątpliwości, że dziewczyna mimo swojego młodego wieku, ma talent negocjatorski. Gdy podeszła, jej bliskość w żadnym wypadku go nie peszyła. Bez wątpienia była dobra w tym, co robiła, ale on tez nie był osobą, którą łatwo manipulować.
    -Zastanawia mnie, czego więcej może pragnąć młoda, piękna dziewczyna, posiadająca pieniądze i władzę w jej najlepszej odsłonie –odparł patrząc jej zuchwale w oczy. Uniósł dłoń delikatnie dotykając kącika jej ust jednocześnie skupiając na nich wzrok, przesunął kciukiem po dolnej wardze dziewczyny. Minęła chwila nim znów się odezwał wracając spojrzeniem do jej oczu. –I nigdy nie chodzi o to, co chcesz, żeby myślano – odparł cofnąwszy doń.

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  15. -Twoja zachłanność cię kiedyś zgubi – odparł bez cienia uśmiechu. –A co do mojego brata – zaczął zmrużywszy delikatnie oczy – widocznie nie miał potrzeby rozpatrywać twojej osobowości pod takim kątem – odparł dyplomatycznie, powstrzymując się przed określeniem swojego brata mianem idioty. Słuchał stawianych przez nią warunków spokojnie i w milczeniu, a gdy skończyła omiótł ją całą spojrzeniem, jakby to dało mu dodatkową chwilę na rozważenie wszystkiego. Wziął kielich ze stołu i patrząc przez chwilę w niego wyminął dziewczynę, urządzając sobie małą przechadzkę po komnacie.
    -Nie lubię zawierać umów w ciemno – odparł w końcu obracając się do niej przodem i przenosząc spojrzenie niebieskich oczu na dziewczynę. Nie wierzył w to, że mogłaby nie wiedzieć, czego by od niego chciała. W końcu jej poprzednie słowa utwierdziły go przeświadczeniu, że zawsze jest coś czego pragnie, więc teraz na pewno też było.
    –Powiedz mi czego oczekujesz za swoją pomoc, ewentualnie inne usługi jeśli bym zechciał –powiedział koniec unosząc kącik ust w półuśmiechu – a ja rozważę twoje warunki.

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie skomentował jej pierwszych słów, to co myślał na ten temat wolał zostawić dla siebie. Słysząc o swoim bracie znów spojrzał do kielicha i upił z niego łyk słodkiego wina.
    -W to akurat nie wątpię. Mniemam, że mój brat bardziej potrafi docenić twoje atuty, więc może chciałabyś komnatę położoną bliżej jego sypialni? - Zapytał spoglądając na nią z niekrytą ciekawością.
    Słysząc cenę za jej usługi zmarszczył czoło i podszedł do stołu, żeby odstawić kielich. Jakoś trudno było mu do końca uwierzyć, że wystarczy jej tylko tyle. Poza tym nie umknęło mu, że w jej wypowiedź wkradło się słówko takie, jak zmiana warunków. Ale czy gra nie była warta świeczki? Oczywiście, że była. W końcu na szali znajdowała się przyszłość Wschodu jak i jego własne życie.
    -Dobrze, zgadzam się na twoje warunki - odparł po chwili namysłu. -Dostaniesz komnatę i prywatność, jeśli chodzi o kruki. Postaram się zagwarantować ci i twojej przyjaciółce względne bezeceństwo, a gdyby jednak, w jakiś sposób komuś udałoby się Cię zabić, znajdę May odpowiednie dla niej miejsce - oznajmił robiąc krótką pauzę. Zrobił krok ku dziewczynie stając tuż przednią. Pochylił się do przodu, opierając się dłońmi o stół przed sobą po obu stronach Dalii i spojrzał wprost w jej ciemne oczy, ich twarze dzieliły od siebie milimetry. -Ale w zamian za to, chce wiedzieć wszystko co wiesz. Chcę wiedzieć, co dzieje się na Wschodzie, co dzieje się w Królewskiej Przystani, w ogóle co dzieje się w całym Weteros. Chcę wiedzieć nawet, co szumią drzewa za Murem. A najważniejsze, to chcę wiedzieć, co knują moi bracia – powiedział to stanowczo, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeśli było jakiekolwiek miejsce, w którym nie powinno się jej uświadczyć, Lore’Lhin zdecydowanie go nie uznawała. Właśnie opuściła komnatę najstarszego z synów Arryna, kiedy z dwóch stron usłyszała kroki. Z jednej, jak zdążyła przelotem zauważyć cień na ścianie – strażnika. Z drugiej… jakąś kobietę. Trudno było jej powiedzieć kim dziewczę było. Jasnowłosa ruszyła w jej kierunku, uznając ją za mniejsze zagrożenie. Planowała wyminąć ją obojętnie, ale los dzisiaj nie był jej przychylny. Z drugiej strony kroczył kolejny strażnik, uniemożliwiając Lore’Lhin jakąkolwiek możliwość niezauważonego umknięcia im z oczu. Tym sposobem dłużej zawiesiła wzrok na dziewczęciu, dokonując szybkiej analizy jej ubioru. Luźny strój, odsłonięte ramiona, suknia przypominająca kreacje ekstrawaganckich pań, choć lekkich obyczajów… musiała zaryzykować. Przechodząc obok niej, okręciła się zgrabnie o kilkadziesiąt stopni, lekkim ruchem nakierowując twarz dziewczęcia na swoją, obracając w swoim kierunku jej podbródek, a już chwilę potem złożyła na jej ustach lekki pocałunek, czule pieszcząc jej usta dla niepoznaki, jakby już miała w tym jakieś doświadczenie. Odsuwając się jednak od dziewczęcia na kilka centymetrów, lustrując nieznajomą swoim roziskrzonym, niepoważnym spojrzeniem, dało się jednak zauważyć, w tych rozbawionych oczach, że było to dla niej ciekawe doświadczenie.
    — Nie bądź zła — uśmiechnęła się do dziewczyny beztrosko, mimo patowej sytuacji — Nie szukam kłopotów. Kryj mnie.
    Jeden z rosłych, barczystych mężczyzn dotarł do rogu, w którym się zatrzymały, patrząc na nie podejrzliwie. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Lore uśmiechnęła się kątem ust do dziewczyny, nie spuszczając z niej wzroku, stojąc tyłem do mężczyzny. Niedługo. Zaraz odwróciła się w jego kierunku, wolno zsuwając dłoń z policzka nieznajomej.
    — Specjalne zamówienie Pana… — wyjaśniła mężczyźnie słabej wiary, ale uwierzył, po spojrzeniu na jej nową koleżankę. Zerknęła na nią. Widocznie się co do niej nie pomyliła… szczęśliwie. Skinął tylko głową. Być może tak łatwo było mu uwierzyć, jako stałemu klientowi burdelu?
    — Róbcie za co wam płacą. Nie pałętajcie się tylko po zamku — rzucił wymijając je. — Bo będę zmuszony przywołać was do porządku — dodał na odchodnym, z typową powagą najbardziej rzetelnej, najlepiej opłacanej zamkowej straży.


    Lore'Lhin

    OdpowiedzUsuń
  18. [Boże drogi, dziewczyno. Ale się żeś rozpisała xD]

    Lore

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie miał wątpliwości, co do tego, że musi się jeszcze wiele nauczyć. Może i potrafił przetrwać na pustyni, jednak w polityka Weteros wymagała czegoś więcej niż, tylko próby ratowania własnego tyłka, dlatego potrzebował jej, przynajmniej na początek. Poza tym wątpił, żeby znalazł równie dobrze nadającą się do tego osobę, niż ona.
    Słysząc odpowiedź dziewczyny na jego słowa oraz widząc jej poczynania, ułożył swoją dłoń na jej szyi, zaciskając lekko palce na karku. Przez chwile spoglądał na nią roziskrzonym wzrokiem, a na ustach pojawił mu się nieznaczny jednak nieco tajemniczy uśmiech, by po chwili gwałtownie przyciągnąć ją do siebie i złożyć na jej ustach namiętny pocałunek. Był gorący, pełen pasji i ekspresji, jednak nie tak zachłanny, jakim mógłby być. Odrywając swoje wargi od jej warg, zagryzł je jednocześnie oblizując. Przysunął swój policzek do jej, a następnie wyszeptał wprost do ucha dziewczyny.
    -Nigdy nie powiedziałem, że nie doceniam Twojej urody. Mówiąc prawdę, to ja doceniam ją bardziej niż wszyscy inni, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co potrafisz nią zdziałać – powiedział to spokojnie, ważąc jednocześnie każde słowo. Wypowiedziawszy to zwolnił uścisk na szyi dziewczyny i cofnął się, jak gdyby nigdy nic, stając już normalnie przed nią. Zerknął w okno, niebo powoli zaczynało jaśnieć, a świt zbliżał się nieubłagania, pozostało mu jedynie dwie, góra trzy godziny snu.
    -Strażnik odprowadzi Cię do komnaty, rano będziesz mogła przenieść się do nowej, większej, tuż obok mojej. Maya może zostać w tej, w której będziecie dziś nocować chyba, że wolisz żeby mieszkała z Tobą. To jest mi zupełnie obojętne – odparł wracając do niej spojrzeniem chłodnych, niebieskich oczu. Jego ton znów był rzeczowy i beznamiętny. – Gdyby ktoś pytał, jesteś dziewczyną, która zajmuje się moja korespondencją, dzięki temu będziesz miała prywatność w kwestii kruków, ale moich listów nie wolno Ci czytać. Wątpię, żeby ktoś w zamku uwierzył w oficjalną funkcje, jaką rzekomo masz pełnić, ale to nie jest aż takie ważne. Jeśli będą posądzali nas o bliższe stosunki, to nawet lepiej, przynajmniej nikt, nie będzie podejrzewał nas o poważniejsze motywy – powiedział podchodząc do drzwi i przekręcając klucz w zamku. –Będziemy spotykać się wieczorami, po kolacji chyba, że będzie to coś naprawdę ważnego, wtedy będziesz musiała szukać mnie w zamku, bo podczas dnia rzadko jestem w komnacie – poinformował ją, po czym nacinał na klamkę i otworzył drzwi.

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie sądziła, ze ta farsa będzie trwać nadal. Kątem oka podążyła wzrokiem za strażnikiem, nie spodziewając się ciągu dalszego pocałunku. Ale oddała go jak tylko poczuła wargi kobiety z powrotem na swoich, momentalnie wyczuwając jej intencje. Spróbowała nadążyć za tym żarliwym tempem pocałunku, a jeśli w jakiś sposób obrzydzał ją ten gest w odniesieniu do dwóch kobiet, nie dała tego wcale po sobie poznać. Wciągnięta do komnaty, oparła się plecami o drzwi, uśmiechając kącikowo do dziewczęcia, jak tylko ta uwolniła jej usta z pod swojego nacisku. Dziewczę podniosło poziom tego teatrzyku na wyższy poziom, pozwalając sobie jęknąć kilkakrotnie i pozostawiając Lore’Lhin czas na coś podobnego. Mogła z tego skorzystać, ale zapatrzyła się na dziewczynę, śmiejąc się krótko. Nie akompaniowała ja przy tych odgłosach, ale obserwowała z nieukrywanym uznaniem. W końcu chociaż wcale nie musiała. Będąc już w sypialni dziewczyny, po tej przejmującej, pasjonującej akcji, odepchnęła się rękoma od drzwi, wymijając zgrabnie dziewczynę i przeszła się po pomieszczeniu, oglądając ściany, szukając ewentualnych rzeczy osobistych, które mogłyby jej coś powiedzieć o jej nowej znajomej.
    — Zapamiętywalny… mogę to rzec bez cienia wątpliwości — rzuciła w odpowiedzi, odwracając się lekko przez ramię, a zaraz potem już na stałe, stanęła przodem do dziewczyny, opierając się biodrem o bok ciężkiej komody w pomieszczeniu. — Świetna technika całowania — musiała pochwalić dziewczynę, bo nawet laik, taki jak ona, wyczuł pełen profesjonalizm.
    — Dziękuję za zaufanie — dodała od razu, jakby sama momentalnie nabrała do niej przekonania, choć w przypadku Lore’Lhin ciężko było takie rzeczy stwierdzić jednoznacznie. — Kogo mam szukać, jeśli chciałabym odwdzięczyć się za ten niezwłoczny ratunek? — spróbowała wyłudzić pytaniem jej imię.

    Lore'Lhin

    OdpowiedzUsuń
  21. Po jej wyjściu Jasper usiadł przy stole i jeszcze przez jakiś czas się zastanawiał. Na pewno nie była osobą, o której łatwo byłoby zapomnieć. Oprócz uderzającego już na pierwszy rzut oka piękna, miała w sobie coś jeszcze coś, co go zastanawiało, dodatkowo jak na swój wiek wydawała się aż nadto dorosła. Miał jednak nadzieję, że ich współpraca będzie się dobrze układać i szybko zacznie przynosić efekty. Kiedy przyszedł służący wezwany, przez strażników, którym mężczyzna polecił to zrobić rozkazał mu przygotować komnatę dla Dalii, a gdy to zrobi, miał do niego wrócić. Gdy służący wyszedł Jasper wyjął z szafki pergamin i atrament. Napisał list, który zaadresowany został do Braavos. Gdy służący wrócił oddał mu list i polecił wysłać do Gulltown, a stamtąd list miał zostać przewieziony na statku płynącym do Wolnych Miast. Po tym wszystkim mógł spokojnie położyć się do łóżka, choć szczerze powiedziawszy to już niewiele pozostało mu tego spokoju, gdyż powoli zaczęło świtać, a pierwsze promienie zaczęły wpadać do komnaty. Sen przyszedł łatwo, choć był krótki. Śniadanie zjadł sam w swojej komnacie, później osobiście sprawdził komnatę Dalii, czy aby na pewno została odpowiednio przygotowana, następnie zajął się sprawami mniej ważnymi, jednak nadal potrzebnymi całe do południe zajęło mu dogadywanie ich z zarządca. Popołudnie natomiast spędził w komnacie ojca rozmawiając już o sprawach ważnych dla Doliny. Popołudniami ojciec był mniej marudny i lepiej potrafił się skupić.
    Nie ominęła go również rozmowa z matką na temat obecności Dalii w zamku. Oczywiście powtórzył jej oficjalną wersje, którą już zdążyła wyciągnąć od służby i w którą tak samo jak oni, nie chciała wierzyć. Oczywiście próbowała go szantażować, aby odesłał dziewczynę skąd przybyła, ale on nawet nie chciał o tym słyszeć. W końcu musiała dać za wygraną, chociaż wiedział, że przez kilka najbliższych dni będzie się boczyć na niego, jak i na dziewczynę. Kolację zjedli już wspólnie w Wielkiej Sali. Patrzył w milczeniu jak jego młodsi bracia nadskakują brunetce, prześcigając się w bawieniu jej rozmową, czy usługiwaniu, widział jak spoglądają na siebie spod byka, kiedy poświęcała większą uwagę któremuś z nich. Wydawał się być poważny, ale w głębi ducha bawiła go ta sytuacja, w końcu między innymi o to mu chodziło, chciał skłócić ich między sobą, aby nie mogli ze sobą spiskować, a ta dziewczyna, jak się okazało nadawała się do tego lepiej niż mu się wydawało. Po skończeniu kolacji pożegnał się ze wszystkimi, chociaż matka nadal obrażona na niego nawet nie odpowiedziała. Nie przejął się tym, wiedział, że jej przejdzie, chociaż czasem potrafiła być naprawdę uparta.
    Wrócił do komnaty, był dziś dość zmęczony, musiał nadrobić pracy, jeśli za jakiś czas chciał wyruszyć do Doliny, aby ocenić tegoroczne żniwa. Wiedział, że ojciec jest już zbyt stary i schorowany, aby się tym zajmować, a jego braciom nie w głowie były liczby czy ekonomia. Po wieczornej toalecie, miał do napisania jeszcze jeden list. Przebrany w skórzane spodnie i białą, bawełnianą koszulkę, zasiadł przy stole i zabrał się za pisanie.

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  22. Zatrzymała się przy łóżku z kolumienkami, opierając się plecami o jedną z nich. Splotła ręce na piersi, nie spuszczając oczu z dziewczyny. Oceniała jej walory, jej sylwetkę, jej dokładną budowę, pod względem anatomicznym. To było już zboczenie. Przechyliła głowę na bok lustrując jej nadgarstki, ramiona, uda, łydki i wróciła do oczu. Uśmiechnęła się beztrosko na jej słowa i przeczesała palcami długie jasne pasma włosów, patrząc na jej usta.
    — Nigdy nie… — utrzymała ten grzeczny, niewinny ton, zawieszając tu głos i uśmiechnęła się niby tak samo szczerze, ale w sposób całkiem inny, jakby ciut ironiczny, choć ciężko było jej to zarzucić. — … w ogóle. Uznam to za miłe słowa, spływające z tych ciepłych, wprawnych warg. — Jeśli już o tej wprawie była mowa, Lore’Lhin nabrała pewnej ochoty na nietypowe doświadczenia. W końcu wiadomo, ze tam, gdzie istnieje ryzyko kłopotów, tam Lore musiała wtrącić… siebie. Wpatrując się bez skrępowania w dziewczynę, zaproponowała jej być może zupełnie niepotrzebną jej rzecz, ale z perspektywy jasnowłosej, każda dodatkowo uczona rzecz, dodaje nam doświadczeń na wielu płaszczyznach.
    — Możesz mnie doszkolić… gdziekolwiek mam braki.
    Wpatrywała się w nią w oczekiwaniu, długi czas nic nie mówiąc, ale zaraz potem musiała tylko skomentować jedną, zasłyszaną od dziewczyny informację.
    — Korespondentka, służąca i dama do towarzystwa? Jest jakaś funkcja na zachodnich ziemiach której nie pełnisz? — pokręciła lekko głową, patrząc na kobietę przychylnie — Wygląda na to, że nie muszę się martwić w czyje ręce trafiłam…

    Lore'Lhin

    OdpowiedzUsuń
  23. Oceniła wzrokiem ewentualny wiek dziewczyny, jej słowa, z których wynikało, że w tej dziedzinie, w której się chwali pracuje już dobrych kilka lat, zanim się wprawiła, zajęło jej to pewnie kilka kolejnych, a przecież wyglądała jeszcze na dziewczę bardziej, niż na kobietę. Lore’Lhin uśmiechnęła się kątem ust. Jej wszechstronność była warta uznania.
    — Nauczycielką? W tak młodym wieku — skinęła głową w niewiadomym geście. Jej nauczyciele kojarzyli się zwykle ze staruszkami balansującymi już na granicy śmierci, czy dojrzałymi kobietami, których włosy od dawna już przyprószone są siwizną. Wynikało to z jej doświadczeń bardziej. Jak widać, nie było na to wcale żadnej reguły.
    — Naukę zaczynamy już teraz? — puściła ręce wolno wzdłuż ciała, niedługo potem opierając dłonie o kolumienkę za sobą — Spodziewałam się, że będziemy miały jeszcze czas.
    Skupiła się na jej uśmiechu, a zaraz potem mimowolnie przechyliła lekko głowę odsłaniając swoją szyję. Zachowywała się całkiem spokojnie, jak na kogoś, kto poczuł niespodziewaną falę gorąca ogarniającą ciało. Oparła się wygodniej, przymykając oczy, skupiając się na najdrobniejszym szczególe pieszczot zadawanych jej przez kobietę. Tylko potem, żeby zaraz uśmiechnąć się beztrosko, jakby rozmawiały właśnie o pogodzie, a nie prowadziły nauki gry wstępnej.
    — Nie wątpię, że te działają na kobiety — jakby w aktualnym położeniu, wiedziała co mówi — … ale czy na mężczyzn równie mocno?
    Zagryzła wargę, cały czas uśmiechając się kątem ust. Dziwnie było stać tu jej w pozycji osoby zdominowanej przez inną. To też było dla niej nowe doświadczenie — Nie chcesz znać mojego imienia, Dalia...?
    Niespodziewanie zręcznie wysnuła się z pod jej rąk, zamieniając je miejscami. Chwyciła jedną dłonią jej ręce, unosząc je nad jej głowę. Trzymała jej przeguby lekko w palach, zresztą inaczej by nie mogła, bo drobną dłonią nie mogła inaczej ich chwycić, drugą, wolną ręką przejeżdżając po jej policzku, opuszkami palców zaznaczając linię za jej uszami i podbródka.
    — Lore'Lhin — przedstawiła się — W tej technice nie jestem tak całkiem blada — mruknęła zsuwając dłoń powoli z jej policzka, przez szyję i obojczyki, aż do talii dziewczyny i cofnęła rękę, jak to zwykle robiła w swoich prowokacjach, jednocześnie puszczając jej dłonie — Tutaj... — pochyliła się muskając jej wargi — owszem...

    Lore'Lhin

    OdpowiedzUsuń
  24. Obserwowała jej poczynania z zadziwiającą uwagą, jakby zapisywała w głowie notatki z tej lekcji. Poddała się jej ruchom, powoli, badawczo przeciągając dłońmi po piersiach kobiety, podążając za swoimi palcami spojrzeniem. Zacisnęła je na jej drobnym biuście pocierając go opuszkami palców przez dzielący ją od jej skóry materiał. Śledziła jej reakcje, typowo badawczo, dopóki dziewczyna nie zdjęła jej dłoni z obiektu jej badania i nie przeniosła ich na pośladki. Może i by spróbowała je pomasować, gdyby dziewczę nie zaskoczyło ją swoimi dalszymi poczynaniami. Przygryzła wargę czując jej wargi na skórze tuż nad koszulą, przy obojczykach, a potem niżej, na brzuchu, kiedy podciągnęła jej koszulę, żeby móc drażnić jej skórę swoimi wargami. Mimochodem przymknęła powieki, stwierdzając, że jeśli tak wyglądała praca kobiety to była ona całkiem przyjemna. Zupełnie inna niż jej… pełna uzależniającej adrenaliny. O dziwo, musiała stwierdzić, ze to, co teraz się działo, napawało ją podobnymi emocjami, przez co zaryzykowała nawet stwierdzeniem, że nie zaszkodzi zapisać sobie takich doświadczeń w pamięci, w swoim życiorysie. W końcu była wolnym człowiekiem. Kochała afiszować się swoją wolnością. I dobrze wiedziała, ze porządnej damie nie wypadało tego kontynuować. Może dobrze, że nie była ani porządna, ani nikt nie wołał za nią: „milady”. Mogła sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. To co lubiła.
    — Najstarszy z Arrynów? — powtórzyła za dziewczyną — Wydaje się być profesjonalistą… zaskakujące. — mruknęła nie potrafiąc sobie wyobrazić Jaspera w takim ułożeniu. Istniały na to mocne podstawy. Ich znajomość owocowała, kiedy młody Arryn stronił jeszcze od takich zabaw. Albo starał się utajać swoje potrzeby przed najbliższą mu wtedy przyjaciółką. To też brzmiało całkiem sensownie.
    — Co jeszcze lubi najstarszy z Arrynów? — dopytała nie kryjąc wcale swojej ciekawości. Chciała poznać swojego przyjaciela dogłębnie, bo jak widać, istniało naprawdę wiele rzeczy, o których jej nie mówił. Ale to mogło poczekać. Przywarła wargami do jej ust, muskając je kilkoma drobnymi pocałunkami, a chwilę potem pogłębiając je, dość niesprawnie, ale bez zawahania, stawiając czoła temu wyzwaniu.
    — Chcę wiedzieć wszystko… o sztuce miłości — mruknęła między pocałunkami i odsunęła się nagle lekko — Ale potrzebuję w tym Twojego przewodnictwa — dodała, podążając za jej przykładem, wolną dłonią rozwiązując jej gorset, choć w przeciwieństwie do niej, dziewczyna prawdopodobnie po jego zdjęciu pozostała naga w górnej partii ciała. Lore’Lhin przyłożyła dłoń do jednej z jej piersi i przeciągnęła ją przez całą jej długość, aż do szyi odchylając lekko głowę dziewczyny, żeby móc ponowić, wcześniej zapamiętane w dokładnej kolejności pocałunki, jakie dziewczę składało na jej skórze.

    Lore'Lhin

    OdpowiedzUsuń
  25. Nawet nie wiedział kiedy zasnął, był w połowie listu do jednego ze swych chorążych, w którym informował go o swojej domniemanej wizycie, gdy zamyślił się na chwilę. Jak widać ta chwila miała trwać o wiele dłużej niż uprzednio sądził. Zmęczenie dało o sobie znać, a sen owładnął jego ciało. Nie słyszał jak dziewczyna wchodzi do pokoju, a powinien, musiała być na prawdę cicho. Gdy jednak podeszła do niego całując go i szepcząc obudził się niemal natychmiast, odrywając głowę od stołu i jednocześnie chwytając za rękojeść sztyletu, którego ostrze niewiele brakowało, a dziewczyna miałaby przystawione do gardła. Powstrzymał się przed tym w ostatniej chwili.
    -Nigdy więcej tego nie rób – nakazał chłodno odkładając sztylet na blat stołu. Przed ucieczką z Orlego Gniazda nie wyobrażał sobie jak można było w zamku nosić przy sobie broń, jeśli nie miała ona służyć do ćwiczeń. Teraz jednak, po swoim powrocie, nie rozstawał się ze sztyletem nawet na krok. Nie chodziło tylko o sytuacje w zamku i to jak wszystko się zmieniło, sztylet u boku był przyzwyczajeniem, przyjacielem, bez którego trudno się obejść, bo gdyby nie on, z pewnością dawno by nie żył. Nie przywykł do tego typu czułych gestów, zwykle gdy ktoś zbliżał się do niego na tyle blisko, to na pewno nie miał przyjaznych zamiarów. Wyciągnął dłonie przed siebie na chwile opierając je o blat solidnego dębowego stołu i pochylił lekko głowę, aby po chwili przetrzeć twarz dłonią i potrzeć oczy.
    -Przepraszam, to przyzwyczajenie – odparł tłumacząc się. Nie wiedział czy dziewczyna będzie w stanie zrozumieć jego zachowanie. Chociaż sądził, że sama już niejedno przeszła. Podpierając się dłońmi wstał z fotela stając tuż obok brunetki. Jego niebieski oczy w świetle świecy błyszczały dopiero, co wybudzone ze snu.
    -Mam nadzieję, że moja matka nie zniechęciła cię nadto do dalszej współpracy ze mną? – Zaczął starając się zatrzeć wspomnienie sytuacji sprzed chwili. Nie miał wątpliwości, że matka może w mniejszy, bądź większy sposób starać się uprzykrzyć pobyt dziewczynie, jedynym wyjście było zaciśnięcie zębów i przeczekanie. W końcu jej się znudzi i przywyknie.

    [Niestety krócej.]

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  26. Mógł się domyślać, że dziewczyna nosi przy sobie sztylet, ale teraz to nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. To nie był pokaz siły, to był najzwyczajniejszy w świecie przypadek. Zerknął przelotnie na sztylet, to mu wystarczyło, aby wiedzieć, że to nie jest zabawka, a już za jego samą wartość materialną, ktoś mógłby porwać się na dziewczynę. Można było przyjąć to za kolejny dowód na potwierdzenie słów dziewczyny, że na pieniądzach jej nie zależy i że ma ich pod dostatkiem, a nawet więcej. Nie chciał się jednak teraz rozwodzić nad jej majętnością, nie po to ją tu sprowadził.
    Widział jaka jest teraz spięta i nieufna, nie spodziewała się takiego zachowania po nim, za pewne nikt by się nie spodziewał. Nikt, kto nie podróżował z nim po wschodnim kontynencie, bo to w końcu, ta cała podróż była przyczyną jego zachowania. Niejednokrotnie zdarzało mu się trafiać do miejsc, gdzie śpiąc bez sztyletu mogłeś być pewien, że nie doczekasz kolejnego dnia, nie mówiąc już o miejscach, gdzie nawet spanie z otwartymi oczami, to za mało. I w żadnym wypadku tak jak sądziła, nie było to kwestią stosunku jego rodziców do niego samego. W jednym jednak miała racje, było mu teraz przykro, w końcu nie chciał jej wystraszyć, a jego niezręczność towarzyska teraz jedynie utrudniała załagodzenie całej sprawy. Jej chłodny ton wypowiedzi, aż kół w uszy.
    -Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć – powiedział łagodnie unosząc powoli dłoń i przykładając ją do policzka dziewczyny, jednocześnie przesuwając kciukiem po jej miękkiej i delikatnej skórze. Patrzył jej w oczy, a jego niebieskie i zazwyczaj chłodne spojrzenie nabrało, nieco innej formy, można się pokusić o stwierdzenie, że bardziej czułej, kąciki jego ust uniosły się nieznacznie w subtelnym uśmiechu. Po pokoju roznosił się nieco ciężki zapach zapachowych świec, z których słynęła Dolina.
    -Nie przejmuj się moją matką, w końcu się przyzwyczai. A co do moich braci, to wierzę, że wiesz jak nimi pokierować, żeby nie zrobili niczego głupiego – zauważył, leniwie zsuwając swoją dłoń nieco niżej, przez szczękę do szyi brunetki. W końcu ją cofnął. Czuł, że jeśli nie chce zasnąć na stojąco, musi wpuścić do pomieszczenia trochę świeżego powietrza. To zawsze otrzeźwiało człowieka i ułatwiało prace szarych komórek. Wyminął, więc dziewczynę podchodząc do okna i otworzył je na oścież. Niemal natychmiast do komnaty wpadła fala zimnego, górskiego powietrza, to skutecznie przez jakiś czas miało powstrzymać odruch ziewania, na który miał nieodpartą ochotę. Oparł się barkiem o kamienna framugę okna i wrócił spojrzeniem do Dalii.
    -Jak Twoje wrażenia po spędzeniu dnia w zamku? Zdążyłaś zaobserwować coś ciekawego lub czegoś się dowiedzieć? –Zapytał nie chcąc przedłużać, to pytanie i tak było nieuniknione. Poza tym był bardzo ciekawy jej „pierwszych” wrażeń, bo czasem one są najtrafniejsze.

    Jasper

    OdpowiedzUsuń
  27. Nymeria z zachwytem patrzyła na trzymaną w dłoniach szkatułkę i raz po raz przesuwała palcem po zdobieniach.
    - Musiało kosztować fortunę – stwierdziła, rzucając matce zdumione spojrzenie.
    Dorea Martell wzruszyła ramionami, odwracając się do okna. Służąca cicho postawiła na stoliku misę z owocami, po czym opuściła komnatę pani Słonecznej Włóczni. Matka sięgnęła po kawałek pomarańczy i wrzuciła go do ust. Następnie stanęła przy oknie, opierając dłonie o parapet i spoglądając poważnym wzrokiem na córkę.
    - Kosztowało fortunę, zapewniam cię – odezwała się. – Rheos Allyrion nie przysłałby czegoś wartego mniej, jeśli chce, żeby jego syn ożenił się z córką Oberyna Martella. A zabiega o to już od dwóch lat, czyli odkąd umarł twój pierwszy narzeczony. Może nadszedł czas, by wysłuchać, co ma do powiedzenia. Allyrionowie są bogatym rodem, stają się coraz potężniejsi. Trystane może być dla ciebie odpowiednim mężem.
    Nymeria westchnęła cicho. Trystane’a Allyriona widziała dokładnie trzy lata temu. Byli rówieśnikami, ale poza tym samym wiekiem nie zauważyła między nimi żadnego podobieństwa. On był gruby, płaczliwy i bojaźliwy, ona szczupła i odważna. On trzymał się matki, ona zwiedzała zamek w tajemnicy przed rodzicami. Zamienili ze sobą trzy słowa. Teraz nie potrafiła nawet zmusić się do myśli, że zostanie z nim związana na całe życie. Pozostawała tylko nadzieja, że przez trzy lata zmienił się nie do poznania.
    - Więc to jest powód ich wizyty – mruknęła do siebie, po czym przeniosła spojrzenie na matkę. – Waszym życzeniem jest, bym została jego żoną? – zapytała dla pewności. Dorea kiwnęła głową potwierdzająco.
    Nym wróciła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i zatopiła w myślach. Czyli znała imię kolejnego narzeczonego, niestety trudno było liczyć na jego śmierć, gdyż miał szesnaście lat i podobno cieszył się znakomitym zdrowiem.
    Leżała tak dwie godziny, coraz bardziej pogrążając się w depresji. Słysząc pukanie do drzwi, uniosła się i spojrzała nieprzytomnie w tamtą stronę. W drzwiach stał służący Oberyna.
    - Księżniczko, twój pan ojciec kazał cię zawiadomić, że przybył lord Bożejłaski, jego żona, syn Trystane i córka Erida. Powinnaś być w Wieży Słońca, by powitać gości.
    - Dziękuję ci – odpowiedziała. Służący ukłonił się i wyszedł.
    Czując, że zaraz zacznie panikować, szybko wstała z łoża i zaczęła krążyć po komnacie, nie do końca wiedząc, co teraz robić.
    - Dalia – przypomniała sobie.
    Gdzie ona się podziewa?
    Nymeria jak huragan wyszła na korytarz w poszukiwaniu Dalii, która powinna znaleźć jej odpowiednią suknię i poprawić uczesanie. W Nym wzbierała złość. Dlaczego to ona szuka służącej? Nagle usłyszała jej głos. Już miała podbiec do niej i nakrzyczeć, i powiedzieć o wszystkim, i szybko wracać do pokoju, ale dotarł do niej sens wypowiedzianych przez Dalię słów. Czyli miała z kimś romans. I komuś groziła. A ten ktoś miał głos zadziwiająco podobny do jej ojca. Ale to nie był jej ojciec. On na pewno czekał z matką w Wieży Słońca na gości z Bożejłaski. Poczuła ból. Nagle. Niespodziewanie. Cofnęła się kilka kroków. Ktoś na nią wpadł.
    - Dalia – wyjąkała, masując żebra. Podsłuchana rozmowa sprawiła, że zapomniała o powodzie, dla którego stała na korytarzu, ale widok służącej wystarczył, by gniew znów zapiekł w gardle. Och, nie chodziło tylko o to, że Dalii nie było, kiedy jej potrzebowała, ale także o nowego narzeczonego, o nakazy i zakazy, o matkę, ojca, brata, o siniaki, które jutro dadzą o sobie znać. – Przyjechali Allyrionowie, musisz mnie uczesać i ogólnie doprowadzić do porządku.

    [Zróbmy tak, że ten Trystane był klientem Dalii, ok? To na pewno skomplikuje sprawę ;p]

    OdpowiedzUsuń
  28. Wyszedł w połowie uczty. Nie było mu to potrzebne, ta cała wystawność przyjęcia i plotki, a podpierając się, niby w rozluźnionej i lekko aroganckiej pozie po prostu prawie zasypiał. NA szczęście nie był pierwszym, który opuścił salę, więc z czystym sercem mógł już to zrobić. Mimo tak wyróżnionego miejsca, mało kto zauważył jego zniknięcie, wszyscy zajmowali się obgadywaniem siebie nawzajem.
    Widząc Jace’a wychodzącego z jego komnat, zmarszczył brwi, zaciekawiony. Nie miał pojęcia co mógł w nich robić ani czego szukać. Złapał go za rękaw, gdy ten bez słowa chciał obok niego przejść z tym uśmiechem, który sugerował, że coś kombinuje.
    - Co ty wymyśliłeś braciszku?
    - Nic, nic, bracie... Po prostu wszyscy składali ci dziś prezenty, więc i ja postanowiłem coś ci podarować. – Usłyszał w odpowiedzi, co kompletnie niczego mu nie wyjaśniało. Otworzył drzwi i zastygł, widząc na środku komnaty półnagą kobietę, okrytą tylko jego płaszczem. Musiał powiedzieć, że na tle palących się gęsto świec i lekkich zasłon poruszanych wiatrem wyglądała wręcz magicznie, jak jakaś zjawa. Zamknąwszy drzwi, podziwiał fragmenty odsłoniętego ciała. Usiadł na szezlongu obitym czerwonym aksamitem i zdjął buty. Spojrzał na nią.
    - Ubierz się. Zmarzniesz. – Nie chodziło o to, że był praworządny i nigdy nie korzystał z prostytutek. Nie chodziło o śpiącą niedaleko narzeczoną. Był zbyt przybity śmiercią ojca i obowiązkami, aby korzystać z usług kobiet do towarzystwa. Wyciągnął się na fotelu.
    - Czy to nie ty zaśmiałaś się głośno podczas przemówienia? Masz ładny śmiech. Choć było to nie na miejscu.
    Rozpiął pas i rozsznurował ozdobny wams, zdejmując go. Od razu mu ulżyło, gdy pozbył się ubrania, do którego nie nawykł. Poruszył ramionami i coś mu przeskoczyło głośno i trochę boleśnie. Już chciał odesłać dziewczynę, gdy się namyślił.
    - Umiesz zrobić masaż… Jak ci na imię? – Gdzieś podczas uczty ono przemykało, jednak nie wyłapał dokładnie jak ono brzmiało. Coś związanego z rośliną, ale nie Rosa… A może to nazwisko? Nie był do końca pewien, głowę zaprzątało mu dużo więcej ważniejszych myśli niż imiona służby. I kurew.

    Lord Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  29. Posłuchał dziewczyny, ściągając po drodze jedwabną koszulę. Został w samych spodniach. Ciepłe uda dziewczyny przyjemnie ogrzewały jego nogi, a delikatne dłonie dawały ulgę spiętym mięśniom. Zamruczał cicho, gdy zaczęła go masować, trochę jak zadowolony kot. Paluszki umiejętnie uciskające różne miejsca dawały mu ulgę i wytchnienie. Zgarbił się, rozciągając kręgosłup. Kobieta pod palcami mogła czuć sporą liczbę blizn, jednak ta pod żebrami robiła największe wrażenie. Nie była zbyt stara, przypominała róg jelenia lub błyskawicę, rozdwajającą się na dwoje. Mimo, że została zręcznie zszyta i już zarosła, nadal robiła dość nieciekawe wrażenie.
    - Dalia. – Posmakował jej imię, wypowiadając je, jakby kosztował go niczym potrawy. – Pasuje do ciebie, pani.
    Nazwiska zupełnie nie skomentował, kobieta miała po prostu pecha. Jak jego przyrodnia siostra, Ella. Ojciec uznał jedynie Jace’a, ponieważ był chłopcem, ona miała zostać w burdelu. Dowiedział się o dziewczynce przypadkiem i wziął ją pod swoją opiekę, choć nie miał mocy nadania jej nazwiska, zadbał o nią. Ubierana i strojona lepiej niż niejedna księżniczka, stała się pociechą Gasparda oraz innych Lannisterów. Teraz dziewczynka ma raptem cztery lata, nadal jest oczkiem w głowie.
    Schylił głowę, aby dłuższe włosy opadły mu na twarz odsłaniając cały kark.
    - Piękne kwiaty, Dalie. Lubię je, choć na kwiatach się nie znam. – Gaspard nie był wstydliwym klientem, po prostu nie miał ochoty na baraszkowanie w łożu. Nadal zbytnio przeżywał śmierć ojca. Byli ze sobą blisko, oprócz relacji syn ojciec łączyła ich przyjaźń. Powinien zapomnieć, nie patrzeć ciągle wstecz, ale bolało. Tron był miejscem ojca, nie jego. Coś się kończy, coś się zaczyna - pomyślał, czując rozluźniające się mięśnie. Aż do tej pory nie zdawał sobie sprawy jaki jest zmęczony i spięty. Dopiero gdy pod wpływem dotyku Dalii wszystko się rozluźniało, poczuł ulgę.
    - Masz wprawę pani. Szkoda, że wyjedziesz razem z Księciem Martellem. Chętnie bym cię zatrudnił, Dalio.
    Wstał i położył się na brzuchu na łóżku.
    - Jak na mnie usiądziesz będzie ci wygodniej – stwierdził. Myryjskie prostytutki właśnie w takim ułożeniu rozmasowywały mu zbite mięśnie, a on niezwykle to lubił. Żałował tylko, że nie ma pod ręką żadnego olejku.

    Gaspard

    OdpowiedzUsuń
  30. Dalia rzeczywiście była najlepszą służącą, jaką Nymeria miała. Potrafiła wspaniale czesać i uważnie słuchać, gdy Nym wylewała swe żale albo uspokoić ją w takiej sytuacji, jak ta. W Sali, gdzie przyjęto gości z Bożejłaski, pokazała się na czas, uśmiechnięta i spokojna. Nie zauważyła groźnej miny ojca ani zaniepokojonego spojrzenia matki, ponieważ wpatrywała się w idących dumnym, aczkolwiek przeraźliwie wolnym krokiem Allyrionów, za którymi równie wolno podążała służba. Była ciekawa, jak wygląda teraz Trystane (miała nadzieję, że jest wysoki, dobrze zbudowany, przystojny, inteligentny i ma poczucie humoru).
    Prawda okazała się jednak inna.
    Stał przed nią niski i pulchny szesnastolatek o wejrzeniu łagodnej owieczki. I, o dziwo, wpatrywał się w Dalię jak w obrazek, ona natomiast krążyła spojrzeniem gdzieś po suficie.
    - Witamy w Słonecznej Włóczni – przywitał gości Oberyn.
    - Dziękujemy, książę – odrzekł Rheos Allyrion i ukłonił się.
    Nastąpiły kolejne powitania, ukłony, pocałunki w rękę. Nawiasem mówiąc, dłoń Trystane’a była lepka od potu, a Erida miała krzywe zęby, jednak nie należało sądzić ludzi po pozorach. Nymeria westchnęła. Zapowiadał się długi i straszliwie nudny dzień. Oberyn i Rheos rozmawiali, bogowie wiedzą o czym, Dorea zabawiała lady Allyrion, Trystane i Erida stali nieco z boku, rozglądając się dookoła. Nymeria podeszła do Rendara.
    - Jeśli nie podoba ci się Lirys Lannister, zawsze możesz zaręczyć się z Eridą Allyrion – uśmiechnęła się do niego złośliwie. – Zmiana wyjątkowo korzystna.
    - Jesteś okr…
    - Skoro nie jesteście zmęczeni, zapraszamy do stołu – rzekł Oberyn, przerywając Rendarowi w pół słowa. Wskazał dłonią na balkon, gdzie ustawiono stół i krzesła. Obejmując ręką Rheosa, poprowadził go na balkon. Zupełnie jakby byli starymi przyjaciółmi, pomyślała Nymeria.
    Ponownie zerknęła na Trystane’a i ponownie zauważyła spojrzenia, które posyłał Dalii. Wywróciła teatralnie oczyma, po czym szepnęła jej do ucha:
    - Może to ty powinnaś za niego wyjść. Chłopak wydaje się być w tobie zakochany do szaleństwa – zażartowała.

    OdpowiedzUsuń