4 maja 2014

I see fire, blood in the breeze

Now I see fire inside the mountain
I see fire burning the trees
And I see fire hollowing souls
I see fire, blood in the breeze
And I hope that you'll remember me



Réamonn Viserys II Targaryen

Młody Smok || Lat 14 || Jedyny syn pary królewskiej || Przyszły król || Prawowity władca Westeros

Zdrobnień nie uwzględnia się


Réamonn jest Targaryenem z dziada pradziada. W jego żyłach płynie błękitna krew, a w piersi bije serce wielkiego wojownika i władcy z łaski bogów. Podobnie jak u jego siostry bliźniaczki, nie można dokładnie określić, po kim odziedziczył urodę. Wysoki jak na swój wiek, o smukłej, szczupłej sylwetce. Opinie na temat jego przystojności są podzielone, choć bystre spojrzenie liliowych oczu i zawadiacki uśmiech zrobiły niemałe wrażenie już na niejednej kobiecie. Nie można powiedzieć jednak, by oprócz oczu Réamonn specjalnie przypominał ojca. Ma ostre rysy matki i jej długie, zwinne palce, jego złociste loki zaś są pewnego rodzaju ewenementem w rodzie Targaryenów. Nikt jeszcze nie miał szansy ujrzeć go w skromnym odzieniu, i zapewne nigdy takowej szansy nie otrzyma; młody książę ubiera się zgodnie z panującą modą, gustownie, w bogato zdobione stroje z drogiego materiału, który nieraz sprowadzany musi być z odległych krain. Jest, bądź co bądź, prawowitym władcą Westeros. A król nie powinien paradować w byle łachmanach.


Trudno określić, jakim typem człowieka jest Réamonn. Jedni twierdzą, że to pełen współczucia chłopak o wielkim sercu, który, gdy tylko zasiądzie na tronie, będzie królem lepszym od najlepszych władców z rodu Targaryenów. Inni uważają, że to przyszły okrutnik i sadysta, potwór czekający tylko na sposobność, by odkryć swe prawdziwe oblicze. Nieliczni wiedzą, że prawda leży pośrodku. Jedyny syn Orsusa Targaryena jest młodzieńcem diabelnie inteligentnym, sprytnym i przebiegłym, niejednokrotnie określanym mianem przebiegłego księcia. Nic nie umknie jego uwadze. Ambitny, o zamiłowaniu do polowań i słabości do pięknych kobiet, dumny, niemal pyszny, władczy, charyzmatyczny. Bywa złośliwy, swego czasu wszystko robił na przekór matce, tylko po to, by zobaczyć na jej twarzy wściekłość. Lubi czuć władzę; nie mylą się ci, którzy mówią, że dla niej zabiłby własną matkę, gdyby musiał. Przy każdej sposobności przypomina, kto tu jest prawdziwym królem. Subtelny i wyrachowany w swych działaniach, o ciętym języku. Mistrz potyczek słownych. Zdarza się, że uwydatnia się jego wrodzona megalomania, nigdy jednak nie wpada w samozachwyt - od czasu do czasu tylko imponuje mu jego własna przebiegłość i inteligencja. Ceni sobie ludzi potrafiących postawić na swoim i dążących do obranego celu, nawet - czy też szczególnie - jeśli dążą do niego po trupach, co nie oznacza, że darzy ich bezgraniczną sympatią czy zaufaniem, na jego przychylność trzeba sobie bowiem zasłużyć, i na ogół trudno to osiągnąć. Wierzy w mądrość, więc stara się ją zdobywać, bo tylko mądry król może siedzieć na tronie do czasu, aż się zestarzeje. Lubi otaczać się ludźmi inteligentnymi, oczytanymi, z którymi mógłby prowadzić konwersacje "na poziomie". Świetny kłamca i pochlebca jakich mało, a w manipulowaniu ludźmi nie ma sobie równych. Na co dzień szarmancki, kulturalny i dobrze wychowany, choć potrafi być nadzwyczaj arogancki i złośliwy. Powiada się, że ci, którzy zalezą mu za skórę w ten czy inny sposób, skończą nabici na drewniany pal na zewnętrznym murze Czerwonej Twierdzy, umierając w straszliwych męczarniach. Co prawda nikogo jeszcze nie spotkał taki los, ale prawdą jest, że młody książę lubi patrzeć na cierpienie innych. Owszem, jest okrutny. Ale nie często, tylko "od święta", jak sam to określa. I oczywiście wobec siostry, Areyi. Z drugiej jednak strony umie sypnąć złotem żebrakom pod nogi. Jeśli chciałoby się opisać go jednym słowem, najlepszym określeniem byłoby "niestały"; jednego dnia z radością wydaje wyrok śmierci na niczemu nie winnego rolnika, drugiego przyjmuje pod swoje skrzydła osieroconą dziewczynkę. Réamonn zmienia się jak niebo, raz pochmurne, za chwilę znów błękitne, nieskalane ani jednym obłokiem. Nie można przewidzieć, co za chwilę zrobi, jaką chmurą zakryje swe prawdziwe oblicze.


Można powiedzieć, że Réamonn w swej rodzinie zawsze stanowił "złoty środek". No, może nie do końca złoty. Jego ojciec faworyzował Areyę, starszą siostrę młodego następcy tronu, ulubienicą matki zaś od zawsze była jego bliźniaczka, Liadaness. I choć królowa poświęcała synowi równie dużo uwagi co pozostałym dzieciom, to chłopiec jednak tęsknił do wiecznie nieobecnego ojca. Król Orsus, jako dobry władca, dbający o sprawy swoich poddanych, rzadko miał wystarczająco dużo czasu, by móc spędzić z dziećmi dłuższą chwilę, a nawet jeśli, to najczęściej zabierała ją Areya. Réamonna wychowały niańki, co, biorąc pod uwagę pozycję jego rodziny, było do przewidzenia. Chłopiec był wyjątkowo pojętny, uczył się szybko i chętnie. Dzieciństwo miał beztroskie, spokojne. Mógł robić, co mu się podobało. Rósł w przekonaniu, że jest bezkarny, że wszystko mu wolno, i to przeświadczenie zostało mu do dzisiaj. Od najmłodszych lat przejawiał nadzwyczajne zdolności dyplomatyczne, a także zamiłowanie do kusznictwa i szermierki, choć w większej mierze polega na swej szybkości i zwinności; nie należy i nigdy nie należał do typu siłaczy. Świetnie za to jeździ konno - pierwszy raz dosiadł konia w wieku trzech lat.

Świetny aktor || Wciąż kawaler || Tylko siostrze bliźniaczce pozwala zwracać się do siebie zdrobniale || Darzy uczuciem Merayę Stark, choć sam nie jest pewien jego pobudek






Notatka odautorska:
Po ponad godzinie walki, karta wreszcie poszła. Żywię nadzieję, że wszystko jest w porządku. W razie potrzeby będę edytować, choć myślę, że postać jest zarysowana na tyle jasno, iż potrzeby takowej nie będzie. ;)
Witam, zapraszam do pisania wątków i na wstępie uprzedzam: nie lubię zaczynać, ale od biedy mogę skrobnąć coś pierwsza.
Cytacik z początku: Ed Sheeran "I See Fire". Jakoś tak podpasował i nie mogłam się powstrzymać.
FC: Jack Gleeson

47 komentarzy:

  1. [ Pozwolę sobie zacytować jedną z moich ulubionych postaci, a już w ogóle prywatnego idola Jona: Mądry młody król słucha doradców dopóki nie dorośnie. A najmądrzejsi królowie słuchają ich nawet później… Zakładałam nieco na wyrost, nie zastanawiając się w ogóle czy ktoś miłościwie nam panującego przejmie, że mój pan miałby z swym królewskim siostrzeńcem relacje dobre, rzekłabym nawet bardzo. Po przeczytaniu karty dochodzę do wniosku, że w sumie wpasowuje się w portret osób jakimi władca lubi się otaczać, więc chyba nie byłoby tak źle… No i lubię ten wizerunek, żałowałam tragicznego końca Joffa, serial tak dużo na tym stracił. ]

    Jon

    OdpowiedzUsuń
  2. [Reasiu ty mój kochany! Jesteś wreszcie! Na początek zaproponuję zmianę daty publikacji powiązań na jakąś np. kwietniową. ;) Żeby karty nie zasłaniały.
    Wątek być musi, Liadan może... może zrobić wiele różnych rzeczy, ale mi się widzi ich kłótnia na początek. Np. Reamonn chce wyjść za Erę Stark i Liadaness próbuje mu wytłumaczyć, że to niemożliwe, a on wypomina jej, że wychodzi za Lannistera i do tego bękarta. Coś takiego mi się widzi.
    A Cassie może mu się w jakiś sposób narazić albo postrzelać nim z kuszy. :)]

    Liadaness i Cassandra

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ło jeżu, ale to zabawnie brzmi! :) Zawsze robię ten błąd i cały czas staram się go nie popełniać, ale nie wychodzi ;p Oczywiście, chodziło mi o ożenek z Erą!]

    Liadan

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć. Karta jest świetna! Bardzo szybko się ją czyta. Sam książę również mi się bardzo podoba. :D
    Czy przyszły król skusiłby się na wątek ze Stark'owną? :D ]

    Snoween S.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Przyszły książę jest otwarty na propozycje. Wszelkiego rodzaju :3]

    Reamonn

    OdpowiedzUsuń
  7. [Wąteczek z najstarszą siostrą oczywiście musi być! Pomysł jakiś jest?]

    Laenerys

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. [I nagle zostanę zawalona wątkami. I have no fucking idea, a datę posta zmienię jutro. Znaczy spróbuję, bo, przyznam się bez bicia, nigdy tego nie robiłam... Się spróbuje.]

    Reamonn

    OdpowiedzUsuń
  10. [Data powiązań zmieniona i ja cieszę się, że mój luby się pojawił, więc i nie ukrywam, że na wątek liczę. Miłej zabawy! :) ]

    Meraya Stark

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dziękuję ślicznie. Nie obraziłabym się także za dodanie mnie do zakładek. Wiem, jestem niecierpliwa. Taki już mój urok :3]

    Reamonn

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Uznajmy, że karta jest krótka dlatego, iż oszczędzałam siły na długie wątki xD

    Wątek z normalniejszą wersją Joffa musi być obowiązkowo, zresztą nie odmówisz kuzynce. A ja nawet go zacznę, tylko zarzuć pomysłem. ;) ]

    Margot

    OdpowiedzUsuń
  13. [Pomysłów ci u mnie braknie, ale może... może... może książę został zmuszony przez matkę do odwiedzin u kuzynki i wuja "bo cośtam"...? :P]

    Reamonn

    OdpowiedzUsuń
  14. [Francesca, odpisuje się pod KP osoby piszącej do Ciebie xD
    Taka drobna uwaga. A tak poza tym, to ja o wątek przychodzę.
    Gaspard jest narzeczonym Ery (taaaki pedofil) więc Reamonn może na niego źle i krzywo patrzeć c:
    A tak w ogóle to witaj synu... znaczy siostrzeńcu xD ]

    sir Gaspard lannister

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Troszeczkę po czasie, ale lepiej późno niż wcale. Wizerunek chyba lekko znienawidzony przez innych, ale sam aktor podobno jest przeciwieństwem Joffrey'a.
    Mai jest siostrą przyszłego męża siostry bliźniaczki Reamonna, więc jakiś zaczątek już mamy. ]

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Przestudiowałam Twoją kartę jeszcze raz, bardzo porządnie i czytam, że Reamonn ceni sobie mądrość i lubi przeprowadzać konwersacje "na poziomie", a do tego lubi osoby, które umieją walczyć o swoje. Mai jest osóbką bardzo ciekawską, uwielbia czytać, wręcz zatapiać się bezpowrotnie w książkach, więc ma rozległą wiedzę i w ogóle, a do tego jest Lwem, więc mógłby ją polubić. Na pewno już się spotkali wcześniej, więc może wtedy przypadła mu do gustu i w ogóle? A teraz, jak Mai jest w Królewskiej Przystani, to chłopak ma idealną okazję, żeby móc sobie z nią więcej pogawędzić. Do tego, są to rówieśnicy, więc myślę, że coś takiego byłoby dobrym pomysłem. ]

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Mogą się po prostu spotkać na korytarzu. Z jedną z autorek mam wątek, w którym Mai zostaje zaciągnięta to jakiegoś zaułka przez jakiegoś opryszka. Potem one go razem jakoś zaciukają, ale po tym wydarzeniu Mai na pewno wróci cała umorusana, więc mogłaby wracać do swoich komnat, a Reamonn by ją w tym czasie zauważył i zapytał co się stało i w ogóle. To tylko taki niewielki dodatek. ]

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  18. [Ja mam propozycję, że: był bunt chorążych przeciwko królowi (patrz aktualności) właśnie u Lannisterów i w Reach. Gaspard, pod podwójna flagą (Smok i Lew) walczył z rebelią. Za zasługi może go przyjąć na audiencji i ofiarować w nagrodę jakąś tam damę dworu (ważną, wymyśl sobie) na żonę, a Gapcio powie, że jest już zaręczony z Lady Stark. No i czar silnego wojownika pryśnie!]

    sir Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  19. [Zazwyczaj preferuję układ, że jeśli ja daję pomysł, druga osoba rozpoczyna.]

    sir Gaspard

    OdpowiedzUsuń
  20. [Okej, więc czekam niecierpliwie c:]

    sir Gaspard

    OdpowiedzUsuń
  21. [A jakże, oczekuję buntu i z góry skazanej na porażkę próby utrzymania lubej przy sobie; romansu, gdy dojdzie do nieszczęsnego ślubu i iskier, gdy... Cóż, wielu iskier z pewnością :) ]

    Meraya Stark

    OdpowiedzUsuń
  22. Widzenie z królem. Musiał powiedzieć, że to zaszczyt, choć niejako spodziewał się tego. W końcu rozgromił chorążych, którzy sprzeciwiali się woli Żelaznego Tronu. Nie zrobił tego sam, a duże zasługi miał jego brat, bękart (aczkolwiek uznany), jednak ten nie został wezwany przez Małą Radę, aby stawić się przed władcę Westeros. Wprawdzie Réamonn nie był jeszcze w pełni królem, ponieważ ostateczne decyzje podejmowała za niego królowa regentka, to chodziły wśród szlachty słuchy, iż niedługo chce odsunąć matkę od władzy i królować samoistnie. Ile w tym prawdy? Gaspard chciał się przekonać na własnej skórze.
    Ubrany w paradny napierśnik i naramienniki, z jedwabnym płaszczem kolor krwi z wyszytym dostojnym lwem, czekał na zapowiedź, aby wejść do sali tronowej. Nigdy nie spotkał młodego Targaryena i wyobrażał sobie, że będzie się denerwował przed tym spotkaniem, jednak mylił się. Było mu zupełnie obojętne, choć i tak przed przyjściem wezwał balwierza, aby go ogolił gładko i przyciął włosy. Pokazać się było trzeba, nie zamierzał obrazić króla, choć jak zwykle wydawało mu się to głupim konwenansem. Oparłszy dłoń na zdobnym i bezużytecznym mieczu, czekał na wezwanie. Gdy nastąpiło, wszedł do sali tronowej pewnym krokiem, zamiatając podłogę rąbkiem płaszcza.
    Spoglądał wprost na króla. A więc on ma rządzić Siedmioma Królestwami? Przystanął przed wzniesieniem, na którym postawiono tron i skłonił się głęboko, tak jak to przysługiwało tylko parze królewskiej.
    - Wasza Wysokość – głos miał lekko zachrypnięty i bardzo niski, brzmiała w nim lekka zadziorność, jak kogoś, kto przebył wiele i nie boi się zaglądać w ponurą ciemność. Wyprostował się i pokłonił się królowej, choć już nie tak wylewnie jak w przypadku króla – Królowo…
    Zamilkł, zwracając szare oczy znów na władcę. Był na tyle wysoki, że nie musiał szczególnie zadzierać głowy, aby patrzeć na młodego smoka, co go cieszyło. Nie podobała mu się uległość, jaką wymuszało umiejscowienie tronu. Czekał cierpliwie, aż odezwie się król, bo jemu nie wolno było odezwać się jako pierwszemu, chyba, że było to pozdrowienie, jak w tym przypadku.

    sir Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  23. [Mam dwie propozycje wątku. Albo nocną schadzkę, podczas której Meraya powiadamia go o liście, w którym została poinformowana o zaręczeniu jej z Lannisterem, albo spotkanie po kilku tygodniach od wyjazdu, gdy wraca na pewien czas do Królewskiej Przystani nim uda się na stałe do Casterly Rock. ]

    Meraya Stark

    OdpowiedzUsuń
  24. [W takim razie weźmy drugi. Będziemy mogli dać więcej pikanterii. Załóżmy, że Meraya wyjechała bez pożegnania, chcąc ułatwić sobie i jemu to rozstanie :) ]

    Meraya Stark

    OdpowiedzUsuń

  25. Z Królewskiej Przystani wyjechała po cichu. Mało kto wiedział, że się szykuje w podróż, choć plotki o zaręczynach rozeszły się wśród dam dworu w krótkim czasie. Sama zainteresowana na ten temat nie mówiła nic i nie wypowiadała się, pytań unikała, odpowiadała wymijająco, sugerowała, że nic jej nie wiadomo. Prawda była jednak taka, że sama Meraya nie wiedziała jak zachować się w tej sytuacji, gdy zostaje obiecana obcemu mężczyźnie, kogo innego mając w sercu.
    Nic zatem dziwnego, że spanikowała. Zachowała się najbardziej niedojrzale jak tylko mogła nie żegnając się z Reamonnem, lecz zostawiając mu tylko list ze słowami wyjaśnień i przepraszając za takie, a nie inne rozwiązanie tej sytuacji.
    Spędziła w Winterfell ledwie dzień, a następnie udała się wraz ze swym narzeczonym na Mur. Większość jej nieobecności w stolicy opierała się na ciągłej podróży, której znaczną część spędziła w siodle. Obalała i zmęczona wróciła do Królewskiej Przystani, planując zostać tu jak najkrócej i bez szumu wokół swojej osoby. Dokończyć wszelkie sprawy, spakować resztę swoich rzeczy i wysłać dobytek kilku ostatnich lat spędzonych tutaj do Casterly Rock.
    Pod wieczór jej komnaty były już niemalże puste, pozbawione wszelkich ozdób i oznak, że ktoś tu mieszka, a pod ścianą rzędem ustawione zostały kufry z ubraniami. Zmęczona przebrała się w koszulę nocną i otuliła szlafrokiem, lekko wilgotne po kąpieli włosy spięła nad karkiem, ale kilka niesfornych kosmyków wydobyło się z grubego pukla opadając jej na plecy. Wzięła do ręki kielich z winem, biorąc głębszy łyk i już kierowała się do łoża, żeby udać się na spoczynek, gdy ku jej zaskoczeniu rozległo się pukanie do drzwi.

    [Długo nie będzie, bo i lanie wody z tego mi wychodzi ostatnio. ]

    OdpowiedzUsuń

  26. Ciche pukanie do drzwi zdziwiło, bo nie wiedziała kto mógłby chcieć odwiedzić ją o tak późnej porze. Zagadka rozwiązała się szybciej, niż myślała. Nie zdążyła wypowiedzieć nawet słowa zapraszającego do środka ani drgnąć, żeby otworzyć drzwi, gdy te same się otworzyły i do komnaty wszedł Réamonn. Stał chwilę w bezruchu, podczas której przez Merayę przeszła mieszanina wielu emocji, począwszy od zaniepokojenia, przez obawę, aż po radosne zaskoczenie, które rozlało się po jej ciele w przyjemnym cieple i dreszczyku. Przyszedł do jej komnat tak późną nocą – to mogło zaszkodzić jej opinii i wzbudzić szereg plotek, mogących w dość okrutny sposób splamić jej honor i w najgorszym wypadku spowodować zerwanie zaręczyn, ale to wszystko straciło znaczenie w momencie, w którym młody książę zrobił te kilka kroków, żeby stanąć tuż przed nią i dotknął dłońmi jej twarzy, a następnie ucałował czoło.
    Meraya szybko nabrała powietrza do płuc i na tym jednym wdechu wykonała kolejno szereg czynności. Wpierw nakryła jego dłonie swoim, następnie szepnęła ciche przepraszam, które uwieńczone zostało wspięciem się na czubki palców, przeniesienie rąk na jego szyję i obdarowanie go krótkim, ale pełnym mnogich uczuć pocałunkiem, nim wtuliła się w niego ponawiając przeprosiny. Bo była winna od momentu, w którym wyjechała praktycznie bez słowa i pożegnania, a swoją winę pogłębiła tylko cichym powrotem i unikaniem okazania mu kilku słów wyjaśnienia. Zapewne gdyby dzisiaj nie przyszedł do niej nie odwiedziłaby go, zrywając tę znajomość czy też właściwie: zostawiając ją na nieokreślonym gruncie.
    Był ciepły. Czuła na policzku delikatny materiał jego ubrań, ale spod nich biło przyjemne ciepło ciała. Lekko zadrżała, a potem ogarnęło ją tylko błogie uczucie. To było niemoralne, niehonorowe, niegodne, ale i tak dała się ponieść emocjom. Miała może ten jeden wieczór, może dwa, zanim pojedzie do Casterly Rock na swoje zaślubiny i wtedy żadne burzliwe uczucie nie będzie mogło pchnąć ją w ramiona innego mężczyzny, niż Lannister.
    Uniosła nieznacznie głowę i odsunęła się, opierając o blat stolika, przy którym wcześniej piła wino.
    – Napijesz się? – spytała głosem, który zadrżał na samym końcu wypowiedzi, zdradzając niepewność. Z trudem opanowywała emocje, nie chcąc działać pochopnie, a przy tym układając w głowie serię słów i mowę wyjaśniającą, która może nie oczyści ją z win, ale da Réamonnowi wyrozumiałość i zrozumienie czemu postąpiła tak, a nie inaczej i dlaczego najbliższe dni będą dla nich co najmniej ciężkie. Zresztą, nie tylko dni, ale i całe tygodnie czy nawet miesiące, dopóki – jak Meraya wierzyła – ich uczucie rozpłynie się, dając im obu spokojną resztę życia.
    Wskazała mu fotel i odwróciła się, żeby nalać mu wina do kielicha, ale jej ręce trzęsły się tam mocno, że wylała trochę napoju, przez co zrezygnowała z dalszych prób. Odłożyła dzban z cichym uderzeniem i zamknęła oczy, zaciskając usta w linijkę, dolną wargę przygryzając.
    – Zostałam zaręczona z Lannisterem – szepnęła w końcu i to głosem tak żałośnie brzmiącym, że wzbudziłoby współczucie i żal nawet w najbardziej zatwardziałych sercach.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Jeśli król ma ochotę na wątek, to zapraszam :)]

    Nymeria Martell

    OdpowiedzUsuń
  28. [Ja też, ja też <3 Cudna jest :)
    Mam nadzieję, że ktoś się znajdzie, bo kobieta nie powinna być samotna, zwłaszcza w takich czasach.
    Ale wąćmy, pomimo tego smutnego akcentu, którym jest brak małżonka. Bo powiem szczerze, że Joffa nienawidzę od jego pierwszego pojawienia się w książce, ale Jack cudownie go zagrał, i trochę szkoda że już nie mogę na niego patrzeć, jednak... Po tym co zrobił na weselu zasługuje na wszystko, co go spotkało!]

    Delena

    OdpowiedzUsuń
  29. [Król będzie odbywał trening walki na miecze. Raz zdarzyło mu się upaść, Nymeria to zobaczy, zaśmieje się z pogardą. Reamonn, rzecz jasna, usłyszy jej złośliwy chichot i postanowi, że Dornijka zapłaci za obrażanie króla. W jaki sposób? Nie wiem.
    Co Ty na to?c:]

    Nymeria Martell

    OdpowiedzUsuń
  30. [Kogo ja widzę. Nie ma mnie 3 dni, a tu pojawia się braciszek Arey :) Wątek musi być. Masz jakiś pomysł na zaczęcie? Bo ja na razie muszę na nowo muszę się zadomowić..]

    Areya

    OdpowiedzUsuń
  31. Przybiega do ciebie maester, wyraźnie zdyszany i zaniepokojony. Najwyraźniej jesteś pierwszą osobą, którą napotkał na drodze. Jego łańcuch podzwania cicho, jakby zapowiadając przyszłe nieszczęście.
    – Kruk… Z Casterly Rock, mój panie – dyszy ciężko, kłaniając się. Wyrywasz mu z ręki zwitek pergaminu. Niesiony ciekawością i pewną dozą irytacji wobec bezpośredniości starego człowieka, rozwijasz karteczkę i czytasz. Twoje brwi unoszą się ku górze.

    Wraz ze wschodem dnia dzisiejszego odszedł do łaski Siedmiu lord Casterly Rock, Nemner Lannister. Czuwanie w sepcie oraz ceremonia pogrzebu, mające uczcić Namiestnika Zachodu, odbędzie się…

    Poniżej zapisano datę, ale i tak już wiesz, że przeniesiesz góry, aby pojawić się w samym centrum tego przedstawienia. Już w myślach szykujesz najświetniejsze szaty. Otrząsasz się. Liczysz na wielką pompę i mnóstwo ludzi.

    Wątek Grupowy

    OdpowiedzUsuń
  32. [Wiedziałam :) Kto zaczyna?]

    Nymeria Martell

    OdpowiedzUsuń

  33. W żaden sposób tego nie planowała, a wręcz przeciwnie, burzyło to wszelkie plany, jakie wobec swojej przyszłości miała. Rzeczywistość po raz kolejny przypomniała jej, w dość brutalny sposób jak wygląda pozycja kobiety w tym świecie i że decydować może co najwyżej o sukni, którą danego dnia ubierze, lecz jej życie leży w rękach innych. Chyba, że ma odpowiednią władzę i sznurki, za które może pociągać. Meraya ich nie miała, a jedynym ratunkiem, osobą z odpowiednimi możliwościami był Réamonn, który powiedział dokładnie to, co chciała usłyszeć: zapewnienie, że jakoś ją z tego wyplącze, użycie swojej pozycji, żeby zakwestionować ten ślub.
    Wtuliła się mocno w jego pierś, obejmując go chudymi ramionami i drżąc lekko z emocji. Szybko jednak uspokoiła swoje ciało, odzyskując nad nim pełną kontrolę dzięki spokojnym gestom młodzieńca, jego dłoni gładzącej jej włosy i otaczającym ramieniem.
    Uniosła głowę, opierając się podbródkiem o jego pierś i spoglądając na niego z nadzieją, ale też niepewnością w oczach. Nie dlatego, że w niego wątpiła, ale znała upartość swego przyrodniego brata, jak i niechęć do Targaryenów. W Westeros nie było chyba rodów, które by się lubiły poza momentem zawarcia kolejnego sojuszu czy paktu.
    - Mógłbyś? - spytała podnosząc dłoń, żeby dotknąć jego policzka i przesunąć po nim opuszkami palców. Wywołało to na jej ustach delikatny, ledwo widoczny uśmiech pełen nadziei, że nie wszystko jeszcze stracone. - Wiesz, że nie chcę za niego wychodzić, prawda? - dla pewności musiała zadać to pytanie. Potwierdzić o niezmienności swoich uczuć wobec niego i chęci bycia tylko jego. Gdyby mu się nie udało, gdyby musiała jechać do Casterly Rock i poślubić Lannistera, wtedy należałaby już do Lwa i kto wie, czy odwiedziłaby jeszcze Czerwoną Twierdzę. A Réamonn? Z pewnością w końcu poślubiłby inną kobietę i nie byłoby już dla niej miejsca w jego życiu.

    [Nie kajaj się, ja nie jestem mistrzynią długich odpowiedzi, chyba, że mnie naprawdę natchnie. ]

    Twoja bez reszty oddana, Era Stark

    OdpowiedzUsuń
  34. [ Jasne! Od razu Cię powiadomię! ]

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  35. [Dobra, braciszku, zaczynam! Wspominałam, że jako wielka fanka Edzia, kocham cię za cytacik? :D]

    Liadaness miała wiele ważnych spraw na głowie. Ostatnimi czasy zwaliło się na nią tysiąc rzeczy na raz i dziewczyna chwilami myślała, że nie da rady i się podda. Wyzwanie pierwsze - przygotowanie wielkiej uczty z okazji zaręczyn z Jonathanem Lannisterem. Wyzwanie drugie - przekonanie Areyi na przyjście na ucztę. Wyzwanie trzecie - zapewnienie Areyi, że sir Brynden na pewno zjawi się na ślubie. Wyzwanie czwarte - bliższe zapoznanie się z narzeczonym. Wyzwanie piąte - porozmawianie z bratem na temat niektórych z jego życiowych wyborów. Tego Liadan obawiała się najbardziej. Że nie da rady i że przegra. Że znów wszystko pójdzie nie po jej myśli. Że znów będzie miała tysiąc rzeczy do naprawienia. Jakby błaganie sir Bryndena Lannistera o przyjazd na ślub nie było wystarczające...
    Co się odwlecze, to nie uciecze.
    Odetchnęła głęboko i ruszyła do komnat brata. Daleko nie miała - drzwi znajdowały się na przeciwko wejścia do jej własnego małego królestwa. Zapukała.
    - Réamonnie? - spytała, nie słysząc żadnej odpowiedzi. Zmarszczyła brwi i nacisnęna na klamkę. Drzwi ustąpiły bez problemu i oczom Liadan ulazała się pusta komnata. Wielkiego łoża na środku czy porozstawianych przy ścianach szaf nie liczyła.
    Przeszła się powoli po pokoju, obcasy jej butów zastukały donośnie na kamiennej posadzce. Uśmiechnęła się, widząc maleńką biblioteczkę brata, nie mogła też powstrzymać chichotu, gdy ujrzała wciśnięty na jedną z półek owalny kamień o przypominającej łuski powierzchni. Wciąż pamiętała, że jako zaledwie pięcioletnia dziewczynka znalazła ten kamień na plaży i głęboko wierzyła, że kiedyś wykluje się z niego smok. Podarowała go Réamonnowi na urodziny i była mile zaskoczona, że brat zachował go po dziś dzień.
    Podeszła do postawionej na stole kuszy i omiotła ją wzrokiem. Kiedyś Réamonn starał nauczyć Liadan posługiwania się tym rodzajem broni, ale nie skończyło się to dobrze. Na szczęście ucierpiały tylko puchowe poduszki, więc Liadan uznała lekcję za udaną.
    Usiadła na wielkim łożu z zamiarem poczekania na brata. Musiała z nim porozmawiać i nie chciała odwlekać tej rozmowy w nieskończoność.

    Twoja najukochańsza i zawsze wspierająca, mimo tych wszystkich idiotycznych zachowań, siostra.

    OdpowiedzUsuń
  36. Gaspard zawsze chodził wyprostowany i nie było to przyczyną pychy czy samozadowolenia, a wychowania przez fechmistrza, który bił go po plecach żelaznym prętem, gdy się garbił, aż prostowanie się weszło mu w nawyk. Ojciec śmiał się z niego, że nawet gdy Gaspard się garbi, to jest prosty*.
    - Nie, Wasza Wysokość – odparł, nie będąc fałszywie skromnym. Zastanowił się od czego zacząć. Czuł się trochę głupio, bo miał niejasne wrażenie, że będzie to opowiadał niczym niania dziecku do snu. Im bardziej patrzył na króla, tym więcej dziecka widział w rysach jego twarzy i głosie. Ciekawiło go, czy głos już mu zmężniał czy taki już zostanie. Głos Gasparda był niski, jakby lekko ochrypły na końcu wyrazów.
    - Nie ma nic w nich ciekawego, Wasza Wysokość. Spanie w trzydziestu kilogramach rynsztunku na zimnej ziemi i ciągła gotowość do walki to nic, czym można zainteresować kogokolwiek. Kiepskie wino, rozcieńczone wodą i zaprawione, wybaczy mi Wasza Królewska Mość określenie, wiejskim bimbrem. Wszędzie smród niemytych ciał i ludzkich ekskrementów – bezwiednie zaczął okręcać dookoła palca swój sygnet, złoty z czerwonym opalem umocowanym w paszczy misternie odrobionego lwa, który zdawał się zaraz zamknąć paszczę i połknąć cenny kruszec.
    - A w walce nie ma nic honorowego. Umiejętności to jedno, wyposażenie drugie. Prawda jest taka, że wszystko zależy od szczęścia, Wasza Miłość. Ja mam go po prostu więcej niż rozumu, a że oleju w głowie mam całkiem sporo, mogę uznać, że trafiłem fortunnie.
    Skinął lekko głową, kłaniając się na zakończenie swej wypowiedzi. Pozostał w takiej pozie. Był zaciekawiony, co też powie król i co na jego dość niecodzienny opis wydarzeń królowa.

    *Da się tak. Nerina mi powiedziała, że ja tak siedzę.

    sir Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  37. [Okej, ale będzie krótko, bo mam jeszcze kilka odpisów do zrobienia.
    Jeszcze tylko ustalmy, że Nym i Reaś (hehe <3) widzieli się tylko raz, przy prezentacji (tak to nazwijmy) i potem ze sobą ani razu nie rozmawiali.]

    Dzień był wyjątkowo piękny, Nymeria także obudziła się w wyjątkowo dobrym humorze, co w Królewskiej Przystani zdarzało się rzadko. Tęskniła za Dorne, a porównywanie stolicy z bardziej kolorową i czystszą Słoneczną Włócznią wcale nie pomagało w przekonaniu się do tego miejsca. Niestety, pan ojciec załatwiał z królową ważne sprawy, więc musiała tkwić w tym parszywym zamku.
    Dziś postanowiła wybrać się na spacer po królewskich włościach. Cieszyła się samotnością, mimo że była osobą towarzyską. Tu jednak czuła się inaczej niż w domu, także ludzie byli inni. Gorsi.
    Nogi same poniosły ją na zewnątrz, z zamyślenia wyrwał szczęk mieczy. Ze zdumieniem, które natychmiast przerodziło się w rozbawienie, zorientowała się, że jest świadkiem treningu króla. Młody Targaryen nie radził sobie zbyt dobrze, co z pewnością było dla niego poniżające. Ale prezentował się wspaniale z jasnymi włosami, w których błyszczały promienie słońca, oraz iście królewską postawą. Mimo to nie potrafił prawidłowo zablokować swojego przeciwnika, sir Jakiegośtam, co zmuszało go do cofania się i ustępowania pola. Doprowadzało go to do gniewu, widziała jego wykrzywioną twarz. Determinacja jednak nigdy nie wygra z techniką, a tę, musiała to przyznać, sir Jakiśtam opanował do perfekcji. Szkoda, że król nie potrafił skorzystać z obecności tak znakomitego nauczyciela.
    Nagle Reamonn potknął się o własne stopy i wylądował w błocie. Nie wytrzymała i zachichotała złośliwie. Sytuacja była doprawdy komiczna.

    Nymeria Martell

    OdpowiedzUsuń
  38. Każdy jego dotyk, gest czy słowo dodawało dziewczynie otuchy i oblewało przyjemnym ciepłem, które rozlewało się po jej ciele. Dawało spokój, stabilizację i opanowanie. Coś, co Meraya czuła tylko i wyłącznie w towarzystwie Réamonna. Z pewną dozą niechęci odsunęła się od niego, ale gdy poprowadził ją do łoża była wdzięczna, bo pomimo wewnętrznego ciepła jej bose stopy i lekko odziane ciało odczuwały chłód nocy. Usiadła na łożu tak, by zostawić młodzieńcowi wystarczająco dużo miejsca na jego brzegu i nakryła się futrem. Nim zareagowała na jego pytanie musiała usadowić się wygodnie. Skrzyżowała kostki, podginając kolana pod samą brodę, a plecami oparła się o wezgłowie. Wyglądała jak młody wilkor, przykryta futrem, spod którego wystawały tylko jej dłonie splecione z dłońmi Réamonna.
    – Mój brat – zaczęła z pozornym spokojem, dodając zaraz szybko, żeby nie było wątpliwości, o którego brata chodzi: – Lord Winterfell zawarł sojusz z Lannisterami. Zażegnanie wszelkich niesnasek, które na przestrzeni ostatnich kilku stuleci pomiędzy tymi rodami powstały. – W głosie Merai brzmiało rozgoryczenie faktem, że tylko ona uważała podparcie tego sojuszu jej małżeństwem. – Uwieńczeniem tego paktu ma być moje małżeństwo z Gaspardem Lannisterem, następcą lorda Casterly Rock. – Kiedyś niewątpliwie by się cieszyła z takiego małżeństwa. Lannisport leżało nie tak znowu daleko od Winterfell, a bycie żoną lorda Casterly Rock to z pewnością duże wywyższenie, jednakże w obliczu uczuć i możliwości wolała zostać przy Réamonnie. Raz, że go kochała. Dwa, że był królem. Ile w takim wypadku liczył się jakiś tam lord i Namiestnik Zachodu?
    Westchnęła ciężko, podnosząc ich splecione dłonie do ust i muskając delikatnie wargami, a następnie oparła je na swoich kolanach, bawiąc się jego palcami.
    – Mój brat nie zgodzi się na zerwanie zaręczyn – powiedziała po dłuższej chwili milczenia. W tej chwili tylko tego była pewna, we wszystko inne wątpiła i nie dlatego, że brakowało jej zaufanie do Réamonna, ale znała upartość swego brata i konsekwencje, jakie mogli ponieść przy zerwaniu zaręczyn. – Ów Lannister... Nie jest nawet taki zły. Stary... Starszy o siedemnaście lat, ale takie różnice wieku przecież nikogo nie dziwią. Spotkałam go, jest... – wzruszyła po prostu ramionami, nie umiejąc określić jaki dokładnie jest sir Gaspard Lannister. Sama też do końca nie wiedziała dlaczego to mówi, dlaczego tak nagle umniejsza cały problem, starając się przedstawić go w lepszym świetle. Może po to, że gdyby Réamonnowi się nie udało, nie miał przeczucia, że przez niego Meraya spędzi resztę życia z jakimś potworem. Chciała, żeby nie czuł się winny na wypadek, gdyby musiała wyjść za Lannistera. Były i przecież jeszcze będą w ich życiu takie momenty, w których nawet władza królewska nie okaże się wystarczająco silna.
    Zamknęła oczy przykładając policzek do ich splecionych dłoni. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.

    Na zawsze kochająca,
    Era Stark

    OdpowiedzUsuń
  39. Wywrócił oczami tak, aby nikt tego nie widział. Król spodziewał się czegoś bardziej wzniosłego? Ledwo powstrzymał się od pogardliwego prychnięcia. Niech sam więc założy zbroję i idzie na rzeź, skoro czegoś takiego oczekuje- pomyślał wzgardliwie.
    - Mógłbym opowiadać wzniośle, Wasza Miłość, ale nie zwykłem strzępić języka i opowiadać kłamliwych bajek, te pozostawiam bardom. Przysięgałem lojalność Żelaznemu Tronowi, nie złote mowy. – Odwrócił się bokiem do władcy i klasnął trzy razy w dłonie. Do sali tronowej weszło czterech zbrojnych Lannisterów, w czerwonych płaszczach. Dwóch niosło ogromną, dębową skrzynię z okuciami z której unosił się silny, lawendowy zapach, a dwóch trzymało mniejsze, zdobne skrzyneczki. Ułożyli je u stóp sir Gasparda, skłonili się królowi i królowej, po czym odeszli.
    - Moja królowo, myślę, że to widok nieodpowiedni dla żadnej damy – rzekł cicho i otworzył wieko największej skrzyni. Na jedwabnych poduszkach leżały cztery głowy przywódców rebelii, odpowiednio zakonserwowane, aby się nie psuły, ale widać było do kogo należąc. W otwartych ustach spoczywały ich lordowskie pierścienie, a na skroniach założono wianki z lawendy. Oczy zostały wyłupane.
    - Składam tobie w darze, Wasza Wysokość, zdrajców i ich ziemię – otworzył skrzyneczki, które chroniły ruloniki papierów. Obserwował z ciekawością władcę, czekając na jego reakcję. Jego nie przerażały odcięte głowy, krwawiące rany, jelita i inne wnętrzności wylewające się z ludzkich ciał, nie raz jego kompanów i ludzi, z którymi rozmawiał kilka godzin wcześniej.
    Jego lico nie było już gładkie, jak u dziedzica Targaryenów, pokazywało w dużej mierze historię życia Gasparda. Niezliczone turnieje, pojedynki, kilka bitew, codzienność rycerza od którego wymagano mimo, że miał zostać lordem. Zaprawiono go w walce. Mimo, że nie był młody, mógł poszczycić się dużo sprawniejszym ciałem i lepszymi mięśniami niż wielu młodszych rycerzy, zwłaszcza pierworodnych z pewnym dziedzictwem.
    - Wprawdzie głowy te wcześniej zdobiły Casterly Rock, gdy tylko otrzymałem wezwanie przed oblicze Jego Królewskiej Mości, wiedziałem, że to do ciebie, mój królu należą. – Pokłonił się jeszcze raz głęboko, jak na początku.

    sir Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  40. [Podoba mi się pomysł i to bardzo. Myślę że lepiej (przynajmniej na razie) nie ocieplać ich stosunków. Kogoś w końcu trzeba nienawidzić. xd Jednak miałabym prośbę... Mogłabyś zacząć bo ja wróciłam po urlopie i muszę się spod tego wszystkiego odkopać. Byłabym zobowiązana.]

    Siostrzyczka

    OdpowiedzUsuń
  41. [Dziękuję. W takim razie czekam na zaczęcie.]

    Najcudowniejsza Siostrzyczka

    OdpowiedzUsuń
  42. [Braciszku, tak sobie myślę, że trzeba wymyślić jakiś wątek z Cassie. Skoro wizerunki mają takie a nie inne... to do czegoś zobowiązuje. :D No bo...chcem wątku! Jak wrócisz z urlopu, Reasiu, wykombinujemy coś! Bo mi się marzy starcie z księciem. :3]

    Twoja nieoceniona siostrzyczka Liadan oraz rudowłosa ptaszyna Cassie aka Sansa

    OdpowiedzUsuń
  43. [Jak najbardziej w końcu jej jedyny syn*.* Jeśli masz ochotę to jak wrócisz, mogę nawet coś wymyślić:)]

    OdpowiedzUsuń
  44. [Z królem? Na pewno. Dalia ogólnie obraca się jedynie wśród wpływowych mężczyzn. Tak więc nie mogłaby przepuścić poznania się bliżej z królem, który jak wnioskuję lubi takie znajomości. Chętnie zacznę nawet wątek. Jeszcze dzisiaj, albo jutro]


    Dalia

    OdpowiedzUsuń
  45. [Wpadłam na ciekawy pomysł w związku z tym że nasz król jest dość młody. Pomysł mi się szalenie spodobał. Nie wiem czy tobie też, ale zaryzykuję. :)]

    Cudownie jest być pierwszym. Pierwsze kojarzy nam się z najlepszym. Pierwsze miejsce w turnieju, pierwszy miecz Królestwa.
    Pierwsze także najbardziej zapada nam w pamięć. Pierwsza przejażdżka konna, pierwsza miłość. I co idzie za tą pierwszą miłością, pierwsza kobieta w twoim łóżku.
    Dalia lubiła być pierwszą szczególnie jeśli o tą ostatnią sprawę chodziło. Bawili ją ci przerażeni chłopcy będący czasem starsi od niej. Uważała za urocze że się tak krępują podczas gdy podczas walki byli pewni siebie i niepokonani. Jednak ona miała swoje sposoby żeby dodać im pewności siebie. Lata praktyki.
    Teraz miało być jednak inaczej niż zwykle. Kilka tygodni temu gdy była na targu w Dorne zaczepił ją pewien mężczyzna. Od razu rozpoznała w nim Lorda Arryna, ukochanego brata królowej regentki. Szczerze powiedziawszy nie wiedziała dlaczego, ale oficjalnie nie poznali się jeszcze.
    Mężczyzna złapał ją za rękaw i zaciągnął niepostrzeżenie w ustronne miejsce. Po czym wręczył jej sakwę z dwukrotnie większą kwotą niż brała zazwyczaj. Dalia czekała na wyjaśnienie.
    - Nazywam się Jon Arryn. Przysłała mnie tu moja siostra, a twoja królowa wiedząc, że będę przejeżdżać przez Dorne. Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
    Gdy jej ją wyjawił Dalia była przekonana że zemdleje. Miała zostać pierwsza kobietą, ale nie byle kogo, nie jakiegoś młodego, nieśmiałego lorda, ale samego króla.
    Zdziwiła się że tak wcześnie chcą uczynić z niego mężczyznę, ale nie o to zapytała.
    - Dlaczego akurat ja? Macie mnóstwo takich jak ja o wiele bliżej. - Dalia z zasady i szacunku dla swojej pracy unikała słowa "dziwka".
    - To prawda. Przygotowujemy się od tego dawna i po długich poszukiwaniach okazało się że tylko ty nadajesz się idealnie. Potrzebna nam była jak najmłodsza, jak najbardziej doświadczona, taka z renomą. To w końcu król. Nie możemy dać mu byle kogo na pierwszą kobietę, a poza tym masz Pani specyficzny charakter, z tego co słyszałem, a tego typu temperamentne kobiety podobają się naszemu królowi.
    Słowa Lorda Arryna sporo wyjaśniły, jednak nie wszytko. Jak oni to sobie właściwie wyobrażali? W jaki sposób mieli ją mu podsunąć, bo gdyby wszystko miało być takie proste to król by po nią wysłał, a nie jego matka.
    Instynkt znów jej nie zawiódł.
    Okazało się że wszystko zostało uknute przez Królową i jej brata. Uważali że im szybciej Reamon stanie się mężczyzną tym lepiej. Miał być królem.
    Obmyślili cały plan. Miała wyjechać z Lordem Arrynem za zezwoleniem księżniczki "by odwiedzić rodzinę". Nigdy o niej nie mówiła nawet księżniczce, więc to mogło się udać. Jego zaufany rycerz miałby ją zawieść do lasu i dopilnować żeby wyglądała odpowiednio. Gdy króli wraz ze swoim wujem, lordem Arrynem udaliby się na samotne polowanie miała niespodziewanie wybiec zza drzew. Potargana i wystraszona, zapłakana. Miała powiedzieć że zbójcy napadli jej wioskę. Że tylko jej się udało uciec. Lord Arryn miał pojechać zobaczyć co z wioską, siostrzeńcowi natomiast miał kazać zawieść Dalię do gospody. Tam miała już sobie sama radzić.
    Miała za tą maskaradę dostać prawdziwy majątek.
    - To co dostałaś teraz to dopiero połowa. Druga dostaniesz jak już będzie poi wszystkim.
    Propozycja była niezwykle kusząca jak wcześniej zapewniał Lord Arryn. Po prostu musiała się zgodzić. Już następnego dnia wyruszyła z Dorne w stronę Królewskiej przystani.

    Dalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [To by była przeszłość, rok temu gdzieś... Rozwinęlibyśmy akcję, a potem jakoś by się tragicznie rozstali (lubię się czasem nad swoimi bohaterami poznęcać) i tak jakby w czasie teraźniejszym na blogu by się ponownie spotkali, Dali jakoś by się znalazła w zamku]

      Usuń
  46. [ Witam przyszłego króla, o ile jest aktywny. Jeśli tak, to może da się skusić na wątek z damą dworu królowej? :> ]

    Lirys Lannister

    OdpowiedzUsuń