29 kwietnia 2014

Zdarzają się i sprawiedliwi wśród niesprawiedliwych





Areya Targaryen
księżniczka | oczko w głowie ojca | 15 lat | odmieniec



     Areya od zawsze była inna. Inna niż brat, czy siostry. Ona była po prostu sobą. Nie potrzebowała wiele. Nie lubiła wystawnych uczt, nie nosiła ozdobnych sukien jeśli nie musiała. Brzydził ją i przerażał widok krwi, a służących traktowała jak swoich dobrych przyjaciół. Całymi dniami siedziała w lesie. Szczególnie po śmierci jej ukochanego ojca. Choć minęło ładnych parę lat do tej pory się nie pogodziła z jego utratą. Co noc śni jej się. Mówi jej co ma robić. Zawsze ją kochał. To właśnie przy niej przestawał być szorstki i okrutny, a stawała się cudownym ojcem. Właśnie dla niej, dla jego ukochanej córeczki. 
Teraz po śmierci ojca los Arey jest niepewny. Dobrze wie, że jest już w takim wieku, że matka może ją w każdej chwili wydać za mąż za jakiegoś wpływowego mężczyznę, którego nie będzie wcale kochać.
Jedyne co ją pociesza to myśl podróżach, o życiu o jakim marzy. Z dala od Żelaznego Tronu, który napawa ją obrzydzeniem, z dala od wyuczonych regułek, nianiek i nauczycieli. Tylko ona, wolna na statku i wiatr rozwiewający jej włosy.

__________________________________________________________

Mam nadzieję że karta jest okej. Znając mnie będę ją jeszcze dopracowywać. ;)
Wszelkie wątki i powiązania mile widziane.
Uwielbiam zaczynać, jednak nie zawsze mam pomysł na wątek.

59 komentarzy:

  1. [Hej hej C: Wątek z siostrą musi być, prawda?]

    Laenerys

    OdpowiedzUsuń
  2. [Siostrzyczce wątku nie odmówisz? :)]

    Liadaness T. (i Cassandra K.)

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dobry wieczór! Przepraszam, ale muszę powiedzieć, że ta aktorka zawsze będzie mi się kojarzyć tylko i wyłącznie z H2O: Wystarczy kropla, ale mniejsza z tym. Jakieś pomysły na wątek? Bo ja nie wiem, jak Mai mogłaby się tutaj zaznajomić z księżniczką. ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Szczerze, nie mam pomysłu.
    Pomyślę i odezwę się, jesli też nic nie możesz wymyślić :)
    Pomysły podrzucę jak coś to jutro po południu.]

    Jonathan

    OdpowiedzUsuń
  5. [Administracja teraz serdecznie wita i życzy miłej zabawy c: Mam nadzieję, że się nie obrażasz, za wcześniejsze zwrócenie uwagi c:]

    Gaspard (Gapcio) / Admin

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Hej:-) Co do pomysłu/na wątek to jak najbardziej mi pasuje, z tym że Drogo nie będzie zadowolony z tego, że ktoś za nim biega i non stop o coś go wypytuje, więc w sumie mogłoby to wyglądać dość zabawnie.:-) ]

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Gdybyś mogła zacząć byłabym bardzo wdzięczna:-) ]

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Tylko, że na razie nie ma pewności czy w ogóle będzie ślub, na razie to jedynie plany i administracja też musi wypowiedzieć się bo to troche pomysł gryzący sie z tą niechęcią rodów]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Powiem tak, bo Eoinowi na pewno nie spodoba się to, że ktoś go oszukał (on nie odbierze tego jako niewyznanie prawdy, tylko zwykłe oszustwo), plus jakby któryś z tych rycerzy rzucił coś o tym, że księżniczka nie powinna przebywać w towarzystwie zwykłego pirata, to myślę, że już w ogóle byłoby nieprzyjemnie, a ja tak lubię, o. Z mojej strony to tyle, pomysł jest Twój, więc zacznę - może jutro, ale nic nie obiecuję, bo nie chcę zawieść.]

    E. Greyjoy

    OdpowiedzUsuń
  10. [Okok, jak kopsniesz pomysł to mogę zacząć]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Mogą za sobą nie przepadać, chociaż obawiam się, że Liadaness świetnie się będzie z tym kryła. Słodkie uśmieszki, puste komplementy, ciągłe kłamstwa (bo w kłamaniu jest mistrzynią). Proponuję na początek coś prostego - przygotowania do jakiejś uroczystości i obie panny w tym samym pokoju, ubierane przez służące w wieczorowe suknie. I wtedy poleciałyby komplementy, mogłyby się trochę podrażnić, jak to siostry mają w zwyczaju. Do tego mogłaby dojść kłótnia, bo królowa chciała, by Areya założyła inną suknię, a ta uparłaby się na coś skromniejszego. Może być coś takiego? :)]

    Liadaness

    OdpowiedzUsuń
  12. [Może być i przygotowanie do zaręczyn, nie mam nic przeciwko. :) A jak zaczniesz, to dostaniesz ode mnie kwiaty!]

    Liadan

    OdpowiedzUsuń
  13. [no dobra to wracam tu, skoro już pewne jest, że ślub będzie to można zrobić tak jak mówiłaś. Poznac się ta dwójka musi więc mogą porozmawiac sobie na spokojnie. Jednak patrząc na to, skoro dziewczyna taka ciekawa świata to bardzo możliwe, że by się polubili bo Jace też uwielbia/ podróżować...dlatego też był piratem by móc dotrzeć wszędzie]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Mam nadzieję, że nie wyjdzie krótkie, ale piszę z telefonu i wszystko jest możliwe :)]

    Liadaness od zawsze zachowywała się tak, jak tego od niej oczekiwano. Uczyła się pilnie, odpowiadała na zadawane jej pytania, nie sprzeciwiała się woli rodziców i kłamała tylko wtedy, gdy wymagano od niej jakiś uprzejmości w stosunku do gości. W oczach lordów wypadała jak każda inna młoda dama - urocza i ładnie wyglądająca, nie przynosząca wstydu swemu rodowi. Wydawać by się mogło, że to ideał - miła, kulturalna, współczująca - jednak zdania na ten temat były podzielone.
    Liadan odkąd tylko pamięta nie dogadywała się z Areyą, swoją o rok starszą siostrą. Zawsze coś było nie tak,jak powinno i mimo lat prób Liadan wciąż nie doszła, co to takiego. Areya zawsze była ulubienicą ojca, który poza nią świata nie widział. Ani Laenerys, ani Liadaness nie istniały, to Areya była tą jedyną i najważniejszą, to z niej miała brać przykład. Ale ona nie była Areyą - nie była aż tak dobra, pod maską uprzejmości nie zawsze kryły się pozytywne uczucia. Mimo to Liadan starała się zbliżyć do siostry, ale wciąż nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jej osoba odrzuca Areyę.
    Od lat ich relacje się nie zmieniły, a przebywając w towarzystwie Arey, Liadan czuła jej niechęć. Bardzo chciała wiedzieć, czym naraziła się siostrze, że została oznaczona plakietką "nie podchodzić". Mimo iż zawsze zręcznie to ukrywała, ta swoista niechęć Arey ją bolała. Bolała paskudnie i nieprzerwanie lecz ból ten ukryty był głęboko w Liadaness tak, by siostra nigdy go nie odnalazła.
    Nie wiedziała, czemu Areya uważa, że każde wypowiedziane przez nią słowo to kłamstwo, czemu uważała ją za nic niewartą sukę. Chciała się dowiedzieć i pokazać, że wcale nie jest potworem.
    Westchnęła i powoli podeszła do Arey. Odgarnęła jej włosy do tyłu.
    - Uśmiechnij się - doradziła. - To dodaje ci uroku, Areyo.
    Mówiła szczerze. Jej siostra miała przepiękny uśmiech, który powinna pokazywać światu o wiele częściej niż zwykła to robić.

    Liadan

    OdpowiedzUsuń
  15. [Taaak, mogłyby byc bardziej zżyte ze sobą. Jak zapodasz jakaś sytuację czy miejsce to zacznę :3]

    Lae

    OdpowiedzUsuń
  16. Spojrzała na odbijające się w gładkiej powierzchni lustra postaci. Jedna była troszkę wyższa, a jej twarzy nie zdobił najbledszy nawet cień uśmiechu. Druga zaś stała za nią i przeczesywała palcami długie pukle. Patrzyła ciepło na swoją towarzyszkę, ale ta najwidoczniej nie miała najmniejszego nawet zamiaru tego odwzajemnić.
    - W twojej obecności, siostro, nie mam powodów by się uśmiechać. - Chłodny ton Arey przywrócił Liadan do rzeczywistości. To wciąż była ta sama osoba, która żywiła do niej urazę. Za co? Tego Liadaness nie wiedziała, mogła jedynie się domyslać, ale domysły nigdy nie były czymś pewnym. Cofnęła się wiele lat wstecz, po raz kolejny szukała wspomnień, w których była dla Arey niemiła, gdy ją raniła, nawet nieświadomie. Nie było tego tak strasznie dużo, przynajmniej ona nie widziała w swoim zachowaniu nic, co Areya mogłaby uznać za obraźliwe, niemiłe czy wynikające z nienawiści. Chociaż... była taka sytuacja. To było dwa lata temu, gdy Liadaness była strasznie naiwna i myślała, że jej brat ma same cudowne pomysły. Do Królewskiej Przystani zawitał sir. Brynden Lannister, znany rycerz i marynarz. Od pierwszej chwili dało się zauważyć, że jedna z Targaryeńskich księżniczek, a mianowicie Areya Targaryen, pała do tegoż rycerza większym uczuciem. Wystarczyło kilka dni, a miasto huczało od plotek. Jednego dnia Liadaness przechadzała się po zamku i dostrzegła, że Brynden prosi o rozmowę z królową. Była na tyle zainteresowana, o co chodzi, że schowała się za rogiem, by podsłuchać rozmowę. Złamała wtedy zasady, których jej uczono, ale ciekawość była silniejsza. Usłyszała rozmowę matki, usłyszała prośbę o rękę Arey i usłyszała stanowczą i chłodną odmowę matki. Ród Lannisterów to zdrajcy - powiedziała i dodała, że nigdy nie wyda swojego dziecka za członka rodziny tak kłamliwej i niehonorowej.
    Liadaness natychmiast poleciała, by podzielić się podsłuchaną rozmową z Reamonnem. Była podekscytowana, bo jeszcze nikt nigdy nie prosił o ręke Arey, a przynajmniej ona o tym nie słyszała. Jej brat wpadł na pomysł zrobienia starszej siostrze kawału - otóż razem mieli do niej pójść i powiedzieć, że sir Brynden chce za nią wyjść, a potem śmiać się z jej reakcji. Liadan uśmiechała się, myśląc o reakcji siostry na te słowa. Myślała - nie, ona szczerze wierzyła, że Areya będzie się śmiała razem z nimi, a potem pójdzie do matki, by błagać o wydanie jej za Lannistera. Ale prawdziwa reakcja Arey różniła się od tej, której spodziewała się młoda księżniczka. Jej starsza siostra rozpłakała się i nie czekając na wyjaśnienia, uciekła z komnaty. Przez kolejne dni Liadan była przerażona i nie wiedziała, co począć. Rozmawiała z matką o ślubie, starała się ją przekonać, ale jak się okazało, nie wiedziała nic o świecie polityki i jej prośby zostały zignorowane.
    Bała się. Bała się pójść do Arey i powiedzieć, że sir Brynden naprawdę chciał za nią wyjść. Bała się, że wtedy siostra znienawidzi ją jeszcze bardziej. Bała się, że jeśli wyjawi jej prawdę, już nigdy więcej nie będzie miała siostry.
    Miała nadzieje, że po wyjeździe sir Bryndena wszystko ucichnie, ale nagle cały dwór dowiedział się, że Lannister pragnął poślubić Areyę. I wtedy więź między Liadan a Areyą, jeśli wciąż jeszcze istniała, zniknęła. Starsza z córek raz na zawsze postanowiła odciąć się od młodszego rodzeństwa i nigdy więcej już im nie wierzyć.
    Płakała. Płakała, bo czuła, że jest potworem. Płakała, bo chcąc mieć jakiś temat do śmiania, zraniła jedną z najbliższych jej sercu osób. Płakała, bo straciła siostrę. Z własnej winy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze kiedy starała się naprawić tamten błąd, to Areya dawała jej do zrozumienia, że dla niej młodsza siostra nie istnieje. Po jakimś czasie przestała się starać. Nie widziała w tym sensu. Zrozumiała, że tamtego błędu nie naprawi, że jest już na to za późno. Powinna była dwa lata temu, gdy sir Brynden wciąż przebywał w zamku, pójść do Arey i wszystko jej powiedzieć. Powinna z uniesioną głową przyjąć na siebie konsekwencje własnych czynów, ale się bała. Okazała się tchórzem i tym samym zniszczyła życie własnej siostry. Teraz musiała za to płacić.
      Odprowadziła wzrokiem służącą.
      - Nie sądzę, by Pani Matka zgodziła się na zmianę tego stroju - powiedziała z zadziwiającym spokojem. - Chciała, byśmy wyglądały jak siostry, nawet Lae się tak ubiera.
      Nie widziała potrzeby zawracania głowy matce tak błahym powodem. Miała ważniejsze rzeczy na głowie. I przede wszystkim musiała wyjawić swojej siostrze, kto jeszcze zjawi się na uroczystości.
      Miała nadzieję, że dzięki temu Areya choć po części jej wybaczy.

      Liadaness

      Usuń
  17. [Bardzo dziękuję :)]

    Nymeria Martell

    OdpowiedzUsuń
  18. [Witam :) Cóż. To prawda. Baratheonowie o dziwo raczej ciemnowłosi, ale ten ryjek mi się tak spodobał i przyćmił mi logikę, że go wybrałam, a dopiero po publikacji się skapnęłam, że to trochę nie tak. :D I dziękuje za przywitanie, lecz niestety pomysłu na wątek za bardzo nie mam patrząc na niechęć Targaryenów do Baratheonów, ale sądzę, że można by było coś stworzyć - oczywiście jeśli jesteś chętna :D]

    Morya Baratheon

    OdpowiedzUsuń
  19. Dla niej Areya nigdy nie była odważna i wesoła - Areya po prostu była i nic nie wskazywało na to, by miała zniknąć. Według Liadaness jej siostra trwała. Trwała w smutku i samotności, trwała w nienawiści do swojego młodszego rodzństwa. Trwała u boku ojca, jako jego księżniczka. Po prostu była.
    Liadaness natomiast była wszędzie, jej uśmiech dało się znaleźć na każdym korytarzu. Każdy ją kojarzył, każdy darzył drobną postać sympatią. A przynajmniej każdy coś znaczący, bo wiadomo było, że służba jedynie Areyę darzy miłością.
    Życie na dworze nauczyło ją, że czasem trzeba zacisnąć zęby i znieść chodzące gdzieniegdzie plotki. W kilka lat opanowała sztukę kłamania do perfekcji, zwinnie manewrując w tłumie zapatrzonych w nią lordów. Słodki uśmiech wystarczał, by zdobyć ich słabe na kobiecy urok serca. Matka nauczyła ją, że kobieta jest najgroźniejszą bronią i że to przed kobietami powinno się klękać. Dobrze sprawowała się w roli księżniczki... która miała wpływ na przyszłego króla Westeros.
    Miała ochotę krzyknąć, że jeśli tak bardzo lubi Lannisterów, to może sobie wyjść za sir Jonnathana, a ona jej podziękuje. Powstrzymała się jednak i nie powiedziała tego; zachowała godny księżniczki spokój.
    - O to ci chodzi, Areyo? - spytała cicho, schodząc z podestu.
    Bolało. Rzucone w jej stronę oskarżenie było niezwykle celne i Liadaness czuła się, jakby Areya uderzyła ją w twarz. Zachowała zimną krew, tysiące przekleństw pchało jej się na usta. Milczała, bo weszła matka, chciała się wtrącić, ale ją uciszono. Stała i czekała, ale Areya najzwyczajniej w świecie opuściła ich zacne towarzystwo.
    Czuła, że wszystkiego jest za wiele.
    - Wybacz mi, matko - powiedziała cicho i ruszyła za siostrą. Zapukała w drzwi od jej komnaty, ale nie usłyszała odpowiedzi.
    - Areyo?
    To pytanie zawisło w powietrzu, wśród nieprzerwanie trwającej ciszy. Liadaness poczuła, że dłużej nie wytrzyma. Tego dnia stało się o wiele za dużo rzeczy. To nie było na jej nerwy.
    - On tu będzie - powiedziała łamiącym się głosem, łapiąc się ostatniej deski ratunku. - Sir Brynden Lannister. Zaprosiłam go...
    Oparła dłoń o drzwi.
    - Pomyslałam sobie... - nie dokończyła. Właściwie co pomyslała? Że w jednej chwili Areya jej wszystko wybaczy?
    Po jej policzku spłynęła pierwsza łza.

    Liadan

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie powiedziała, że się zmieniła, nie powiedziała, że brakuje jej siostry. Po prostu stała przed Areyą i starała się powstrzymać napływające do oczu łzy. Chciała dobrze, ale jak zwykle wyszło źle. Chciała naprawić tamten błąd, a zaproszenie na przyjęcie z okazji zaręczyn wydawało jej się odpowiednim pretekstem, by sprowadzić sir Bryndena Lannistera do stolicy. Myślała, że Areya się uśmiechnie, ale się myliła. Po raz kolejny.
    - Pomyślałam, że się ucieszysz - powiedziała cicho, ocierając łzy z twarzy. - Pomyślałam, że to odpowiedni moment... by to naprawić.
    Racja, jeszcze jej narzeczony pomyśli, że jest tak przeciwna ślubowi, że wieczorami i dniami wypłakuje sobie oczy i rozpacza nad marnym losem, który ją czekał. Nie chciała już przy pierwszym spotkaniu z narzeczonym wyjść na słabą, a pewnie tego się po niej spodziewał.
    Nie zważając na obecność służki, zwróciła się do Arey.
    - Ja mogę to wyjaśnić - powiedziała z madzieją, że jej starania w końcu zostaną docenione. - Porozmawiam z nim, wszystko wytłumaczę. Tak, to moja wina, ale nie chcę, byś przez całe życie miała mi za złe ten głupi żart. Porozmawiam z matką, jeśli chcesz. Mogę wszystko załatwić, zobaczysz!
    Rozgadała się, ale nie zdradziła, że chciałaby choć raz spędzić dzień z Areyą tak, jak to zwykła spędzać z Laenerys. Po prostu wiedziała, że Areya nie uwierzy.

    Liadan

    OdpowiedzUsuń
  21. [Długość to nie problem. Też lubię się rozpisywać, ale nie wiem ile napiszę, bo na tablecie piszę odpowiedź, więc wybacz jeśli mój odpis będzie nieco krótszy.]

    Mrukliwy. Nieprzystępny. Niegrzeczny. Takie cechy Drogo można było usłyszeć z rozmów ludzi zamieszkujących Królewską Przystań.
    Nic w tym dziwnego. Młody Dothrak był tutaj obcy i tak właśnie się czuł, choć mieszkał tutaj już naprawdę bardzo, bardzo długo.
    Mężczyzna do dziś pamiętał, jak pewnego dnia Targaryenowie pojawili się w Essos i zabarli go od ojca, który nie miał wtedy nic do powiedzenia.
    - To dla dobra królestwa - mówili. - Będziemy wiedzieli, że wy, nie wywołać żadnej wojny, kiedy będziemy mieć waszego syna.
    Drogo nie chciał z nimi jechać. Miał zostać khalem. Miał odziedziczyć po jego ojcu khalasar i dokonać czegoś wielkiego, co przepowiedziały staruchy w Świętym Mieście, kiedy jeszcze przebywał w brzuchu matki. Miał mieć swoją khalesi, która obdarzyłaby go synami.
    Niestety, wszystkie plany zniweczyli ci wszyscy dziwnie poubierani ludzie, którzy nie wiedzieli czym dla Dothraka jest niewola.
    Zanim go zabrali na statek, Drogo zdążył zabić dwóch rycerzy. Dopiero zakucie go w kajdany i odebranie jego arakha pozwoliło im go pojmać i zaprowadzić na statek.
    Młody Dothrak, tak jak każdy z jego pobratymców, bał się słonejwody i drewnianych koni, którymi zabrano go khalowi i wywieziono na drugi koniec świata.
    Dopiero w Królewskiej Przystani, kiedy zdjęto mu już kajdany, Targaryenowi wyjaśnili mu, że nie jest ich więźniem tylko gościem. Że kiedyś poślubi, którąś z tutejszych kobiet i stanie się jednym z nich.
    Drogo szczerze w to wątpił.
    Od jego przybycia tutaj minęło już wiele długich lat, a on nadal czuł się jak zakładnik.
    Nie potrafił zrozumieć panujących tutaj zasad, tradycji i konwenansów. Nie znał języka powszechnego, choć wielu próbowało go nauczyć chociaż kilku podstawowych słów.
    Dothrak pomagał od czasu do czasu w ciężejszych pracach, ale to wszystko. Zazwyczaj jednak, przesiadywał w swojej komnacie, ostrząc swój arakh albo planując swoją ucieczkę.
    Wiedział, że nie pasuje do tych wszystkich ludzi. Nie chciał tu żyć. Tym bardziej mając u boku kobietę, która ani nie będzie go rozumieć ani też nie będzie dothradzką księżniczką.
    Tego dnia, młody Dothrak ubrany w swój tradycyjny strój dothradzki pomagał rozstawiać stoły oraz ławy, na których tego wieczora mieli zasiąść goście, którzy przybędą na przyjęcie zaręczynowe jednej z księżniczek.
    Widział poruszenie wśród służby, która patrzyła na biegnącą w jego stronę księżniczkę Areyę.
    Zmarszczył brwi i założył ręcę na pirsi.
    Kiedy do niego podeszła słuchał tego, co miała mu do powiedzenia, rozumiejąc może co drugie sło.
    - Nie! - Powiedział w końcu, poruszając głową, tak że dzwoneczki wplecione w jego naoliwiony warkocz zadzwoniły cicho. - Wybacz pani, ale nie. Dothrakowie trzymają swoje sekrety w tajemnicy. Może znajdziesz coś w księgach. - Dodał jeszcze. W jego głosie dało się słyszeć twardy dothradzki akcent, przez który ciężko było zrozumieć, co mówił.
    - Jak ty się zwracasz do księżniczki, dzikusie? - Zapytał jeden ze strażników, obecnych na miejscu sięgając po swój miecz.
    - Nie jest moją księżniczką. Drogo ma nad sobą tylko khala. - Odpowiedział mu Dothrak, wyciągając zza pasa swój arakh.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  22. Drogo patrzył to na księżniczkę, to na rycerza. Nie bardzo wiedział co się właściwie stało i dlaczego ten ubrany w stal mężczyzna chciał z nim walczyć.
    Dothrak nie uważał, że jego słowa mogły urazić Areyę. Był szczery i z prostotą odpowiedział dziewczynie oraz rycerzowi.
    Dla niego hierarchia społeczna, panująca w Królewskiej Przystani była niczym. On nadal wyznawał dothradzką modłę, w której jedyną osobą stojącą najwyżej w społeczeństwie był khal. On sam był jego synem, więc tak jakby zajmował miejsce zaraz po nim.
    Tutaj, w tym dziwnym miejscu, Drogo był nikim.
    Ot, zwykłym dzikusem, który nie potrafił uszanować monarchii ani praw panujących w Westeros.
    - Twój rycerz pani, powinien nauczyć się ogłady. - Odpowiedział księżniczce w swoim ojczystym języku, chowając arakh za swój pas. - Drogo nie boi się ani jego, ani reszty tych śmiesznie poubieranych mężczyzn. Drogo dałby sobie z nimi radę. - Dodał jeszcze, patrząc na ser Jona z niechęcią.
    Młody Dothrah był odważny. Nie bał się wszystkich rycerzy, którzy kręcili się wokół niego. Wiedział, że z częścią z nich dałby sobie radę. Nie na darmo w końcu jego warkocz był już dość długi, a ilość wplecionych w niego dzwoneczków stale rosła. Nawet tutaj, w Królewskiej Przystani, Drogo zdobywał kolejne dzwoneczki. Walczył z rycerzami, brał udział w turniejach, choć zawsze krzywo tam na niego patrzono. Na niego i na jego zakrzywiony arakh, którym byłw stanie rozpruć przeciwnikowi brzuch.
    - Dziękuję pani za ratunek, który nie był konieczny. - Odezwał się po chwili, wpatrując się w Areyę swymi ciemnymi oczyma. - Wybacz teraz, lecz muszę wracać do pracy. - Dodał jeszcze.
    Księżniczka fascynowała go, jednak Drogo poprzysiągł sobie, że nigdy nie będzie się zbliżał do nikogo z rodu Targaryenów. Nie po tym, kiedy odebrali mu jego przyszłe życie, wciskając w ręce to zaplanowane przez nich.
    Jeśli Areya chciała dowiedzieć się czegoś o Dothrakah musiała poszukać tego w książkach lub opowieściać żeglarzy, on nie chciał o tym mówić.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  23. [Wiem, wiem, wiem. Będzie dziś wieczorem.]

    E. Greyjoy

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Oks, to zaczynam.]
    Uczta zaręczynowa trwała w najlepsze. Sala była przystrojona w kolorach srebra, czerwieni i złota - barwy rodów zaręczonych. Kwiatowe girlandy zwisały swobodnie z sufitu. Służba niemal bez przerwy nosiła coraz to nowe, cudownie pachnące potrawy, a wynosiła resztki, którymi nakarmi się psy w psiarni. Najlepsi minstrele z Siedmiu Królestw grali swoje popisowe numery. Co niektórzy tańczyli, inni rozmawiali ze sobą. Uwagę jednak przykuwali zaręczeni. Ich stół był dokładnie w samym środku rzędu innych, stojący na podwyższeniu. Zasiadali obok nich rodzina z obojga stron i najważniejsze osoby w państwie.
    Liadaness prezentowała się wspaniale, matka nie szczędziła pieniędzy na suknię i zdobienia a do jej uszycia zatrudniła najlepsze krawcowe stolicy. Nie można było ukryć, że faworyzowała najmłodszą - w końcu pierwsza ogłosiła zaręczyny. Tymczasem Areya i Lae nie miały ani mężów, anie narzeczonych, mimo że były od niej starsze.
    Lady Laenerys założyła na tą okazję jedwabną suknię barwy kości słoniowej bogato zdobioną zmyślnymi wzorami a srebrne włosy rozpuściła tak, że opadały kaskadą na jej ramiona. Nie bez powodu bardowie nadali jej przydomek Srebrnowłosej. Puszyste loki był jej chlubą.
    Miejsce obok niej pozostało puste. Osoba, która powinna na nim być pozostawała nieobecna przez całą ucztę. Dziewczyna zastanawiała się dlaczego. Co prawda wiedziała, ze jej siostry nie lubią się, a spór zaognił okrutny kawał związany z ser Bryndenem.
    -Pójdę po Areyę. - rzuciła do siostry. - Chce czy nie, powinna tu być. Rozgniewa matkę.
    Doskonale wiedziała gdzie może przebywać. W chwilach smutku i rozpaczy przebywała na ostatnim piętrze wieży.

    Laenerys

    [tamta fota fajniejsza :c]

    OdpowiedzUsuń
  26. Drogo uśmiechnął się, słysząc odpowiedź księżniczki.
    - Możesz próbować pani - powiedział, patrząc na nią uawżnie swoimi ciemnymi oczami, w których nigdy nie dało się dostrzec żadnych uczuć. - Drogo zna sposoby na to, by nikt go nie znalazł. - Dodał jeszcze, po czym nieznacznie skłonił głowę przed dziewczyną i wrócił do pracy.
    Chcąc nie chcąc Dothrak usłyszał rozmowę Areyi z matką. Było mu żal małej księżniczki, jednak nic nie zrobiłani nic nie powiedział. To była ich własna sprawa.
    Drogo pamiętał jeszcze, jak jego ojciec zmuszał go do spełniania jego rozkazów. Wystarczyło smagnięcie biczem lub groźba pokonania reszty trasy piechotą, a młody Dothrak momentalnie się podporządkowywał.
    - Drogonie - mężczyzna usłyszał za sobą głos królowej. Odwrócił się do niej z ociąganiem. - Ciebie także chcę widzieć na wieczornej uczcie, jednak jeśli pojawisz się na niej w tym czymś możesz byż pewien, że każę cię wychłostać. - Dodał jeszcze.
    Jak każesz pani. - Drogo spojrzał na kobietę z niechęcią.
    Nie miał zamiaru spełniać jej prośby. Zawsze robił wszystko po swojemu. Wiedział, że królowa nie może zrobić mu krzywdy, bo inaczej jego ojciec przepłynie Wąskie Morze i zaatakuje Westeros wraz ze swoją wielotysięczną dothradzką armią, której nikt nie potrafił sprostać. Nawet rycerze w stalowych ubraniach.
    Tego wieczora, wchodząc do komnaty jadalnej, Drogo po raz kolejny przyciągał spojrzenia. Tak jak zwykle pojawił się w tradycyjnym dothradzkim stroju. Nagą klatkę piersiową zdobiły namalowane niebieską farbą linie, biegnące od końca jego pleców aż po piersi, które miały symbolizować zadrapania po walce z niedźwiedziem. Na nogach miał wysokie skórzane buty do jazdy konnej oraz spodnie z owczej wełny. W pasie zapiął swój ulubiony pas składający się ze srebrnych i złotych medialionów, zza którego widać było lśniący arakh, z którym nigdy się nie rozstawał.
    Długie włosy Drogo było świeżo umyte i naoliwione. Mężczyzna zaplótł je w gruby warkocz i przyczepił do nich dzwoneczki, które dzwoniły cicho przy każdym jego ruchu.
    Dothrak odnalazł spojrzeniem księżniczkę Areyę i podszedł do niej.
    - Pani, wyglądasz dziś pięknie. - Powiedział po dothradzku, ujmując dłoń dziewczyny i delikatnie ją całując.
    Zignorował powitanie z resztą towarzystwa w tym z samą, królową, która rzucała mu wściekłe spojrzenia ze swojego miejsca na podwyższeniu.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie znosił przebywać z daleka od Żelaznych Wysp, o ile nie chodziło o jakąś wyprawę na tle rabunkowym do pobliskich wiosek, choć, o ironio!, samego pobytu w domu również nie znosił. W zasadzie, jakby się nad tym głębiej zastanowić, to Eoin czuł się dobrze tylko i wyłącznie na swoim pirackim statku, kiedy ten znajdował się w pobliżu miejsca, które potomek Greyjoy'ów powinien bez wahania nazywać swoim domem. Właśnie, powinien, ale trochę ta teoria kulała, jeśli chodzi o praktykę, bo gdyby mógł, uciekłby stamtąd czym prędzej. Tyle że lubił bycie finansowanym przez tatusia, miał pewne ciepłe uczucia względem brata no i jego kompani raczej cenili sobie możliwość powrotu do domu na pewien czas, więc akurat tych marzeń nie mógł spełniać. Cóż, zdarza się.
    Problem w tym, że jako syn lorda tychże wysp, czasami musiał się wraz z nim stawiać na wszelkiego typu zjazdach, albo zwyczajnie mu towarzyszyć w momentach, kiedy Godric nie mógł lub kiedy oczekiwano całej rodziny. Całe szczęście nawet w takich sytuacjach udawało mu się jakoś wyrwać z towarzystwa nudnych i mało barwnych postaci, dla odrobiny rozrywki w miastowych pijalniach, czy domach uciech. W efekcie wiedział sporo o uliczkach poszczególnych miast i o wszystkich niewłaściwych w nich miejscach.
    Właśnie dlatego zamiast siedzieć wraz z ojcem i bratem w ciepłych i dobrze zaopatrzonych w wino, Eoin udał się na wycieczkę po Królewskiej Przystani, mając nadzieję, że jeśli wystarczająco długo będzie błądził, uda mu się wreszcie wyrzucić ze swoich myśli Igraine, która wyjątkowo została na Żelaznych Wyspach. W sumie po raz pierwszy mu się to udało, bo po skręceniu w kolejną uliczkę, natknął się na na pewną kobietę, która mimo normalnego ubioru jakoś nie pasowała mu do scenerii. Może dlatego, że przebywał akurat w wyjątkowo podłej części miasta, w której łatwo o tanią dziwkę, ale i o szybkie stracenie głowy. Dla niego było to normą, ale ta akurat osoba nie wyglądała na miejscową.
    - Niemądrze wałęsać się po tej okolicy samotnie, kiedy jest się kobietą. Królewska Przystań nie jest aż tak bezpieczna – odezwał się do kobiety, patrząc na nią z rozbawieniem, ale i z kpiącym uśmiechem na twarzy. W innych okolicznościach już leżałaby na ziemi, a on brałby ją bez najmniejszych skrupułów. Tyle że nie był na wyprawie, a jego kompanów jakoś brakowało w pobliżu, więc musiał być grzecznym chłopcem choćby przez chwilę. Nie znaczyło to jednak, że już go nie ciągnęło do morza i do kolejnej wioski, która by się tego nie spodziewała, a w której znalazłby coś dla siebie. Jego obojętność na wszystko była tylko maską, którą przybrał, niczym więcej.

    E. Greyjoy

    OdpowiedzUsuń
  28. Droga nie interesował to, co inni sobie o nim myślą. Był Dothrakiem i nie miał zamiaru zmieniać się w kogoś, kim nie był.
    Ojciec, zawsze go uczył, że ma być sobą. Ma być dumny z tego kim jest mimo wszystko i wbrew wszystkim.
    Młody Dothrak tak właśnie czynił.
    Wszedł na salę dumnie i duma ta towarzyszyła mu przez cały czas. Nie obchodziły go spojrzenia, które rzucali mu inni ani też konsternacja wymalowana na twarzy królowej.
    Wszyscy doskonale wiedzieli kim był i w jakim charakterze przebywał na dworze. Nikt nie mógł podnieść na niego ręki, gdyż jego ojciec jak nic wywołałby wojnę.
    Miał zostać khalem, nawet jeśli od kilku lat przebywał w Królewskiej Przystani.
    Uśmiechnął się do Areyi słysząc jej słowa.
    - Wiesz pani - zaczął po dothradzku - nie chodzi mi o szokowanie kogokolwiek. Nie mam zamaiaru ubierać się w stal i grube ubrania jak tutejsi mężczyźni. Jestem Dothrakiem i tak właśnie ubieramy się na co dzień u nas. - Dodał jeszcze wskazując dłonią swój strój.
    Drogo wiedział, że Areya nie miała nic przeciwko temu jak wygląda. Widział to w jej oczach, choć jego własne nie zdradzały żadnych uczuć. Zawsze tak było.
    Nawet wtedy kiedy poznał Maenę, jak się okazało jedną z głównych pretendentek do bycia jego żoną, spojrzenie jego hebanowych oczu nie wyrażało żadnych uczuć.
    Dothrak nie miał zamiaru się żenić, ale nie miał też zamiaru uświadamiać w tym kogokolwiek, bo i po co.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  29. [Gwałt ma więcej sensu, bo on porwanie uskuteczniał tylko raz w życiu – w przypadku Igraine :)]
    Lubił kobiety, które mimo serca bijącego niezwykle szybko ze strachu, starały się udawać przed nim, że są spokojne i że absolutnie niczego się nie lękają, choć on dobrze wiedział, że w miejscu takim jak to, w którym się znajdowali, każda kobieta martwiłaby się o swoje życie czy ciało. Nawet zwykłe i bardzo tanie dziwki nie lubiły poruszać się samotnie po mieście, a ta tutaj nie wyglądała mu na kobietę upadłą.
    Nie, Eoin się nie obawiał o siebie, bo znał swoje możliwości na tyle, żeby wiedzieć, że niewiele osób jest go w stanie zaskoczyć i obezwładnić w walce wręcz. Inaczej się miała sprawa w przypadku rycerzy, którzy byli zdecydowanie lepiej uzbrojeni niż on, ale z nimi nie miał tyle do czynienia, co ze zwykłymi opryszkami. Ludźmi takimi jak on.
    - Dowiaduje się albo i się nie dowiaduje – odparł z szerokim uśmiechem. – Niektórzy mężczyźni mają w zwyczaju znikać i już więcej się nie pojawiać. Kiedy się nie myśli o możliwych konsekwencjach swoich czynów, życie staje się znacznie przyjemniejsze – dodał i jeśli dziewczyna była inteligentna, łatwo była w stanie wyczytać spomiędzy jego słów to, że on do takich należał. Nie miał najmniejszego nawet pojęcia ile dzieci mógł spłodzić podczas swoich licznych wypadów do okolicznych wsi, kiedy niejednokrotnie korzystał z darmowych usług mieszkających tam kobiet. Szansa na to, że jego bękarty szlajały się po świecie była duża, ale co go to w sumie obchodziło? Dla tych dziewczyn był tylko facetem, który użył ich dla własnej przyjemności, nikim więcej. Czemu więc on miałby się nimi przejmować? – Niezły sposób – rzucił po chwili, podchodząc kilka kroków bliżej. – Odciąganie od siebie uwagi, to mam na myśli – uzupełnił. – Chociaż mało który facet, który jest zdeterminowany, żeby sobie ulżyć, da ci się wciągnąć w pogawędkę, widząc twoją niebrzydką twarzyczkę – ostrzegł ją i choć z pozoru właśnie ją obraził albo chociaż uznał za osobę o przeciętnej urodzie, tak naprawdę przyznał, że przyciąga uwagę. Eoin miał pewne problemy z komplementami, bo rzadko ich po prostu używał, a nawet jeśli, wolał robić to w niedosłowny sposób, żeby później niczego nie żałować. Tak, jak teraz. – Co przewiduje twój plan w przypadku, kiedy się nie pozbędziesz takiego natręta? – zapytał, podchodząc jeszcze bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  30. [ Żadne to spóźnienie skoro pełny dzień nie minął od opublikowania karty :) I odnośnie pomysłu, bowiem coś mi tu nie gra, ale może ja tylko źle zrozumiałam. Chcesz by Jon pomagał jej matce znaleźć jej narzeczonego czy sam nim się stał? Niestety niewyspanie połączone z zabieganiem prowadzi do nieporozumień, dlatego nim zacznę wyjaśniać co i jak, wolałam się upewnić. ]

    Jon

    OdpowiedzUsuń
  31. [ Jesteś świadoma, że Jon to młodszy brat matki Areyi…? ]

    Jon

    OdpowiedzUsuń
  32. [ Już śpieszę z wyjaśnieniem. Istotnie mariaże między rodzeństwem były na porządku dziennym u Targaryenów i Rhaegar poślubił Elię Martell tylko i wyłącznie z powodu braku siostry. Aczkolwiek miało to wszystko na celu utrzymanie czystej, valyriańskiej krwi, nie mieszając się z pomniejszymi rodami. Dlatego gdyby chciano przywrócić znów małżeństwa pomiędzy tak bliskimi członkami rodziny… To sądzę, że nasz młodociany król miałby obecnie trzy narzeczone w postaci swoich sióstr :) Łączenie Areyi z Arrynem nijak nie wpasowuje się w tą ideologię niestety. Aczkolwiek skoro jesteśmy przy temacie małżeństwa, mogę zaproponować aktywny udział Jona w aranżowaniu małżeństwa Twojej pani z dobrze urodzonym młodzieńcem. Jon to najbliższy królowej doradca oraz przyjaciel i brat w jednym, wobec czego aktualnie przebywa w Królewskiej Przystani już od dłuższego czasu. Z całą gromadką królewskich dzieci planowałam mu dobry kontakt, bowiem nie jest tak otwarty w okazywaniu negatywnych emocji jak jego królewska siostra. Dlatego sądzę, że mógłby nawet próbować załagodzić jakoś konflikt między Areyą i jej matką, jednocześnie próbując delikatnie przekonać tą pierwszą, że dobre zamążpójście może być spełnieniem jej marzeń… Co Ty na taki plan? ]

    Jon

    OdpowiedzUsuń
  33. Droga nie trzeba było się bać. Chyba, że ktoś zaszedł mu za skórę - wtedy strach był jak najbardziej mile widziany.
    Dothrak był osobą pamiętliwą, która prędzej czy później mściła się na tych, którzy wcześniej uczynili mu jakąś krzywdę.
    Targaryenów także to dotyczyło i czekało. Może księżniczkom nic się nie stanie, bo wszystkie trzy ( każda w innym stopniu, ale zawsze) próbowały być dla niego miłe i starały się zrozumieć jego położenie. To królowa powinna była się go obawiać. Drogo nie miał zamairu popuścić jej tego, że odebrano mu jego dziedzictwo i możliwość bycia tym, kim miał być w Essos.
    -Widzisz pani, Dothrakowie lubią trzymać swoje tradycje w sekrecie. - Powiedział do Areyi po dothradzku z lekkim uśmiechem na ustach, który jednak nie sięgał jego oczu. - Nie lubimy dzielić się swoimi tajemnicami z innymi. Są dla nas zbyt święte. - Dodał jeszcze, po czym ukłonił się lekko przed księżniczką, kiedy odeszła w stronę matki.
    Uczta ciągnęła się w nieskończoność a Drogo nie bardzo miał z kim porozmawiać, nawet jeśli rozmowa ta nie miała mu przynieść przyjemności.
    Wszystkie damy oraz wielcy lordowie odwracali się od niego ze wstrętem, jakby miał szarą łuszczycę albo jeszcze gorszą chorobę.
    Po chwili zauważył, że Areya opuszcza salę wraz z ser Jonem, którym nie wyglądał na zbyt trzeźwego. Drogo miał nadzieję, że księżniczce nic się nie stanie. Kiedy jednak oboje nie wrócili do komnaty po kilkunastu minutach młody Dothrak zaniepokoił się losem dziewczyny.
    Podniósł się ze swojego miesjca i ruszył w kierunku drzwi, za którymi zniknęła Areya z rycerzem.
    Kiedy ich znalazł, pijany mężczyzna obmacywał biedną dziewczynę, a ona krzyczała i płakała.
    Dothrak podszedł do nich i pewnym szarpnięciem odepchnął ser Jona od księżniczki rzucając go na przeciwległą ścianę.
    -Nie waż się jej dotykać. Nie jesteś godzien. - Mruknął w języku powszechnym, po czym obrócił się do Areyi i ujął ją pod brodę, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. - Nic ci nie jest pani? - Zapytał.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  34. Po raz pierwszy od lat Liadan dostrzegła w oczach Arey niepewność, strach... i zwątpienie. To ostatnie nigdy się nie pojawiało, nie w jej obecności. Do tego miała wrażenie, że kąciki ust Arey delikatnie drgnęły, jakby chciały ułożyć się w przepięknym uśmiechu... Liadan z trudem powstrymała się przed mocnym wyściskaniem siostry. Jej oczy i tak już niebezpiecznie błyszczały.
    Po raz pierwszy zrozumiała.
    Po raz pierwszy dostrzegła.
    Po raz pierwszy uwierzyła, że Liadan nie jest potworem.
    - Naprawdę? - Nie mogła powstrzymać tego pytania tak przepełnionego nadzieją i ciepłem. Czuła, że jeszcze trochę a znów się popłacze. Ze szczęścia. Po raz pierwszy.
    Razem z Areyą udała się do przestronnego holu. Tam czekała już Laenerys w towarzystwie Reamonna. Brat ze zdziwieniem spoglądał to na nią, to na Areyę, jakby nie wierząc w to, co widzi. I jemu Liadan posłała szeroki uśmiech.
    Lannisterowie tłumnie pojawili się w stolicy, korzystając z chwilowej łaskawości rodziny królewskiej. Wpierw kierowali się w jej stronę i gratulowali zaręczyn. Ona uśmiechała się szeroko i dziękowała. Nie miała żadnych problemów z ponownym wieleniem się w idealną księżniczkę.
    Tego wieczora usłyszała tysiące komplementów, jej siostry niewiele mniej. Wszystko szło po jej myśli, nie licząc jednego - sir Brynden wciąż się nie zjawił. Czuła coraz to większy niepokój, a gdy niejaki Tywin Lannister oznajmił jej, że brat z powodu ważnych spraw nie mógł się zjawić na uroczystości, nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Odmówił?! Księżniczce?! Nie potrafiła w to uwierzyć.
    - Nie przyjechał na zaręczyny własnego kuzyna? - Oburzenie w jej głosie było nazbyt słyszalne. Zaraz opanowała się i uśmiechnęła słodko. - Oczywiście rozumiem. Mam nadzieję, że nie jest to nic poważnego, panie.
    Lannister pochylił delikatnie głowę.
    - Nie sądzę, pani, jednal lepiej zażegnać kryzys jak najprędzej, nieprawdaż?
    Uśmiechnęła się delikatnie.
    - Czy mógłbyś przekazać mu wiadomość ode mnie, panie?
    To pytanie chyba zaskoczyło lorda, ale zaraz spojrzał na Liadan ciepło.
    - Dla cieie wyszystko, pani.
    - Proszę przekazać mu, że to, co wydarzyło się dwa lata temu to moja wina. Tylko i wyłącznie moja, i że przepraszam za to nieporuzumienie. I dodać, że liczę na jego obecność na moim ślubie.
    Tywin Lannister pokłonił się jej po raz kolejny.
    - Nie omieszkam mu tego przekazać. Możesz spać spokojnie, pani.
    Uśmiechnęła się z wdzięcznością i odeszła na bok, prowadząc Areyę za sobą. Gdy tylko oddaliły się od tłumu, z twarzy Liadan zniknęła maska radosnej księżniczki.
    - Przepraszam - powiedziała. - Przepraszam, przepraszam, przepraszm! Za wszystko. Ja... ja nie sądziłam, że... że mi odmówi. Byłam pewna, że przyjedzie! Ja...
    Nie wiedziała, co powiedzieć. Po raz kolejny sprawiła Arey ból... a przecież chciała dobrze!

    Liadaness

    OdpowiedzUsuń
  35. Drogo przytulił dziewczynę do siebie, choć zrobił to dość niechętnie. Nie przywykł do tego, by okazywać uczucia komukolwiek albo zbliżać się do kogoś bliżej niż na długość wyciągniętej dłoni. Dothrakowie słynęli w końcu z tego, że nigdy nie odkrywali przed nikim swoich uczuć. Zatrzymywali je dla siebie, tłumiąc je w sobie.
    Drogo wiedział jednak, że Areya tego właśnie potrzebowała w tamtym momencie, więc nie miał zamiaru protestować. Skoro tego właśnie potrzebowała chciał jej to dać, nawet jeśli jemu samemu sprawiało to dość znikomą przyjemność.
    - Ty dzikusie - usłyszał po chwili za swoimi plecami. - Jak śmiesz przytulać do siebie swoją księżniczkę, a moją przyszłą żonę? Jakim prawem mówisz mi, że nie mogę jej dotykać? - Głos ser Jona była ledwo zrozumiały przez ilość wypitego przez niego alkoholu, jednak Drogo doskonale usłyszał, że rycerz wyciągnął zza pasa swój miecz.
    Młody Dothrak odsunął się od Areyi i obrócił się przodem do mężczyzny, wyciągając swój arakh.
    - Plamisz honor księżniczki swoim zzachowaniem - odpowiedział mu po dothradzku nie spuczając go z oczu, jednak nie odsuwając się od Areyi na tyle daleko by Jon miał do niej jakikolwiek dostęp. - Podobno wy w Westeros macie swój kodekss rycerski, ale po wypiciu zbyt dużej ilości wina zapominacie o tym. Dothrakowie tacy nie są. My swój honor nosimy z dumą jak tarczę, przez cały czas. - Dodał w tym samym języku. Wiedział, że rycerz go nie zrozumiał, ale nie obchodziło go to. Miał zamiar go spowokować i dać mu nauczkę.
    - Zamknij się dzikusie! - Z ust ser Jona wydobył się bełkot, po czym mężczyzna zaatakował Dothraka, lecz ten w tym samym momencie odparował atak swoim orężem.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  36. [ Zabiajsz mnie czasami długością, ale też tak mam, że lubię się rozpisać:-) Kiedyś napisałam odpis na 4 komentarze:D]

    Drogo zawsze mówił to,co myślał. Nigdy nie owijał w bawełnę, bo nie widział takiej potrzeby. Nie interesowały go konwenanse panujące w Królewskiej Przystani.
    Przed nikim nigdy się nie kłaniał i nie zamierzał tego robić. Sam sobie był panem i czekał na dzień, w którym w końcu uda mu się uciec z tego więzienia i wrócić do swojego domu. Do Essos. Do miejsca gdzie prawdziwie przynależał, a ludzie akceptowali go takim jakim był i nie patrzyli na niego jak na jakiegoś odmieńca albo zwierze w klatce pokazywane na jakiejś wystawie.
    Areya była tutaj chyba jedną osobą, która potrafiła zrozumieć go w minimalnym stopniu. Nie można było od razu powiedzieć, że ją lubił, ale cenił sobie jej towarzystwo. Oczywiście od czasu do czasu.
    On nie przejmował się tym, że powie jakiejś kobiecie, że suknia jej nie pasuje. Potrafił czasamiwyrazić swoją opinię tak dobitnie, że dana dama patrzyła potem na niego ze wstrętem, jak na robala, którego należy bardzo szybko rozdeptać, by nie kręcił się więcej po okolicy.
    Drogo doskonale pamiętał, jak kiedyś, na początku swojego pobytu w Królewskiej Przystani, powiedział którejś córce Lannistera, że zaszczyci ją rozmową o ile ubierze się jak dothradzka kobieta. Ta, z ciekawością zapytała go jak ów strój wygląda. Dothrak wyjaśnił jej pokrótce, że jego krajanki chodzą niemal nago, by mężczyźni mieli do nich dostęp w każdej chwili, kiedy najdzie ich ochota. Owa dama spoliczkowała go, po czym udała się na skargę do króla i królowej. Władca może i machnąłby na całe to zdarzenie ręką, bo lubił Droga, jednak królowa stwierdziła, że taka zniewaga wysoko urodzonej panny nie może obyć się bez kary i wymierzyła młodemu Dothrakowi karę w wysokości dwunastu razy zadanych batem. Mężczyzna zniósł karę z godnością. Nie jęknął ani nie krzyknął z bólu, kiedy ją mu wymierzano.
    Gdy Areya złapała go za ramię, Drogo spojrzał na nią, nie odrywając jednak arakha od szyi rycerza.
    - Pani, on splamił twój honor. Nie mogę pozowlić, by stało aię to poraz kolejny. Nie może odejść bez kary. - Powiedział do niej po dothradzku, patrząc przy tym prosto w jej oczy.
    Widział w nich wszystkie targające nią emocje, jednak w jego własnych nie było nic poza chłodem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już miał spełnić prośbę księżniczki i odłożyć swój oręż, kiedy po chwili obok nich pojawiła się grupa ludzi.
      Drogo patrzył na nich wszystkich po kolei i doskonale wiedział, co każdy z nich sobiemyśli. Że to on chciał zniszczyć honor Areyi i zaatakował rycerza, który nadal leżał na ziemii.
      Dothrak miał już się wytłumaczyć, kiedy dwóch gardzistów zagrodziło mu dostęp do królowej.
      Po wyprowadzeniu księżniczki wszyscy rzucili się na niego, jednak zapomnieli, że w żyłach Droga płynęła gorąca krew. dothrak ranił dwóch rycerzy i zabił jednego, zanim zdołali go pojmać.
      - Będziesz gnił w lochu, a potem zetnę ci głowę i oodeślę ją twojemu ojcu. - Poqiedziała królowa, patrząc na niego ze złością.
      - Nie odważysz się. Wiesz, że khal Rakharo przypłynie tutaj i rozniesie w pył ciebie, twoje dzieci i twoje królewsto. - Drogo spoglądał na kobietę z wściekłością. - Posiądzie ciebie i twoje córki. Potem podzieli się wami ze swoimi braćmi krwi, a na koniec dostanie was każdy, kto wyrazi taką ochotę. Nawet psy i nasze konie. - dodałjeszcze.
      Otworzył usta, by powiedzieć coś jeszcze, jednak królowa spoliczkowała go.
      - Jak śmiesz?! Do lochu z nim. Nie chcę go widzieć na oczy. Ma dostawać tylko wodę. Żadnych gości. - Powiedziała ze złością i obróciła się na pięcie.
      Drogo poddał się i poszedł z rycerzami do lochu, gdzie dał się grzecznie zamknąć.
      Nie zabrali mu arakha, więc pierwsze kilka dni spędził na jego ostrzeniu. Wiedział, że królowa szybko go nie wypuści.
      Czasami pluł też sobie w brodę, że tamtego wieczora pomógł księżniczce, jednak jego honor nie pozwalał mu postąpić inaczej.

      Drogo

      Usuń
  37. Miała złe przeczucie. Coś kazało jej zdjąć miękkie pantofle, złapać podciągnąć lekko suknię, i wspiąć się na dach wieży. Boso, uważając na stopy, przemknęła do siostry Zastała ją w fatalnym stanie. Policzki i oczy miała napuchnięte od płaczu a włosy splątane przez wiatr. Musiało stać się coś naprawdę poważnego.
    Gdy wysłuchała słów Areyi przytuliła ją mocno i ucałowała w czoło. Tak bardzo chciała z nią zapłakać. Tak bardzo chciała ją pocieszyć. Tylko nie mogła znaleźć słów. Nie mogła jej powiedzieć, ze będzie lepiej, że ser Brynden wróci, że jakoś się ułoży. Bo się nie ułoży. Skoro matka już postanowiła, to nic nie mogła zrobić. Niech bogowie mają w opiece tę dziewczynę. Jest załamana, dlaczego matka musiała zaaranżować zaręczyny własnie teraz? Czyżby nie wiedziała co się działo..?
    Siedziała więc z nią - Lae w wystawnej sukni, Areya w prostej szacie - kołysząc ją w ramionach, jak zwykła to robić w chwilach rozpaczy. Wiatr porwał ich włosy do szaleńczego tańca.
    -Spójrz na mnie. - chwyciła delikatnie jej podbródek i uniosła. - Nie skoczysz Chcesz tracić życie i już nigdy nie zobaczyć tego?
    Wskazała na horyzont, słońce chyliło się ku zachodowi, zalewając krainę złocistymi promieniami. Fale morza wyglądały jakby zajęły się płomieniami.
    Starsza zamknęła oczy na chwilę. Gdy je otworzyła na jej twarzy pojawił się grymas gniewu.
    -Smok Targaryenów ma trzy głowy i my jesteśmy trzy. Myślisz, ze to przypadek...? - a po chwili dodała - Jesteś Areya Targaryen, jesteś potomkiem Aegona Zdobywcy oraz Daenerys Zrodzonej w Burzy, płynie w tobie krew starej Valyrii. Nikt, absolutnie nikt nie może cię skrzywdzić! - ostatnie słowa wykrzyczała a jej słowa porwał wiatr.
    Lae mruknęła po chwili
    -A ser Jona spotka odpowiednia kara..
    [do czytania koma polecam przesłuchanie:https://www.youtube.com/watch?v=P9l8SxBCrVc oraz https://www.youtube.com/watch?v=_xDL2IhXYfg]

    Laenerys

    OdpowiedzUsuń
  38. [Mam czas na wątek c: Ja myślę, że Gaspard i Areya mogliby spotkać się na jakimś balu. A jako, że to starszy bratek Twojej wolnej postaci, to mogliby rozmawiać o czymśtam... Co Ty na to?]

    sir Gapcio Lannister

    OdpowiedzUsuń
  39. Musiał przyznać, że dziewczyna bardzo go zaskoczyła – nie spodziewał się, że rzuci się do ucieczki, bo przecież on nie dał jej w żaden sposób do zrozumienia, że powinna się go obawiać. Nie wykonywał agresywnych ruchów, nie próbował jej złapać czy osaczyć, po prostu się zbliżył, żeby nie krzyczeć do niej z dużej odległości. Znajdowali się w końcu w miejscu, gdzie lepiej jest nie przyciągać na siebie uwagi, a on idiotą wbrew wszelkim pozorom nie był.
    Kiedy jednak jego rozmówczyni rzuciła się do ucieczki, on zareagował bardzo mechanicznie i poleciał za nią. Chwycenie jej za ramię, a później przyciśnięcie jej do pobliskiego muru nie było czymś skomplikowanym, dlatego już po krótkiej chwili Eoin wpatrywał się w nią z bezgranicznym rozbawieniem. Nie sądził, że ten dzień będzie tak ciekawy, ale najwidoczniej Królewska Przystań postanowiła go zaskoczyć.
    - Nie było to zbyt mądre – zauważył cicho, wyciągając sztylet i przez chwilę się nim bawiąc, żeby w końcu przyłożyć go do jej skóry. Nie planował jej w żaden sposób zranić, pokazywał jej jedynie, że zachowała się głupio; miał dzień dobroci dla niewinnych kobiet. – Ucieczką łatwo kogoś rozwścieczyć, musisz znaleźć lepszy sposób. – Przeciągnął ostrzem po jej delikatnej skórze, ale nawet nie zostawił na niej śladu. Umiał się posługiwać bronią i wiedział na co może sobie pozwolić, a tak się składa, że w chwili obecnej świetnie się bawił. – Błagasz i błagasz, ale o co w sumie błagasz? Nikt ci nic nie robi – zaśmiał się cicho, ale zanim zdążył cokolwiek dodać, pojawiła się królewska straż.
    Do tej pory Eoin nie miał pojęcia, że ci rycerze rzucają się na pomoc bezbronnym damom. Czyżby podczas jego nieobecności w Królewskiej Przystani aż tyle się pozmieniało? Cóż, nigdy by nie podejrzewał Targaryenów o to, że będą mieli wielkie serce dla swoich poddanych, ale nawet jeśli w normalnych okolicznościach byłby mile tym zaskoczony, tak teraz miał ochotę roznieść tę straż w drobny pył. Szkoda, że ich było dla niego za dużo.
    - O co tu, kurwa, chodzi? – zirytował się, kiedy go obezwładniono. – Nie przypominam sobie, żeby prawo zakazywało rozmowy z kobietą – syczał. – Gwałt?! – prychnął i wskazał na trzymaną przez jednego ze strażników dziewczynę. – Czy ona wygląda na zgwałconą? Nawet nie ma rozdartej sukienki. Powiedz im! – warknął do niej, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, z kim ma do czynienia.

    E. Greyjoy

    OdpowiedzUsuń
  40. [Arrynowie mieli, ale Cost wdała się bardziej w lannisterską część rodziny... Jeśli chodzi o wygląd oczywiście ;)]

    Costayne Arryn

    OdpowiedzUsuń
  41. [A pomysł nawet jest. Reamonn mógłby, no nie wiem, przyczepić się do uczucia, jakim Areya wciąż darzy Bryndena... Albo do faktu, że jeszcze nie znalazła sobie męża. Bez złośliwości by się nie obeszło xD]

    Twój braciszek kochany :3

    OdpowiedzUsuń

  42. Przybiega do ciebie maester, wyraźnie zdyszany i zaniepokojony. Najwyraźniej jesteś pierwszą osobą, którą napotkał na drodze. Jego łańcuch podzwania cicho, jakby zapowiadając przyszłe nieszczęście.
    – Kruk… Z Casterly Rock, księżniczko – dyszy ciężko i wciska ci do ręki zwitek pergaminu. Bez słowa wyrywasz mu go z ręki, niesiony ciekawością i pewną dozą irytacji wobec bezpośredniości starego człowieka. Rozwijasz karteczkę i czytasz. Twoje brwi unoszą się ku górze.

    Wraz ze wschodem dnia dzisiejszego odszedł do łaski Siedmiu lord Casterly Rock, Nemner Lannister. Czuwanie w sepcie oraz ceremonia pogrzebu, mające uczcić Namiestnika Zachodu, odbędzie się…

    Poniżej zapisano datę, ale i tak już wiesz, że przeniesiesz góry, aby pojawić się w samym centrum tego przedstawienia. Już w myślach wybierasz najprzedniejszą suknię i klejnoty. Otrząsasz się. Liczysz na wielką pompę i mnóstwo ludzi.

    Wątek Grupowy

    OdpowiedzUsuń
  43. [ Tak się dobrze składa, że ja mam! Areya dowiedziałaby się, że ktoś z Lannisterów jest w Królewskiej Przystani, a do tego dziewczyna, z którą oczywiście lepiej się niby dogadać niż z mężczyzną. Do tego Mai słynie ze swojej łagodności, więc Areya mogłaby do niej zagadać odnośnie Bryndena czy coś. :3 ]

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  44. [Postaram się cosik skrobnąć jak już pozbędę się z domu największej plagi Trzeciej Ery - kuzynów.]

    Twój uroczy braciszek

    OdpowiedzUsuń
  45. [Gaspard nie lubi Targaryenów, ale skoro dziewczę jest inne, to można tak zrobić. Myślę jednak, że zamiast przyjęcia, Gaspard może ją odwiedzić, aby "obadać" sytuację jaka zastała i akurat spotka ją, gdy ona będzie pozowała malarzowi do portretu w ogrodach z owieczką na rękach.
    Zacznę, jak tylko wyrazisz zgodę na formę c:]

    sir Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  46. [ Cześč:-) Możemy im jakiś wątek strzelić , jestem za.:-) Tylko, że teraz Rendar już aż takim podrywaczem jak kiedyś nie jest, bo mu serce mocniej bić zaczęło dla pewnej Dornijki.:-) ]

    Rendar

    OdpowiedzUsuń
  47. [ Chyba zgłoszę się tu - głównie przez relacje książniczki z bratem Lirys. Wydaje mi się, że moje lwiątko mogłoby pałać szczerą niechęcią wobec księżniczki. Lirys jest bystra, życie na dworze nauczyło ją, że każdy ma sekrety, jak również, że z łatwością można je dostrzec. Możliwe, że z tym bratem Lirys jest najbliżej, mógł się jej zwierzyć zaraz potem jak księżniczka go odrzuciło, przez co negatywnie zmieniło się nastawienie Lannisterówny do niej. Lirys na każdym kroku mogłaby jej to wypominać, ewentualnie podkreślać, że jej brat w końcu przejrzał na oczy i jest szczęśliwy]
    Lirys

    OdpowiedzUsuń
  48. [Wybaczam, siostrzyczko! :)]

    Jednocześnie cieszyła się, że Areya jej nie obwinia za to, co się stało i za niezjawienie się sir Bryndena, ale jednocześnie doskonale zdawała sobie sprawę, że to jest jej wina, że gdyby nie głupi żart z przeszłości, coś takiego nigdy nie miałoby miejsca, a Areya może by nawet wyszła za Lannistera. Gdyby tylko nie powiedziała tych paru rzeczy, gdyby tylko poszła do matki, prosząc ją o zgodę na ślub siostry... wtedy wszystko wyglądałoby inaczej. Może nigdy nie dogadywałaby się z Areyą idealnie, ale przynajmniej między nimi nie narodziłaby się nienawiść. Teraz musiała to wszystko naprawiać, a i to jej nie wyszło.
    Przełknęła ślinę i odetchnęła głęboko, by się uspokoić. Areya miała rację - nie mogła płakać na uczcie na cześć własnych zaręczyn, bo jeszcze Lannisterowie odebraliby to jako zniewagę z jej strony. Nie mogła zawieść, gdy zaszła już tak daleko, gdy byli tak blisko do odegnania zbliżającej się wojny między rodami Targaryenów i Lannisterów. Musiała być silna.
    - Na ślubie się pojawi - powiedziała tak cicho, że nie była pewna czy siostra to usłyszała. - Albo wykona mój rozkaz i się pojawi, albo skończy się to interwencją w Casterly Rock.

    Liadaness

    OdpowiedzUsuń
  49. [No dobra, pasuje mi taki pomysł :)
    Olyvar może sie serio dogadać z nia bo on tez nei jest taki jak powinien.
    zaczniesz?]

    OdpowiedzUsuń
  50. Stosunki Maliseei z rodzeństwem bywały różne. Najbardziej była przywiązana do najstarszych synów zmarłego lorda Casterly Rock - Gasparda oraz Jonathana. Oni od początku otaczali ją swoją braterską miłością najmocniej, jak tylko potrafili, a ona w zamian chodziła za nimi, dręcząc ich pytaniami. Może była to nierówna wymiana, ale widocznie jej starszym braciom to nie przeszkadzało, skoro śmiali się razem z malutką Mai i nigdy jej niczego nie odmówili.
    Najgorszy kontakt miała chyba ze swoją osiemnastoletnią siostrą - Lirys, która od początku darzyła swoją młodszą siostrę szczerą, niezrozumiałą dla Maliseei nienawiścią. Po śmierci ojca ich stosunki lekko się ociepliły, ale wciąż nie można ich było nazwać kochającymi się siostrami i prawdopodobnie nigdy nie będzie można tego zrobić, ponieważ Mai nie przepada za takimi osobami, jak Lirys, które są żądne władzy i wywołania kolejnej wojny, gdyż najmłodsza z Lwów ceniła sobie pokój, który panował obecnie w Westeros, nawet jeśli był tylko względny.
    Z Bryndenem... Z Bryndenem było różnie. Był on ciepłym człowiekiem, co dziewczyna bardzo w nim ceniła, ale od powrotu z Królewskiej Przystani wiele zmieniło się w jego zachowaniu. Maliseei wiedziała dlaczego, ale nie poruszała z nim tego tematu.
    Po pewnym czasie Mai zawitała w Czerwonej Twierdzy. Trwało właśnie przyjęcie, w którym uczestniczyć. Zamiast tego wybrała się na dach zamku, nie mając pojęcia, że kogoś tam spotka, a już na pewno nie księżniczkę Areyę Targaryen. Na początku chciała odejść, żeby nie przeszkadzać wyraźnie zamyślonej dziewczynie, ale ostatecznie uznała, że pozostanie w tym miejscu.
    - Wybacz, Pani... - odezwała się - Mogę Ci przeszkodzić? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  51. [Świetny pomysł.. :D On nie cierpi Targaryenów, więc.. Jakoś to wyjdzie. Zacznij, proszę.]

    OdpowiedzUsuń
  52. Jakże piękny i słoneczny dzień.. Szkoda tylko, że Meph jak zwykle musiał iść w zbroi. Ale to nie byle jakiej zbroi... Była to nowa zbroja. Wykonana ze złota, no i z domieszką innych metali, aby była nieco bardziej wytrzymała, bo w końcu każda zbroja służy do walki. Przynajmniej tak sądził ten jegomość.
    Był umówiony z jedną z Targaryenek na spotkanie, nie pamiętał jej imienia, poza tym nie szanował tego rodu, nie lubił ich. Ale może i miała szczęście, że Mephisto niezbyt zapamiętuje imiona?
    A co do zbroi. Była wykonana na wzór tej, którą nosił jego prapradziad, który tak swoją drogą był łowcą smoków - skrzydlatych bestii i rodu Smoków. Ciekawe, nieprawdaż?
    Był już blisko bram za którymi znajdował się Żelazny Tron. Ponoć został wykonany w ogniu smoka... Ciekawe jakim cudem ktoś zmusił smoka do zionięcia ogniem tak, aby wykuć ten tron. Bajeczki dla małych dzieci.
    Wstępując przez bramę usłyszał swoje tytuły. Prychnął. Oficjalnie nie posiadał nawet tytułu rycerskiego. Był niczym wieśniak. Wieśniak wyrzynający każdego, kto wyzwie go na pojedynek, ale to taka mniej ważna informacja.
    -I oficjalny "Najlepszy Wojownik w Westeros" -dodał głośno, po czym się roześmiał. Podszedł jak najbliżej schodów, prowadzących na tron i ukłonił się, po czym przycupnął na jedno kolano.
    -Pani, wygląda Pani jak prawdziwa królowa -zauważył -Przepraszam za najście, ale byłem umówiony z Pani matką -powiedział po chwili.

    ----------------
    Obrazek zbroi za niedługo dodam do zbrojowni! :3

    OdpowiedzUsuń
  53. [A dzięki, dzięki. W zasadzie wątek Lore&Dalia mnie natchnął, to może jednak ich jakoś zgadać? Mogliby go "w nagrodę" podrzucić do Flowers. Chociaż wątek z Areyą też ma potencjał jeśliby był np jej niewolnikiem. Ale jakoś się tak nastawiłam tworząc tą postać, że sobie pogram slave to 'slave'. xD Decyduj.]

    Drake

    OdpowiedzUsuń
  54. [To zacznij Areyą. Ja na razie nie ogarnę początków wątków w tym tygodniu.]

    Drake

    OdpowiedzUsuń
  55. [ Również witam i dziękuję :) Cieszę się, że karta jest w miarę w porządku. Masz może jakiś pomysł na wątek? ]

    Dianna Tully

    OdpowiedzUsuń
  56. Na twarz Maliseei wstąpił delikatny uśmiech, kiedy otrzymała pozytywną odpowiedź od księżniczki. Wiedziała, że blondynka wcale nie cieszy się z obecności Lannistera w jej towarzystwie, ale dziewczyna miała nadzieję na przyjemną rozmowę. Możliwe, że chciała pomóc tej dwójce, ponieważ nie wierzyła, żeby Brynden od tak przestał kochać Areyę. Nieważne, jak bardzo się zmienił od powrotu z tych stron.
    - Liczę tylko na spokojną rozmowę, Pani, bo w środku jest zbyt głośno - powiedziała - Szczerze mówiąc, od pewnego czasu pragnęłam poznać Cię bliżej.
    Możliwe, że było to zbyt śmiałe wyznanie z jej strony, ale Mai rzadko kiedy potrafiła ukrywać prawdę. Była po prostu zbyt dobrą duszyczką, aby to robić. Dodatkowo ceniła sobie spokój oraz ciszę, a także możliwość rozmowy z drugim człowiekiem.

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  57. [ Dziękuję za powitanie! Co do wątku, to chętnie - nawet z obydwiema paniami. Jakieś pomysły? :> ]

    Lirys Lannister

    OdpowiedzUsuń