Nerina
Tully
Młodsza siostra
dziedzica Riverrun – Edgara.
Czternastoletnia
panna ( na razie).
Spojrzała
na stojącą obok babkę. Lady Chesire Tully była wdową, która od lat mieszkała w
Riverrun i powoli można było dostrzec, jak w jej oczach dogasa życie. Nerina
mocniej zacisnęła drobne dłonie na sukni i spojrzała na posiwiałą kobietę.
-Skoro
Edgar jest dziedzicem, to kim ja jestem? – zapytała ledwie dosłyszalnym
szeptem. – Nic nie wartą kobietą, którą sprzedadzą za sojusz.
-Drogie
dziecko – babka uśmiechnęła się szeroko. – Myślisz, że to mężczyźni dzierżą
władzę? Oni tylko siedzą na tronie trzymając w dłoni miecz i na skroniach
koronę. To kobiety mają władzę nad światem. Jesteś piękna, inteligentna i bogata. Masz
władzę, o jakiej twój brat marzy, albowiem to ty będziesz bardziej pożądana,
niż twój krewniak kiedykolwiek.
-Nie chcę być jedynie żoną - odparła unosząc wysoko głowę. - Nie pragnę wielkiego dworu, potężnego męża. Myślę o szczęściu.
-Nie narodziłaś się, by być szczęśliwa, kochanie. Przyszłaś na świat, by wynieść na wyżyny nasz ród. Masz to coś, czego brakowało mnie, twojemu ojcu i bratu. Widać to w twoich oczach.
Nerina umilkła i pochyliła skromnie głowę. tego uczyła ją matka. Pokory, skromności i bycia matką. Każdego dnia siadała do stołu mając wrażenie, że jest tu zbyteczna.
-Chcesz być szczęśliwa, Nerino? - zapytała Chesire. - Bądź autorką historii, a nie jedynie bohaterką pobocznego działu. Po pierwsze porzuć nauki swojej matki, bo zrobisz się taka, jak ona. Marudna i szara. Jesteś tą, którą inni będą chcieli oglądać. Uśmiechaj się, gdy chcesz płakać. Zaciśnij usta, gdy chcesz krzyczeć. Płacz, gdy jesteś sama. Bądź postrachem tego zamku, a będziesz miała w garści ludzi z Riverrun,swego brata i przyszłego męża.
-Nie chcę być jedynie żoną - odparła unosząc wysoko głowę. - Nie pragnę wielkiego dworu, potężnego męża. Myślę o szczęściu.
-Nie narodziłaś się, by być szczęśliwa, kochanie. Przyszłaś na świat, by wynieść na wyżyny nasz ród. Masz to coś, czego brakowało mnie, twojemu ojcu i bratu. Widać to w twoich oczach.
Nerina umilkła i pochyliła skromnie głowę. tego uczyła ją matka. Pokory, skromności i bycia matką. Każdego dnia siadała do stołu mając wrażenie, że jest tu zbyteczna.
-Chcesz być szczęśliwa, Nerino? - zapytała Chesire. - Bądź autorką historii, a nie jedynie bohaterką pobocznego działu. Po pierwsze porzuć nauki swojej matki, bo zrobisz się taka, jak ona. Marudna i szara. Jesteś tą, którą inni będą chcieli oglądać. Uśmiechaj się, gdy chcesz płakać. Zaciśnij usta, gdy chcesz krzyczeć. Płacz, gdy jesteś sama. Bądź postrachem tego zamku, a będziesz miała w garści ludzi z Riverrun,swego brata i przyszłego męża.
[Witam Cię w imieniu administracji, moja droga, a także swoim c:]
OdpowiedzUsuńAdmin i Gapcio.
[Kenna! Za Kennę plusa masz jak z Gdańska do Krakowa! No i to imię... Cudne, kiedyś miałam gdzieś Narine, prawie takie samo c:
OdpowiedzUsuńOczywiście zparaszam do wątku, coś razem wykombinujemy!]
Liadan
[Pomyślimy jutro, ok? Bo muszę się zastanowić c:]
OdpowiedzUsuńSir Gaspard Lannister
[ Fakt, Martellowie mają w sobie coś takiego, co przyciąga kobiety:-) Pomysł na wątekmówisz, hm... Jedyne co wpadło mi do głowy to spotkanie na jakimś turnieju w Królewskiej Przystani czy też na jakiejkolwiek uczciw. Różnia wieku między nimi jest ogromna, jednak Rendar na pewno próbowałby uwieść panienkę Tully:-) ]
OdpowiedzUsuńRendar
[Oho, nie myślałam, ze Jace zyska od razu takie zainteresowanie pań :D
OdpowiedzUsuńTen pirat i bękart w jednym zwykle odpychał xD
wątek pewnie skoro chcesz ^^ podaj tylko jakiś pomysł, ewentualnie pomyślimy współnie :)]
Jonathan
[Tak patrzyłam teraz na gify w KP twojej postaci....i taka myśl się pojawiła. Co ty na to by zrobić jakieś silne zauroczenie ze strony dziewczyny.
OdpowiedzUsuńWiedziałaby, że Jonathan ma już narzeczoną...ale ktoś z jej rodziny, może babka, albo matka napomknęły by jej, że to kobieciarz i naprawdę ciężki do rozgryzienia osobnik, więc dziewczyna mogła by go kusić na każdym kroku...oboje byli by teraz np w Lannisport lub w Królewskiej Przystani. On jak to Jace wpadałby w sidła dziewczyny chociaż udawałby niewzruszonego bo tak było bezpieczniej]
[błagam zacznij! Mi się tu komentarzy posypało i już czuję, że mnei wrobią w kilka początków ;P musze to ogarnąć]
OdpowiedzUsuńMusiał załatwić sprawy w Królewskiej Przystani, od dawna nie pojawiał się tutaj w imieniu rodu. Teraz był ten wyjątek i dzięki temu też, mógł wejść na pokład swej kochanej "Lonabell". Załoga przywitała swego kapitana entuzjastycznie, a Jace nie mógł nie przyznać, ze poczuł sie lepiej. Ostatnie dni były ciężkie...bardzo ciężkie po prostu.
OdpowiedzUsuńKiedy przybijali do brzegu, spoglądał na port rozciągający się przed jego oczami. Lubił tu przypływać i kiedyś często tu bywał. W końcu gdzieś trzeba było dać odpocząć załodze i pozwolić im zaznać ciepła kobiecego ciała.
Schodząc dziś z pokładu czuł się jak kiedyś, nie dościgniony i szalony w swym życiu. Wielu uważało go za niezrównoważonego, ale był jak najbardziej poczytalny. Teraz też nie prezentował sie jak pirat, a typowy Lannister.
Poprawił płaszcz i odruchowo już oparł dłoń na rękojeści miecza.
Tego odruchu nabawił sie przez brata, który gdy byli młodsi miał w zwyczaju atakować nagle, wyskakując skądś. Od lat jeden drugiemu próbował udowodnić, że jest lepszy.
Pogrążony w zamyśleniu ruszył przed siebie, ale zaraz przystanął kiedy usłyszał obok siebie kobiecy głos.
Skupił na niej nieco nieobecny wzrok.
- Jestem wyjątkiem, wśród lwów - odparł z cieniem uśmiechu. Faktem było, że nie wszyscy Lannisterowie pałali miłością do otwartych wód. Tak naprawdę wystarczyło czasem wejście na pokład statku by obudzić w większości niechęć. To zawsze bawiło Jonathana.
- Wiesz kim jestem, pani...ale ja nie mam pojęcia kim ty jesteś - zwrócił łagodnie uwagę.
Zdawał sobie sprawę z tego jakie krążą o nim plotki i mimo starań nie cichły nawet kiedy on sam przycichł. Nie dawał nikomu już powodu do szeptów, a mimo to za bardzo wśród ludzi został zapamiętany jak pirat.
OdpowiedzUsuńTeraz jednak postanowił skupić calą swą uwagę na dziewczynie która stała przed nim.
- Ah, Lady Nerina Tully - szepnął. On również co nieco o niej słyszał i sam nie wiedział czy dać temu wiary. Wyglądała raczej niewinnie, chociaż musiał zgodzić sie z tym co słyszał, że było na co spojrzeć.
Obejrzał się na statek będący za nim. Jego duma, kochana łajba....którą niedługo będzie musiał porzucić. To bolało nawet gdy tylko myślał o tym.
- Fakt, nie bez powodu "Lonabell" nosi taką nazwę - wrócił wzrokiem do dziewczyny i zdobył sie na wyraźniejszy uśmiech.
- mogę wiedzieć co sprowadza cię do portów, pani? To raczej nie odpowiednie miejsce dla damy - zapytał w końcu, ciekawość była zbyt silna by ja zignorować.
[Nerina zapewne miała bogatego wuja, którego bardzo kochała i z którym Nym mogła być zaręczona. Wuj umarł, Nerina uważa, że to Nymeria go otruła. Co Ty na to?]
OdpowiedzUsuńSpojrzał raz jeszcze na rycerzy. Odsunął rękę od rękojeści miecza i złączył dłonie za plecami, domyślał się, że drażni ich niepotrzebnie. Ostatnio naprawdę nie chciał denerwować otoczenia bo zależało mu na spokoju.
OdpowiedzUsuń- Nie zostałaś sama, masz w końcu swych towarzyszy – odparł z cieniem jakby złośliwego uśmiechu, ale ciężko było określić co dokładnie nim teraz kieruje i o czym myśli.
Spoważniał kiedy dziewczyna z taką pewnościa powiedziała, że ponoć zna tu wiele miejsc.
- Faktycznie, znam dużo miejsc. Jednak większośc na pewno nie przypadła by ci do gustu...żadnej kobiecie, pani – zapewnił.
Jego wiedza o Królewskiej Przystani niebyła zbyt pozytywna, wszelkie miejsca w jakich pojawiał się kiedyś teraz raczej nie były odpowiednie dla niego.
Chociaż musiał przyznać, że z chęcią znów odwiedziłby przynajmniej dwa takie miejsca. W jednym zwykle dostawał czego potrzebował i teraz by się przydało to.
[Mogłabyś Ty zacząć? Ja jestem całą majówkę bez komputera i z kiepskim internetem w komórce. Następnym razem się odwdzięczę ;)]
OdpowiedzUsuń[ Och, widzę siostrzenicę :) Widzę, że rodzeństwo mojego pana się rozrasta, czego w sumie nie przewidziałam... No ale nic, jakoś się to wszystko dopracuje z czasem. Jon wbrew pozorom jest człowiekiem odrobinę rodzinnym, więc mimo iż miewa ochotę wszystkich wykończyć... To gdyby Nerina potrzebowała pomocy wujka i nie kolidowałoby mu to jakoś w swoich małych knowaniach, nie ma problemu, zwłaszcza gdy mowa o dotrzymaniu jakiegoś sekretu... Zawsze może być to też coś powiązanego z wiadomością od jej matki, która skontaktowała się z nim i prosiła by miał na jej córki (druga też jest w stolicy, bo chyba mi umknęło?) oko, przy okazji razem z nim zastanawiając się nad małżeństwem dla pociech. ]
OdpowiedzUsuńJon
[ Będę wdzięczna za rozpoczęcie. ]
OdpowiedzUsuńJon
Jakkolwiek często powtarzano o szczególnym wydźwięku braterskiego uczucia, szczególnie między chłopcami wychowującymi się razem i pozostającymi w niezbyt dużym odstępie wiekowym, tak akurat Jon nigdy nie czuł szczególnej bliskości z swoimi starszymi braćmi, pozostając w znacznie lepszych relacjach z siostrami. I choć to obecna królowa była najczęstszą towarzyszką jego dziecięcych zabaw, to jednak także z Aunette do dzisiejszego dnia utrzymywał dobre relacje, choć obecnie ograniczając się jedynie do listownej korespondencji, skoro od kilkunastu już lat była lady Tully. Niemniej jednak skoro jej starsza córka wysłana została do Królewskiej Przystani na dwór królewski, obiecał mieć na nią oko w wolnej chwili, uważając by nie popełniała żadnych głupstw. Mimo iż brakowało mu czasu na ganianie za całkiem pokaźną gromadką swoich siostrzenic, to jednak miał odpowiednio rozstawionych ludzi, spełniających jego obowiązki i informujących o każdych ruchach. Nie, o tym butne pannice zdecydowanie nie musiały wiedzieć. Tego dnia miał akurat szczęście, dostrzec sylwetkę jednej z nich, mającej chyba mylne wrażenie, że uda jej się umknąć i robić to, na co miała ochotę. Westchnął jedynie, przerywając rozmowę i przeszedł na drugą stronę, korzystając iż siostrzenica ostatnie na co zwraca uwagę, to jego obecność tam. Złapał jej ramię i pociągnął w stronę prostopadłej uliczki.
OdpowiedzUsuń- Twa pani matka będzie załamana słysząc o kolejnym wymykaniu się chroniącym rycerzom. Którzy swoją drogą naprawdę drogo nas kosztują. – Zblazowany głos odezwał się w chwili gdy Nerina szukała wzrokiem swojego oprawcy, niecnie wciągającego w jedną w zabrudzonych uliczek Królewskiej Przystani, jakich było w tym zapchlonym mieście mnóstwo. Jej wuj stał opierał się właśnie o mury jednego z domów, a szare spojrzenie jego chmurnego spojrzenia, skierowane było wprost na nią. Teraz w oczach błądziło rozbawienie. Mężczyzn nigdy nie obejmowały te same ograniczenia, przynajmniej dopóki na ich ważnych czołach nie miały spocząć korony czy inne lordowskie tytuły. Jednak Jon nie musiał będąc w jej wieku specjalnie uważać czy nikt nie wisi mu nad głową, a nawet gdy już pojawiała się konieczność wymknięcia… Potem mała szansa by go szukano.
Jon
Kiedy przyszedł list od Edgara Tully'ego, wiedziała, że znajdą się w nim złe wieści. Z obawą otworzyła list, szukając przede wszystkim oskarżeń, jakoby zamordowała bogatego wuja. Nie. Był pełen ciepłych, współczujących słów niosących wsparcie pogrążonej w żalu narzeczonej. Lord Riverrun ponadto zawiadomił, że do Słonecznej Włóczni przybędzie poselstwo prowadzone przez jedną z jego sióstr.
OdpowiedzUsuńNym nigdy nie zgodziłaby się na tak daleką podróż ani nie naraziłaby nikogo na takie niedogodności. Oczywiście, zawsze przyjemnie jest zobaczyć te części Westeros, w których się nigdy przedtem nie było, nawiązać nowe znajomości mogące okazać się korzystnymi w przyszłości, ale... To była strata czasu i tyle. Także dla niej, bo znając życie, będzie musiała zabawiać gościa.
Zmrużyła oczy, przypominając sobie, co słyszała o Nerinie Tully. Młoda, piękna, ambitna, jeszcze niezamężna i z nikim niezaręczona. Czyżby w tym poselstwie kryło się drugie dno? Czyżby wysłano ją tu na poszukiwania męża? Nym kątem oka zerknęła na Rendara rozmawiającego (albo flirtującego) z młodą lady Słonego Brzegu. Już wiedziała, kto pierwszy padnie na kolana przed ambitną Neriną. I wcale jej się to nie podobało.
Dumnym krokiem podeszła do okna, chcąc jako pierwsza zobaczyć gościa, przyjrzeć mu się dokładniej i przygotować strategię. Zaczęła bębnić palcami o parapet, układając w myślach przemówienie. Jak okazać smutek po człowieku, którego nigdy nie spotkała? Przygryzła wargę. Nie miała nic na sumieniu, nie będzie udawać.
Nymeria Martell
Było wcześnie rano, a on, bez świty, samotny jeździec w burym płaszczu, zbliżał się do bram Riverrum. Czasem lubił tak podróżować, z szatami godnymi lorda w jukach, za to z wełnianym płaszczem na ramionach, z nieogoloną twarzą i tanim mieczem w pochwie. Zdradzał go tylko koń, ogromny rumak bojowy, który stąpał dumnie i nie pozostawiał wątpliwości, że jego właściciel albo jest złodziejem, albo ukrywa swą tożsamość. Gaspard pierścień zawiesił na łańcuszku przy szyi, aby nie rzucał się w oczy i jechał ubrany niczym przeciętny wędrowiec.
OdpowiedzUsuńTak wczuł się w swą rolę, że zapomniał, iż zamki to co innego niż miasta i byle kto, kto nie jest mieszkańcem do nich nie wjedzie. Nie posłał nikogo przodem, by obwieścił jego przybycie, bo nie miał nikogo, kruka również nie było, a jeśli by to Gaspard i tak o tym nie pamiętał.
Jako sir Gaspard Lannister jawił się ułożonym i taki był. Strategia, ćwiczenia i doskonalenie się, jednak czasem, tak jak teraz, zrzucał z siebie brzemię przyszłego lorda i stawał się kimś anonimowym.
Swój błąd zrozumiał, gdy zobaczył podniesiony most zwodzony i wycelowane w niego groty strzał. Zaklął pod nosem i uderzył się otwartą dłonią w czoło. Kurtyzana, matuchna w złote smoki kopana, idiota, krowa spróchniała, a żeby mnie parchy porosły! - przeklinał siebie w myślach, po czym zeskoczył z konia.
- Powiedzcie lordowi Riverrum, że przybywa posłaniec Lorda Lannistera z Casterly Rock i oczekuje pilnej audiencji – Teraz potrzebował wymyślić jedynie jakąś nieszkodliwą wiadomość, która niby miał przekazać i udawać posłańca dalej.
sir Gaspard Lannister
OdpowiedzUsuńPrzybiega do ciebie maester, wyraźnie zdyszany i zaniepokojony. Najwyraźniej jesteś pierwszą osobą, którą napotkał na drodze. Jego łańcuch podzwania cicho, jakby zapowiadając przyszłe nieszczęście.
– Kruk… Z Casterly Rock, moja pani – dyszy ciężko i wciska ci do ręki zwitek pergaminu. Bez słowa wyrywasz mu go z ręki, niesiony ciekawością i pewną dozą irytacji wobec bezpośredniości starego człowieka. Rozwijasz karteczkę i czytasz. Twoje brwi unoszą się ku górze.
Wraz ze wschodem dnia dzisiejszego odszedł do łaski Siedmiu lord Casterly Rock, Nemner Lannister. Czuwanie w sepcie oraz ceremonia pogrzebu, mające uczcić Namiestnika Zachodu, odbędzie się…
Poniżej zapisano datę, ale i tak już wiesz, że przeniesiesz góry, aby pojawić się w samym centrum tego przedstawienia. Już w myślach wybierasz najprzedniejszą suknię i klejnoty. Otrząsasz się. Liczysz na wielką pompę i mnóstwo ludzi.
Wątek Grupowy
Wjechał pewnie na dziedziniec, zeskakując zgrabnie z siodła przed kobietą, która wydawała się być szlachcianką. Najwyraźniej nikogo poza nią z rodu Tullych nie było w twierdzy. Dobrze - pomyślał - Pierwszę na oczy widzę lady Nerinę, ona mnie również na pewno nie widziała, więc zachowam anonimowość. Zakładał bowiem, że to właśnie ta córka, choć mogła być to ta druga… Jak jej było? Nie potrafił sobie przypomnieć.
OdpowiedzUsuńZgiął kark, padając na jedno kolano, służalczo i pokornie. W takiej roli go jeszcze nie było i aż zdziwił się, jakże bez problemu przyszło mu odgrywać zwykłego służącego.
- Moja pani, przywożę wieści od lorda Casterly Rock. – zapytany, podniósł wzrok, nadal klęcząc przed kobietą. Z niejakim wahaniem wyciągnął spod wytartego wamsu lśniący złoty sygnet z rubinem, który został osadzony w rozwartej paszczy lwa. Przedmiot był zbyt misterny, by mógł być podróbką, poza tym Gasaprd miał złote włosy i ostre rysy typowe dla mieszkańców Zachodu, zwłaszcza Lannisportu i Casterly Rock.
Olśniło go w chwili, gdy wyciągał do niej rękę z pierścieniem, swym własnym sygnetem. Powie Nerinie, że rozwozi wieści o sojuszu Starków i Lannisterów poprzez ślub dzieci tych rodzin. Tak, to będzie zabawne - pomyślał, uśmiechając się pod nosem, co nie mogło umknąć niczyjej uwadze, ani on się z tym zbytnio nie krył. Zawsze może wymyślić odpowiednią gadkę, która oczaruje damę lub tylko uspokoi. W końcu odgrywał rolę posłańca, niezbyt wyedukowanego i znającego jedynie podstawy etykiety by nikogo nie urazić. Co z tego, że w rzeczywistości wiedział, iż istnieje kilkanaście różnych ukłonów, w zależności od sytuacji i osób witających się lub żegnających.
sir Gaspard Lannister
[czekam na reakcję Neriny, gdy na pogrzebie zobaczy, że ten niby posłaniec to Gaspard]
Gdyby Nym znała wojownicze myśli Neriny Tully, pewnie roześmiałaby się pod nosem. Nie zabiła nikogo i nie miała nawet takiego zamiaru. Poza tym trucizny nie były w jej stylu i prędzej szukałaby winnych wśród Lannisterów, choć oni nie mieli ze śmiercią Tully'ego nic wspólnego. Chyba.
OdpowiedzUsuńNerina wyglądała wspaniale w zielonej sukni, a i Nymeria nie prezentowała się gorzej. W każdym razie na pewno czuła się wygodniej, ponieważ materiał był tak lekki, że prawie nie było go czuć na skórze. Nie podejrzewała, że osoba, która wcześniej nie była w Dorne, za pierwszym razem wybierze odpowiednią tkaninę i od razu dostosuje się do panującego w południowej krainie klimatu. Ponadto biały kolor podkreślał oliwkową cerę Nymerii, co dodawało jej pewności siebie.
Zrobiła kilka kroków w stronę przybyszy z Riverrun, a za nią postąpiły straże. Jej pan ojciec i brat wyjechali do Yronwood w celu, który zupełnie jej nie interesował. Uśmiechnęła się do gości i powiedziała, zwracając się głównie do Neriny, jako najważniejszej osoby w poselstwie:
- Witam w Słonecznej Włóczni. Proszę mi wybaczyć nieobecność mojego ojca i brata, pani, ale w Yronwood zatrzymały ich sprawy najwyższej wagi. Mam nadzieję, że podróż minęła wam spokojnie i że szybko przyzwyczaicie się do naszego klimatu.
Nymeria Martell
- Mają chronić cię przed innymi, a nie przed samą sobą – odparł nieco zblazowanym tonem. Przeważnie córki lordów jednak stosowały się pewnych zasad i biernie pozwalały być obserwowane, dzięki czemu pozostawały bezpieczne, z dala od jakichkolwiek prób zaatakowania, uprowadzenia czy innych przejawów agresji. A przecież jako możne damy nie mogły ślepo liczyć, że zamieszkująca Królewską Przystań biedota potraktuje ją przyjaźnie za każdym razem. Młode dziewczęta łatwo mogły stać się obiektem zainteresowań co bardziej ambitnych i żądnych pieniądza. Coś o tym wiedział.
OdpowiedzUsuń- Byłoby zdecydowanie łatwiej gdybyś raczyła stosować się zasad i nie wałęsała po Królewskiej Przystani jak przykazywała ci matka, nie zmuszając mnie do interesowania się czy nie wpadłaś w jakieś kłopoty – poradził, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że jego słowa potraktowane zostaną raczej pogardliwym prychnięciem niż faktycznym przyjęciem do serca. Miał zdecydowanie zbyt dużą rodzinę, przynajmniej gdy mowa o tym najmłodszym pokoleniu, wchodzącym w etap bliskiego zamążpójścia lub też ożenku. Skoro o tym mowa… I tu oczywiście musiano zaprzątać mu głowę. Chociażby w przypadku Neriny, która już dawno powinna być zaręczona, co martwiło matkę coraz bardziej.
- Powiesz mi gdzie zmierzałaś? – spytał, dostrzegając kątem oka rycerzy, którym udało jej się zaledwie przed chwilą uciec. Nie widzieli ich, a i Jon nie zamierzał tak szybko zdradzać swojej obecności. Niech podenerwują się jeszcze trochę jak wytłumaczą się z zniknięcia lady, skoro tak łatwo udało jej się im uciec. Minęli jednak ciemny zaułek, nie zauważając wuja rozmawiającego z swą siostrzenicą. Spojrzał na nią pytająco, oczekując jakiekolwiek odpowiedzi, choć była w tym trudnym, nieskorym do ugody wieku. A szkoda, żyjąc dobrze z nim, nie musiałaby się obawiać kłopotów z rodzicami, a już na pewno nie donoszenia na jej wybryki.
Jon
[Przychodzę z propozycją wątku! :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Cassie mogłaby się dogadać z Neriną, o ile ta starałaby się być taką, jak powiedziała jej babka. I mój pierwszy pomysł to spotkanie w Riverrun, bo siostra Any za jakiegoś Tullego wyszła. :3 Chodzi mi po głowie jakieś nietypowe miejsce, żeby było mrocznie i nirbezpiecznie. Jak np. rzeka i jakaś walka z opryszkiem, topienie i te sprawy. ;) Co ty na coś takiego?]
Cassandra Karstark
Podreptał za nią, garbiąc się i rozglądając dookoła, niczym byle mieszczanin. Wprawdzie zginanie pleców przy jego zroście i posturze i tak niewiele dawało, przychodził jeszcze fakt, że on nie potrafił tego robić. Powodem był fechmistrz, który za coś takiego obijał go boleśnie kijem w dzieciństwie. Teraz nawet nad papierami i dokumentami siedział niebywale wyprostowany. Można stwierdzić nawet, iż wyprostowany był nawet gdy się garbił.
OdpowiedzUsuń- Drogę długą, a jakże, ale… Niepotrzebnie, ma pani, wystarczy mi kromka chleba, trochę sera i wina, i nie musi pani przepraszać, lady, jestem tylko pokornym sługą, a pani widok tylko uświetnia moje skromne jestestwo - ugryzł się w język po ostatnim słowie. Za dużo gada, zbyt górnolotnie. Liczył, że nie zwróci uwagi na jego sposób mówienia, bo to by go na pewno wydało. Zwłaszcza, że mówi lady a nie milady, jak to robi większa część służby.
Usiadł, gdy ona spoczęła i zaczął powoli jeść, biorąc te najgorsze kęsy, choć kusiło go, by na swój charakterystyczny sposób obrać dokładnie jabłko, podzielić je na cząstki i zjeść przed posiłkiem. Świerzbiła go bez tego ręka. Zjadł trochę chleba, kurczaka niewiele. Nie mógł się powstrzymać. Sięgnął po owoc. OD razu mu ulżyło. Niektórych przyzwyczajeń nie dało się zmienić.
- Oh, nie, moja pani. Z dziada pradziada jesteśmy posłańcami Lannnisterów, a moja matka i babka gotują w ich kuchniach. Przewoziłem ważne wiadomości podczas buntu chorążych i zaatakowali mnie przeciwnicy króla. W pojedynkę musiałem pokonać pięciu ludzi, ale udało mi się. Ale co ja będę lady zanudzał wojennymi opowieściami…
Pokroił miąższ na plasterki i po jednym chrupał. Zarost go kłuł, powinien się ogolić i przede wszystkim umyć.
sir Gaspard Lannister
Cassandra od dawna planowała tę podróż. Odkąd Lorianna wyjechała do Riverrun, planowała ją odwiedzić i spędzić trochę czasu ze starszą siostrą. Nigdy się nie dogadywały, ale Cassie boleśnie odczuła jej brak. Nie chciała się do tego przyznać przed nikim, ale taka była prawda - tęsniła za znienawidzoną siostrą, za sprzeczkami i tymi rzadkimi chwilami, gdy śmiały się razem. Dlatego postanowiła wykożystać chwilę i przy okazji zwiedzić Riverrun.
OdpowiedzUsuńDługo musiała błagać Loriannę, by ta zgodziła się wybrać z nią na przejażdżkę konną. Chciała się poczuć jak wtedy, gdy miały po dziesięć lat i świat był o wiele prostszy. Na szczęście siostra uległa jej błaganiom i nie trzeba było jej siłą przywiązywać do grzbietu konia.
Dzień był pogodny, a Ana miała wyjątkowo dobry humor. Śmiała się, zartowała i cieszyła, że jak na razie siostra nie poruszyła tematu zbliżającego się ślubu. Najwidoczniej również nie chciała psuć magii chwili, które w ich życiu zdawały się tak rzadko, w przerwach między kłótniami.
Wracały już do zamku, gdy Cassie usłyszała krzyk siostry i poczuła, jak coś ciężkiego spycha ją z konia. Zderzenie z ziemią było bolesne, całe powietrze ze świstem wydostało się z płuc dziewczyny. Poczuła, jak ktoś przykłada jej kawałek stali do twarzy i z całej siły kopnęła przeciwnika w krocze. Zerwała się ziemi, kręciło jej się w głowie.
- Lori!
Wzrokiem poszukiwała siostry, do której dobierał się inny z opryszków. Już chciała pobiec w stronę siostry, gdy ktoś złapał ją za ramię i obrócił.
- Dokąd to się wybierasz, ślicznotko?
Czuła wydzielany przez mężczyznę odór i jego dłonie szukające sznureczków gorsetu.
Krzyknęła.
Cassie
Krzyczała, mając nadzieję, że ktoś ją usłyszy. Gdyby była sama, nie musiałaby się martwić - uciekłaby nim przeciwnicy by to dostrzegli. Biagała szybo a lata spędzone w towarzystwie brata nauczyły ją paru sztuczek na załatwienie napalonych żebraków.
OdpowiedzUsuńTen, który ją trzymał, nie był zbyt uważny. Cassie bez problemu wyjęła mu nóż zza pasa i wbiła w plecy.
- Matka ci nie mówiła, że łapy trzyma się przy sobie? - spytała, patrząc mu prosto w oczy. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, jakby nie był przygotowany na taki bieg wydarzeń. Ana wyciągnęła ostrze z jego pleców i odsunęła się. Odetchnęła głęboko i z ulgą przyjęła przyjazd straży. Rabusiowie rozpierzchli się na ich widok, kilku mocno ucierpiało.
Cassandra rozejrzała się wokoło z uwagą. Konie najwidoczniej uciekły już dawno temu, bo ślad po nich zaginął. Miala nadzieję, że wrócą, bo nie chciała stracić swojego konia.
Dopiero teraz dostrzegla kobietę, która przybyła wraz z rycerzami. Najwidoczniej Lorianna nie darzyła jej zbyt ciepłymi uczuciami, bo skrzywiła siębl delikatnie na jej widok. Pierwsze słowa owej dziewczyny nie wywarły na Cassandrze pozytywnego wrażenia - stojąc przed nią lady wydawała się być nade przemądrzałą i rozpieszczoną dziewczynką. Taką, która przecież wie wszystko najlepiej i której każdą zachciankę trzeba natychmiast spełnić.
- Cassandra Karstark - odpowiedziała z zadziwiającym jak na nią spokojem i szybko rzuciła zakrwawiony nóż na ziemię. Miała nadzieję, że nikt z obecnych nie zwrócił na to uwagi.
- Siostra Lorianny, przyjechałam w odwiedziny. A ty to...? - nie widziała potrzeby dodawania takich form jak "pani" czy "lady". Zapewne Lori miała jej to wypomnieć za jakiś czas, ale Ana i tak by jej słowa zignorowała.
- Jakoś nie widziałam potrzeby zabierania strażników na taką przejażdżkę - odpowiedziała, chłodno patrząc na ciemnowłosą kobietę. Nie lubiła przemieszczać się ze strażnikami na karku, a chciała spędzić trochę czasu na powietrzu. Gdyby przyszło jej za to drogo zapłacić - trudno, życie jest tylko jedno, a ona zamierzała w pełni wykorzystać swoje.
Cassie
On wziął najgorsze jabłko ze wszystkich i jego miało lekko zatęchły zapach, zapewne zostało wyciągnięte ze starszych zbiorów, niż te błyszczące, po które sięgnęła Lady Nerina. W smaku było miękkie i nie chrupało tak, jak lubił, niestety, teraz nie mógł wybrzydzać, choć normalnie służba nawet by nie pomyślała, aby podać mu takie. Wino, które dostał on również różniło się od tego, które piła lady. Jego zostało rozcieńczone do granic możliwości wodą i doprawione bimbrem, aby ukryć rozwodnienie. Nie przeszkadzało u to, takie samo pijał podczas małej wojenki, jaką prowadził. Szybko jednak przestał je pic tak zachłannie, bowiem już szumiało mu w głowie. Nie nawykł do silnego alkoholu na praktycznie pusty żołądek.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście milady. Nie musi mi się milady tłumaczyć. Miałem przekazać jedynie radosną wieść o zaręczynach sir Gasparda Lannistera, pierwszego tego imienia, pierworodnego syna Lorda Casterly Rock z lady Meraią Stark. – Ledwie udało mu się powstrzymać uśmiech złośliwości, gdy wymieniał własne tytuły, jak słowa bez znaczenia o kimś obcym. Chciałby, aby tak było, jednak nie miał szans.
- Czy mógłbym prosić jedynie o miejsce dla mojego konia i posłanie na tę noc? – zapytał, nie bardzo wiedząc co robić dalej. W tym momencie służba odchodziła i nie wiedział, co się działo dalej. Wyjrzał dyskretnie za okno. Nie było nawet południa. Zastanawiał się, czy nie odkryć swej tożsamości, jednak nie uśmiechało mu się to zbytnio. Wolał pozostać anonimowym, bezimiennym posłańcem, chwilową rozrywką dla wysoko urodzonej panny.
Nie mający pomysłów, co dalej pisać, Gapcio
Nawet Dornijki liczyły się z obowiązkiem poślubienia w przyszłości mężczyzny, którego wybierze im ojciec, choć przecież cieszyły się specjalnymi względami na wielu polach. Jednak niezależnie od charakteru regionu w którym wychowywała się można dama, musiała być podporządkowana woli rodziny i wyjść za mąż korzystnie dla rodu. Nerina nie była wyjątkiem, choć równie dobrze mogłaby być już zamężna, być może nawet przy nadziei, nosząc pod sercem dziecko człowieka, do którego nic nie czuła. Miała szczęście… Wciąż najważniejsze wybory nie zostały podjęte, mogła liczyć na pomyślne rozwiązanie, oznaczające ni mniej ni więcej niż kogoś bliskiego sercu.
OdpowiedzUsuń- Zarówno twoja matka jak i nasza królewska siostra są bardzo podobne w swych prośbach. Jeżeli cię to pocieszy, nie na ciebie jedną muszę mieć oko – odparł z niemałym rozbawieniem. Nie tylko ona miała tego dość… Interesował się zupełnie innymi aspektami życia w Królewskiej Przystani od śledzenia wybryków swych siostrzenic. Uśmiechnął się jedynie kpiąco na wieść o umiejętności obrony. – Nie widzę u twego boku choćby małego miecza. Jeżeli skrywasz sztylet przed wzrokiem innych, zapewniam, że użyłabyś go na jednej lub dwóch osobach… Trzecia wytrąciłaby ci go z ręki. – Uniósł lekko jedną z brwi. Gdyby to on zleciłby porwanie dziewczyny lubującej się w wymykaniu strażnikom… Nie poświęciłby tego zadania przypadkowi i umiejętnościom jednej osoby. Należało zakładać, że przeciwnik jest co najmniej równie przebiegły, by nie zostać niemile zaskoczonym.
- W stolicy poodychasz jedynie smrodem zanieczyszczeń i biedą, ale jeżeli nadal chcesz, oczywiście – odparł, odpychając się od ściany i podchodząc bliżej, by mogła wesprzeć się na jego ramieniu. – Możesz mi podpowiedzieć co nieco na temat swej niechęci do zamążpójścia, mała lady. Może uda mi się jakoś zaradzić planom twojej matki – dodał, zerkając na nią z góry. Pani Riverrun już miała w zanadrzu kolejnego kandydata, ale szczerze wątpił by siwe baki i potężny brzuch pewnego lorda przypadły do gustu Neridzie. Nic konkretnego oczywiście… Acz pewnie niedługo matka dziewczyny będzie próbowała zaaranżować odpowiednie rozmowy.
Jon
Już chciał coś odpowiedzieć na słowa o historii, ale przecież był tylko posłańcem, nie wiedział nic poza bajkami bardów, bardzo koloryzowanymi. Jako on, sir Gaspard jednak znał tę historie bardzo dobrze i w duchu obawiał się czegoś podobnego. Nic jednak nie mógł powiedzieć na wolę swojego ojca, musiał przystać na nią i wykonać rozkaz, jak w wojsku.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem nic o wielkiej polityce, lady Tully. – Po raz wtóry zgiął kark przed nią, choć w normalnej sytuacji byłoby to jedynie skinięcie głową na powitanie i nic więcej. Była kobietą, więc tylko dygnęłaby mu, jako córka lorda.
Podniósł kielich do ust, jednak nie zdążył się napić, gdy kobieta wyjęła go z jego ręki. Szczerze się zdziwił takim kokieteryjnym zachowaniem. Szybko się otrząsnął, nie wiedząc jednak co myśleć.
- Oh, nie śmiałbym pani, pić z pani kielicha – w oku Gasparda pojawił się błysk na tę dwuznaczność. – I nie wątpię, że zaopiekujecie się mym koniem. Nie potrzebuję komnaty, lady. Mogę spać w stajni.
Wstał ze swojego miejsca.
- Czy mogę się już oddalić, lady? Chciałbym odjechać przed świtem, a mam za sobą długą drogę.
Pokłonił się jej, zginając się aż w pas, czekając aż pozwoli mu odejść. Ciężko mu było udawać kogoś, kim nie jest.
sir Gaspard Lannister
- Dziękuję ci, łaskawa pani, wraz z wieściami o ślubie nie omieszkam wspomnieć o wspaniałomyślności lady Tully z Riverrum. – pokłonił się jeszcze raz, równie głęboko i ruszył za rudowłosa kobietą. W komnacie zastał już swoje juki, ale na szczęście żadne z nich nie były otwarte czy naruszone. Cieszył się z tego niezmiernie, bowiem w nich miał schowane ubrania należące do kogoś znacznie wyżej postawionego niż posłaniec i kosztowności. W małym aksamitnym pakunku broszę, szpilę do włosów i rękawiczki z myryjskiej koronki, po jednym prezencie dla każdej z sióstr.
OdpowiedzUsuńPodziękował służącej, która patrzyła na niego, jakby chciała go pożreć żywcem. Zauważył z radością dzban z wodą i misę. Zdjął z siebie wams i koszulę, nie zważając na służkę, która chyba oniemiała na jego bezpośredniość. Nabrała koloru swoich włosów i szybko wyszła z komnaty, ostrożnie zamykając drzwi. Gaspard dopiero teraz otworzył jedną z toreb i wyciągnął nową, jedwabną koszulę. Nie spodziewał się nikogo później, a pod płaszczem, gdy będzie wyjeżdżał, nie będzie widać drogiego materiału.
Rozłożył ubranie na wąskim łożu i nalał wody do misy, polewając nią też głowę. Otrząsnął się od razu, rozchlapując ja dookoła. Była lodowata!
Kochany sir Gapcio
Obmył się cały, starając się nie trząść od zimnej wody. Tego się nie spodziewał, ale nie w takich warunkach się trzeba było kapać czy nawet egzystować. Znalazłszy w jukach małe lusterko i brzytwę powoli zaczął się golić, tak aby się nie zaciąć. Nie znosił tego pieczenia na policzku, gdy balwierzowi lub jemu samemu omsknie się ręka, rozcinając skórę. Gdy skończył, odłożył lusterko obok umywalki i założył koszulę, a pierścień na palec. Nie lubił go nie mieć, bo często już odruchowo zaczynał okręcać go wokół palca. Zastanawiał się, czy kobieta nie zauważyła opalonego śladu na jego dłoni.
OdpowiedzUsuńUsiadł na łożu , poprawiając twardą poduszkę. Zdjął buty i westchnął, czując pod stopami zimną posadzkę. Po długiej podróży na koniu było to niezwykle przyjemne, zdjąć obuwie, nie ważne jak wygodne i piękne.
Słysząc pukanie, uniósł głowę. Źrenice rozszerzyły mu się ze zdziwienia. Szybko pozbierał się w sobie i wstał, splatając dłonie za plecami i ukradkowo ściągając pierścień z pala.
- Moja pani. Czym mogę jeszcze służyć lady? – głos był pełen ciekawości, choć na końcu brzmiała nutka niepewności. Zdemaskowany? Wątpił.
[Wybacz, że tak krótko ;c]
sir Gapcio
Wystarczyło, że Cassie poznała imię i nazwisko nieznajomej, a wszystko stało się jasne - właśnie stała przez Neriną, która w niezwykle krótkim czasie stała się postacią znaną przez wielu z plotek, które krążyły po Westeros. Cassandra zdąrzyła wyrobić sobie własną opinię na jej temat, uważnie czytając przekazywane przez siostrę informacje. Prawda była taka, że wraz z Neriną miały podobne charaktery i to wystarczyło, by wyzbyła się wszelkich negatywnych uczuć względem lady Tully. Miała zamiar w najbliższych dniach poznać bliżej ową pannę.
OdpowiedzUsuńMiała na końcu języka uwagę, że miała do czynienia i z gorszymi, ale powstrzymała słowa. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Zaiste. Moja siostra zwykła krzyczeć, zamiast się bronić, więc pomoc była jak najbardziej potrzebna.
Lorianna chyba jej nie słyszała, bo wzrok miała wbity w ziemię.
Na słowa dowódcy skierowane do Neriny jedynie przewróciła oczami.
- Ale szlachetnie urodzonym panom przelewać krew winnych już wypada, tak? - mruknęła, nie kryjąc irytacji. Świat był niezwykle niesprawiedliwy i okrutny dla kobiet, które miały jedynie rodzić dzieci, dawać mężczyźnie cielesne przyjemności i ładnie wyglądać. Ana wciąż starała się pokazać niektórym ludziom, że kobieta wcale od męża gorsza nie jest.
Z uznaniem pokiwała głową, słusząc rozkazy Neriny.
- Zawsze zastanawiało mnie, kto sprawuje władzę w Riverrun pod nieobecność waszego ojca i zagadka wreszcie została rozwiązana! - powiedziała z uśmiechem, ignorując potępiające spojrzenie dowódcy straży. Nerina zdecydowanie była osobą stanowczą i Cassie zakładała, że ma w Riverrun o wiele większą władzę od starszego brata.
- Zakładam, że dostąpię wątpliwej przyjemności poznania twego brata? - spytała na tyle cicho, by nikt poza Neriną nie dosłyszał jej słów. Dokładny opos przyszłego lorda Riverrun nie był zachęcający. Cassandra obawiała się jednak, że był on jak najbardziej prawdziwy.
Cassie
Zaśmiała się cicho. Zdecydowanie nie rwało jej się do ślubu z Edgarem Tullym, dlatego wolała zachować wszelkie środki ostrożności, gdyby młodemu lordowi jej towarzystwo aż nadto przypadło do gustu. Niby była zaręczona, ale zaręczyny zawsze można zerwać, a ród Tullych z dnia na dzień umacniał swoją pozycję. Cassandra mogła się założyć, że jej matka nie miałaby nic przeciwko takiemu właśnie ślubowi - jednym jest włączenie córki do rodu poprzez ślub z mniej ważnym mężem, innym połączenie domów poprzez wydanie potomini za przyszłego lorda. Do tego syna obecnego namiestnika.
OdpowiedzUsuńRycerzowi, któremu tak bardzo nie spodobały się jej słowa, posłała uroczy uśmiech. Niech wie, że kobiety trzymają się razem. Najczęściej.
- Bogowie najwidoczniej uwielbiają utrudniać ludziom życie - odparła. - W każdej rodzinie musi trafić się ta grzeczna i ta powszechnie uważana za gorszą. Szkoda tylko, że całkowite posłuszeństwo i posyłanie każdemu szerokiego uśmiechu jest bardziej cenione od mądrości.
Prawda często była okrutna - każde odbiegające od norm zachowanie uznawane było za złe i niegodne damy. Cassie zawsze była indywidualistką, łamiącą wpajane od dzieciństwa zasady. Wiecznie porównywana z siostrą i uważana za wcielenie diabła, zmazę na honorze rodziny.
- Zamierzałam zostać tu na dłużej - przyznała. - Im szybciej wrócę do domu, tym prędzej będę musiała pogodzić się ze stratą wolności. A skoro trafiłam już na tak dobre towarzystwo, to chętnie jeszcze nacieszę się byciem Cassandrą Karstark.
Cassie
- Nikt by mi nie zabroniłby posiadania kochanki albo i paru – odparł nieco wymijająco. Ona zszokowałaby dwór i obraziła swojego męża… Ale nikt nigdy nie mówił, że kobiety mają równie dobrze na tym świecie jak mężczyźni. Na szczęście nie groziło mu na ten moment małżeństwo, a i wątpliwe by coraz bardziej schorowany ojciec przejmował się kwestią ożenku swego najmłodszego syna, nie przejawiającego zresztą specjalnych chęci do wprowadzenia do rodziny jakiejś wysoko uradzonej damy, niezależnie od wieku.
OdpowiedzUsuń- Nerino, Siedem Królestw to nie Dorne, nigdy nie osiągniesz takiej pozycji o ile nie poślubisz króla, a jako iż to twój najbliższy kuzyn… Szanse są niezwykle małe – odparł cierpliwie, rozumiejąc jej frustrację lepiej niż mogła się tego spodziewać. Choć teoretycznie był człowiekiem sukcesu, posiadającym nawet tytuł lordowski, nieodziedziczony po ojcu… To jednak wcale nie otrzymał tego wszystkiego dzięki urodzeniu, a własnej pracy. I tak, też był niezadowolony z swojej pozycji, choć mógł coś z tym zrobić. – I tak, twoja matka stara się o kolejne zaręczyny, choć o ile wiem… Z raczej marnym skutkiem. Ale nie pytam z tego powodu. Pewnie wiesz, że zostałem poproszony o rozejrzenie się i być może pociągnięcie za parę sznurków. – Szare oczy mężczyzny zabłysły charakterystycznym, nieco niepokojącym blaskiem, tym razem nie tak złowróżbnym jak zazwyczaj. – Chciałabyś bym spojrzał w jakimś konkretnym kierunku? – spytał.
Spokojnym krokiem przemierzali kolejne uliczki Królewskiej Przystani, a szaraczkowie uskakiwali gwałtownie, robiąc przejście, ustępując szlachetnie urodzonym. Być może to tylko gest z jego strony, ale w tej niepokornej siostrzenicy dostrzegał potencjał i jeżeli mógł jej pomóc, chciał to uczynić. Nie zmierzali w żadnym konkretnym kierunku, ale po chwili zauważył, iż zmierzają nad wodę, skąd dochodził chłodny powiew morskiej bryzy. Jedyne miejsce w tym mieście gdzie nie czuć było przejmującego smrodu, przenikającego nawet królewskie korytarze.
Jon
Gaspard stał cały czas, spoglądając na Nerinę spod oka. Udało mu się opanować grymas poirytowania, malujący się mimowolnie na jego poznaczonej bliznami twarzy. Zaczął bawić się pierścieniem, trzymanym nadal z tyłu, w splecionych dłoniach. Nie myślał długo nad odpowiedzią.
OdpowiedzUsuń- Do Lorda Jona Arryna, lorda Harrenhall, lady Tully – rzekł cicho i służalczo. Właściwie nic mu nie szkodziło spotkać się ze starym druhem, przyjaciele z czasów dzieciństwa i głupiej mdłości. Razem uczyli się na rycerzy i czynili rzeczy godne i mniej godne. Z tego co pamiętał był to wuj lady Neriny od strony matki.
Gaspard zauważył w oczach kobiety, co sugerowało, że mu nie wierzy i widzi, że coś jest nie tak. Musiała być z niej przebiegła i sprytna osóbka. Aż dziw, że nigdy jej nie spotkał, tacy zwykle kręcą się gdzieś niedaleko Królewskiej Przystani i władcy.
Złoty pierścień wyślizgnął mu się z dłoni i spadł na posadzkę wysypaną świeżą słomą, tocząc się w stronę brunetki. Oboje rzucili się w stronę, jednak mężczyzna z racji dłuższych rąk pochwycił go szybciej.
[Wybacz jakoś, znów mnie boli ;c]
sir Gaspard Lannister
Nymeria znała historię największych rodów Siedmiu Królestw, wiedziała co nieco o ich członkach i stosunkach panujących między nimi. Była pojętną, ciekawą świata uczennicą, choć od niektórych przedmiotów ją odrzucało. Jako drugiej najważniejszej kobiecie w Dorne (pierwszą była jej matka) zapewniono Nym doskonałych nauczycieli, których zadaniem było przygotowanie małej księżniczki do wejścia w świat polityki i nie popełnienia błędów podczas spotkań z przedstawicielami tychże rodów, bo jej zadaniem było godne reprezentowanie Dorne, nawet jeśli chodziło tylko o korzystne zamążpójście. Płeć żeńska w pozostałych krainach miała mniej do powiedzenia, przynajmniej oficjalnie, ale nie tutaj. W Dorne kobiety stały na równi z mężczyznami, mogły nosić broń, dziedziczyć posiadłości, same decydować o tym, co zjedzą na śniadanie.
OdpowiedzUsuńNerina Tully - postaci znana Nymerii tylko z opowieści, nigdy nie zostały sobie przedstawione. Podobno córka Namiestnika była równie ambitna, co jej babka, a przy tym sprytna i niezwykle urodziwa. Nym nic nie słyszała o planach zaręczenia Neriny z jakimś lordem, co wydawało się nieco podejrzane, w końcu ród Tullych bogacił się z roku na rok, a i urząd pełniony przez ojca Neriny z pewnością znaczył wiele w oczach ewentualnych kandydatów do jej ręki.
Uniosła kąciki ust, choć w tym uśmiechu więcej było smutku niż radości. Śmierć drugiego narzeczonego nie przybiła jej i Nym nie widziała powodu, by udawać że umierała z żalu po człowieku, którego nigdy nie spotkała. Z drugiej jednak strony mówiono o nim w samych superlatywach i chcąc nie chcąc, musiała przyznać, iż małżeństwo z nim mogło się okazać w pewnych elementach dość przyjemne, bo jeśli pominąć podeszły wiek, wydawał się być mężem uprzejmym, zabawnym, szanującym kobiety, inteligentnym, bogatym. Poza tym w czasach swojej młodości aktywnie działał w polityce i Siedem Królestw zawdzięcza mu na tyle dużo, że i ona musiała odczuwać bodaj lekki żal z powodu straty tak znakomitej osobistości.
Także ścisnęła jej dłonie i powiedziała:
- Trudno mi płakać po osobie, której nigdy w życiu nie widziałam. Mogę jedynie żałować, że twój ród, pani, ale również całe Westeros straciło wielkiego człowieka. I współczuć tobie, gdyż słyszałam, że byłaś do wuja bardzo przywiązana, dlatego tym bardziej jestem zaszczycona twoją wizytą w Słonecznej Włóczni w tak trudnym dla ciebie czasie. Postaram się uczynić wszystko, byś poczuła się tu jak w domu.
Poprowadziła ją po schodach i weszły razem przez otwarte wrota do wnętrza Starego Pałacu. Świta Neriny podążała za nią jak cień, chroniąc swoją panią. Nymeria nie dziwiła im się, Dorne spośród Siedmiu Królestw wyróżniało się najbardziej, było też najmniej znane pozostałej części Westeros; według poddanych Żelaznego Tronu mogło się tu zdarzyć wszystko.
- Jeśli pozwolisz, strażnicy pokażą ci twoje komnaty, pani, gdzie będziesz mogła się przebrać i odświeżyć. Mam nadzieję, że nie jesteś jeszcze zmęczona i będziesz mi towarzyszyć podczas wieczerzy - to powiedziawszy uśmiechnęła się i ruszyła w stronę sali tronowej, gdzie czekał na nią maester.
[No spoko, pomysł bardzo fajny ale zacznę jutro ok? No chyba, że ty chcesz.]
OdpowiedzUsuńLaenerys
[ Dobra odwiedziny mogą być, a co do powiązania to chcę wiedzieć jak bardzo by nasze postaci były zżyte ze sobą, bo biorąc pod uwagę charakter, to może być różnie :p ]
OdpowiedzUsuńLyanna
Swobodny, niczym niewymuszony śmiech wydarł się z gardła zazwyczaj bardziej poważnego Jona, najwyraźniej szczerze rozbawionego planami swej siostrzenicy. Nie tylko tymi dotyczącymi zamążpójścia, ale też wspierania swego brata jako przyszłego lorda Riverrun. Nawet jeżeli uważała się za dorosłą, dała mu do zrozumienia, iż jeszcze sporo niemiłych lekcji przed nią. Szaraczkowie także nie żenili się z miłości. Kobiety poślubiały tych, którzy mogli zapewnić im byt, niejednokrotnie też po prostu biorąc za mężów pierwszych lepszych, w obawie przed gwałtem czy nieślubnym dzieckiem. Romantyzm na tym świecie pojawiał się niezwykle rzadko.
OdpowiedzUsuń- Edgar da sobie radę, zapewniam cię. Nie siostra ma mu służyć oparciem a żona i matka jego dzieci. – Znał jej obawy, a jakże. Riverrun mogło liczyć na lepszego lorda, ale… Na razie pozostawał nim jej ojciec i to miało się w najbliższym czasie nie zmienić, nawet jeżeli obowiązki na dworze uniemożliwiały mu sprawowanie faktycznej władczy w Dorzeczu.
- Masz talent do wybierania sobie niedostępnych obiektów zainteresowania, mała lady. Ser, a właściwie już lord, Gaspard zaręczony z lady Merayą Stark, jego młodsi bracia usidleni przez twe królewskie kuzynki, a mężczyźni z dalszych linii nie są godni twojej ręki zważywszy na majątek, pozycję czy też perspektywy jakie mogliby zapewnić swym małżonkom. Co prawda… - Uśmiechnął się lekko pod nosem, przerywając wpół zdania. Podobno kobiety były plotkarami, uwielbiającymi wymieniać najświeższe informacje w swym towarzystwie, nie zważając na konsekwencje długich języków. Ale to Jon znał każdy szept, każdą nowinkę, wszystko co mogło się przydać mu w przyszłości. – Aczkolwiek możesz podziękować swemu kuzynowi, który najwyraźniej dokłada wszelkich starań by Lord Casterly Rock zrezygnował z ożenku – powiedział w końcu, nie decydując się zdradzić wszystkiego o czym wyśpiewały mu małe ptaszki obserwujące uważnie ruchy szlachetnie urodzonych. – Jeżeli jednak faktycznie spoglądasz w tym kierunku, nie powinnaś bezczynnie się przypatrywać. Znam lorda Gasparda, możesz to wykorzystać do zamieszania. Tylko pamiętaj o jednym… Lannisterowie nigdy nie byli na tronie. Nie oficjalnie. – Szczegół, acz rozpowiadając o historiach sprzed stulecia, kiedy to plotki o kazirodztwie (najprawdopodobniej prawdziwe, acz któż to teraz udowodni) zachwiały władzy Baratheonów, niekoniecznie mogła zyskać sobie przychylnych. Niektóre prawdy powinny pozostać w ukryciu, niewypowiadane nawet w towarzystwie zaufanych.
Jon
Pewnym był fakt, że zapędy Lyanny po władzę nie zostaną niezauważone i nie pociągną za sobą pewnych konsekwencji. Dziewczyna od zawsze wiedziała, że władza spoczywa w rękach kobiet. Oczywiście, że to mężczyźni rządzą ziemią, ale to ich kobiety trzymają rękę na ich ramieniu i wspierają ich w ważnych decyzjach, nierzadko wpływając na ważne postanowienia. Kobiety były cichymi doradcami stojącymi w cieniu. Od zawsze wpajano dziewczynie, żeby była posłuszna mężowi, spokojna i opanowana. Jednak prawda była taka, że Lyanna nie chciała być szarym i cichym posągiem, stojącym obok przyszłego męża. Chciała mieć go w garści, chciała mieć w garści całe Riverrun, ale na drodze do tego stał jej brat. Szybko stało się jasne, że dziewczyna ma na niego pewien wpływ, więc rodzina, bojąc się o to, że młodzieniec całkowicie ulegnie ambicjom młodszej siostry. Krewniacy postanowili wysłać ją do ojca, który aktualnie był Królewskim Namiestnikiem, aby tam nauczyła się nieco ogłady jako dama dworu. Nie ucieszyła się z tej nowiny. Zdała sobie sprawę z tego, że już nigdy nie będzie jej dane wrócić do Dorzecza. Przez pierwsze dni pobytu w Królewskiej Przystani była posępna i nie mówiła za dużo. Oczywiście, że przebywanie w obecności królowej sprawiało jej przyjemność, ale tęsknota przewyższała każde inne uczucie.
OdpowiedzUsuńNie było więc dziwne, że Tully z niecierpliwością czekała na przyjazd swojej siostry. Całą swoją rodzinę kochała tak samo, jednak to z Neriną miała najlepszy kontakt. Były podobne. Obie nie chciały być bierne i uległe innym. Z głową opartą na dłoni spoglądała przed siebie w oczekiwaniu na pojawienie się powozu. Gdy w końcu dojrzała wyczekiwany widok zbiegła ze schodów. Pomachała do siostry i ze łzami w oczach odwzajemniła uścisk. Nie przeszkadzały jej spojrzenia innych, zaciekawionych osób.
– Ja też tęskniłam – odpowiedziała i spojrzała siostrze w oczy – Powiedz mi lepiej, jak minęła ci podróż – poprosiła.
Lyanna
Nawet nie drgnął, gdy zaczęła przeszukiwać jego juki. Zacisnął dłoń na pięści. Powiedzieć kim jest czy narazić się ale ukryć swoją tożsamość? Wahał się chwilkę, jednak widząc jej bladą twarz i poruszenie postanowił grac dalej. A nuż coś urozmaici jego nudne życie! Słysząc oskarżenie, skrzywił się lekko, ale zauważalnie, jakby zjadł coś niezbyt smacznego, ale do przełknięcia.
OdpowiedzUsuń- Przewożę ubrania mojego pana, pani. Nikt nie miał się dowiedzieć, że podróżuje. – Kłamstwo przeszło mu gładko przez gardło, aż za gładko, o czym się zorientował, gdy Nerina nie zmieniła wyrazu twarz, który nadal wyrażaj powątpiewanie z nutką przerażenia. Nie dziwił się jej. Twarz poznaczona bliznami, dwa razy wyższy od niej i być może morderca i oszust.
- Mój pan nie lubi rozgłosu, jednak musi pojawić się w Winterfell, więc musze mu dowieść odpowiedni strój, przysięgam! – Nie był zbyt dobrym aktorem, ale łgał dość dobrze, więc nutka przerażenia i pokory wyszła mu całkiem zadawalająco realnie, choć powątpiewał, aby Nerina złapała się na to kłamstwo. W pięści zaciskał coraz bardziej pierścień, czując jak ostre zakończenia grzywy lwa wbijają mu się nieprzyjemnie we wnętrze dłoni. Musiał coś wymyślić i to prędko!
sir Gaspard Lannister
[Witam się ślicznie:) Może masz ochotę na wątek? Jeśli tam mogłabyś mi może przybliżyć ich kontakty, chyba że takowych nie ma i coś razem wymyślimy :d]
OdpowiedzUsuń[Właśnie o to mi chodziło :)]
OdpowiedzUsuńOd momentu przybycia Neriny do rozpoczęcia wieczerzy minęły dwie godziny. W Dorne słońce zachodziło późno, więc kolacje jadało się jeszcze w jego świetle, a kończyło dość późno. Rzecz jasna wszystko zależało od towarzystwa i konwersacji. Martellowie łatwo mogli wymówić się zmęczeniem po wyczerpującym dniu, jeśli gość okazał się być nudniejszy, niż początkowo przypuszczali i opuszczenie stołu zostałoby im wybaczone. Nymeria nie umiała zliczyć, ile już razy tak postąpiła. Nie było to może zbyt uprzejme zachowanie z jej strony, ale nikt nie śmiał się sprzeciwiać. Umiała kłamać. Wszystkie szlachetnie urodzone kobiety były tego uczone już od najmłodszych lat.
Uznała, że te dwie godziny to wystarczająco na to, by Nerina odświeżyła się po podróży, przebrała w wygodniejszą suknię odpowiednią do gorącego klimatu Dorne. Mury zamku Słonecznej Włóczni nie przepuszczały tego żaru, ale Nym podejrzewała, że temperatura według niej niska, dla przybysza z Riverrun może okazać się zbyt wysoka.
Słońce jeszcze wisiało nad horyzontem, ozłacając miasto. Rzadko opuszczała Słoneczną Włócznię, ale wydawało jej się, że ten widok jest nieporównywalny z niczym innym, jedyny w swoim rodzaju. Zachwycała się nim od dziecka, a on nadal nie tracił nic na wartości. Odeszła od okna i rozejrzała się po wnętrzu pomieszczenia. Na wieczerzę wybrała jedną z mniejszych komnat, ale nie odejmowało jej to uroku. Cała była wykonana z jasnego kamienia, w centrum stał dębowy stół otoczony dziesięcioma krzesłami. Wykorzystywano ją podczas narad, posiłków czy zwykłych czynności jak czytanie ksiąg, haftowanie. Na jednej ze ścian wisiał obraz bitwy morskiej, Nymeria nie znała szczegółów tej historii. Stanęła przy krześle, które miała zajmować jako gospodarz. Wydała polecenie służącej, by zawiadomiła lady Nerinę i pozostałych gości z Riverrun, że są proszeni na wieczerzę.
Miała nadzieję, że panna Tully nie poczyta za obrazę tego, że nie zmieniła sukni, ale przez te dwie godziny pisała list do ojca i wuja, zmagała się z pretensjami jednej z kucharek oraz niechętnie dała się wciągnąć w pogawędkę z lady Blackmont, która od dwóch tygodni przebywała w Słonecznej Włóczni.
Wyuczone reakcje zadziałały szybciej niż myśli. Lata uważania na każde ostrze, Kady ruch przeciwnika wyćwiczyły jego reakcje, tak, ze nie musiał nawet o tym myśleć. Bez zastanowienia złapał w nadgarstku rękę kobiety, w której trzymała brzytwę i wykręcił, tak, że ona sama musiała się obrócić do niego plecami, inaczej ręka złamałby się lub wypadła z barku. Drugą dłonią złapał ją za kark, odchylając głowę do tyłu.
OdpowiedzUsuń- Nie próbuj nawet krzyczeć, bo skręcę ci piękną szyjkę, lady Nerino. – Wypowiedział jej imię, choć nikt w jego obecności tego nie zrobił, a zwykły posłaniec ani zbój nie mógł tak dokładnie znać drzewa genologicznego Tullych, by rozróżnić trzy siostry.
- Jestem sir Gaspard Lannister, pierwszy miecz i dziedzic Casterly Rock, dowódca głównego pionu konnicy Lannisterów, jeśli chcesz znać prawdę pani. – Kciukiem wysunął brzytwę z jej palców, która spadła na posadzkę z brzdękiem. – Mam jeszcze kilka innych przymiotów, jednak za długo by je wyliczać, choć czas nas nie goni.
Delikatnie poluzował uścisk, aby nie polało, jednak nie pozwolił jej się wyrwać. Nie tak szybko.
- Wolę podróżować bez pompy i anonimowo, jak już mówiłem.
sir Gaspard
Postarała się z doborem miejsca schadzki. Wybrała takie, w którym uważała, ze nikt nie będzie im przeszkadzał. Przekupiła straże i służbę. Mimo, że Martell ciągle był przy niej, nie zawsze mogli przebywać ze sobą zupełnie sami. Lae stanęła na palcach by pocałować ukochanego, gdy usłyszała chrząknięcie.
OdpowiedzUsuńPoczuła się tak, jakby ktoś uderzył ją w policzek albo wylał wiadro pomyj na głowę. Ktoś ją przyłapał, jak dziecko, gdy sięga po coś niedozwolonego. Jeszcze, żeby to był jakiś byle sługa, ale tym razem szczęście jej nie dopisało i zobaczyła ich jej kuzynka Nerina.
- Nerino. Co robisz w tej części zamku? - Skinęła głową do dziewczyny i przywołała nerwowy uśmiech, próbujący ukryć zakłopotanie.
Głupie pytanie. Trzeba tylko odciągnąć jej uwagę od zaistniałej sytuacji. Zamierzała tak długo unikać tłumaczeń jak się tylko da. A potem, wynajmie kogoś by poszedł do komnat i… Wróóóóć. Żadnych zabójstw przecież się nie dopuści. Co robić? Czy mogę jej zaufać? Czy muszę coś na nią wymyślić...? Przygryzła wargę, zamyślając się.
Lae
[W sumie pasuje jak najbardziej:) Krewniaków nigdy nie za mało, powiedz mi tylko w jakich okolicznościach moga się spotkać i zacznę:)]
OdpowiedzUsuń- Pani bunt chorążych został stłumiony, wielu z nich poległo, natomiast część obecnie przebywa w naszych lochach, oczekując na egzekucję.
OdpowiedzUsuńSłuchała tych słów ze spokojem, jakie takie wydarzenia były częstym wydarzeniem, dla jej uszu i oczu. Westeros często było pod wpływem takich wydarzeń, bunty, wojny, kłótnie. Wszystko było jak niegdyś, mimo powszechnie panującego pokoju. Stała w głównej sali tronowej, czekając aż zgraja doradców zostawi ją w spokoju i nigdy więcej nie wspomni o tej zdradzie, nie było litości, nie z jej ręki, dlatego każdego buntownika czekała śmierć, tak by każdy widział jaki los czeka tych którzy podniosą rękę na panującą rodzinę. Mimo śmierci króla, mimo jej obecnej władzy, filar królewskiej przystani nie zachwiał się i nigdy tak się nie stanie, nie gdy ona będzie przy władzy. Dopiero po jakimś czasie jej szare tęczówki spoczęły na młodej dziewczynie która właśnie pojawiła się w sali. Nie zauważyła jej wcześniej, jednak gdy już miała ją przed oczyma była pewna kim była urodziwa panna.
- Na dziś skończymy.- jej głos był spokojny i wyniosły gdy zwróciła się do mężczyzn, a swoje kroki nagle skierowała ku ciemnowłosej dziewczynie.
- Moja krewniaczka... Jeszcze piękniejsza niż cię zapamiętałam.- powiedziała wyciągając ku dziewczynie ręce i łapiąc ją za ramiona delikatnie całując w różowy policzek. Na jej twarzy pojawił się zadowolony uśmiech. Iraving potrafiła rozróżniać władzę nad państwem, a obowiązkiem wspierania więzów rodzinnych.
Lyanna uśmiechnęła się lekko. Miło, że pani matka jeszcze o niej nie zapomniała. Błędnym byłoby stwierdzenie, że dziewczyna nie ma za złe tego, że została odesłana. Prawdopodobnie już na zawsze będzie mieć o to żal. W Królewskiej Przystani żyło się inaczej niż w Dorzeczu. Moda była inna, ludzie byli inni i każdy patrzał na nowych z niechęcią.
OdpowiedzUsuńZ ojcem również nie widywała się zbyt często. On pochłonięty zajęciami Królewskiego Namiestnika, nie miał czasu na spotkania z córką. Lyanna czuła, że ten wolałby gdyby jej tu nie było. Nie chciał zabierać ze sobą żadnego dziecka. Bał się wciągać kogokolwiek w atmosferę i intrygi. Nawet teraz, gdy nadarza się okazja i pan ojciec spogląda na córkę, to w jego spojrzeniu da się zobaczyć troskę i strach. W końcu nikt nie wie, co może się przytrafić w takim miejscu jak to. Bycie damą na dworze królowej również nie należało do wymarzonych zajęć. Oczywiście, że był to swego rodzaju prestiż, ale grono w którym się obracała nie było zbyt przyjazne.
Usiadła na ziemi. Nie przejmowała się, że ubrudzi kreację, bo w swojej komnacie miała ich mnóstwo. Gdy była sama, to często zdarzało jej się rozmyślać o tym jak w przeszłości spacerowała po Riverrun i bawiła się z siostrami albo rozmawiała z bratem. Oddałaby wszystko, aby znów móc wrócić do domu.
– A co byś chciała wiedzieć droga siostro? – Tully usiadła na trawie tuż obok Neriny. Mogło by się wydawać, że życie jako dama dworu powoduje to, że dziewczyny będą chodzącymi skarbnicami plotek. Oczywiście, że niektóre z dziewczyn takie były, Lyanna również. Jednakże wiedza o niektórych rzeczach jest bardzo niebezpieczna, więc nie często można się było nimi z kimś podzielić, zwłaszcza gdy w okolicy nawet kwiaty mają uszy.
Lyanna
[ Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam głowy do odpisów :) ]
Na lady Nerinę nie musiała długo czekać. Od razu dostrzegła, że dziewczyna czuje się teraz znacznie lepiej niż od razu po przyjeździe do Słonecznej Włóczni, być może za sprawą kąpieli. W pewnym sensie ucieszył ją ten uśmiech, wydawał jej się szczery, co mogło oznaczać, że Nerina nie ma złych zamiarów i pobyt w zamku na razie przebiega pomyślnie.
OdpowiedzUsuń- Rzeczywiście, mogą żałować, ale przekaż im, pani, że chętnie ich ugoszczę w Słonecznej Włóczni, jeśli kiedykolwiek wyrażą chęć przyjazdu – odparła.
Rozległ się stukot butów po posadzce i do komnaty wkroczyli pozostali goście z Riverrun. Nymeria posłała im delikatny uśmiech i powitała, potem poprosiła o zajęcie miejsc. Kiedy każdy siedział na krześle i wpatrywał się w talerze, do sali wpłynęły służące ze Słonecznej Włóczni, niosąc dzbany z dornijskim winem, które hojnie nalały do srebrnych kielichów, obdarzając przy tym mężczyzn powłóczystymi spojrzeniami. Następnie wyszły z komnaty do mniejszego pomieszczenia z nią połączonego. Sala, w której odbywała się wieczerza była za mała, by pomieścić także służące, a poza tym Nymeria nie chciała plotek na temat tego, co być może się wydarzy i słów, które zostaną wypowiedziane. Znała te dziewczęta i wiedziała, jak lubią dzielić się wiadomościami z życia Martellów i jak bardzo koloryzują wydarzenia. Fakty zaś nie powinny dostać się do niepowołanych osób.
Ponownie uśmiechnęła się do wszystkich.
- Mam nadzieję, że to nie wasza ostatnia wizyta w Dorne i nie zmienicie o nim zdania po skosztowaniu tych potraw – wskazał ręką na talerze i misy pełne wybornego pożywienia – bo niektórym nie odpowiada nasze jedzenie, podobno jest zbyt ostre. Ale nie obawiajcie się, na stole znajdują się także typowe dania z pozostałej części Westeros, również z Dorzecza.
Istotnie kucharze dostali takie zadanie, zresztą nie pierwszy raz. Oprócz typowo dornijskich potraw, których przygotowano najwięcej, na talerzach znalazły się i łagodniejsze dania. Owoce pochodziły głównie z Dorne, ale sprzedawano je na każdym targu w większych miastach, toteż dla gości nie powinny być zaskoczeniem. Nymeria ułożyła na talerzu kawałek kaczki w ostrym sosie i zaczęła jeść, ciekawie spoglądając na to, co wybiorą dla siebie współbiesiadnicy.
Pozwolił jej się obrócić, ale nie dawał szansy na odsunięcie się. Zamiast za kark, teraz trzymał ją za gardło. Nie dusił, ale wystarczyła chwila, by jego palce zacisnęły się na bladej szyi Neriny na tyle, by pozbawić ją przytomności i samemu ciec z Riverrum. Uniósł jedną brew w górę.
OdpowiedzUsuń- Dowód? Hm… Znam wszystkie swoje tytuły, na palcu mam opaleniznę od pierścienia lordowskiego, koń który jest ws tajni należy do rodziny najlepszych rumaków bojowych i najważniejsze, wiem kim jesteś, lady Nerino. Średnia córka lorda namiestnika – jego ton był uprzejmy, ale w szarozielonych oczach tliło się coś złowrogiego, lecz budzącego pokusę sprawdzenia tej tajemnicy - powód wielu plotek i niesnasek na dworze, kuzynka króla poprzez matkę. Nadal bez narzeczonego. Niedawno odwiedziłaś siostrę w Królewskiej Przystani. Jakiś dowód jeszcze?
Nie luzował uchwytu, jednakowoż nie wydawał się już być tak groźny, raczej bardziej majestatyczny. W końcu mógł się wyprostować i unieść podbródek w górę. Lekko potargana, złota czupryna, dostojne spojrzenie. Majestatyczny lew w całej okazałości. Teraz właśnie wyglądał zupełnie naturalnie, nie udawał ani nie grał. Ten pewien rodzaj królewskości przychodził mu naturalnie i było to doskonale widać.
sir Gaspard Lannister
Uśmiechnęła się do lady Neriny.
OdpowiedzUsuń- Też tak uważam - odpowiedziała ze śmiechem. - Po cichu wciąż mam nadzieję, że im bardziej będę zwlekać z powrotem do domu, tym bardziej zrażę do siebie swojego narzeczonego. Nie obraziłabym się, gdyby z tegoż powodu zerwał nasze zaręczyny i poszukał szczęścia gdzie indziej.
Jej pani matka strasznie nalegała na jak najszybsze odbycie się ceremonii zaślubin i skonsumowanie małżeństwa. Najwidoczniej zbyt mocno zależało jej na umocnieniu pozycji Karstarków w Westeros, że była gotowa w każdej chwili zwołać Septona i zorganizować ślub. Cassie nie zamierzała się w to wrobić, dlatego przy każdej chwili uciekała z Karhold, wykorzystując dobre relacje z ojcem, który na jej narzeczonego zbyt przychylnie nie patrzył.
W zasięgu jej wzroku pojawiły się wieże Riverrun. Ana uśmiechnęła się na ten widok.
- Ładnie tu macie - powiedziała, a jej oczy błyszczały z zachwytu. Riverrun całkowicie różniło się od doskonale znanego jej Karhold. Zamek zewsząd otaczała mieniąca się woda, kiedy w jej rodzinnym domu gdzie nie sięgnąć wzrokiem widać było bialusieńki śnieg.
- Trochę tu inaczej niż na Północy.
Cassie
OdpowiedzUsuńLyanna była już przyzwyczajona do wysokich temperatur, które tu panowały. Nie przeszkadzał jej też smród ulic. W jej rodzinnym Dorzeczu nie było tak źle, tam przynajmniej miała czym oddychać i nie dławiła się, gdy wychodziła na spacery. Trawa wiecznie zielona i czyste powietrze, za którym myślała, że nigdy nie będzie tęsknić.
Dziewczyna rozejrzała się wokół, gdy do jej uszu dotarły szepty ludzi, którzy znajdowali się niedaleko. Bardzo dobrze wiedziała, że prywatność w Królewskiej Przystani jest rzeczą bardzo rzadką. Połowa osób, która znajdowała się w pobliżu donosiła innym ludziom o różnych wydarzeniach. Bardzo dużo podsłuchiwaczy czaiło się skrytych w cieniu i o ich istnieniu nie wiedział nikt i to było najgorsze. Lyanna nigdy nie potrafiła zrozumieć dlaczego ktoś może o coś podejrzewać dwie niewinne dziewczyny. Zgoda, opinie, które da się usłyszeć o pannie Tully nie są może zbyt dobre. Kiedyś usłyszała jak dwoje służących rozmawia o powodzie, dla którego się tu znalazła i według nich przyjechała tu po tym jak próbowała otruć brata, co było największym kłamstwem jakie mogłoby paść w historii. Dziewczyna nie mogłaby zrobić niczego podobnego, nawet wtedy, gdy zależało by od tego jej dobro i życie.
– Naprawdę chcesz słuchać o problemach młodych książąt? Zapewniam cię nie ma o czym mówić – odpowiedziała uśmiechając się lekko. Życie na dworze nie było zbyt ciekawe – Z kuzynami jako tako się dogaduję, ale więcej czasu spędzam z królową. Możliwe, że o tym wiesz, ale i tak wspomnę. Nasz przyszły król ma drobne spięcie z jednym z Lannisterów a chodzi podobno o dziewczynę. – powiedziała ściszonym głosem. Nie mówiło się o takich sprawach głośno. Lyanna nie była pewna, tego czy jej siostra już słyszała tą plotkę czy nie.
Lyanna
[Caitlin Stasey *.* zakochałam się i koniecznie chce wątek. ;D]
OdpowiedzUsuńJasper
[Co do pokrewieństwa, to jej matka może być jego ciotka, czyli oni byliby kuzynostwem.
OdpowiedzUsuńA co do wątku, tak sobie myślałam, że Jasper mógłby przyjechać do Riverrun w jakichś dyplomatycznych sprawach, ale zanim dotarłby do zamku, przez przypadek poznałby Nerina, ewentualnie już w zamku czy w ogrodzie. Mógłby się w niej zauroczyć (albo zakochać, to zależy jak bardzo skomplikowane wątki lubisz) ale dowiedziałby się o tym kim na prawdę jest dopiero na uroczystej uczcie, gdzie by mu ją przedstawiono. A później zobaczymy jak wszystko się potoczy. Co o tym sądzisz?]
Jasper
[Jeśli masz chwilę czasu to możesz zacząć, jeśli nie to ja zacznę tylko pewnie jakoś późnym wieczorem. ;)]
OdpowiedzUsuńJasper
Jechali od dwóch tygodni, po drodze nie mieli żadnych większych problemów, więc do Riverrun przybyli trochę przed czasem. Oczekiwano ich, ale nie aż tak szybko. Był wczesny ranek, gdy przybyli do zamku. Jasper nie chciał o tak nieprzyzwoitej porze wyrywać ze snu lorda Dorzecza. Postanowił, że jeszcze trochę zaczekają, zostawił swoją świtę na dziedzińcu, sam natomiast dla zabicia czasu, jak i z własnej wrodzonej ciekawości postanowił przejść się po ogrodach Tullych. Zastanawiał się czy cos się tu zmieniło od jego ostatniej wizyty, a było to chyba wieki temu. Widok barwnych kwiatów jak i strzelistych drzew tym bardziej go cieszył, gdyż w Orlim Gnieździe takich nie było. Co prawda był ogród, ale niewielki, a do tego zamiast drzew, które nie chciały rosnąc na skalistym podłożu stały w nim kamienne posągi, przez co mimo kwiatów i tak wydawał się on być dość surowym miejscem. Za to ogrody Riverrun właśnie dzięki swoim wysokim, wydającym się wznosić do nieba drzewom, miały w sobie coś magicznego, krzewy kwiatowe jedyne wszystkiego dopełniały.
OdpowiedzUsuńBył ubrany jak zwykły podróżny, skórzane spodnie i kubrak, niczym nie mógłby zdradzać swojej pozycji, nie miał, bowiem zwyczaju nosić na sobie żadnych ozdób, tym bardziej podczas podróży, to jedynie mogło przysporzyć dodatkowych kłopotów. Jedynym, co mogłoby świadczyć o tym, że przybywa z Orlego Gniazda był jego błękitny płaszcz, który po przebytej drodze bardziej przypominał brudno szary niż bladoniebieski. O tak wczesnej porze nie sądzi, że przyjdzie mu tu kogoś spotkać.
-Wybacz Pani, nie chciałem Cię wystraszyć, ani Ci przerywać - odparł podchodząc do niej bliżej. Ogrody były na tyle duże, że z pewnością pomieściłyby obecność ich obojga. –Nie spodziewałem się spotkać tu kogokolwiek o tak wczesnej porze –dodał na swoje usprawiedliwienie.
[Nie, raczej nie jest. Chociaż wiekowo pewnie by pasowało, ale w sumie zawsze można przyjąć, że królowa jak i matka dziewczyny są córkami brata ojca Jaspera, ewentualnie siostrami. A co do skomplikowania wątku, to ja nie mam nic przeciwko, zawsze można coś wymyślić, poza tym to, że zostaną zaręczeni nie oznacza też, że do ślubu dojdzie. ;D]
Jasper
[ Muszę mieć wyczucie czasu, pojawiłam się w odpowiednim momencie. :D I rzeczywiście, nasze postacie są charakterem bardzo podobne, jak na siostry przystało. Wiadomo, wątek z siostrą musi być koniecznie. Przejażdżka konno mi się podoba! Chcesz zacząć, czy ja mam to zrobić? :) ]
OdpowiedzUsuńDianna Tully
Z początku wziął ją za służąca, ale dopiero, kiedy podszedł bliżej zauważył, że dziewczyna była ubrana w zbyt eleganckie szaty jak na służkę, wywnioskował się, że musi być ona damą dworu. Już otworzył usta, aby przytaknąć jej stwierdzeniu, ale dziewczyna obróciła się przodem, a słowa uwięzły mu w gardle. Pierwszy raz w swoim życiu doświadczył czegoś takiego, pierwszy raz w życiu widział tak piękną dziewczynę, a trzeba przyznać, że do tej pory widział ich już całkiem sporo. Słyszał sporo o nietuzinkowej urodzie córek Królewskiego Namiestnika, a zarazem Lorda Dorzecza, ale sądził, że ludzie jak zwykle wyolbrzymiają tego typu sprawy. Poza tym w końcu każdy miał nieco odmienne poczucie piękna, ale w tym przypadku wszystkie plotki jakie zdążył usłyszeć po swoim powrocie do Weteros, nie okazały się wyssanymi z palca bajeczkami, a najprawdziwszą prawdą. Pierwszy raz doświadczył czegoś takiego, aby na widok kobiety wręcz odjęło mu mowę. Dopiero po chwili zorientował się, że jego milczenie trwa zbyt długo, a w połączeniu z faktem, że praktycznie cały czas się na nią gapił, bo patrzeniem tego nazwać nie można było, przymknął usta i zamrugał kilkakrotnie. Spróbował przełknąć ślinę, ale czuł, że w ustach ma sucho, niczym na pustyni w Dorne. Odchrząknął więc. Czuł się teraz bardziej jak dzieciak niż dorosły, doświadczony mężczyzna. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że dziewczyna była jedną z córek Lorda Riverrun. Skinął głową w jej stronę, w formie mniej oficjalnego powitania.
OdpowiedzUsuń-Tak Pani, czekamy na bardziej dogodną porę. Nazywam się Jasper – odparł pomijając nazwisko z przyzwyczajenia. W Essos na nikim nie robiło ono najmniejszego wrażenia, a czasem po prostu dla bezpieczeństwa lepiej było pozostać zwykłym Jasperem, jakich wielu stąpa po tej ziemi. Poza tym nie wiedział czy dziewczyna będzie go w ogóle kojarzyła, więcej słyszało się o jego braciach niż o nim samym. Po prawie ośmiu latach nieobecności ludzie bardziej stając się cieniem swojego nazwiska niż żywą osobą.
-Jak sądzę Pani, jesteś córką Lorda Dorzecza, prawda? –Zadał pierwsze i chyba najbardziej błahe pytanie, jakie dotarło do jego świadomości. Jej uśmiech sprawiał, że ogrody Riverrun dla Jaspera stały się teraz nieporównywalnie piękniejsze.
Jasper
[ Jasne. :) Oto mój blogowy debiut. ;) ]
OdpowiedzUsuńDianna siedziała swobodnie na łóżku w swojej komnacie, spoglądając przed siebie w typowym dla dziewczyny zamyśleniu. Bezwiednie gładziła materiał sukni, zastanawiając się co może wypełnić jej resztę dnia. Dorzecze nie było monotonną okolicą, jednak ten dzień wydawał się ciągnąć w nieskończoność. Nagle, młoda lady Tully zdała sobie sprawę, iż cały dzień nie widziała swojej czternastoletniej siostry. Mogła się jednak domyślać, że dzień Neriny absolutnie nie był nudny. Jej siostra wręcz przyciągała uwagę i wiecznie znajdowała się w jej centrum. Ostatecznie jednak, Dianna postanowiła spróbować odebrać atrakcję wszystkim młodym lordom, którzy mieli przewinąć się dziś przez siedzibę ich rodu oraz zaprosić Nerinę na przejażdżkę konno. Dla Dianny była to jedna z najlepszych form relaksu. Uczucie wiatru we włosach i kontroli nad sytuacją, to zupełnie oddawało ciemniejszą stronę jej natury, pragnącą władzy i wszelkich zaszczytów tego świata.
Lady Tully wyszła zatem ze swoich komnat i powoli skierowała swoje kroki do pokojów Neriny. W drodze do celu, zauważyła jednak swoją siostrę stojącą nieopodal okna z nieznanym jej panem. Bez wahania podeszła i dygnęła formalnie, jednak ukazując typową dla niej grację.
- Mój Lordzie. Mam nadzieję, że nie będzie to wielki kłopot, jeśli porwę moją siostrę na pewien czas? - odparła tonem, którym absolutnie nie pozwalał na sprzeciw ze strony młodzieńca, po czym obdarzyła go nie za szerokim uśmiechem i delikatnie odciągnęła Nerinę na bok.
- Widzę, że nie tracisz zbędnego czasu - mruknęła kąśliwie, jednak żartobliwie, kiedy siostry znalazły się już same, po czym uśmiechnęła się do dziewczyny ciepło. Nerina była bowiem jedną z najbliższych Diannie osób, o którą zawsze chciała się troszczyć. Zdawała sobie sprawę, że kiedy wyjdzie za mąż, to właśnie za towarzystwem siostry będzie tęsknić najbardziej.
Lady Tully zachichotała cicho, kiedy dostrzegła sposób, w który wysoki lord odchodził od jej siostry. Był to krok raczej niechętny, a od czasu do czasu panicz rzucał spojrzenia pełne tęsknoty. Kiedy rudowłosa usłyszała komentarz siostry, jej krótki chichot przerodził się w salwę śmiechu, a w jej błękitnych oczach pojawiły się drobne iskierki radości. Dianna właśnie na taką reakcję liczyła. Jej siostra nigdy nie przebierała w słowach i zawsze mówiła pod jej adresem to, co myślała naprawdę. Za to ceniła Nerinę najbardziej - brak strachu w okazywaniu tego, jaką osobą jest naprawdę bowiem nie było to jedną z jej najmocniejszych stron. Przy siostrze jednak Dianna zachowywała się tak swobodnie, jak to tylko było możliwe. Dziewczęta przeżyły razem wiele - kłótnie z ich wiecznie rozgoryczoną matką, naśmiewanie się z chorobliwie posłusznej Gewury oraz dumnego, a wręcz nadętego niczym paw, Edgara. Dianna zdawała sobie sprawę z tego, iż to właśnie wspomnienia momentów spędzonych z siostrą w Dorzeczu będą napawać ją smutkiem z dala od domu.
OdpowiedzUsuń- Przyznaję się, uwielbiam Ci przeszkadzać w takich momentach. Poza tym, on nie wydaje się za dobrą partią dla Ciebie. - powiedziała z rozbrajającą szczerością i szerokim uśmiechem malującym się na jej twarzy. Czy jednak ktokolwiek mógłby być wystarczająco dobry dla Neriny? Jej siostra była jak ogień, który poza kontrolą mógłby stać się niebezpieczny dla każdego w jej otoczeniu, łącznie z jej przyszłym mężem. Wybranek Neriny powinien być jej przeciwieństwem, który jednak nie dawałby wchodzić sobie na głowę. Musiałby balansować jej wybuchowy temperament, równocześnie nie denerwując jego przyszłej damy. Znalezienie takiego mężczyzny wśród dumnych lordów graniczyło jednak z cudem.
- Przecież wiesz, że muszę wyjść za mąż. Jestem już w odpowiednim wieku. Jeszcze rok i będziesz musiała mnie nazywać starą panną, niczym młodą lady Lannister, której Dornijczyk nie pali się do ślubu - odparła do siostry żartobliwym tonem, po czym powoli pokiwała głową - Oczywiście, lady Tully - powiedziała z udawaną rezerwą i mrugnęła do siostry. - Myślisz, że mogę Cię porwać na kilka godzin z zamku pełnego kandydatów na Twoich przyszłych mężów i zabrać Cię na przejażdżkę konno? Oczywiście Twoi adoratorzy będą niepocieszeni, no ale cóż... będą musieli to jakoś przełknąć, nieprawdaż? - odpowiedziała nieco sarkastycznym tonem, lecz kąciki jej ust wciąż wykrzywiał ciepły uśmiech, zdradzający to, jak wiele znaczy dla niej siostra.
Dianna Tully
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[ Dobry pomysł :). Jeśli Ty zaproponowałaś, to ja zacznę. ]
OdpowiedzUsuńAlyssa znowu ćwiczyła, w tajemnicy przed innymi. Zdołała wymknąć się z zamku Winterfell, opuszczając na chwilę rodzinę i Tullych, którzy odwiedzili Starków. Młoda Starkówna miała już serdecznie dość rozmowy z tym rodem.
Nakładała na cięciwę kolejną już strzałę, kiedy usłyszała szelest liści. Uniosła jedną brew i odwróciła się szybko, celując strzałą w miejsce, gdzie krzaki się poruszały.
- Wychodź! - nakazała Alyssa. - Wychodź albo strzelę!
Alyssa Stark
Alyssa opuściła nieco łuk, widząc najmłodszą z Tullych. Nie odłożyła jednak łuku, a jej oczy bacznie obserwowały Nerinę.
OdpowiedzUsuń- A ja nie wiedziałam, że na południu można szpiegować - odpowiedziała hardo, odkładając strzałę. - Czego tu szukasz, lady Nerino? - zapytała spokojnie, uśmiechając się kącikiem ust.
Złożyła ręce na piersi, oczekując odpowiedzi.
Dianna podarowała siostrze delikatny, choć nieco smutny uśmiech. Wiedziała, że przyszła rozłąka boli Nerinę tak samo jak ją. Nie miały jednak wyboru. Ich obowiązkiem było zadbanie o dobry los rodu. Ironiczne wydawało się w tym przypadku ich motto. W rzeczywistości nie rodzina miała znaczenie, a obowiązek i honor wszystkich Tullych. Te trzy wartości stojące obok siebie w tej sytuacji zatem wydawały się dość sprzeczne.
OdpowiedzUsuń- Wiem. Uwierz mi, że najchętniej zabrałabym Cię ze sobą. Kiedy zostaniesz tu z resztą naszego posłusznego rodzeństwa, nasza pani matka skupi całą swoją gorycz na Tobie. Już zaczynam Ci współczuć. - westchnęła cicho rudowłosa, dotrzymując kroku swojej siostrze, podobnie jak ona ignorując wszystkie dumne damy, których nigdy nie darzyła sympatią. Jedyną rzeczą, którą te kobiety robiły dobrze, było donoszenie o wszelkich wydarzeniach w zamku lady Aunette Tully. Były zatem dodatkowymi parami uszu i oczu ich pani matki, która wiecznie szukała powodu do narzekania lub besztania swoich dzieci, nawet tych najbardziej posłusznych, jak Gewura. Jak łatwo było się domyślić, nie ona jednak najczęściej złościła panią Dorzecza. Na miano najbardziej nieułożonej jako dziecko zasługiwała Nerina. Teraz, choć trochę się uspokoiła, nadal czuć było w niej iskrzący temperament. Dianna z kolei, choć w towarzystwie reszty rodziny grała ułożoną, głupiutką dziewczynkę, nigdy nie była tak łatwa do kontrolowania jak jej druga młodsza siostra. Potrafiła zmanipulować otaczającymi ją ludźmi na tyle, że nikt nie domyślał się, iż posiada ona własne zdanie lub ognisty charakter. Dla wszystkich z zewnątrz jej przyjaźń z Neriną była zatem niebywała. Jak taka grzeczne, ciche dziewczę jak Dianna mogła tak świetnie dogadywać się z jej kompletnym przeciwieństwem? W rzeczywistości jednak, pod maską, którą każdego dnia zakładała lady Tully, siostry były pod względem charakteru niemalże identyczne.
- Tak myślałam, że nie będę miała problemów z przekonaniem Cię do wymknięcia się z zamku - powiedziała z udawaną wyższością, a z jej gardła wydarł się kolejny delikatny chichot. - Nasza pani matka myśli jedynie o własnym interesie wydając Cię za mąż, nie wiek. Ale jestem pewna, że weźmiesz los w swoje ręce i nie pozwolisz by łatwo Tobą pokierowała w sprawie małżeństwa. Masz jednak szczęście, że nie musisz się spierać z kolejnym staruszkiem i słuchać niezwykle ciekawych opowieści o jego życiu. - odparła Dianna fałszywie znudzonym tonem, po czym wkroczyła do stajni za Neriną, rozglądając się za swoim ulubionym, białym w każdym calu koniem. Kiedy w końcu odszukała go wzrokiem, przystąpiła do siodłania.
- Nie jestem pewna. Myślałam o przejażdżce przez las, nieopodal rzeki. To dość malownicza okolica, no i jest całkiem chłodno. To byłoby odświeżające bo przedpołudniu spędzonym w komnatach.
Dianna Tully
- Dziękuję - odpowiedziała Alyssa, wyciągając strzałę. - Muszę coś potrafić. Nadchodzi zima, lady Nerino.
OdpowiedzUsuńNaciągnęła z gracją łuk, po czym wystrzeliła. Wszystko wykonała na jednym oddechu, płynnym ruchem ręki. Lata ćwiczeń na coś się opłaciły. Strzała utkwiła w tarczy, nieco poniżej samego jej środka. Tyle, że tarcza znajdowała się daleko i była bardzo mała.
Alyssa nie czuła się bezpiecznie w Westeros. Jedynie Winterfell dawało jej jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. Zbyt wiele wiedziała o Freyach, Boltonach, Targaryenach i Lannisterach, by czuć bezpieczeństwo, kiedy Targaryenowie rządzili. Dlatego też trenowała walkę.
- Dlaczego tak interesujesz się mną i moimi strzałami, lady? - zapytała Alyssa.
Dianna od razu zauważyła reakcję siostry, gdy wspomniała o ich matce. Domyślała się o czym Nerina może myśleć. Matka właśnie ją traktowała najbardziej niesprawiedliwie, czego rudowłosa często nie mogła znieść. Nie miała jednak na to wpływu. Jedyne na co mogła liczyć to szybki ożenek Neriny z bogatym lordem oraz jej wyrwanie się z sideł Aunette Tully. Dianna zdawała sobie jednak sprawę, że jej siostra nie postrzegała małżeństwa podobny sposób jak ona. Była niezłomna i nie chciała się poddać żadnemu mężczyźnie, nawet jeśli rezygnacja miała oznaczać ucieczkę od zrzędliwej Pani Dorzecza.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że pamiętam - powiedziała nieco poważniejszym tonem, a na jej ustach zagościł smutny uśmiech. - Pani matka często robiła mu o to wyrzuty, pamiętasz? - ton Dianny uległ nieco zmianie na to wspomnienie, dziewczyna po chwilii zachichotała cicho.
W istocie tak było. Aunette uważała przecież, że miejsce córek jest przy niej, a nie na koniach z ojcem. Lord Tully jednak nie pozwalał się manipulować swojej żonie. Jako jeden z niewielu ludzi, posiadał nad kobietą władzę. Kiedy wypowiedział coś swoim tonem, który nie zgłaszał sprzeciwu, od jego decyzji nie było żadnego odwołania. Ponieważ uważał, iż przejażdżki dobrze zrobią niesfornym dziewczynkom, a w szczególności Nerinie, zabierał je na nie cyklicznie. Pan Dorzecza posiadał autorytet, ale też i upór, z którym niezdolna było walczyć. Dianna była pod tym względem identyczna ze swoim ojcem. Uwielbiała władzę i wiedziała, że potrafiłaby odpowiednio mądrze ją wykorzystywać. Zdawała sobie sprawę, iż Nerina również otrzymała te cechy po lordzie Virtusie. Mimo tego, że była młodą dziewczyną, w garści miała całe Riverrun. Nikt nie mógł ją odwieść od wcześniej wysnutego pomysłu, jeśli siostra Dianny podjęła ostateczną decyzję. Prawdopodobnie z powodu tych cech obydwie dziewczęta miały lepszy kontakt z ich ojcem, niż matką, która w niemalże w niczym pod względem charakteru nie była do nich podobna.
Dianna
Alyssa spojrzała zaskoczona na Nerinę, która tak nagle zrobiła się bardzo miła i uprzejma. Starkówna znała te wszystkie zagrywki szlachetnych dam dworu, aczkolwiek teraz musiała się zgodzić. Miałaby poważne problemy, gdyby młoda Tully się wygadała.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, nauczę cię, lady. - Alyssa ułożyła łuk z powrotem na plecach. - Jednak ty nie będziesz mogła nic, ale to nic o tym powiedzieć. Zrozumiałaś?
Brunetka nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Nie przywykła do wykonywania czyichś zadań, poleceń i próśb. Tym razem sprawa wyglądała inaczej.
Już chciał dodać do jej wypowiedzi, że i najpiękniejsza w Siedmiu Królestwach, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Oczywiście on uważał to za prawdę, ale przez ten błahy komplement dziewczyna mogłaby uznać, że mężczyzna sobie z niej żartuje. A tego by raczej nie chciał. Kiedy zrobiła krok w jego kierunku zdał sobie sprawę jak niezręcznie musi jej być teraz w jego towarzystwie. Na szczęście oprzytomniał już na tyle, aby móc jej odpowiedzieć w miarę sensownie.
OdpowiedzUsuń-Mi również miło, Pani. Zapewniam, że spacer z Tobą będzie dla mnie czystą przyjemnością, chociaż śmiem wątpić, żeby dalej ogrody były piękniejsze, skoro ty jesteś tu – odparł zdobywając się na uśmiech, nie byłby sobą gdyby jednak w rozmowie nie podkreślił urody dziewczyny, w końcu jak sama zauważyła, gdy ją ujrzał, wyglądał niczym trafiony piorunem. Obrócił się, aby zejść dziewczynie z drogi i pozwolić się prowadzić, w tę jej zdaniem piękniejszą część ogrodów.
-Gdy tu zmierzałem, nie sądziłem, że o tak wczesnej porze kogoś tu zastanę. Ale widzę, że sporo tu rannych ptaszków, ktoś mógłby pomyśleć, że przyszedłem tu szpiegować. A z góry musze przyznać, że raczej marny ze mnie szpieg, więc mam tyko nadzieję, że mnie nie wydasz – powiedział w kierunku dziewczyny już o wiele swobodniej. Przesunął dłonią po mijanym właśnie krzewie różanecznika, zaskakujące jak bardzo brakowało mu piękna i kolorytu tego typu roślin. Roślin, które nigdy nie mógłby przyjąć się w ogrodzie Orlego Gniazda.
Jasper
OdpowiedzUsuńCoś go do niej ciągnęło. Załatwił swoje sprawy szybciej, niż zamierzał. Podświadomie ruszył drogą prowadzącą najszybciej do Riverrum. Lady Tully, córka namiestnika była osóbką nader ciekawą. I urodziwą, tego nie dało się ukryć. Nie dała się mu, potrafiła zagrozić, okazała się być harda niczym żelazo, nie do złamania. Intrygowała go bardziej, niż jego własna narzeczona, zimna i sucha Meraia, którą ledwo co poznał.
Gnał, co koń wyskoczy, jakby go licho pędziło, prawie na złamanie karku. Trzy razu zmieniał konia. W końcu obiecał jej, że wtedy opowie jej, dlaczego przebiera się za kogoś nic nie znaczącego, gdzie bywał i co robił. Zamierzał jej samemu pokazać jak to jest. W jukach oprócz swojego bogatego odzienia miał jedno kobiece, prostej praczki. Tak się złożyło, że gdy dotrze do Riverrum, rozpoczną się święto najdłuższego dnia w roku, obchodzone właściwie tylko i wyłącznie we wioskach. Kobiety plotą wianki, mężczyźni skaczą przez ognie, wróżby i gusła są odprawiane całą noc, a zakochani pod pretekstem szukania kwiatu paproci zachodzą na miłosne ekscesy do lasu.
Zauważył z uśmiechem, jak brama się przed nim otwiera. Cieszył się z tego niezwykle bo nie w smak mu było wystawanie na wietrze, który jął dąć jak szalony.
Wjechał galopem na plac i tanecznie wręcz zeskoczył z konia, od razu padając na kolana przed lady Neriną, spoglądając na nią z figlarnym błyskiem w oku.
Jak zwykle wyglądała dostojnie i pięknie. No i uśmiechała się na jego widok, nie to co pewna Starkówna.
Gaspard
Powstał, otrzepując kolana ze słomy i uśmiechając się pod nosem. Gdy tylko się wyprostował, górował nad nią znacznie. Odsunął się od niej nieznacznie, o krok, jakby z szacunku. Poza tym nie wypadało, aby zwykły goniec, na dodatek mężczyzna, znajdował się tak blisko lady Tully. Toż to obraza by była dla jejmości.
OdpowiedzUsuń- Witaj lady.
Na wspomnienie brzytwy, potarł odruchowo mocno już zarośnięty podbródek. Zapomniał jej wziąć w ferworze zdarzeń, a kupować nowej nie miał okazji. Zresztą mijało się to z celem, skoro miał wrócić do Riverrum, gdzie może ją odzyskać.
- To była moja brzytwa, pani – odparł z chłopięcym błyskiem w oku i uśmiechem błąkającym się gdzieś w kąciakach ust. Ich pierwsze spotkanie było… Dziwne, o ile słowo dziwne jest wystarczającym określeniem na atak nożem oraz siłowaniem się podczas tłumaczenia się z przebrania pachołka.
Spojrzał, czy masztalerze złapały konia, a gdy stajenni już to uczynili, odetchnął. Wydał dużo na tego konia, poza tym zaprzyjaźnił się z nim w pewien sposób. Klacz służyła mu od lat, bardzo lubił karą Cologne, która tak jak on nosiła kilka blizn po bitwach. Każdy inny rycerz zmieniłby konia, ale on wolał wydać pieniądze na leczenie jej niż innego konia. Znali się dobrze i potrafili zrozumieć bez bata i ostróg.
- Spodziewam się jednak, że za paseczkiem nosisz, lady, inną broń – zażartował, biorąc jednak na poprawkę fakt, że mógł mieć w tym sporo racji. Zastanawiał się, dlaczego tak przepada za córką Tullych, skoro był od niej dwa razy starszy. Powinni omijać się szerokim łukiem, a jednak przypadli sobie do gustu. Przynajmniej tak wyglądało to z jego strony, jednak wymuszenie obietnicy powrotu również coś musiało znaczyć ze strony Lady Neriny.
- Zgaduję, że wszyscy znów wyjechali, a Gwenura się modli.Trafiłem? - zapytał, rozglądając się po, bądź co bądź, lekko opustoszałym jak na tę porę dnia placu.
[W wątku on jest jeszcze sir, nie lord]
Niepokoiło ją to, że goście mało jedli. Przez chwilę gotowa była pomyśleć, że boją się otrucia, ale szybko uznała tę myśl za absurdalną. Ucieszyło ją jednak, że lady Nerina sięgnęła po kawałek kaczki. Z ciekawością obserwowała reakcję dziewczyny na sos, jak na jej twarzy pojawił się lekki grymas prawie natychmiast zastąpiony przez delikatny uśmiech. Niewiele jest osób, które potrafią utrzymać w ustach kawałek tego dania. Poza Dornijczykami, oczywiście. Jak na zawołanie pozostali goście także zaczęli jeść.
OdpowiedzUsuń- Dziękuje za zaproszenie, lady Nerino – odparła. – Wiele słyszałam o pięknie Riverrun, jednak nigdy nie miałam okazji zobaczyć tego na własne oczy.
Kurtuazja była i będzie obowiązkiem osób z wysokich rodów, tak samo jak przesada, ale Riverrun zawsze wydawało jej się miejscem pełnym spokoju i harmonii, całkowicie innym od Słonecznej Włóczni. Kolejna zaleta małżeństwa ze zmarłym Tullym – częste wizyty w Riverrun.
Przy stole powoli robiło się coraz głośniej, goście zaczęli ze sobą rozmawiać, co było dla Nymerii dowodem, że nareszcie się rozluźnili. Przeniosła spojrzenie na lady Aunette Tully.
- Mam nadzieję, że twój mąż miewa się dobrze, lady Tully – zwróciła się do niej. – Obowiązki namiestnika muszą być bardzo wyczerpujące.
Ciekawe, ile zostaną w Słonecznej Włóczni? Może po wizycie u Martellów udadzą się do siedziby jakiegoś innego rodu? Albo szybko wrócą do Riverrun. Bardzo chciała uzyskać odpowiedź na te pytania, ale nie wypadało tak po prostu zapytać. Lady Tully mogłaby się poczuć urażona, nie wspominając nawet o jej córce, która sprawiała wrażenie osoby dumnej. Śmieszne, że konsekwencje jednego pytania mogły doprowadzić do ochłodzenia relacji, a może nawet do całkowitego zerwania stosunków. Wobec tego postanowiła poczekać na odpowiedni moment.
Do pustego pucharu służąca nalała trochę dornijskiego wina. Zbyt mało. Czyżby służba dostała rozkaz od ojca, by na czas jego nieobecności pilnować Nymerii i uważać, by nie piła zbyt dużo?
- Do pełna – mruknęła. Kobieta spełniła jej żądanie.
Podążył za nią bez słowa. Widział, jak służba ogląda się za nim i lady Tully, nie wiedząc za bardzo co powiedzieć ni zrobić. Owa rudowłosa kobieta, która poprzednio prowadziła go do klitki zwanej tutaj komnatą sypialną, spłoniła się na jego widok, nabierając koloru swoich włosów. Gaspard posłał jej tylko dwuznaczne spojrzenie bez pokrycia. Nie lubił rudowłosych kobiet*, po prostu mu nie pasowały, jakby raziły, ale uwielbiał pąsowiejące dziewczynki o zbyt wybujałej wyobraźni i fantazji.
OdpowiedzUsuńGdy weszli do pomieszczenia, poweselał na widok przedmiotu. Udał jednak oburzenie:
- Myślisz, że Lannisterowie aż tak zubożeli, że nie stać nas na nową brzytwę, pani? – Przecząc jednak swoim słowom, nalał do misy wody i podwinąwszy rękawy koszuli, umył twarz, rozłożył ostrze i na oślep zaczął się golić.
Wychodziło mu to nader zgrabnie, bardzo możliwe, że to z powodu częstego pozbywania się zarostu w ten sposób. Nie zawsze chciało mu się po prostu szukać lusterka w jukach lub owo się zbiło i nie było gdzie kupić nowego.
Zaciął się.
Syknął.
Kilka kropel krwi spadło do wody.
- Całkiem dobrze, choć teraz marzę o całej balii wody, nie tylko o misce – odpowiadał jej, tamując krew szmatką mającą służyć za ręcznik. – Byłem w Harrenhall i Orlim Gnieździe. Wszędzie widać zmiany i dziwne nastroje. Jakby ktoś był niezadowolony, ale trudno orzec kto i dlaczego.
Dianna zauważyła zdziwione spojrzenie siostry gdy te tylko wyjechały ze stajni. Nie musiała pytać o czym myśli Nerina. Mogła sobie to wyobrazić. "Jak ona może tak łatwo poddać się mężczyźnie? Jak może o tym nie myśleć? Jak to możliwe, że zachowuje się tak samo, mimo tego, że już wkrótce opuści Dorzecze?" - prawdopodobnie przez głowę jej siostry krążyły właśnie tego typu pytania. W tej kwestii dziewczęta istotnie nigdy się nie zgadzały. Idea małżeństwa była pojmowana przez obydwie panie zupełnie inaczej. Nigdy to jednak nie przeszkadzało w ich relacjach, aż do momentu zaręczyn Dianny. Przeprowadziły po nich kilka sprzeczek, ale ostatecznie jak zawsze zapanowała między nimi zgoda. Rudowłosa nie mogła się nigdy zbyt długo gniewać na Nerinę, gdyż bardzo kochała siostrę. Chciała również w pełni wykorzystać resztki danego im czasu.
OdpowiedzUsuńDianna zachichotała cicho, gdy jej siostra wypowiedziała kilka zdań o ich pani matce.
- To prawda. Ta kobieta umie narzekać prawdopodobnie na wszystko - Dianna przewróciła oczami, wspominając niektóre z "wyczynów" lady Aunette. Rudowłosa często zastanawiała się czy jej rodzicielka mogłaby być bardziej oschła i zgorzkniała. Po dłuższym zastanowieniu dochodziła jednak do wniosku, że nie. Nie miała jednak tego matce za złe. Gdyby była rozpieszczana, prawdopodobnie zachowywałaby się zupełnie inaczej. W ten sposób, już jako dziecko zmierzając się z małymi przeciwnościami losu w postaci kar jej matki, wyrosła na kobietę wyjątkowo dojrzałą jak na swój wiek.
- To prawda, w istocie ta kara była wyjątkowym doświadczeniem. Momentami miałam ochotę użyć tego noża nie do krojenia warzyw, a do wydłubaniu naszej pani matce oczu za jej wyszukane pomysły - mruknęła pół żartem, pół serio w kierunku siostry, obdarzając ją szczerym, ciepłym uśmiechem.
[ Nic się nie stało, spokojnie :3 Każdemu zdarza się zapomnieć. ]
Dianna Tully