Winter is Coming!
Snoween Arya Stark
Szesnastoletnia Stark'ówna, córka niedawno zmarłego Lorda i Lady Stark. Jako trzynastolatka była zaręczona, ale jej przyszły mąż kilka dni po zaręczynach zginął na polowaniu. Chyba jako jedyna od zawsze normalnie traktowała swojego przyrodniego brata, który teraz jest Lordem Winterfell. Wiele razy bywała już w Królewskiej Przystani, ale dopiero kilka tygodni temu została wysłana tam na dwór królowej, aby służyć jednej z księżniczek. Tak jak przystało uczona była na damę, która gdy osiągnie odpowiedni wiek zostanie wydana za mąż. Wieczorami wymykała się ze swojego pokoju, by wraz z bratem uczyć się władania mieczem i strzelania z łuku. Doskonale radzi sobie w jeździe konno. Zawstydza tym samym nie jednego młodego Lorda. Wbrew planom ojca i jego staraniom, aby znaleźć jej kolejnego, dobrze usytuowanego rycerza, ona zawsze odmawiała, bądź wymigiwała się od ślubu. Po śmierci głowy rodu, matka postanowiła wysłać ją na dwór królowej, by dziewczyna doznała choć odrobiny ogłady i zrozumiała, że samotność damie nie przystoi. Snoween nadal nie wie czego chce, działa pod wpływem chwili, ale przy Targaryen'ach zachowuje się jak na dobrze wychowaną dziewczynę przystało. Nocami przekrada się pomiędzy strażami i wychodzi, by pooddychać świeżym powietrzem i spojrzeć w ciemne niebo. I choć sama się do tego nie przyznaje to tęskni za Północą, bo tam jest jej dom, bez względu na to jak bardzo uwielbia Południowy klimat.
[Kart pisać nie umiem, to widać, ale za to lubię wątki i powiązania, o! Natalie Dormer oczywiście. I witam. ;)]
[Kart pisać nie umiem, to widać, ale za to lubię wątki i powiązania, o! Natalie Dormer oczywiście. I witam. ;)]
[Witam się pięknie! Cassie może wraz z nią potęsknić za Północą :3 A Liadan pozwiedzać w nocy ogrody.]
OdpowiedzUsuńLiadaness i Cassandra
[ Witam serdecznie w naszym gronie:-) ]
OdpowiedzUsuńDrogo
[Witam w imieniu administracji.
OdpowiedzUsuńWidziałam wczoraj wieczór Twoje zapytanie w Administracji, lecz odłożyłam odpowiedź na dzisiaj rano, a tu zaskakuje mnie Twoja karta.
Mam dwie uwagi, do pierwszej możesz się zastosować, od drugiej nie ma ustępstw.
Pierwsza rzecz to wiek postaci, siedemnastoletnia niezamężna kobieta to lekki ewenement i niewątpliwie powoli będzie uznawana za starą pannę. Jeśli taki jest Twój zamiar nie mam nic do powiedzenia.
Druga rzecz, o którą pytałaś w administracji. Bękart nie zostałby dopuszczony do bycia damą dworu razem z innymi pannami z rodowodami, że tak to ujmę. W tej kwestii pozostanę nieugięta, bo to duże nagięcie rzeczywistości, zaś w pierwszym sezonie serialu było ukazane, że Jon Snow nie został wpuszczony do sali, gdzie jadł król ze swoimi ludźmi, bo uznano, że jego obecność mogłaby urazić innych.
Proszę o zmianę, a gdy ta się dokona dodam do linków.
Wszelkie pytania i uwagi proszę kierować do administracji.
Pozdrawiam ]
[Okej, poprawiłam, tak naprawdę to w ogóle zmieniłam niektóre rzeczy, wiec mam nadzieję, że teraz jest dobrze. Nie do końca jestem pewna, czy pisać tu, czy w administracji, no ale.. :) Z tym bękartem to rzeczywiście był mój błąd, bo kompletnie zapomniałam jak potraktowali Jona. Jeszcze raz przepraszam. ;)]
Usuń[Wszystko jest już dobrze. Życzę miłej gry.]
Usuń[Siemka, siemka, skoro Twoja służy jednej z księżniczek to może właśnie mojej :3 Są w podobnym wieku i mogłyby się lubić a nawet przyjaźnić, jak chcesz.]
OdpowiedzUsuńLaenerys
[Już wyjaśniam - kiedyś tam jakiś Stark wymyślił sobie, że stworzy swój ród i tak powstali Karstarkowie. Tak w mocnym skrócie :) Myślę, że Cassie mogła widywać Snoween od czasu do czasu, bo zjawiała się w odwiedzinach w Winterfell. I jak najbardziej mogły się lubić, nawet podobne są!
OdpowiedzUsuńZraz mogę zacząć wątek z Liadan :)]
Cassandra i Liadaness
[ Witam serdecznie:-) Na wątki zawsze jestem chętna, więc możemy coś wymyślić:-) ]
OdpowiedzUsuńRendar
[ Skoro dziewczyna jest w Królewskiej Przystani w charakterze służącej jednej z księżniczek to musi znać Droga. Nie wiem tylko w jakich okolicznościach mogliby się poznać. Jeśli masz jakiś pomysł to ja bardzo chętnie zacznę:-) ]
OdpowiedzUsuńDrogo
[ Podoba mi się ten pomysł:-) Zaczniesz, czy. Ja mam zacząć? bo jeśli ja to zrobię to dziś bardzo późno albo dopiero jutro rano.]
OdpowiedzUsuńRendar
[ Okey to ja jutro coś wymyślę i zacznę wątek:-) ]
OdpowiedzUsuńDrogo
[ Okey to zacznę, ale dopiero jutro.]
OdpowiedzUsuńRendar
[ Cześć i czołem! Pomysłu na wątek nie mam, ale podoba mi się imię postaci i wizerunek, więc chciałabym cokolwiek wykminić! ]
OdpowiedzUsuńMaliseei Lannister
[Myślmy. Może coś a propos ślubu Ery? Któremu, swoją drogą, Victorian jest przychylny bardziej niż opcji związania siostry z Targaryenem, nawet jeśli siostra jest przyrodnia.]
OdpowiedzUsuńReamonn | Victorian
[Mi się podoba. Z tym że Vic ma z matką (macochą?) na pieńku, więc przekonanie jej będzie co najmniej dużym wyzwaniem...]
OdpowiedzUsuńReamonn | Victorian
[Dobre, jasne że dobre. Vic czułby się samotny, gdyby wszyscy naokoło tylko planowali, kiedy by tu dorzucić mu dusiciela do wina.
OdpowiedzUsuńCo prawda początki są moją zmorą, ale skoro tak ładnie prosisz... Ale to jutro, bo, jak już mówiłam pewnej osóbce, jestem dziś nie do życia :c]
Reamonn | Victorian
[Miałam zacząć, więc zaczynam z opóźnieniem :) I trochę krótko wyszło, wybacz.]
OdpowiedzUsuńLiadaness należała do tych osób, dla których nocne przechadzki po ogrodzie stanowiły całe życie. Mrok otaczający ją ze wszystkich stron powodował dreszcze podekscytowania, a blask delikatny księżyca nadawał temu za dnia spokojnemu miejscu mroczny i tajemniczy klimat. To wszystko dało się wyczuć w orzeźwiającym powietrzu, raz po raz owiewającym twarz i rozwiewającym włosy. Liadan to uwielbiała - ten dreszcz, to ledwo wyczuwalne niebezpieczeństwo... na co dzień nie mogła żyć tak, jak sobie to wymarzyła i dopiero w nocy stawała się sobą. W mroku, gdy nikt nie mógł jej zobaczyć.
Z uśmiechem na ustach wyminęła strażników stojących przy wejściu do królewskich ogrodów. Od dawna nie próbowali jej zatrzymać, przyzwyczaili się, że jeśli chodzi o nocne przechadzki, to księżniczka jak nigdy potrafi postawić na swoim i lepiej z nią wtedy nie zadzierać.
Powoli szła kamienną aleją i mijała kolejne krzewy pełne kwiatów o przymkniętych płatkach. One kuliły się ze strachu przed nocą, a ona witała ją z otwartymi ramionami. Nigdy nie zabierała ze sobą pochodni - noc była przyjacielem i dopiero, gdy chciało się ją rozproszyć, stawała się wrogiem, atakującym ze wszystkich stron, by jak najszybciej pochłonąć jasne płomienie.
Usiadła na jednej z ławek i uśmiechnęła do samej siebie. To była piękna noc, księżyc tworzył idealne koło, a ona mogła to wszystko podziwiać, nie bojąc się, że zostanie przez kogoś zauważona.
Liadaness
Mrukliwy. Nieprzystępny. Niegrzeczny. Takie cechy Drogo można było usłyszeć z rozmów ludzi zamieszkujących Królewską Przystań.
OdpowiedzUsuńNic w tym dziwnego. Młody Dothrak był tutaj obcy i tak właśnie się czuł, choć mieszkał tutaj już naprawdę bardzo, bardzo długo.
Mężczyzna do dziś pamiętał, jak pewnego dnia Targaryenowie pojawili się w Essos i zabarli go od ojca, który nie miał wtedy nic do powiedzenia.
- To dla dobra królestwa - mówili. - Będziemy wiedzieli, że wy, nie wywołać żadnej wojny, kiedy będziemy mieć waszego syna.
Drogo nie chciał z nimi jechać. Miał zostać khalem. Miał odziedziczyć po jego ojcu khalasar i dokonać czegoś wielkiego, co przepowiedziały staruchy w Świętym Mieście, kiedy jeszcze przebywał w brzuchu matki. Miał mieć swoją khalesi, która obdarzyłaby go synami.
Niestety, wszystkie plany zniweczyli ci wszyscy dziwnie poubierani ludzie, którzy nie wiedzieli czym dla Dothraka jest niewola.
Zanim go zabrali na statek, Drogo zdążył zabić dwóch rycerzy. Dopiero zakucie go w kajdany i odebranie jego arakha pozwoliło im go pojmać i zaprowadzić na statek.
Młody Dothrak, tak jak każdy z jego pobratymców, bał się słonejwody i drewnianych koni, którymi zabrano go khalowi i wywieziono na drugi koniec świata.
Dopiero w Królewskiej Przystani, kiedy zdjęto mu już kajdany, Targaryenowi wyjaśnili mu, że nie jest ich więźniem tylko gościem. Że kiedyś poślubi, którąś z tutejszych kobiet i stanie się jednym z nich.
Drogo szczerze w to wątpił.
Od jego przybycia tutaj minęło już wiele długich lat, a on nadal czuł się jak zakładnik.
Nie potrafił zrozumieć panujących tutaj zasad, tradycji i konwenansów. Nie znał języka powszechnego, choć wielu próbowało go nauczyć chociaż kilku podstawowych słów.
Dothrak pomagał od czasu do czasu w ciężejszych pracach, ale to wszystko. Zazwyczaj jednak, przesiadywał w swojej komnacie, ostrząc swój arakh albo planując swoją ucieczkę.
Wiedział, że nie pasuje do tych wszystkich ludzi. Nie chciał tu żyć. Tym bardziej mając u boku kobietę, która ani nie będzie go rozumieć ani też nie będzie dothradzką księżniczką.
Tego dnia, młody Dothrak ubrany w swój tradycyjny strój dothradzki pomagał rozstawiać stoły oraz ławy, na których tego wieczora mieli zasiąść goście, którzy przybędą na przyjęcie zaręczynowe jednej z księżniczek.
Drogo przyzwyczaił się już do tego, że ludzie patrzyli na niego, jak na jakiś ciekawy obiekt badawczy albo jak na jakieś wyjątkowo egzotyczne zwierze zamknięte w klatce w królewskim zoo.
Jedna ze służek królowej była w tym względzie wyjątkowo natrętna. Patrzyła na niego za każdym razem, kiedy tylko go zauważyła. Nie, nie patrzyła. Wgapiała się w niego natrętnie.
W końcu Dothrak stracił cierpliwość. Podszedł do dziewczyny i spojrzał na nią swoimi ciemnymi oczyma, w których nigdy nie dało się odczytać żadnych emocji. Zawsze były zimne i obojętne.
- O co chodzi? - Zapytał ją, jak zwykle kalecząc język powszechny. - Czemu tak na mnie patrzysz?
Drogo
Dorne. Kochana gorąca kraina, gdzie kobiety były chętne, a upał nie pozwalał im na noszenie zbytecznej ilości ubrań.
OdpowiedzUsuńRendar uwielbiał tę krainę za wszysto. Za gorące pustynie. Za klimat. Za najlepsze wino na świecie.
Było to miejsce, gdzie czuł się sobą. Gdzie nikt nie mówił mu, że zachowuje się nieodpowiednio, a jego gorąca krew nikomu nie wadziła.
Młody Martell, kiedy to nie było konieczne, nie opuszczał Dorne. Tu się urodził. Tu chciał żyć i tu chciał umrzeć.
Nawet jeśli jego ojciec załamywał ręce nad krnąbrnym synem, który w ogóle się go nie słuchał, i który zawsze robił to, co chciał.
Tego dnia Rendar przebywał w Królewskiej Przystani. Chciał porozmawiać z królową o swoich zaręczynach, a raczej możliwości ich zerwania, gdyż ślub z córą Lannisterów nie była tym, czego chciał i oczym marzył. Zaręczyny były decyzją jego ojca, a młody Martell bronił się przed nimi rękami i nogami, szczególnie po tym, kiedy na jego drodze ponownie stanęła Maena.
Szedł właśnie szybkim krokiem przez zamkowe korytarze, zmierzając ku komnacie audiencyjnej, gdzie już czekała na niego królowa, kiedy wpadł na kogoś.
Odruchowo wyciągnął dłoń, by kobieta nie upadła, po czym spojrzał na nią. Była ładna, a Rendar plułby sobie w brodę gdyby chociaż się nieodezwał.
- Wybacz mi pani moją nieuwagę. - Powiedział, kłaniając się przed nieznajomą nisko z uśmiechem na ustach. - Nie zauważyłem cię.
Rendar
Victorian westchnął ciężko, opierając łokcie o blat ciężkiego, drewnianego stołu. Pochylił się, zwiesił głowę między rękoma, splótł palce na karku.
OdpowiedzUsuńMiał dość. Dość bycia Lordem. Dość zgrywania dobrego władcy, sztucznych uśmiechów i nieszczerych pochlebstw. Wszystkich tych pieprzonych konwenansów... Czasem miał ochotę zniknąć, uciec od obowiązków, o które nigdy nie prosił, rzucić to wszystko w cholerę i zaszyć się gdzieś w lesie, w całkowitej dziczy i odosobnieniu, gdzieś, gdzie nikt go nigdy nie znajdzie. Lady Stark pozbyłaby się znienawidzonego pasierba, Leder dostał jego tytuły i pozycję, a on sam byłby wolny od zobowiązań, wolny od dogryzań i złośliwości, krzywych spojrzeń i konspiracyjnych szeptów, ślepej zawiści przyrodniego brata.
Może pierwszy raz w życiu byłby szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy.
Wielka sala Winterfell ani trochę nie przypominała sali tronowej w Czerwonej Twierdzy. Victorian był w tej drugiej tylko raz w życiu, jako niespełna ośmioletni chłopiec. Ojciec zabrał go ze sobą w podróż do stolicy, jakby już wtedy planował pewnego dnia oddać mu Północ we władanie. Młody Lord Stark był wtedy jeszcze nieświadomym niebezpieczeństw dzieckiem, pamiętał jednak dobrze swoją reakcję na widok Żelaznego Tronu. Do dziś kojarzy mu się on tylko i wyłącznie z czymś niewiarygodnie twardym. Zabawne, że choć przesiadywanie całymi dniami na wyślizganym metalu musi być bardzo niewygodne, to i tak wszyscy tłuką się o możliwość posadzenia na nim swojego tyłka. Ze Starkami włącznie.
Tradycja tradycją, ale gdyby to od niego zależało, Victorian załatwiłby sobie chociaż jakąś porządną poduszkę.
Pogrążony w ponurych rozmyślaniach, nawet nie zauważył, że do sali wślizgnęła się Rei, jedna ze służących Snoween, której ta nie zabrała ze sobą do Królewskiej Przystani.
- Panie... - Lord wyprostował się nagle, zaskoczony. Służka patrzyła na niego z troską, a zarazem lękiem. Od zawsze nieco się go obawiała, choć nie doznała z jego strony żadnej krzywdy.
- Panie, przyleciał kruk - głos dziewczyny był cichy, pełen niepewności. Kiedy mówiła, wzrok miała utkwiony w kamiennej posadzce pod swymi stopami, jakby bała się, że Victorian surowo ukarze ją za samo patrzenie mu w twarz. A przecież to nie on spośród Starków był tym zawistnym, przepełnionym goryczą, do bólu mściwym małym szczurem. - Z Królewskiej Przystani. Od Lady Snoween.
Płatki śniegu wirowały w powietrzu, porywane przez chłodny wiatr do odwiecznego tańca. Na Południu zima już dawno dobiegła końca, lecz w Winterfell wciąż jeszcze można było zauważyć oznaki minionych mrozów.
Victorian stał na głównym dziedzińcu, otoczony nieliczną świtą, z rękoma splecionymi na piersi. Białe płatki osiadały na jego ubraniu i ciemnych włosach, typowych dla Starków. Obok z nogi na nogę przestępował Leder, wyraźnie niezadowolony z konieczności tkwienia na mrozie obok przyrodniego brata, czego dowodem były pełne niewysłowionej wściekłości spojrzenia, które co chwilę mu posyłał. Lord odpowiedział na to jawne wyzwanie tylko raz, obdarzając młodszego mężczyznę zdegustowanym łypnięciem, którym chciał choć odrobinę przywołać go do porządku. Ich siostra wracała ze stolicy, i choć wiadomym było, że nie pozostanie w Winterfell długo, to tego dnia jednak nie wypadało skakać sobie do gardeł.
Młody Lord uniósł wzrok. Z małego okienka jednej z flank wychylał się może dziewięcioletni chłopiec, wypatrujący nadjeżdżającego orszaku. Victorian zmarszczył brwi z żalem. Nie pierwszy raz zapragnął zrzucić z siebie ciężar władzy i na powrót stać się po prostu bękartem Lorda Starka, wolnym, niezmuszanym do niczego. Z perspektywy czasu bycie owym po prostu bękartem wcale nie wydawało mu się już czymś tak złym jak kiedyś...
Victorian
OdpowiedzUsuńPrzybiega do ciebie maester, wyraźnie zdyszany i zaniepokojony. Najwyraźniej jesteś pierwszą osobą, którą napotkał na drodze. Jego łańcuch podzwania cicho, jakby zapowiadając przyszłe nieszczęście.
– Kruk… Z Casterly Rock, moja pani – dyszy ciężko i wciska ci do ręki zwitek pergaminu. Bez słowa wyrywasz mu go z ręki, niesiony ciekawością i pewną dozą irytacji wobec bezpośredniości starego człowieka. Rozwijasz karteczkę i czytasz. Twoje brwi unoszą się ku górze.
Wraz ze wschodem dnia dzisiejszego odszedł do łaski Siedmiu lord Casterly Rock, Nemner Lannister. Czuwanie w sepcie oraz ceremonia pogrzebu, mające uczcić Namiestnika Zachodu, odbędzie się…
Poniżej zapisano datę, ale i tak już wiesz, że przeniesiesz góry, aby pojawić się w samym centrum tego przedstawienia. Już w myślach wybierasz najprzedniejszą suknię i klejnoty. Otrząsasz się. Liczysz na wielką pompę i mnóstwo ludzi.
Wątek Grupowy
Księżiczka Laenerys obudziła się dzisiaj w dobrym humorze. Podeszła do okna, wystawiając twarz do słońca. Jakże przyjemne ono było, kiedy miało się w pamięci świeży jeszcze obraz lodowatej i niebezpiecznej zimy. Dzień był zbyt piękny by siedzieć w bibliotece.
OdpowiedzUsuńWyszła ze swojej komnaty wraz z panną do towarzystwa, którą znalazła dla niej babka, a o którą poprosiła by była w zbliżonym wieku. Miała serdecznie dość starszych kobiet, pilnujących jej na każdym kroku i po raz pierwszy zażądała świeżości, odrobiny swobody i wytchnienia. Dostała tego, co chciała, młodej dziewczyny, rozgadanej i wesołej, co cieszyło ją, bo nie musiała się krępować. Co prawda Snoween była Starkówną, więc powinna ją nienawidzić, jednak nie mogła nie lubić tej sympatycznej damy. Przypominała jej młodszą siostrę Areyę.
Szły w stronę ogrodów, na piknik. A w koszyku, miały słodycze i owoce, oraz karafkę wina. I uśmiechy i dobre nastroje. Zasiadły na kamiennej ławie, a służba wypakowała jedzenie. Lae oparła głowę o dłoń i zasłuchała się w świergot ptaków. Powietrze wypełniała woń kwiatów.
-Jak wygląda lato na Północy? -zapytała nagle.
Wiadomo było, iż najstarsza z Targaryenów była zawsze żądna wiedzy i gdyby była mężczyzną, zapewne udałaby się do cytadeli, by wykuwać łańcuch maestrów.
Laenerys
[ Maliseei nie ma pojęcia o tym, jak jest na Północy. Oczywiście, posiada wiedzę z ksiąg, ale to nie to samo, co opowiadania osoby, która tam mieszka. Skoro Snoween jest służącą jednej z księżniczek, a Mai jest w tej chwili w Królewskiej Przystani, to może jakoś by się tam zapoznały i urządziłyby sobie pogawędkę? ]
OdpowiedzUsuńMaliseei Lannister