24 maja 2014

Pogrzeb lorda Nemmera Lannistera

 

Wprowadzenie

Szlachetnie urodzeni goście oraz cała ich świta była witana już na rozdrożu, gdzie Złoty Trakt dzielił się na dwie drogi, jedną prowadzącą do Lannisportu, drugą wiodącą prosto do Casterly Rock. Żołnierz, odziany w pełną zbroję, z zasuniętą przyłbicą, wskazywał czarnym proporcem w stronę Skały. Karmazynowy płaszcz wojaka targał silny wicher, tak samo jak żałobny proporzec, jednak ten stał dzielnie, nie zważając na piekące mocno słońcem które rozgrzewało blachę. Goście pięli się po stronnym zboczu, a co sto metrów witał ich kolejny, identyczny wojak, wsparty na długiej włóczni, skierowany plecami do morzu Zachodzącego Słońca i twierdzy Lannisterów.

Wielkiej bramy, zamykanej przez most zwodzony, strzegli dwaj konni żołnierze, różniący się od reszty całym czarnym strojem oraz kamienne lwy. Krzyżowali piki, gdy pojawiał się orszak i otwierał przejście dopiero po oznajmieniu, kto przybył do twierdzy na pogrzeb. Służba, z czarnymi przepaskami na ramieniu, jako oznaką żałoby, prowadziła lordów, rycerzy i innych gości do przeznaczonych dla niech komnat. Każdy musiał przejść obok otwartej na oścież sali z tronem Namiestnika Północy, leżącym na boku lwem, ochraniającym siedzisko lorda. Teraz zamiast czerwonych proporców z lwem, całe ściany zostały zasłonięte czarnym suknem, tak samo jak tron, na którym złożono grubą księgę i ozdobny miecz. Stoły, na których później miano ucztować, również przysłonięto czarnym suknem. Salę oświetlało jedynie słoneczne światło, wpadające przez wysokie, łukowate okna z witrażami opowiadającymi historię rodu.
O wyznaczonej godzinie wszyscy goście skierowali się do septu, gdzie w centralnym miejscu ułożono katafalk z ciałem Lorda. Dookoła Nemmera Lannistera ułożono blade konwalie, kryjące odór martwego ciała, na oczach odzianego w pozłacaną zbroję starca położono symboliczne kamienie. Milczące siostry chodziły dookoła martwego, kołysząc kadzidłami. Tuż przy głowie zmarłego stali Lannisterowie, odziani w najczarniejszą czerń, podkreślającą ich jasne włosy i bladą cerę. Każdy z nich trzymał również bukiet konwalii.
Budynek nie był tak okazały jak Sept Baleora, jednak kamienne posągi Siedmiu miast rzeźbionych ubrań, miały na sobie karmazynowe materiały uszyte na ich rozmiary, a oczy lśniły rubinami. Usta i włosy każdej postaci pokryto złotem. Cały sept wyłożono marmurem, zimnym i białym.


Zasady

Gości obowiązują czarne stroje, jedyne dozwolone kolorowe elementy to symbole rodu.
Jak wiadomo, takie wątki aż proszą się o dynamikę, apelujemy więc, aby odpisy nie były przesadnie długie (wiem, że wielu z was preferuje długie odpisy, ale tym razy sami rozumiecie, że to by tylko utrudniało innym zabawę). Każdy, kto bierze udział w Wątku Grupowym jest zobowiązany odnosić się do wtrąceń Mistrza Gry, np.
Goście udali się do sali, gdzie będą ucztować i potają nowego Lorda Namiestnika. Od razu po wyjściu ze Złotej Galerii zaczęli głośno debatować na temat wystroju twierdzy i strojów innych. Nie obyło się bez złośliwych komentarzy.

Zabrania się prowadzenia wątków przez przycisk „Odpisz”.

Odpisy należy wysyłać w podanej poniżej kolejności. Jeśli jakaś osoba jest nieobecna, należy ją pominąć. Obecność należy zgłosić na shoutboxie o godzinie 20:00 choćby krótkim „Jestem” i imieniem postaci.

Lista Gości

Gaspard Lannister
Maliseei Lannister
Jonnathan Lannister
Liadaness Targaryen
Areya Targaryen
Iraving Targaryen 
Meraya Stark
Nerina Tully
Lyanna Tully
Nymeria Martell
Dalia Flowers
Cassandra Karstark
Mephisto

75 komentarzy:

  1. Gaspard pojawił się jako pierwszy w sepcie. Spędzał tam dużo czasu od śmierci ojca, zwłaszcza nocami i o poranku. Na twarzy przyszłego lorda Casterly Rock malowało się zmęczenie i błaganie o chwilę spokoju. Sypiał ledwo dwie, trzy godziny, najczęściej z głową na biurku lub w kącie biblioteki służącej również za miejsce wykonywania lordowskich obowiązków. Choć oficjalnie jeszcze nie przejął dziedzictwa, musiał dokończyć naglące sprawy, które pozostawił otwarte zmarły ojciec.
    Odziany w czerń od stóp do głów, wreszcie ogolony, z przyciętymi włosami i bukietem konwalii, stał u wezgłowia zmarłego ojca. Nie nawykł jeszcze, że teraz zamiast odświętnej zbroi będzie nosił lordowski wams, tak jak teraz. Czarny, długi, z najlepszego aksamitu, wyszywany w kwiatowe wzory ciemną, purpurową nitką, która prawie nie różniła się kolorem od materiału. Na ramionach zarzucony płaszcz, spięty klamrą z głową lwa.
    Mężczyzna był wysoki i wyglądał niezwykle dostojnie w kontrastującym z jego cerą odzieniu, pełen skupienia i powagi. Zmarszczył się, słysząc przyciszone rozmowy w sepcie. Powoli zapełniał się różnymi osobami. Z przodu, niedaleko niego stawali szlachetnie urodzeni, lordowie z żonami, za nimi ich dzieci i rycerze, dopiero na końcu służba.
    Ukląkł przed ciałem ojca, widząc wchodzącego do świątyni kapłana. Milczące Siostry odeszły, ich miejsce zastąpił septon i kilka sept, śpiewających żałobny hymn.

    Gaspard

    OdpowiedzUsuń
  2. Maliseei Lannister, tak samo jak inni ludzie, była cała ubrana na czarno. Nie miała na sobie żadnej biżuterii. Lew na jej płaszczu był jedyną ozdobą w jej stroju. Cały czas szła ze spuszczoną głową. Jej oczy oraz policzki były czerwone od łez - zarówno tych, które dzisiaj rano płynęły po jej twarzy, jak i tych, które już wcześniej wylała, a było ich naprawdę sporo.
    Strata ojca była dla niej czymś bardzo bolesnym. Na początku nie potrafiła się z tym pogodzić. Dopiero parę dni temu ochłonęła, wzięła głęboki wdech i postanowiła się z tym wszystkim zmierzyć, co oczywiście nie było takie proste.
    Stanęła obok swojego brata - Gasparda. Delikatnie dotknęła jego ramienia. Uniosła głowę, patrząc na niego przez krótką chwilę. Widziała jego zmęczenie, co bardzo ją martwiło, chociaż prawdą było, że sama nie wyglądała lepiej. Na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech.
    Również uklęknęła przed ciałem ojca, kiedy ujrzała wchodzącego kapłana. Pociągnęła bardzo cichutko nosem. Pragnęła, aby ta uroczystość zakończyła się jak najszybciej. Teraz wszystko przeżywała dwa razy mocniej, tym bardziej, kiedy patrzyła na tatę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jonathan słysząc o śmierci ojca był zaskoczony i zaniepokojony, nie spodziewał się czegoś takiego usłyszeć akurat w tym dniu, widział mężczyznę nie tak dawno i był w dobrej formie. Chociaż może jednak nie tak dobrej, skoro tak to się skończyło.
    Wchodząc do środka świątyni nie patrzył na nikogo, przeszedł ten kawałek by znaleźć się obok rodzeństwa. Od informacji o śmierci ojca pierwszy raz znalazł się blisko rodzeństwa, mimo że nie okazywał tego to ostatnie wydarzenia odbiły się na nim o wiele mocniej i unikał wszystkich, woląc samotność. Dzięki ojcu był jednym z Lannisterów, lecz teraz miał wrażenie, że tu nie pasuje. Nawet gdyby chciał nie potrafił nie pojawić się tutaj, czuł obowiązek by pożegnać ojca już na stałe.
    Ukląkł obok Malissei, dotknął przedramienia siostry, podniósł na nią wzrok.
    Czuł smutek zżerający go od środka, a spotęgowało się to gdy zobaczył zaczerwienione oczy siostry i odważył się zerknąć jeszcze na brata. Potrafił być wsparciem dla nich, ale nie dziś.
    Spuścił wzrok patrząc w marmurową posadzkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Liadaness nerwowo poprawiła opadające na twarz niesforne kosmyki. Zacisnęła dłonie w pięści i wzięła głęboki wdech. Co chwila powtarzała sobie, że musi być silna, że musi pokazać wszystkim zgromadzonym, że jest twardą kobietą, która zdecydowanie zasługuje na miano księżniczki.
    Czuła się jak wystawiona na próbę przez los. Po raz kolejny w swoim krótkim życiu przekraczała próg spetu, odziana w aksamitną czerń z wyszytym krwistą nicią smokiem. Nie po raz pierwszy uczestniczyła w takim wydarzeniu. Stojąc obok swojego rodzeństwa, z trudem powstrzymywała napływające do oczu łzy. Wszystko w tym miejscu kojarzyło jej się z tamtym dniem. Przed oczami miała smukłą sylwetkę ojca odzianego w zbroję. Rozpacz tamtych dni powróciła i Liadaness nawet ni potrafiła spojrzeć na ciało zmarłego lorda Casterly Rock.
    Przymknęła powieki. Niech to wszystko się skończy, błagała w myślach, pzeklinając los i bogów. Chciała uciec jak najdalej, ukryć się w swoim pokoju w Królewskiej Przystani i po raz kolejny pogrążyć się w rozpaczy.
    Odetchnęła głęboko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na Areyi nie robiła wrażenia okazała twierdza, ani tłum wpływowych gości. Nie przywiązywała wagi do takich rzeczy. Dodatkowo nienawidziła pogrzebów. Nie byłby jej więc tu w ogóle, gdyby nie pewna obecność kogoś ważnego dla niej. Znana była z tego że nie bywała na żadnych uroczystościach. Wolała siedzieć w bibliotece zamkowej, lub bawić się ze swoim ukochanym kotem, Dorianem. Jednak na tę uroczystość sama wyrywała się do wyjazdu.
    Ubrała się tak jak to było stosowne starając się nie przesadzić w żadną stronę. Ubrała dość skromną, zwiewną, składającą się z wielu warstw sukienkę w głębokim odcieniu czerni z gładkiego, półprzeźroczystego materiału. Nie miała na sobie biżuterii, ponieważ uznała że jej sukienka mimo iż była najskromniejsza ze wszystkich które miały na sobie kobiety w jej rodzinie jest zbyt okazała na pogrzeb. Cała tonęła więc we wszechogarniającej czerni kontrastującej z jej nieskazitelnie białą cerą, delikatnymi rysami twarzy i jasnymi, gęstymi włosami opadającymi miękko na ramiona. Mimo dość skromnego stroju rzucała się w oczy.
    Jej twarz była poważna i nieprzenikniona, jednak miała większą tremę niż kiedykolwiek.
    Na drżących nogach stała w sepcie naprzeciw rodziny Lannisterów.
    Zobaczyła go. Wreszcie go zobaczyła. Zmienił się. Wydoroślał, postarzał się można by rzec. Na jego twarzy już nie było niczego co zapamiętała. Nie było zrozumienia, nie było uczuć. Był poważny. Jego błękitne oczy utkwione były martwo gdzieś na ścianie. Nie wyglądał na zrozpaczonego jak jego siostra, ani zmęczonego jak brat. Był… Nieobecny. Wyglądał jak posąg. Prawie jakby śmierć ojca zupełnie go nie ruszyła. Ta myśl przeraziła Areyę.
    To nie mogła być prawda. Ludzie się tak szybko nie zmieniają. To pewnie dlatego że w ten sposób przeżywa śmierć ojca. Miał z nim ciężkie relacje. On nie jest złym człowiekiem. On się nie zmienił, powtarzała sobie w myślach coraz bardziej przestając w to wierzyć. Jednak gdy przeniósł na nią wzrok praktycznie całkiem odebrał jej nadzieję. Patrzyła na nią obojętnie, z lekkim niesmakiem.
    W jej fiołkowych oczach zalśniły łzy. Natychmiast spuściła wzrok wbijając go w posadzkę. Nie umarł tylko Lord Nemmer… Umarł też jej ukochany Brynden. Czuła się jakby była na potrójnym pogrzebie. Lorda Nemmerera, powtórce z pogrzebu jej ukochanego ojca i pogrzebie jej ukochanego Bryndena. Wszyscy ją opuścili.

    OdpowiedzUsuń

  6. Pojawiła się w Casterly Rock, gdy tylko rozniosła się wieść o śmierci tutejszego lorda i od samego początku służyła swojemu narzeczonemu pomocą oraz radą, jeśli takowej potrzebował. Ich relacje oziębiały się i ocieplały, miały wiele skoków i upadków, ale byli na dobrej drodze do zrozumienia siebie nawzajem. Mimo to w sepcie nie stanęła koło Gasparda ani jego rodzeństwa, ale dała im potrzebną przestrzeń pozostając u boku swego brata.
    Czerń pasowała do Północy i do braci z Muru, na pogrzebie wprowadzała nastrój zadumy i żałoby. Proste kroje pozbawione zbytecznych zdobień odzwierciedlały nie tylko smutek, ale także prostotę śmierci i jej łatwą drogę.
    Meraya pogładziła dłonią swój brzuch dotykając go przez przyjemny materiał i zwróciła swoje oczy w kierunku narzeczonego. Bez względu na sytuację, w której się znalazła była tu właśnie dla niego. Sama też nie tak dawno straciła ojca i rozumiała ból po tej stracie. Wsparła się na ramieniu Ledara i oparła o niego policzkiem, gdy powróciły wspomnienia z pogrzebu lorda Winterfell, osieracającego swoje dzieci i mianującego na następce bękarciego syna. Wywołało to wtedy wiele spekulacji i konfliktów. Żaden pogrzeb tak wysoko postawionego człowieka nie mógł się odbyć bez odpowiednio głośnej afery. Cicho westchnęła, oby ten pogrzeb przełamał tę złą passę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pogrzeby były przytłaczające, a obecność na nich obowiązkowa. Iraving ostatnimi czasy nie znosiła tych wydarzeń, ze względu że chowała męża. Teraz jednak nieobecność jej wysokości mogłaby wydać się ogromnym nietaktem, a tego pragnęła uniknąć. Wraz z dziećmi tak więc przybyła na owe wydarzenie, stojąc przed salą w której znajdywało się ciało zmarłego niedawno Lorda. W sepcie, już gromadzili się lordowie i inni znakomici mieszkańcy tych krain. Miejsce w którym każdy miał wiele do powiedzenia, lecz nikt nigdy nie słuchał. Ponoć w takich miejscach wrogowie udawali przyjaciół. Co jakiś czas skinęła głową, złożyła kondolencje, nawet przez moment nie dając się ponieść zbędnym emocjom, nie roniąc łez. Po co. Ubrana w czerń, w końcu i ona ruszyła do sali, przystając z przodu tłumów zebranych by po raz ostatni ujrzeć Nemmera Lannistera, którego ciało wytwarzało nie przyjemny zapach.
    Stała spokojnie, swoje szare tęczówki przenosząc z jednej córki, na drugą. Jedna drżała inna martwo wpatrywała się przestrzeń. Przykład idealny. Iraving nie była jedynie matką, była królową regentką.
    Każdy na tej sali z pewnością miał dość pogrzebów i całej tej otoczki smutków, brakowało jedynie by matki zaczęły chować swe dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nerina kroczyła powoli na przodzie swojej rodziny Zewsząd otaczał ją zapach kadzidła, którego szczerze nienawidziła. Nie przepadała też za pogrzebami, gdy atmosfera była przygnębiająca, a ona sama czuła się zawsze, jakby umarł jej ktoś bliski. Zwolniła widząc, że Gewura i Edar zostali z tyłu. Oboje milczeli, ale Edgar rozglądał się z cieniem zainteresowania, natomiast dziewczyna wpatrywała się w podłogę. Nerina wygładziła suknię i zaczęła nerwowo skubać rękaw. Starała się ubrać skromnie, wiec postawiła na bardzo długą czarną suknię, która szeleściła delikatnie z każdym jej krokiem, zaś rękawy były pokryte myryjskimi koronkami. Włosy związała w luźny kok pozwalając, aby kilka pasem wiło się na szyi. Poprawiła złoty i na tyle delikatny naszyjnik, że był prawie niewidoczny, z czarnym, okrągłym kamieniem. Również złote i długie kolczyki podzwaniały cicho, gdy za mocno poruszyła głową. W sepcie było duszno i gdyby nie zapach konwalii natychmiast opuściłaby pomieszczenie. Wciąż pamiętała swoje omdlenie na ostatnim pogrzebie. Dostrzegła z przodu swojego ojca i skinęła delikatnie głową. Nie widziała go już bardzo długo, ale nie odważyła się uśmiechnąć. W normalnej sytuacji rzuciłaby się do niego biegiem. Usiadła obok ojca na tyle blisko, że mogła dostrzec dzieci zmarłego. Poczuła się dziwnie przygnębiona i złapała mocno ojca za rękę. Nie ważne, że jego pierścienie mocno wbijały się w jej skórę, musiała teraz poczuć, że jest tuż obok.

    OdpowiedzUsuń
  9. Septon rozpoczyna modły, pierwsze rzędy, czyli lordowie, wszyscy Lannisterowie oraz rodzina królewska kasłąją cicho od nadmiaru kadzidła. Wszyscy klękają na zimnej posadzce.

    Mistrz Gry

    OdpowiedzUsuń
  10. Nieprzyjemny zapach kadzidła drażnił jej nos, dym szczypał oczy. Wszyscy zaczęli klękać, starcy cicho wzdychali, gdy ich kolana dotykały zimnej posadzki. Usłyszała ciche przekleństwo ojca, tak nieodpowiednie podczas smutnej uroczystości jaką był pogrzeb. Ona także nie chciała tu przybyć. Nigdy nie rozmawiała z Nemmerem Lannisterem, był jedynie postacią znaną z opowieści, lordem, który podsunął pomysł małżeństwa między Lirys i Rendarem. Wszyscy mieli ponure miny, ale prawda była taka, że większość ludzi zasługuje na śmierć. Nawet bogactwo i pozycja przed nią nie ochronią.
    Ubrała się w skromną suknię z czarnego jedwabiu, w ciemne włosy związane w kok wsunęła złote ozdoby, na palec zaś włożyła ogromny pierścień z rubinem. Choć zazwyczaj prezentowała się ciekawiej, dziś nie chciała się wyróżniać.
    Słowa septona słyszała wyraźnie, zamierzała skupić się na modlitwie i pokazać wszystkim, że jest pobożną i skromną kobietą, jednak już po chwili pogrążyła się we własnych myślach, czasem zerkała na ludzi wokół, by porównać ich wygląd, ich wyraz twarzy. Potem spojrzała na ojca klęczącego obok. Twardym wzrokiem patrzył na przyszłego lorda Casterly Rock, zapewne zastanawiając się, jaką politykę będzie on prowadził i czy nie zerwie narzeczeństwa między Rendarem i Lirys.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przybyła do septy wraz z rodziną Mantellów. Tak powinno być zawsze, ale jej ”ukochany” ojciec przecież nigdy jej nie uzna. Przybyła jako nieodłączna służąca księżniczki Nymerii. Lubiła tą dziewczynę. Nie była niczemu winna. Ona nawet nie wiedziała, że jest jej przyrodnią siostrą. Wszyscy byli przygnębieni, choć była pewna że nie wszyscy rozpaczali po śmierci Namiestnika Wschodu. Byli tacy, którym ta śmierć była na rękę. Niektórzy mówili że jego synem, Gaspardem będzie łatwiej manipulować. Wiedziała że będzie chciała to sprawdzić, jednak nie teraz. Teraz chciała w ciszy pożegnać Nemmera. Znała go dobrze. Nawet bardzo zważywszy na to że był jednym z jej klientów. Przykro jej było z powodu jego śmierci. Znała go może nawet i lepiej niż jego dzieci. To jej opowiadał o trudach swojego życia. Wiedziała o jego rodzinie praktycznie wszystko. Mówił jej o wszystkim. Przyzwyczaiła się do jego towarzystwa, do nietypowości ich rozmów i jego dziwnych zachcianek odnośnie jej ciała, a teraz on nie żył. To było przygnębiające i nierealne. Widziała się z nim dwa dni przed jego śmiercią i był więcej niż w pełni sił. Nie mogła uwierzyć w te bzdety o śmierci z przyczyn naturalnych, a może po prostu nie chciała uwierzyć w jego śmierć.
    Spojrzała na jego dzieci. Zapłakaną córkę, zmęczonego tym wszystkim najstarszego syna, nieobecnego duchem młodszego i bękarciego. Współczuła im. Nagle odezwała się w niej ta dobra Dalia. Zapragnęła im pomóc. Wiedziała że teraz ci wszyscy lordowie gdy tylko wyjdą z zamku będą próbowali odebrać im władzę i wpływy wszystkimi możliwymi sposobami. Nie do końca wiedziała jak temu zapobiec.
    Klęczała obok księżniczki i swojej przyrodniej siostry w jednym. Wsłuchiwała się w modły do bogów w których nawet nie wierzyła. Usłyszała ciche przekleństwo ojca związane ze smrodem kadzideł i wywróciła znacząco oczami.
    Sama starała się nie kaszleć jak inni, jednak było to dość trudne zważywszy na ich smród i całkowity brak powietrza.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przed okazałym septem Casterly Rock stali Farendyn i Cassandra Karstarkowie. Obydwoje przyodziali się w czerń - mężczyzna miał na sobie gustowny kaftan wyszywany srebrną nicią, zaś jego siostra długą do ziemi i skromną suknię. Obydwoje na ramiona zarzucili ciemne płaszcze. Prawie zlewali się z ponurym krajobrazem, jedynie rude wystające spod kaptura włosy Cassandry błyszczały wesoło w słońcu.
    Ramię w ramię przystąpili progi ogromnego septu, imponującego swymi zdobieniami i wystrojem. Ana uważnie rozglądała się wokoło i chłonęła każdy, najdrobniejszy nawet szczegół pomieszczenia. Jej wzrok w końcu spoczął na sylwetce zmarłego lorda Casterly Rock i chwilę później Cassie zmarszczyła nosek z niesmakiem. Woń gnijącego ciała była doskonale wyczuwalna.
    - Chyba nie jest zbyt świerzy - zauważył wesoło Farendyn i zaraz został uciszony cichym syknięciem siostry. Kilka osób zerknęło w ich stronę. Młodzi Karstarkowie zdecydowanie wyróżniali się spośród tego ponurego tłumu. Na ich twarzach widniały delikatne uśmiechy, jakby smutek gospodarzy wcale im się nie udzielił.
    Stali w tylnich rzędach, gdzie zapach kadzideł nie był aż tak drażliwy. Uklęknęli na zimnej posadzce. W sepcie panowała cisza.
    Nagle Cassie kichnęła i wszystkie pary oczu skierowały się na nią.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystkie kobiety zwracają uwagę na Lady Nerinę, która zdecydowanie wyróżnia się spośród nich mnogością biżuterii i wystawnością kreacji. Już teraz można powiedzieć, że Lady Tully będzie na językach obecnych kobiet.
    Księżniczka Liadannes, królowa oraz Lady Meraya spoglądają oburzone na kichającą Cassandrę. Dzięki temu lasy Stark nie zauważa uśmiechu Gasparda na widok Lady Neriny, aczkolwiek nie umyka on jego bratu, Jace'owi, Nymerii i Dalii. Rozpoczyna się ostatnia, ale i najdłuższa pieśń, niedługo ciało zostanie przeniesione do Złotej Galerii, dla niektórych jedynego powodu przyjścia na pogrzeb


    Mistrz Gry

    OdpowiedzUsuń
  14. Gaspard ucałował czoło Mai, gdy ta dotknęła jego ramienia. Nie miał czasu dla rodziny, choć właśnie teraz powinien go mieć najwięcej, jednak obowiązki przytłoczyły go całkowicie. Dziękował Siedmiu za rodzeństwo, które w dużej mierze pomogło mu z organizacją pogrzebu. Sam nie dałby sobie z tym rady. Nie skinął głową nikomu, kto się pojawił, ale nie można było mu tego uznać za złe, bowiem cały czas klęczał. Bolały go już kolana, bowiem i rano tutaj był i kilka dni pod rząd przez kilka godzin modlił się o spokój duszy swego ojca.
    Wzrokiem pochwycił jednak kilka osób. Pojawiła się Meraya Stark, choć ona przybyła już dużo wcześniej. Mieli szczęście poznać się przed ślubem, jednak przez to Gaspard nie za bardzo wiedział, co robić. Śmierć głowy rodziny i nieoczekiwana zmiana pozycji w królestwie, zachwiała nim, sam nie wiedział które zachowanie było prawdziwe, a do tego doszła jeszcze Królowa Lodu, zimna skała, Meraya, nie potrafiąca według niego okazywać uczuć i próbująca go omamić.
    Neirna Tully, córka obecnego namiestnika króla. Ciekawa kobietka… Tyle mógł na jej temat powiedzieć. Mimo całej sytuacji na jej widok kąciki jego ust drgnęły mu lekko w górę. Liczył, że nikt tego nie zauważy. Poczuł czyiś wzrok na sobie. Odwrócił się ukradkiem, gdy Septon zwrócił na siebie uwagę, opowiadając o tym, jak śmierć zabiera bliskich, o mądrości i szczęściu Nemmera Lannistera oraz jego zasługach, czyli tekst, który wcześniej napisał mu maester.

    Brynden stał koło Jonnathana, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Odór rozkładającego się ciała irytował go. Nigdy nie czuł się szczególnie związany z ojcem, dlatego też przyszedł tu jedynie, aby nie gadano, więc sterczał tutaj, niezadowolony i znudzony. Choć pomagał rodzeństwu w organizacji obrzędu i późniejszej uczty, nie obchodziło go to. Oczekując choć odrobiny rozrywki, uniósł głowę i powiódł wzrokiem po zgromadzonych. Zauważył kilka znajomych twarzy. I ją. Ponad płomieniem świecy, piękna i wyniosła, jak zawsze. Prawdziwa Targaryenka. Suka.
    W jego oczach błysnęła jeszcze pogarda, gdy ukląkł, modlitwy rozpoczęły farsę. Która kobieta lepiej ubrana, kto wspanialej się kłania, czyj naszyjnik był najdroższy, a kto ma nowy pierścień.

    Gaspard i Brynden Lannister

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez ten cały czas miała zamknięte oczy. Dłonie miała złożone na klatce piersiowej. Wsłuchiwała się w dźwięki, które ją otaczały. To jej pomagało, pozwalało się wyciszyć. W pewnym momencie odetchnęła głęboko, ale nie głośno, więc nikt raczej tego nie usłyszał. Była bardzo skupiona, nawet kichnięcie jednej z dam nie wyrwało jej ze stanu, w którym obecnie była.
    Na nikogo teraz nie zwracała uwagi. Była cicha jak jeszcze nigdy wcześniej. Maliseei Lannister nigdy nie była taka spokojna. To dziecko, którym jeszcze była, gdzieś wyparowało. Na czas pogrzebu stała się zupełnie inną osobą - wyciszoną, pokorną oraz najmłodszą córką zmarłego lorda Casterly Rock. W jej oczach nie było teraz widać tego charakterystycznego dla nich błysku. Cała jej radość i optymizm gdzieś uciekły.
    Podniosła głowę i otworzyła oczy dopiero wtedy, gdy kapłan zaczął mówić o zasługach i ogólnym życiu jej ojca. Każdy wiedział, że nie każde z tych słów było prawdą - w końcu każdy miał coś na sumieniu, ale o zmarłych nie mówiło się źle, jakkolwiek by oni nie grzeszyli za życia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie słuchał, żadne słowa nie docierały do Jonathana. Ledwo zauważał ludzi na około, spojrzenia prześlizgujące się po nim i po jego rodzeństwie. Wyliczał sekundy, minuty...czekał na koniec coraz niespokojniej.
    Kiedy zaczęła się ostatnia pieśń, coś w Jace'ie ożyło i przesunął spojrzeniem po postaciach. Większość wydawała się równie smutna, niektórzy nieobecni, znudzeni. W tej chwili nie potrafił zdecydować w której grupie jest, co odczuwa teraz. Było mu to chyba nagle za bardzo obojętne, chciał stąd wyjść i udawać dalej niewzruszonego. Dostrzegł parę postaci wyróżniających się, zerknął na Gasparda kiedy ten akurat uśmiechnął się, ale krótko.
    - Wyczuwasz nowe tematy plotek w najbliższym czasie? - szepnął do brata uśmiechając się przy tym krzywo.- Lady Nerina jak zwykle przyciąga wzrok – mruknął pod nosem i poczuł lekkie szturchnięcie w bok od strony siostry. Zamilkł więc i powrócił do przerwanego zajęcia.
    Zawędrował już po chwili wzrokiem na Liadaness, jej obecność tutaj nie zaskoczyła go, domyślał się, że młoda Targaryenka tutaj będzie. Tracąc nią zainteresowanie szybko, pogrążył się w myślach.
    Przeklinając w myślach Septona, który rozdrabniał się nad wszystkim co większość wiedziała. Powtarzanie tego było bezsensowne, chociaż niby powinno mieć jakiś cel.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaczęła cicho kaszleć z nadmiaru drażniącego dymu kadzidła. Zawsze miała przy nim trudności z oddychaniem, na pogrzebie ojca miała wrażenie, że się udusi. Tym razem postanowiła, że nie da po sobie poznać jak bardzo duszący jest dym i jak jak bardzo trzęsą jej się ręce. Uklęknęła i po chwili zadrżała delikatnie. Posadzka była niezwykle chłodną i to wustarczyło, by całe ciało Liadaness pokryła gęsia skórka.
    Natychmiast przeniosła swe oburzone spojrzeniena lady Cassandrę Karstark, która kichnęła tak głośno, że na chwilę zdołała zagłuszyć słowa septona. Najwyraźniej płomienno włosa lady nie zamierzała zachowywać się jak na damę przystało, bo wciąz rozglądała się po wnętrzu septu.
    Liadaness zwróciła swe nachmurzone obliczę spowrotem na zmarłego. Na dłuższą chwilę zatrzymała swój wzrok na Jonathanie Lannisterze, jedynym ciemnowłosym zgromadzonym przy ciele Nemmera. Czuła, że pierwsze o powinna podejść właśnie do niego i wesprzeć swego przyszłegp narzeczonego w tym jakże trudnym dla niego czasie.
    Wymieniano wszelkie zasługi zmarłego lorda, ale ona nie słuchała. Zamknęła oczy i starała się odizolować od otozenia.
    Rozpoczęto ostatnią z pieśni, już za chwilę ciało zmarłego miało zostać przeniesione do Złotej Galerii. Liadan wyczekiwała tej chwili z niecierpliwością, chciała już opuścić septon. Zbyt wiele bolesnych wspomnień wracało do niej w tamtej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  18. Areya z trudem wyzbyła się łez i na jej twarz powróciła obojętność. Smród i duszący dym kadzideł wcale nie ułatwiały sprawy. Było jak na pogrzebie ojca. Tylko najbliższa rodzina była choć trochę poruszona. Reszta była tylko żeby się pokazać.
    Chciała odrzucić myśli o ojcużeby się nie rozpłakać, ale te powędrowały do Bryndena i wcale nie było jej lepiej.
    Bądź dzielna, powtarzała sobie w myślach. On taki nie jest. On tylko tak udaje.
    Jednak nie wierzyła w te słowa już całkiem. Chciała płakać. Chciała rozpłakać się i uciec. Chciała żeby ojciec tu był. Chciała żeby jej powiedział to co zwykle: „Nie roń łez, moja królowo. Łzy smoka są o wiele więcej warte”. Jednak jego nie było. Chciała stać obok którejś z sióstr, ale stała pomiędzy swoim bratem, który niemal ziewał, a swoją matką, która zdawała się być wszystkiemu obojętna. Między dwojgiem ludzi, którzy nie darzyli jej żadnymi ciepłymi uczuciami podobnie jak ona ich.
    Błagała Siedmiu tak długo żeby pozwolili jej się z nim zobaczyć i co teraz? Teraz spotkała go, a on jest innym człowiekiem. Jest tym czym obiecał jej że się nie stanie. Jest swoim ojcem. Zimnym i okrutnym, a nie jej kochanym Brendynem. Czułym i wrażliwym, który ją rozumiał jak nikt inny.
    Czuła jak na nią patrzy. Z pogardą i niesmakiem. Ledwo wytrzymywała żeby się nie rozpłakać, ledwo utrzymywała maskę którą publicznie przywdziewała. Tak bardzo ją to bolało. Przyjechała tu specjalnie dla niego choć nienawidziła pogrzebów, ponieważ zawsze przypominały jej ojca. Wiedział to. Musiał to wiedzieć!
    Znienawidził ją? Tak łatwo o niej zapomniał? Po prostu znienawidził?
    Nie mogła w to uwierzyć. Chciała żeby to się już skończyło. Chciała zamienić z nim, choć dwa słowa. Przecież tak bardzo go kochała... Nie wyobrażała sobie żeby mogła pokochać kogoś poza nim. Nie wyobrażała sobie żeby ktoś poza nim mógł ją jakkolwiek dotykać, żeby ktoś poza nim mógł się z nią ożenić, żeby ktoś poza nim mógł być ojcem jej dzieci. On i tylko on…
    Więc dlaczego taki był? Czy to była jej wina?
    Tak bardzo chciała z nim jak najszybciej pomówić, wyjaśnić wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pieśń się zakończyła. Do katafalku podeszło sześciu żołnierzy Lannisterów, ubranych od stóp go głów w czerń, nawet ich zbroje były emaliowane na ten kolor. Pochwycili za ukryte w kwiatach uchwyty i podnieśli na barki ciało Lorda Nemmera. Teraz miał zostać odniesiony do Złotej Galerii. Na przedzie procesji stanął mały, złotowłosy chłopiec, dziecko oddane pod opiekę septonów, z symbolem Siedmiu. Za nim septon i cztery śpiewające septy. Później dopiero niesiony na barkach zmarły. Ludzie dołączali się do orszaku, idąc za rodzina zmarłego w rytm powolnego marszu. Jeszcze minie dużo czas zanim znajdą się w miejscu spoczynku Lannisterów.
    Podczas wychodzenia z septu, księżniczka Liadannes potyka się o własną suknię i upada.

    Mistrz Gry

    OdpowiedzUsuń

  20. Wyszła na samym końcu, nie spieszyło jej się. Ze swoim samopoczuciem powinna była opuścić to miejsce od razu, gdy poczuła się gorzej, ale nie chciała robić wokół siebie niepotrzebnego zamieszania i odwracać uwagę od sensu tej ceremonii. Całe szczęście nikt nie zwracał na nią większej uwagi, bo gdy zebrani kończyli wychodzić z septu ona zwracała właśnie treść żołądka w jednym z rogów. Wbrew swojej nazwie poranne mdłości nie należały jedynie do rannej części dnia, ale miały swoje miejsce przez całą dobę.
    Drugim cudem tej chwili był upadek Liadaness. Zupełnie, jakby bogowie czuwali nad niepanującą sobie z sytuacją młodą Starkówną. Ledar Stark pochwycił kobietę i pomógł jej wstać ciągnąc w przeciwną stronę, niż zmierzał tłum.
    – Jesteś kobietą – szepnął w jej stronę – Czy to normalne w jej stanie? – spytał odgarniając włosy Merai na plecy. Popatrzył na księżniczkę, Era twierdziła, że to jedyna osoba, której mogą teraz ufać i która stoi po jej stronie, ale młody Stark miał swoje obawy przed każdym Targaryenem, zaś brzemienny stan jego siostry mógł doprowadzić do wielu konfliktów. – Pomóż mi ją szybko doprowadzić do porządku – poprosił, niepewnie spoglądając na ostatnich, najbardziej opieszałych, którzy właśnie wychodzili z septu. W tym momencie modlił się do wszystkich bogów, jacy istnieli, żeby nikt nie zauważył co dokładnie się dzieje, ani nie wysnuł teorii, które mogłyby ich wydać. Era zgięła się ponownie w pół i zwymiotowała.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nerina podniosła się z kolan i natychmiast przed jej oczami zatańczyły czarne plamki. Zachwiała się delikatnie i gdyby nie ojciec upadłaby ponownie na zimną posadzkę. Powoli ruszyła za septonem w stronę Złotej Galerii. Nie czuła się dobrze, cały czas kręciło jej się w głowie i czuła mocny ból w piersiach. Czuła mocny uścisk ojca na przedramieniu, a dłonią trzymała się drobnego ramienia Gewury. Czuła na sobie spojrzenie kobiet, a niektóre pokazywały ją palcami. Z wysiłkiem uniosła głowę. Dobrze myślała, że znajduje się taka szansa. Gdziekolwiek się pojawiała, tam wzbudzała niemałą sensację swoim zachowaniem. Tym razem zapewne chodziło o biżuterię. Nie dostrzegła, aby inne kobiety ubrały jej tyle co ona. Mimo to dumnie wypięła pierś, tak aby złoty naszyjnik jeszcze bardziej przyciąał uwagę. Już wychodził, gdy usłyszała cichy łoskot i dostrzegła upadającą Liadaness. Zakryła usta dłonią i wzrokiem szukała osoby, która mogła być sprawcą tej złośliwości. Wyobrażała sobie, co takiego może czuć jej kuzynka. Tłum się zacieśniał, a ona nie miała już czym oddychać. W tym momencie znalazła chwilę czasu, aby zerknąć na Gasparda. Wyglądał na zmęczonego, ale nie jakoś mocno zrozpaczonego. O wiele więcej emocji widać było na twarzy jego młodszej siostry. Miała ochotę położyć mu dłoń na ramieniu, ale ojciec szybko popchnął ją do przodu. W tym momencie Nerina dostrzegła Erę Stark, która zgięła się wpół. Okropny odgłos dotarł do jej uszu, co spowodowało, że pobladła nagle. Miała zamiar pomóc kuzynce, ale teraz zaczęła się przepychać na sam początek, aby znaleźć się jak najdalej od tego zapachu. Odetchnęła świeżym powietrzem i zwolniła tempo.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ucieszyła się w duchu, widząc, że lannisterscy żołnierze zabierają ciało zmarłego. Wraz z resztą żałobników podążyła za rodziną byłego już lorda Casterly Rock. Każdy krok przybliżał ją do uczty i talerzy z doskonale przygotowanymi potrawami, kielichami wypełnionymi po brzegi winem. Jeszcze tylko chwila i sztywna atmosfera się rozluźni. A potem wrócą do Słonecznej Włóczni.
    Idąc żółwim tempem za Tyrellami (oczywiście, musiały wepchnąć się przed nich, te małe, śmierdzące paskudy), ukradkiem zerkała na ojca. Wydawał się wesół, choć jak każdy przybrał maskę żałoby i smutku. Nymeria znała ojca i rozpoznawała to dziwne zadowolenie, widocznie oględziny przyszłego lorda Casterly Rock wypadły pomyślnie. Dla Martellów, oczywiście.
    Nagle przed nimi zrobiło się małe zamieszanie, pochód zatrzymał się, rozległy się głosy. Zaciekawiło ją to, zwłaszcza że po raz pierwszy od wejścia do septu zdarzyło się coś intrygującego. Okazało się, że młoda targaryeńska księżniczka upadła. Potem rozległ się krzyk.
    - O bogowie – mruknęła, unosząc brwi.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdy tylko kichnęła, wszystkie pary oczu zwróciły się jej stronę. W tłumie dostrzegła między innymi oburzone spojrzenia królowej regentki, jej najmłodszej córki i lady Merai Stark. Z wielkim trudem powstrzymała się przed posłaniem im iroczego uśmiechu. Zamiast tego na powrót zaczęła podziwiać bogate szaty Siedmiu, które ktoś uszył specjalnie dla posągów.
    Farendyn śmiał się cicho z reakcji tłumu na ten drobny wypadek i Ana dała mu mocnego kuksańca w brzuch.
    - Cicho bądź - warknęła, mając nadzieję, że nikt z obecnych tego nie słyszy.
    Ostatnia z pieśni się skończyła i rycerze wzięli lorda Nemmera Lannostera w swe ramiona. Wszyscy unieśli się z posadzki i powoli ruszyli w stronę Złotej Galerii. Wychodząc z septu, księżniczka Liadaness potknęła i malowniczo upadła na ziemię. Cassandra nawet nie powstrzymywała cichego i złośliwego śmiechu. Dopiero co ta sama dziewczyna spoglądała na nią z oburzeniem, a teraz leżała na ziemi.
    - A myślałam, że damie nie wypada tarasować przejścia - powiedziała Cassie na tyle głośno, by stojące najbliżej niej osoby usłyszały te słowa. Zaraz jednak na pomoc księżniczce ruszył Leder Stark i ofiarował jej swoje wsparcie. Ana prychnęła cicho.
    - Może nie będziesz jedyną osobą, o której będzie głośno - stwierdził Farendyn z delikatnym wzruszeniem ramion. Złapał siostrę za rękę i ruszył za pozostałymi gośćmi.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dalia uśmiechnęła się pod nosem widząc delikatny uśmiech na twarzy Gasparda, a potem jego bękarciego brata, Jonathana. Ulżyło jej nieco. Próbowała się wydostać za tłumem, ale ciężko było się przebić. Puściła księżniczkę przodem a sama została z tyłu tłumu. Właściwie wcale nie powinno jej tu być. Była za nisko urodzona. Wychodząc usłyszała charakterystyczny odgłos. To ciężarna Lady Stark wymiotowała na środku septy.
    - Zabierz ją na zewnątrz. Nikt nie zauważy. Jest za dużo ludzi– rzuciła do stojącego obok Ladfy Stark mężczyzny. Ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
    Pewnie Nymmer się tam przewraca widząc jaką zbezczeszczoną ma septę, pomyślała idąc dalej z rozbawieniem.
    Idzie, idzie, a tam kolejna katastrofa. Prychnęła cicho śmiechem nie mogąc już się powstrzymać. Ojciec zgromił ją surowym spojrzeniem. Nie chciał po prostu skandalu. Już wystarczyło że zabrał na tak ważną uroczystość córkę „jakiejś dziwki”, ale Dalia miała na niego haki. Zmusiła go.
    Podbiegła pomóc wraz z jakimś mężczyzną księżniczce wstać.
    - Uważaj Pani.. – powiedziała z powaga choć naprawdę miała ochotę się roześmiać w głos

    OdpowiedzUsuń
  26. Kilka mniej znaczących dam zaczęło spekulować na temat lady Stark. Mimo, że według większości powodem jej wymiotów był neizbyt przyjemny zapach w sepcie, pojawiły się głosy o przedwczesnym skonsumowaniu małżeństwa pomiędzy Starkówną i Gaspardem. Przecież podobno kobieta była tutaj już długo przed pogrzebem. Teorie spiskowe i plotki to coś co takie znudzone żony uwielbiały, więc wieść mogła roznieść się szybko, nawet jeśli nie była prawdziwa.

    Przy wtórze śpiewu, orszak wszedł do Złotej Galerii. Nie było to wielkich posągów ani kolumnad, jednak miejsce zapierało dech w piersiach. Sala, łącznie z podłogą, wyłożona była złotem, wypolerowanym na błysk. Tylko nad portykiem walczyły ze sobą dwa lwy, dalej nie było już żadnych ozdób, jedynie rzędy grobów z płytami przedstawiającymi ich spoczywających właścicieli. Kobiety z bukietami kwiatów w zimnych, pozłacanych dłoniach i mężczyźni z tarczami i w zbrojach.
    Dotarli do pustego grobowca, otwartego. Lorda Lannistera złożono w grobie. Wszyscy umilkli, zapominając o tym, co się działo w sepcie. Teraz zamierzali posłuchać przemowy nowego Lorda.


    Mistrz Gry

    OdpowiedzUsuń
  27. - Najbardziej obgadani zostaniemy my, Jace – odpowiedział bratu, pokasłując cicho. oczy piekły go od kadzidła, którego nadmiar płonął we wszystkich możliwych paleniskach, łzawiąc lekko. Mimo, że ojciec był dla niego ważny, nie mógł już znieść tego miejsca. Smród, duchota, pot żywych i gnijaca słodkość martwego, dodatkowo konwalie. Wszystko to mieszało się w niezwykle obrzyliwą mieszankę.
    Gaspad szedł blisko głowy ojca, schylając swoja tak, aby docierało do jego nosa więcej zapachu konwalii z bukieciku, który trzyma, niż odoru rozkładającego się ciała. Pogrzeb powinien odbyć się już dawno temu, jednak z racji stanowiska piastowanego przez jego ojca wszystko musiało odbyć się z pompą, fanfarami i całym mnóstwem gości. Nie zdziwił się bardzo, gdy posłyszał, jak jakaś dama mruknęła coś o słabym żołądku Starków. Na dodatek zrobiło się małe zamieszanie, gdy któreś z jasnowłosych smocząt wyłożyło się jak długie na posadzce.
    Pokręcił tylko głową w niedowierzaniu. Musiał być twardym, choć miał ochotę powiedzieć, aby przyspieszono i już pochowano lorda Lannistera i skończono cały ten teatrzyk. Niestety, był teraz oceniany jak nikt inny, nawet rodzina królewska. Krążyły nad nim sępy, pragnące wydrzeć mu władzę z rąk, wypatrywały słabości. Doskonale wiedział, że ktoś z zaproszonych czai się już na jego miejsce, by zrobić z niego marionetkę na sznureczkach, nie potrafiącą myśleć po swojemu. Niestety, był już na to za stary i mógł wydawać się idiotą od rąbania mieczem, jednak nim nie był, ale o tym wiedziało bardzo niewielu, tak jak niewielu wiedziało o jego ambicjach i planach. Niecnych planach.
    Złożono ojca w grobie. Wrzucił konwalie na ciało ojca w symbolicznym geście.
    - Tu i teraz, wszyscy jesteśmy równi – odezwał się donośnym głosem, niskim, wprawiającym w drżenie, choć lekko ochrypłym. Jego słowa mogły zostać źle odebrane przez członków królewskiej rodziny. – Wobec Nieznajomego jesteśmy tylko pyłem, nic nieznaczący w tym przeogromnym świecie. Tu, w tym miejscu nikt z nas nie jest lordem, królem czy rycerzem. Nikt nie jest mężem ani żoną. Nikt nie jest synem i córką. Jesteśmy tylko człowiekiem skazanym na szybszą bądź dłuższą śmierć, na krótkie bądź długie życie.
    W ogromnej Galerii, pokrytej złotem, słowa Gasparda zabrzmiały dość złowrogo.
    - Za chwilę stąd wyjdziemy i znów będziemy tymi samymi ptakami zamkniętymi w tych samych, złotych klatkach. Ale teraz spójrzmy po sobie. Czy śmierć osoby obok będzie inna niż twoja własna? Przyczyna, zapewne. Ale sama śmierć? Nie. - Gówno króla śmierdzi tak samo jak to chłopskie pomyślał jeszcze, widząc oburzenie na twarzy części osób.

    Gaspard

    OdpowiedzUsuń
  28. Ta najgorsza część pogrzebu już minęła. Maliseei mogła odetchnąć w duchu z ulgą i właśnie to zrobiła. Podniosła się z zimnej posadzki, po czym ruszyła za ciałem swojego zmarłego ojca. Dostosowała się do wolnego tempa pochodu, co również było do niej niepodobne. W końcu najmłodsza z Lwów miała tendencje do ciągłego biegania, skakania, a kiedy była zmęczona - do szybkiego chodzenia. Czternastolatka nie potrafiła poruszać się spokojnie, tak jak na damę przystało. Była pełna niespożytkowanej energii, ale teraz nie było tego widać w jej zachowaniu.
    Słyszała gdzieś tam jakieś zamieszanie, ale nie odwróciła się, aby zorientować się co takiego się tam dzieje. Dowiedziała się tego od kobiet, które szeptały do siebie niedaleko niej. Podobno księżniczka Liadaness Targaryen potknęła się, wychodząc z septy, a lady Meraya Stark zrobiła coś, co przez większość osób było uznawane za oznakę ciąży. Zignorowała wszelkie inne szepty.
    Następnie przyszedł czas na przemowę Gasparda. Sama nie wiedziała czego się spodziewać. Usłyszała oburzenie na sali, ale czy słowa jej brata nie były prawdziwe? Maliseei nie liczyła na łagodne słowa. Wiedziała, że mężczyzna nie będzie delikatny, ale lord Casterly Rock nie mógł taki być.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wykrzywił wargi w uśmiechy chyba zbyt rozbawionym jak na tą chwilę kiedy usłyszał, że oni będą obgadani najbardziej. To całkiem możliwe, a jego jakoś niekoniecznie ruszało w tej sytuacji.
    Kiedy najdłuższa i najbardziej uciążliwa część skończyła się, Jace szedł wolno dostosowując się do tempa innych. Słyszał gdzieś z tyłu poruszenie, ale nie obejrzał się. Dziś pokłady dobroci dla otoczenia nie były u niego najwyższe, więc nie zamierzał nawet udawać zainteresowania.
    Gdy ciało ojca zniknęło z pola widoku, Jonathan rozluźnił się wyraźnie i przesunął spojrzenie na Gasparda bo wiedział, że ten za moment się odezwie.
    Zakaszlał w chwili kiedy wiele osób oburzyło się. Prawda czasem boli na to wygląda, ale dobrze jest ją usłyszeć z ust kogokolwiek. Powiódł wzrokiem po postaciach stojących najbliżej, słyszał szepty niezadowolenia. Wychowani w dostatku głupcy, tak oceniał dziewięćdziesiąt procent obecnych tutaj, nie potrafili pojąć jak nędznie prezentuje się każdy w obliczu śmierci.
    Przysłuchiwał się pomrukom zagłuszającym trochę słowa jakie teraz padały, praktycznie krytykę nowego lorda Casterly Rock.

    OdpowiedzUsuń
  30. Z ulgą przyjęła zabranie ciała lorda Nemmera Lannistera. Wstała z klęczek i powoli ruszyła wraz z tłumem, kierując się w stronę Złotej Galerii. Niestety, w progu świątyni potknęła się o własną suknię i z hukiem wylądaowała na posadzce. Poczuła, że deliaktnie się czerwieni, słysząc złośliwą uwagę lady Cassandry Karstark, jednak starała się zachować pozorny spokój. Zaraz na pomoc jej ruszyli Leder Stark i jakaś ciemnowłosa służąca. Pomogli jej unieść się z ziemi, a dziewczyna nawet delikatnie otrzepała jej suknię.
    - Dziekuję - powiedziała Liadan z bladym uśmiehem na ustach. Zaraz jednak Leder Stark złapał ją za ramię i odpwrowadził do jednego z kątów, przy którym stała Meraya Stark.
    Księżniczka pryjrzała jej się z uwagą.
    - To jak najbardziej normalne - powiedziała cicho. - Gdy jest się... to jedna z objaw, niezwykle uciążliwa.
    Liadan popatzyła na lady Meraię krytycznym wzrokiem, jakby oceniała jej stan niczym profesjonalista.
    - Będziemy potrzebowali wody - stwierdziła fakt oczywisty. Leder mógł wpaść na to sam, ale najwyraźniej zaprzestał logicznie myśleć.
    Wraz ze Starkiem poprawiła suknię Merai i otarła pot z czoła. Szybko wróciła również z wodą, którą podała lady Merai.
    - Powinna odpocząć - powiedziała, idąc wqz ze Starkami do Złotej Galerii. Miała nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na ich chwilową nieobecność, zwłaszcza, że weszli podczas przemowy Gasparda Lannistera. Nie należała ona do łagodnych i wywołała oburzenie na sali. Liadan w milczeniu stała, delikatnie trzymając Meraię za ramiona i gotowa interweniować, gdyby w Starkównie znów odezwały się poranne mdłości. Nie szeptała z oburzeniem, nawet nie udawała. Przemowa Gasparda Lannistera nie zawierała niczego, prócz okrutnwj prawdy.

    OdpowiedzUsuń
  31. Areya poszła przodem żeby nie zaginąć w tłumie. Szła niemal na samym początku. Spokojna z dumnie uniesionym podbródkiem. Usłyszała głosy jakichś chichoczących dam.
    - Widziałaś ją, moja droga? Wyłożyła się jak długa – szeptała jedna do drugiej.
    - Księżniczce nie wypada…
    - Trzeba było jeszcze dłuższą i droższą tą suknię założyć.
    Młoda księżniczka zdenerwowała się słysząc jak obmawiają którąś z jej sióstr. Nie wiedziała dokładnie którą ponieważ one szły bardziej z tyłu, ale to niemiało znaczenia.
    - Księżniczce prędzej wypada się przewrócić niż wam plotkować jak hieny na tak poważnej uroczystości. Zanim będziecie kogoś obmawiać i śmiać się z niego najpierw spójrzcie na siebie – powiedziała patrząc na nie hardo. W jej fiołkowych oczach płoną gniew, jednak jej twarz pozostała w zwyczajnym, nic nie wyrażającym stanie.
    Kobiety spojrzały po sobie. Areya wiedziała ze jej nie wypadało tak się wtrącić, tym bardziej że kobiety były od niej starsze, ale to nie miało zbytniego znaczenia. Odeszła od patrzących na nią dam stając obok swojej starszej siostry.
    Rozpoczęło się przemówienie. Areya słuchała go z niemałym podziwem.
    Odwaga. Właśnie ją pokazał nowy Lord Casterly Rock. Była doprawdy pod wrażeniem.
    Powiedział dokładnie to co ona wiecznie powtarzała. To przez co uchodziła za odmieńca. Zobaczyła grymas na twarzy matki i omal nie wywróciła oczyma. To było takie oczywiste. Jednak ona w odróżnieniu od wszystkich tu zebranych w momencie zapałała pozytywnymi uczuciami do Lorda Gasparda, do którego wcześniej podchodziła z pewną dozą niepewności.

    OdpowiedzUsuń

  32. Z wdzięcznością przyjęła pomoc księżniczki i napiła się wody pijąc ją łapczywie, kwaśny posmak w ustach nie należał do najprzyjemniejszych, a ją naglił obowiązek pojawienia się w Złotej Galerii.
    – Chyba będziemy na ustach wszystkich – skwitowała masując dłonią brzuch, a następnie zebrała się w sobie i wsparta na ramieniu brata oraz Liadan weszły do pomieszczenia. Zdążyli usłyszeć znaczną część przemowy Gasparda, która dla Merai nie była żadnym zaskoczeniem, czegoś takiego spodziewała się po nim usłyszeć. Brzmiało szczerze i prawdziwie, zdradzało styl w jakim będzie rządził. Nie zdziwiła ją też reakcja tłumu, było to tak naturalne, że nie mogła się nie uśmiechnąć kwaśno.
    Leder uśmiechał się od ucha do ucha szczerze rozbawiony. Jego respekt do mężczyzny wyraźnie wzrósł i zrobił coś, czego nikt dotąd się nie ośmielił – zaklaskał, głośno i na tyle długo i uporczywie, że w różnych kątach sali podniosły się brawa do tak odważnej wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  33. Brawa pojawiały się w niektórych kątach sali, jednak nie rozniosły się szerzej. I ta przemowa z Złotej Galerii (niektórzy już plotkują ile to sierot można by wyżywić z tego złota, które pokrywa wszystkie powierzchnie) i Leder Stark, który zapoczątkował nieśmiałe oklaski (jego były mniej nieśmiałe), zostaną długo zapamiętani. Oburzenie, zdziwienie i zaciekawienie wzrasta.
    Nie wiadomo czego się spodziewać po najpierw spokojnym i pobożnym Gaspardziej, później kontrowersyjnym i władczym.


    Mistrz Gry

    OdpowiedzUsuń
  34. Nerina przepychała się pomiędzy ludźmi. Chciała znaleźć się, jak najbliżej i nie przejęła się zbytnio faktem, że nadepnęła jednej z córek Lorda Tyrella na stopę, przez co ta pisnęła jak mysz. Nerina prychnęła głośno i odgarnęła włosy na plecy tak, aby końcówki uderzyły twarz czerwonej z gniewu dziewczyny. Uśmiechnęła się widząc, że wszystko poszło po jej myśli i w końcu stanęła w pobliżu rodziny nowego lorda. Patrzyła na niego, gdy wygłaszał przemowę i uśmiechała się delikatnie. Przypomniała sobie, jak przyjechał do Riverrun udając zwykłego sługę i jak dobrze ta cała maskarada mu wychodziła. Bawiła się wiszącym na szyi naszyjnikiem i starała się utrzymać na nogach. Tutaj zapach gnijącego ciała był silniejszy szczególnie w pierwszych rzędach, dlatego oddychała przez usta i starała się opanować zawroty głowy. Przestąpiła z nogi na nogę, aby jakoś utrzymać równowagę. W końcu na tym pogrzebie zdarzało się tyle zabawnych rzeczy, jak na przykład upadek jej kuzynki, czy zwracająca swój obiad Era Stark, że nie chciała należeć do kolejnych osób, które zostaną zapamiętane w ten sposób. Usłyszała oburzone głosy i pokręciła głową z politowaniem. Dostrzegła kątem oka, że Edgar patrzy z pogardą na mężczyznę i posłała w stronę brata oburzone spojrzenie. Szlachetnie urodzeni zawsze będą się zachowywać jak bogowie, pomyślała gorzko i uśmiechnęła się w stronę Gasparda jeszcze szerzej. Usłyszała oklaski i szybko się dołączyła. Już wiedziała, o czym ludzie będą plotkować.

    OdpowiedzUsuń
  35. Lyanna dotychczas stała z tyłu. Nie chciała podchodzić bliżej. W tyłach zapach kadzideł nie był zbyt wyraźny, więc dziewczyna nie krztusiła się. Miała czas na obejrzenie wszystkich gości. Nie lubiła pogrzebów. Cała ta atmosfera strasznie ją przytłoczyła i w porównaniu z innymi to smutek na jej twarzy był naprawdę szczery.
    Tully była ubrana na czarno. Pomimo tego, że nie miała zbyt dużej ilości biżuterii to i tak przyciągała wzrok. Jej suknia nie należała do skromnych. Ciemny kolor podkreślał bladą skórę dziewczyny, przez co skupiała na sobie wzrok pozostałych gości.
    W skupieniu pogrążona w modlitwie nie zauważyła, gdy goście zaczęli wychodzić. Podążyła za orszakiem i szybko znalazła się w Złotej Galerii. Kątem oka zauważyła jak jedna z księżniczek upada na podłogę. Widok ten sprawił, że drobny uśmiech zagościł na twarzy Lyanny. Po chwili spostrzegła Nerinę i swojego ojca a także pozostałą część rodziny. Szybko do nich dołączyła powodując, że na sali powstało małe zamieszanie. Parę głów zwróciło się w kierunki dziewczyny, która przedzierała się przez tłum, rozpychając się łokciami. Nie zwracała uwagi na przemowę. Nie wszystko szło jednak po jej myśli. Tully, będąc już bardzo blisko Królewskiego namiestnika, potknęła się i w celu ratowania swej godności, chwyciła stojącego obok mężczyznę, który lekko się zachwiał, ale nie upadł. Na szczęście. Przystanęła obok i czekała aż droga do jej bliskich stanie się łatwiejsza do pokonania. Nie chciała znów być w centrum uwagi.
    Po chwili stała już obok Neriny.
    – Dużo mnie ominęło? – spytała patrząc na siostrę i sama włączyła się do oklasków.

    OdpowiedzUsuń
  36. Przemówienie Lannistera nie wywołało jej oburzenia. Raczej rozbawienie. Czy on myślał, że tymi słowami zmieni świat? Że lordowie pogodzą się ze sobą, na niebie pojawi się tęcza i wszyscy zaczną śpiewać tę samą pieśń radości? Przemawiała przez niego tylko gorycz po stracie ojca. Następnego dnia spojrzy na śmierć inaczej. Znowu zacznie się jej bać.
    - Naiwny – stwierdził Oberyn.
    To miłe, że ojciec się z nią zgadzał.
    Kiedy na sali oprócz głosów krytyki rozległy się także oklaski, Nymeria parsknęła śmiechem. Wielki lord Casterly Rock i jego wielce uniżeni lordowie. Każdy chciał uszczknąć kawałek dla siebie, dlaczego nie rozpocząć tej farsy już teraz?
    - Może uwierzyłabym w jego słowa, jakby oddał przynajmniej dziesiątą część złota Casterly Rock biedakom, a nie rozprawiał o równości, kiedy sam dzierży taką władzę – szepnęła do Dalii stojącej obok.
    To było złośliwe, ale burczało jej w brzuchu, chciała coś zjeść, a ten nadęty bubek udawał filozofa.

    OdpowiedzUsuń
  37. Chyba nikt nie zareagował na przemowę świeżego lorda tak jak Dalia.
    - Może uwierzyłabym w jego słowa, jakby oddał przynajmniej dziesiątą część złota Casterly Rock biedakom, a nie rozprawiał o równości, kiedy sam dzierży taką władzę – powiedziała do niej księżniczka, a ona już nie wytrzymała, choć uważała że księżniczka ma w zupełności rację.
    Prychnęła gromkim śmiechem.
    Nie wytrzymała już tej całej komedii. Nemmer się pewnie w grobie przewracał. Tyle jej mówił że jego najstarszy syn to jego największa nadzieja, a tu taki numer mu wywiną. Było w tym trochę racji, jednak zabawne to było kiedy takie rzeczy mówił mężczyzna od dziecka wychowany w dobrobycie, tan który miał być nadzieją apodyktycznego ojca. Wszyscy spojrzeli na nią z oburzeniem.
    - Przepraszam – wyszeptała wbijając wzrok w posadzkę dalej trzęsąc się z powodu tłumiącego śmiechu i czerwieniąc malowniczo.
    Ojciec zgromił ją spojrzeniem. Tak chciał uniknąć skandalu, a teraz wszyscy widzieli że zabrał na tak ważną uroczystość nic nie znaczącą służącą. Niektórzy lordowie ponadto znali ją jako kogoś więcej niż służącą.

    OdpowiedzUsuń
  38. Cassandra na chwilę przystanęła w progu Złotej Galerii z szeroko otwartymi oczami. Jak sama nazwa wskazywała, całe pomieszczenie wykładane było wypolerowanym na błysk złotem, a jedynymi ozdobami były dwa walczące lwy. Całość, mimo swojej surowości, sprawiała niezwykłe wrażenie, a ta widoczna wszędzie prostota przypominała jej Północ.
    - Czyli Lannisterowie naprawdę srają złotem - mruknęła do brata, a ten uśmiechnął się delikatnie. Wszyscy znali to powiedzenie, które w żartach opowiadano sobie nawzajem, ale dopiero teraz do Any dotarła trafność tego prostego stwierdzenia - gdyby Lannisterowie nie mieli tylu pieniędzy, nie wykładaliby najprawdziwszym złotem całej sali i wszystkich posągów.
    Z uwagą słuchała przemowy sir Gasparda i gdy ta się skończyła, zaczęła klaskać prawie tak samo głośno, jak Leder Stark. Takich ludzi lubiła słuchać - tych, co potrafią szczerze wypowiedzieć się na dany temat i nie boją się, że zostaną potępieni przez innych wysoko urodzonych. Ona też się tego nie bała i czuła respekt do takich osób. Chociaż przemawiała przez nią również chęć wyróżnienia się z tego szarego tłumu. Zasanawiała się czy za miesiąc nowy lord Lannister będzie głosił to samo, czy zmieni zdanie i uda, że takie słowa nigdy się z jego ust nie wydostały. Wtedy ostatecznie będzie wiedziała czy jest to człowiek, któremu szacunek się należy.
    Z zaciekawieniem spojrzała na jedną z służących, która głośno się zaśmiała. Najwyraźniej Oberyn Martell nie był z tego powodu zadowolony, bo spoglądał na nią groznie.
    - Chyba doszło do kolejnego skandalu - szepnęła z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  39. Znikąd pojawił się Lannisterski żołnierz, chwycił Dalię za łokieć i ciągnąc ją wręcz, wyprowadził z sali. Ludzie szemrali. Gdzieś pojawiły się ostre słowa: Kurwę przyprowadził Martell na pogrzeb. Inni szybko to podchwycili.

    Mistrz Gry

    OdpowiedzUsuń
  40. Pan Maszyna do zabijania stał z samego tyłu, obserwując całą sytuację. Jego pracodawca wygłosił bardzo dobre przemówienie, ba. Meph to popierał, jednakże nie zaklaskał tak, jak każdy, nie chciał zwracać na siebie uwagi, ponieważ ta grupa była nieliczna.
    Nawet postarał się na tą okazję wymienić niektóre elementy w swojej zbroi. Niebieską, podartą szatę zamienił na czarną, to samo zrobił z kitą. To w końcu pogrzeb, musiał to zrobić albo zostałby ostro skarcony. Z miejsca w którym stał doskonale słyszał wszystkie plotki gości, oj.. Szykuje się sprawozdanko, które niezbyt przysłuży niektórym rodom. Gaspard był jego przyjacielem, więc musiał mu o tym powiedzieć.
    Zaśmiał się cicho, gdy usłyszał, że Lannisterowie srają złotem. Może to i prawda, chociaż wątpił, aby normalna istota to potrafiła, chociaż na świecie wiele było takich dziwactw, więc czemu nie akurat ród Lannisterów?
    Zdziwił się nieco, gdy zobaczył jakąś kobietę wręcz wyciągniętą z sali. O co chodziło? Co się stało? Sam nie wiedział.

    OdpowiedzUsuń


  41. Nie spodziewał się oklasków. Ze swojego miejsca doskonale widział niezadowolenie, uśmiechy i pogardliwe spojrzenia. Czy zamierzał zmienić tym świat? Nie. Za to miał zamiar zirytować innych, sprawdzić ich zachowanie. Nie wiedział na szczęście co myśli o nim książe Dorne, ale Dorne było daleko, na dodatek nie mieszało się zbytnio w politykę, praktycznie żyjąc jak osobne państwo. Gdyby to od Gasparda miało zależeć, już dawno oddzieliłby Siedem Królestw i kraj Martellów. A gdyby usłyszał myśli i słowa Nymerii, pomyślałby, że jest hipokrytką. Dorne było równie bogate przez swoje wina, a biedy było tak samo dużo.
    Śmiech. To go zaskoczyło najbardziej. Zesztywniał. Nie musiał nawet niczego robić, by żołnierz zabrał śmiejącą się kobietę. Nie pasowała do tłumu, zbyt skromnie ubrana, chyba służąca… Usłyszał coś o kurwach. Zagotował się, ale udał, że niczego nie słyszy.
    - Coś się kończy, coś się zaczyna. Przemijamy. Pozostaje nam jedynie pogodzić się z tym faktem. – Zakończył prosto, pozwalając septonowi zaintonować pieśń, która towarzyszyła przykrywaniu ciała Lorda Lannistera kamienną płytą, pokrytą cienką warstewką złota.
    Goście zostali zaproszeni przez Qurrorę Lannister do głównej sali Casterly Rock, gdzie znajdował się tron, bowiem za chwilę rozpocznie się mianowanie nowego namiestnika.

    Gaspard

    OdpowiedzUsuń
  42. Wszyscy goście rozchodzą się, prowadzeni przez służących z pochodniami. Przenoszą się do udekorowanej na czarno sali. Ku rozpaczy większości stoły przykryte czarnymi obrusami są kompletnie puste. Lordowie, rodzina królewska oraz familia Lannisterów (oprócz Gasparda), siadają na wyznaczonych miejscach. Wszyscy oczekują wejścia nowego Lorda, zaczynając już obgadywać swoich sąsiadów i dyskutować na temat całego przedsięwzięcia. Na ustach wszystkich jest śmiejąca się kurwa, Cassandra Karstark z jej psiknięciem, Księżniczka Liadaness za przepiękne spotkanie z posadzką, ksieżniczka Area za niekulturalne zachowanie (plotkę rozpuszczają oczywiście skrytykowane damy), Meraya za zwrócenie obiadu na posadzkę oraz NErina Tully, obwieszona łańcuchami jak krowa.
    Kilka osób zwróciło uwagę na stojącego w cieniu ni to rycerza ni to najemnika.


    Mistrz Gry

    OdpowiedzUsuń
  43. Maliseei bardzo dobrze słyszała wszelkie odgłosy oburzenia ze strony większości zgromadzonych. Sama klaskała wraz z niewielką częścią uczestników pogrzebu. Nawet, jeśli miałaby zrobić to jako jedyna, to i tak z pewnością by to uczyniła. Gaspard był jej bratem i chociażby takie gesty z jej strony wskazywały na to, że jest za nim całym swoim sercem.
    W pewnym momencie usłyszała na sali czyiś śmiech. Po raz pierwszy podczas tego wydarzenia odwróciła się, żeby spojrzeć na to, co dzieje się za nią. Jakaś skąpiej ubrana niż inne kobieta została wyprowadzona z pomieszczenia z pomocą jednego z lannisterskich rycerzy. Na twarzy Mai malowało się zdziwienie. Odwróciła się i odchrząknęła cicho.
    Kiedy Gaspard zakończył swoją przemowę udała się wraz z resztą rodzeństwa za stół, przy którym usiadła w wyznaczonym dla niej miejscu. Odetchnęła głęboko. Najgorsze było już chyba za nią, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie pojmował co się tutaj dzieje, śmiech i oklaski wywołały zaskoczenie u niego. Uniósł brew słuchając ostatnich słów brata, później pieśni septona. Atmosfera z ponurej zrobila się zaskakująco rozluźniona, a to szybko spowodowało większą ilość docinek. Nie dołączał jednak do żadnej grupy, ani klaszczącej, ani zadowolonej. Pozostawał beznamiętny.
    Dziwna sytuacja się zrobiła, ale po co komentarze, po co złośliwości. Kiedy wszystko się skończyło przejście do czarnej sali wydawało się najdłużej trwać.
    Zaczął się najlżejszy moment całego dnia, czekał dość niecierpliwie aż nowy lord łaskawie przyjdzie tutaj też. Naprawdę mógł się sprężyć.
    Zastanawiał się ile jeszcze tego dnia będzie skandali, co jeszcze może się wydarzyć? Los był dziś chyba wyjątkowo źle nastawiony do każdego tutaj, tylko czekać, aż komuś naprawdę coś się stanie. To by było dopiero, ile osób zaczęłoby wymyślać czemu tak się dzieje akurat tu i akurat teraz.

    OdpowiedzUsuń
  45. Ludzie na przemian klaskali i szeptali, gdy na sali nagle rozległ się gromki śmiech. Liadan szybko spojrzała na służącą księżniczki Nymerii Martell i zmarszczyła brwi. Kilku rycerzy podeszło do rozbawionej dziewczyny i siłą wyprowadziło ją z sali. Zewsząd rozległy się szepty, jakoby Oberyn Martell przyprowadził na pogrzeb kurwę. Liadaness nie chciało się w to wierzyć, ale najwidoczniej wielu lordów korzystało z jej usług, skoro tak twardo twierdzili, że jest ona dziwką.
    Przez chwilę Liadaness było żal tej dziewczyny, widząc, jak zostaje brutalnie wyprowadzona ze Złotej Galerii, ale zaraz przypomniało jej się, że zachowała w bardzo niekulturalny sposób, zbywając przemowę nowego lorda Casterly Rock śmiechem. Współczucie znieknęło z jej oczu równie szybko, jak się pojawiło.
    Gaspard zakończył swoje przemówienie trochę kulawo i zaraz przykryto ciało Nemmera Lannistera kamienną, pokrytą złotem płytą. Następnie jedna z Lannisterskich lwic, Qurrora, o ile Liadan dobrze pamiętała, zaprosiła wszystkich do głównej sali, by przy tłumie świadków mianować Gasparda Lannistera nowym lordem Casterly Rock.
    Usiadła na wyznaczonym miejscu, u boku matki i brata. Zaraz rozległy się szepty i nie raz przez usta dam przewijało się imię Liadaness. Ta jedynie zacisnęła usta w cienką linię i udawała, że niczego nie słyszy. Réamonn za to spoglądał na każdą śmiejącą się z jego siostry damę z nienawiścią, a te milkły zlęknione.
    - Przestań, Reasiu - szepnęła do niego tak cicho, by tylko on usłyszał. - I tak będą plotkować, nie ma się czym przejmować.
    Powiodła wzrokiem po gościach i delikatnie uśmiechnęła się do Jonathana. Jej narzeczony chyba tego nie zauważył, albo naumyślnie ignorował jej obecność.

    OdpowiedzUsuń
  46. Areya zmarszczyła nosek słysząc śmiech kobiety. Wyglądała na szczerze rozbawioną, choć ona nie rozumiała czemu kogoś mógłby bawić pogrzeb. Ona tylko wyczekiwała końca.
    Wreszcie udali się do skromnie urządzonej Sali w której o dziwo było całkiem pusto. Czyżby kolejny dziwny pomysł nowego Lorda?
    Rodzina królewska siedziała obok Lannisterów. Przeraziło to Areyę. Na dodatek nie świadoma niczego Liadnes ustąpiła jej miejsca obok Bryndena. Areya wiedziała że chce dobrze, ale przerażała ją myśl że będzie musiała siedzieć obok tego człowieka. Jednak usiadła obok mężczyzny udając że wcale nie jest przerażona i ledwo tłumi łzy.
    Musisz być dzielna, powtarzała sobie słowa ojca. Jesteś smokiem. Jesteś silniejsza od nich wszystkich.
    Bała się jednak reakcji Bryndena. W sumie po cichu liczyła ze uda jej się zamienić z nim słowo i jakoś wszystko wyjaśnić, ale zarazem bała się iż jej nie wysłucha. Była sparaliżowana.
    Słyszała ludzi plotkujących na jej temat, ale była zbyt przerażona obecnością tak znajomego jej i tak obcego za razem człowieka że nawet nie zwróciła na to szczególnej uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  47. Nerina wzruszyła ramionami patrząc na starszą siostrę. Była pewna, że Lyanna ma dużo szczęścia z powodu zamieszania, albowiem istniała jakaś szansa, że matka nie zwróci uwagi na jej spóźnienie. Raczej skupi się na wrzeszczeniu na Nerinę z powodu jej oklasków, w końcu kobieta nie powinna wyrażać swojej opinii.
    -Ominął cię upadek Liadaness, o czym będzie głośno przez następne dziesięć lat, oraz spektakularna fontanna w wykonaniu Lady Stark – Nerina uśmiechnęła się złośliwie i puściła siostrze oczko. – Nie wiem, jak długo będą mówić o tym, ale zapewne przebije naszą wspaniałą kuzynkę.
    Odwróciła się słysząc gorączkowe szepty i dostrzegła, jak jeden z rycerzy siłą wyrzuca jedną z kobiet za drzwi Złotej Galerii. Nerina stanęła na palcach, aby upewnić się, że jej nie zna. Gdy drzwi się zamknęły zrezygnowana znów obróciła się w stronę Gasparda. Mogłaby pomóc, gdyby po drodze nie stała jej rodzina gotowa nawrzeszczeć na nią za okazanie swoje aplauzu. W końcu razem z tłumem ruszyła w stronę sali, gdzie miała rozpocząć się uczta. Zmarszczyła delikatnie brwi, gdy zauważyła puste stoły pokryte jedynie czarnym obrusem. Szerokim łukiem omijając swoją matkę, która przypominała już gradową chmurę usiadła obok starszej siostry. Słyszała, jak niektóre kobiety szeptem wymawiają jej imię i tylko wyżej uniosła podbródek, nic sobie z tego nie robiąc.

    OdpowiedzUsuń
  48. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  49. Lyanna stała i słuchała końca przemowy. Po części zgadzała się z autorem. Po chwili usłyszała głośny śmiech. Odwróciła się i zauważyła jak tuż obok niej staje jeden z lannisterskich rycerzy. Mężczyzna odciąga dziewczynę, która przed chwilą uraczyła gości swoim śmiechem. Tully wywróciła oczyma i wróciła do rozmowy z rodzeństwem. Najważniejsze było to, żeby plotowano o innych a nie o Lyannie. Dziewczynie zależało na tym aby dobrze wypaść i nie strzelić jakiejś gafy, a o to było w takich warunkach nie trudno. Cieszyła się, że na razie wszystkie nieszczęścia ją omijają.
    Ledwo udało się jej dotrzeć do rodziny a już proszą ją o opuszczenie sali. Znów zgubiła rodzinę i została w tyle. Po chwili była już na samym końcu. Nie śpieszyło jej się i nie chciała się gnieść wraz z tłumem. Przynajmniej uda jej się zostać zauważoną i nie będzie przy tym wyglądać jakby była zmęczona życiem. Szła powoli uważając, aby jej długa suknia nie popruła się i nie zniszczyła.
    W końcu udało jej się wejść do sali, w której goście pozajmowali już wyznaczone miejsca. Szybko dostrzegła swoją rodzinę i swoje własne miejsce. Nie była zadowolona z tego, że siedzi na końcu obok jakiegoś mężczyzny którego nie mogła rozpoznać.
    Zajęła miejsce obok siostry i znudzona rozglądała się po sali.

    OdpowiedzUsuń
  50. Dalia poczuła jak ktoś łapie ją za łokieć. Chciała się wyrwać, ale dostrzegła znajome oczy. Nie dało się ich pomylić z żadnymi innymi. Jedno oko było błękitne, drugie zaś brązowe. Mężczyzna spojrzał na nią zdziwiony. Jednak nie zwolnił uścisku wyprowadzając ją na siłę z Sali.
    Gdy drzwi się zamknęły twarz jego złagodniała.
    - Dalia? Co ty tu robisz? – spytał zdziwiony, ale i uradowany zarazem.
    Dziewczyna go dobrze pamiętała. Mieszkał kilka domów nieopodal rodziny do której dał ją za młodu ojciec. Więc teraz był rycerzem Lannisterów?
    Pamiętała że Robert niegdyś się w niej kochał. Nie zdziwiło ją więc kiedy powiedział jej gdzie są Pokoje przeznaczone na tą noc dla Martellów nie wyciągając wobec niej żadnych konsekwencji. Udała się tam dziękując mu za wszystko i obiecując że kiedyś się jeszcze na pewno spotkają.

    OdpowiedzUsuń
  51. Cassandra z uniesionymi brwiami patrzyła, jak ze Złotej Galerii zostaje wyprowadzona owa służąca, która miała czelność skwitować śmiechem przemówienie Lannistera i która, jak uparcie twierdzili lordowie, była kurwą.
    - Oberyn Martell wapkował się w niezłe gówno - usłyszała słowa Farendyna, który tak samo jak ona z zaciekawieniem wpatrywał się w wyprowadzaną dziewczynę. Cassie czasem zastanawiało, jak jej brat zachowuje się przy innych damach, bo tylko w jej towarzystwie pozwalał sobie na takie uwagi. Za dnia raczej się pilnował, by znaleźć jakąś dobrą partię i umocnić pozycję Karstarków w Siedmiu Królestwach.
    Gości zaproszono do głównej sali i Cassandra ruszyła za tłumem z ochotą. Była głodna i wręcz nie mogła doczekać się uczty na cześć nowego lorda Casterly Rock. Poczuła wielki zawód, gdy jej oczom ukazały się puste stoły. Westchnęła i niechętnie powlokła się do wyznaczonego miejsca. Starała się wyglądać dostojnie i niezbyt radośnie, ale w jej oczach wciąż dało dostrzec się wesołe ogniki. Z uwagą słuchała wszystkich plotek, dopóki z ust siedzącej niedaleko damy nie padło jej imię.
    - ...bezczelnie przerwała modlitwę tym swoim parsknięciem i do tego brzmiała jak zwierzę!
    Cassie odchrząknęła cicho i uniosła wyżej głowę. Z jej oczu zniknęły iskierki, zastąpił je najprawdziwszy lód Północy.
    - Ja przynajmniej umiem kichać z godnością - powiedziała tak chłodnym tonem, ż owa dama zadrżała. Ana taksowała ją wzrokiem. - I przynajmniej nie wyglądam jak krowa.
    Kilka najbliżej siedzących osób umilkło na te słowa.

    OdpowiedzUsuń
  52. Mephisto nadal stał, czekając aż wszyscy opuszczą salę. Pokręcił głową, gdy ostatni gość opuścił Złotą Galerię. Westchnął głośno, podchodząc do Gasparda. Klepnął go w ramię, parskając lekko śmiechem.
    -Dobrze, że ich nie słyszałeś, przyjacielu -skomentował poprzednie zachowania reszty. Niektórzy popierali zdanie przyszłego lorda, a niektórzy wręcz bezczelnie krytykowali. Tych drugich skopałby, gdyby mógł.. Ale wtedy mógłby wywołać jakiś skandal, bądź - co gorsza, wojnę. W sumie to nawet nie wiedział, kto jest kim, dla niego było to obojętne. Pewnie przy najbliższej uczcie wszystkich pozna, a może i nawet podyskutuje na ich temat z jego Panem.
    -Nie powiedz niczego niestosownego -powiedział, patrząc w stronę, gdzie udali się goście -...bo jeśli to zrobisz, osobiście Cię skopię, bo zniszczysz sobie opinię -spojrzał mu w oczy. Zaśmiał się ponownie. Był chyba jedyną osobą wspierającą aż tak bardzo ród Lannisterów. Cały czas się uśmiechał i śmiał. W takich sytuacjach potrzebne były takie osoby, takie które rozwieją nieprzyjemną atmosferę.
    -A.. Myślałeś, aby wydać Maliseei za mąż? Musisz umocnić ród, a skoro Ty będziesz jego głową to Ty musisz się tym zająć -powiedział bardzo poważnym tonem. No nie dość, że obrońca to i doradca jeszcze. Może zostanie skarbnikiem i kimś jeszcze? Taki to już był. Musiał i tyle. Lubił rozmawiać o takich rzeczach i nieco wpływać na losy rodów.

    OdpowiedzUsuń
  53. Brynden z niesmakiem zauważył, ze Areya Taragaryen, usiadła obok niego. Przełknął głośno ślinę. Z trudem opanował drżenie rąk i chęć przytulenia jawnie księżniczki. Tęsknił za jej zapachem i bliskością, ale… Zdradziła go i wykorzystała. Splótł dłonie na piersi, spoglądając z ukosa na białowłosą Areyę. Musiał poszukać kogoś lepszego, dla kogo był stworzony, kto go zrozumie. Nienawidził jej. Ale był na zawsze jej. Nie znosił tego uczucia tęsknoty za księżniczką.

    Może jeszcze starszym nad kanalizacją Castelry Rock zostanie? Gaspard cenił Mephisto nie tylko za niezwykłe umiejętności szermiercze, ale również pozbawioną otoczki konwenansu, szczerą rozmowę. Zdjął czarny płaszcz i rzucił go na sarkofag swojej ciotki. Zza niego wyciągnął Sporej wielkości zawiniątko.
    - Liczę, że mi powiesz, o czym też plotkowano podczas uczty. Nie będziesz musiał mnie kompromitować, nie zamierzam powiedzieć niczego poza toastem na cześć zgromadzonych. Dość na dziś wzburzania tych szlachetnym bubków. Pomógłbyś mi. – Cały czas, gdy mówił, rozwiązywał z pośpiechem sznurówki koszuli. Zrzucił ją w pośpiechu, zamieniając na jasnozłotą, z geometrycznym wzrokiem wyhaftowanym ciemniejszą nicią. Spodnie tego samego koloru zastąpiły czarne. Wskazał Mephisto napierśnik, nie służący kompletnie do niczego poza wyglądem. Krwiście czerwony, ze złotym, inkrustowanym lwem. Mężczyzna pomógł mu go założyć, tak samo jak długi, ciągnący się płacz w ostro czerwonym kolorze. Na tle wszechobecnej czerni będzie lśnił jak rubin.
    - Choć – rzucił do przybocznego i żwawym krokiem, stukając obcasami butów, trzymając rękę na ozdobnym mieczu, wyszedł z galerii, kierując się ku głównej sali. Gdy usłyszał, jak majordomus wykrzykuje jego tytuły, wszedł z godnością lwa.

    Gaspard

    OdpowiedzUsuń
  54. Zanim jeszcze pojawił się przyszły lord, do Sali weszło czterdziestu żołnierzy, w lśniących, czarnych zbrojach, z otwartymi przyłbicami i rękoma na mieczach. Ustawili się w szpalerze, tworząc prostą drogę do Lannisterskiego tronu namiestnika. Z przytupem stanęli na baczność w idealnie równych odstępach. Zatrąbił ogłuszająco róg.
    - Lord Gaspard Lannister, pierworodny syn Nemmera Lannistera, Namiestnik i Protektor Zachodu, władca Casterly Rock, pogromca buntu Lawendowych Głów! – wykrzyczał majordomus. Wszyscy zgromadzenie spojrzeli w stronę drzwi. Gdy Gaspard wyminął pierwszych żołnierzy, ci krzyknęli pełną piersią „Słysz mój ryk”, dewizę rodu. Gdy minął drugą parę i oni wykrzyknęli hasło wraz z poprzednimi. Im dalej szedł, tym więcej gardeł wymawiało tę dewizę. Im dalej szedł, tym więcej czarnych aksamitów spadało ze ścian, odsłaniając Lannisterskiego lwa na karmazynowym tle. Wszystko idealnie równo, perfekcyjne w każdym momencie. Przy wtórze męskich okrzyków wszedł na trzy stopnie, prowadzące do lordowskiego tronu, ukazującego leżącego lwa, opiekującego się siedzącym na nim, gdy dwóch służących zdjęło i jego okrycie, ukazując go w całej okazałości. Gaspard usiadł na tronie z dostojną, władczą miną. Wtedy wszystko umilkło.
    Znikąd, z cieni Sali, wyszła służba, niosąc potrawy i kładąc je przed biesiadnikami, wraz z talerzami, sztućcami i pucharami do wina. Gaspard spoglądał z góry, jak władca.


    Mistrz GRy

    OdpowiedzUsuń
  55. Maliseei czekała spokojnie na uroczyste wejście swojego brata. Nie miała pojęcia, jak będzie ono wyglądać. Poprawiła się na krześle, patrząc przed siebie.
    Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy majordomus zapowiedział Gasparda. Te tytuły brzmiały bardzo dumnie, jak na prawdziwego Lwa przystało, chociaż głowa Lannisterów mogłaby mieć ich więcej. Wyprostowała się porządnie, gdy jej brat wkroczył do sali.
    - Słysz mój ryk... - szepnęła do siebie bardzo cichutko, a uśmiech na jej twarzy poszerzył się.
    Może była jedyną, która zachowywała się w ten sposób, ale widok ten napawał ją tak ogromną dumą, że nie mogła się powstrzymać przed takim zachowaniem. Cały czas uważnie obserwowała najstarszego z rodu. Jej serce przepełniło się wielką radością, która zastąpiła smutek po stracie ojca. W tym momencie nie była w stanie się smucić.
    Gdy służące przyniosły jedzenie, nagle poczuła chęć zjedzenia czegokolwiek. Przez ostatnie dni jadła naprawdę niewiele, co sprawiło, że czuła, jakby była w stanie zjeść konia z kopytami. Oczywiście musiała zachować się należycie, więc nie rzuciła się na pokarm od razu. Spojrzała po gościach, bo nie była jeszcze pewna czy może sobie wziąć cokolwiek, czy też nie. Nie chciała tego robić jako pierwsza, ale gdy ujrzała, jak uczestnicy pogrzebu zabierają się za przygotowane potrawy, sama również nałożyła sobie czegoś.

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  56. Był raczej mało skupiony na szeptach i plotkach, które już pędziły między ludźmi. Wyłapał jedynie słowa o upadku jego narzeczonej. To nieco zaniepokoiło Jace'a i spojrzeniem powędrował do miejsca gdzie powinna być Liadaness, dostrzegł jej uśmiech i odpowiedział również uśmiechem jednak ledwo zauważalnym. Zmieniło się to moment później gdy zauważył naszyjnik dziewczyny, który jej podarował. Duży kamień kontrastował wyraźnie z skórą Liadan.
    Skupiał się na urodzie dziewczyny, aż do chwili kiedy zaczęło się wymienianie tytułów jakie miał jego brat. Jace uśmiechnął się krzywo na jego widok, chociaż trzeba było przyznać, ze wejście to miał całkiem całkiem. Powstrzymał się przed cierpkim komentarzem, zwłaszcza, że jego słowa mogły zostać szybko podchwycone. Przyglądał się temu co się działo, jak zmieniał się wygląd sali, zrobiło się bardziej barwnie. Pomieszczenie wydawało się zacząć znów żyć, gdy tylko powróciły kolory, im dalej zaszedł nowy lord. Wyglądało to dobrze, idealność tego wejścia, pomieszczenia wywołało nieco wyraźniejszy uśmiech na jego twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  57. Rozglądała się po ponurej dotychczas sali i palcami raz po raz gładziła czarny obrus. Casterly Rock, nawet przyodziane w czernie i szarości, wyglądało imponująco. To miejsce miało w sobie coś, co sprawiało, że chciało się tu zostać dłużej, coś, czego nigdy nie dostrzegła w Królewskiej Przystani.
    Szybko obróciła głowę, gdy majordomus zapowiedział lorda Gasparda Lannistera. Przewróciła głową, słuchając wymienianych po kolei tytułów - zawsze uważała, że ich przodkowie musieli być bardzo próżni, skoro kazali przy zapowiedzi wymieniać wszystkie swoje tytuły. Jak małe dzieci przechwalające się swoimi zabawkami.
    Wystarczyło by ze ścian opadły czarne aksamity, a sala zdawała się ożyć. Ze ścian spoglądały teraz na nią złote lwy i Liadaness delikatnie przekręciła się w krześle. Lew i smok nigdy się nie dogadywały i księżniczka nie czuła się w ich otoczeniu zbyt pewnie.
    Gdy tylko podano jedzenie, poczuła, jak burczy jej w brzuchu. Uśmiechnęła się delikatnie i sięgnęła po pierwszą lepszą potrawę. Zamierzała miło spędzić ten wieczór, jak najszybciej zapominając o martwym Nemmerze Lannisterze, spoczywającym niedaleko.

    OdpowiedzUsuń

  58. Opuściła część przemowy sir Gasparda w Złotej Galerii, ale przy stołach pojawiła się wraz ze wszystkimi, siadając pomiędzy braćmi. Na jej szyi zawisł złoty naszyjnik, a na nadgarstkach pojawiło się kilka bransolet co nadało strojowi odrobinę cieplejszego wyrazu, już nie tak smutnego i pogrzebowego. Gdy nowy lord wszedł do pomieszczenia uśmiechnęła się delikatnie, zwłaszcza w momencie, w którym wymieniono wszystkie jego tytuły i zasługi. Mimo że siedziała pomiędzy swoją rodziną wciąż była narzeczoną nowomianowanego, a co za tym idzie czuła się odrobinę ważniejsza. Każdy z gości powoli zaczynał sięgać po jedzenie, nastroje się rozluźniły, więc Era pozwoliła sobie, żeby wstać od stołu i skierować się w stronę z niedużym pakunkiem w dłoniach. Prawdopodobnie nie powinna była tego robić, ale – kogo to obchodziło? W zawiniętym purpurowym materiale znajdowała się nieduża książka, której większość kart był pustych i wciąż niezapisanych. Stanęła przy tronie z jego lewej strony i dygnęła leciutko, nieśmiało się uśmiechając i zapytała:
    - Czy powinnam się zaanonsować przed audiencją? - spytała żartobliwie i postawiła ostatni krok dzielący ją od mężczyzny. - Przygotowałam dla Ciebie mały podarunek, mój panie. Wielcy i mniejsi królowie mają księgi, w których spisuje się ich dzieła i dokonania, nawet te, którymi tak naprawdę zajmują się ich podwładni. - wyciągnęła w jego stronę zawiniątko. - Ta książka jest niemalże pusta i zawiera tylko twoje dokonania spisane moją ręką, ale też myśli wielkich myślicieli. Na ostatniej stronie znajduje się drzewo genealogiczne Twojego rodu. Wiem, że to nic wielkiego, ale... Chciałam dać Ci coś zrobionego przeze mnie. - Zarumieniła się delikatnie czując rosnące poddenerwowanie. To był dobry moment, żeby wrócić do swojej rodziny, nim zacznie mówić za dużo i powie coś niestosownego. - To naprawdę wspaniale przygotowana uroczystość, sir - dodała jeszcze i wróciła na swoje miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  59. Nerina patrzyła na wysokich rycerzy, których głos rozbrzmiewał w sali, niczym grzmot. Miała wrażenie, że blat, na którym trzyma ręce drży razem ze strunami głosowymi owych mężczyzn. Z szeroko otwartymi oczami parzyła na Gasparda, który szybko pozbył się swojej żałoby. Usłyszała głośne prychniecie ze strony swojej matki, która skwitowała to niewychowaniem, oraz brakiem szacunku dla starszych. Nerina wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do siostry.
    -Nareszcie coś się dzieje – szepnęła w stronę Lyanny.
    Patrzyła jak dumnie kroczy w kierunku dużego tronu, który był ponad stołami. Uśmiechnęła się pod nosem. Cały Gaspard. Jednocześnie słyszała, jak jej matka psioczy cicho na nowego Lorda Casterly Rock, który miał czelność postawić wyżej siebie, niż jej siostrę. Nerina zerknęła z lękiem na królową regentkę, której spojrzenie było zimne, niczym lód. Kątem oka widziała, jak jej ojciec kręci głową z politowaniem, mimo to uśmiechała się szeroko w stronę mężczyzny. Gdy służące wniosły jadło sięgnęła po złoty kielich wypełniony winem korzystając z faktu, że jej matka zajęła teraz cały wolny czas obgadywaniem Gasparda Lannistera.

    OdpowiedzUsuń
  60. Lyanna siedziała i rozglądała się po sali. Widziała jak goście rozmawiają między sobą, raz po raz zwracając się w kierunku jej siostry, Lady Stark i jednej z księżniczek. Najważniejsze, że to nie ona była na językach. Ojciec dziewczyny również rozmawiał z jakimś mężczyzną, którego Lyanna nie miała okazji poznać. Nie przeszkadzało jej to. Znała kogo było trzeba i nie potrzebowała zbędnych znajomości.
    Całą wrzawę przerwało pojawienie się żołnierzy. Wszyscy zamilkli i spojrzeli w kierunku drzwi, z których przy wtórze wykrzykiwanych przez majordomusa tytułów wszedł Gaspard Lannister. Lyanna oparła głowę na dłoni, wyraźnie zaciekawiona całym wydarzeniem, nie przeszkadzały jej nawet głośne okrzyki wydawane przez żołnierzy. Wszystko wydawało się być idealnie zaplanowane. Czarne aksamity spadały równo na podłogę, odsłaniając lannisterskiego lwa na karmazynowym tle. Zaraz po tym jak Gaspard usiadł na tronie do sali, ku uciesze biesiadników zaczęto wnosić potrawy. Tully miała ochotę coś zjeść. Była już zmęczona, ale nie chciała być tą pierwszą, która sięgnie po jedzenie. Co by pomyśleli o tym inni ludzie? Czekała więc, aż ktokolwiek sięgnie po chociażby najmniejszy kawałek.
    – Nasza pani matka nie wydaje się zbyt zadowolona – powiedziała na tyle głośno, że słyszeli ją najbliżej siedzący goście. Wzrok królowej również nie należał do pogodnych, dobrze że Tully nie musiała siedzieć teraz obok niej.

    OdpowiedzUsuń
  61. Zabrali Dalię. Trzymała ją za rękę, ale lannisterski rycerz okazał się silniejszy. Pociągnął drobną kobietę w swoją stronę i wyprowadził z sali. Chciała powiedzieć im, żeby ją oddali, przecież służąca nie chciała nikogo zabić, ale widząc krytyczny wzrok ojca, odpuściła. Już i tak wywołali skandal, dołączyli do tematów żarliwej dyskusji. Musi się uspokoić, choć gniew w niej wzrastał.
    A potem usłyszała szepty. Kurwę przyprowadził Martell na pogrzeb. Nie wstyd mu pokazywać się z dziwką w obecności królowej? Zrobiło się jakoś duszno…
    Starała się zapomnieć, przekonać siebie samą, że te głosy w korytarzu nie należały do Oberyna ani do Dalii, że słowa wypowiedziane syczącym głosem po prostu się jej przyśniły. Ale nie mogła udawać, zwłaszcza że najwidoczniej wszyscy wiedzieli, iż jej ojciec ma romans ze służącą. Jak on mógł oszukiwać matkę? Ale ta kurwa wcale nie była lepsza. Na pewno go uwiodła, tuż pod nosem jego żony, która nigdy o Dalii nie powiedziała złego słowa. Bardzo bolało. Nymeria zaufała jej, zwierzała się z tajemnic, nieraz korzystała z jej pomocy, w myślach nazywała przyjaciółką, a Dalia… tak po prostu…
    Miałem ją wczoraj, roześmiał się jakiś lord. Śliczne nóżki, powiedział kolejny. Dla mnie za droga, a moja żona strasznie mnie pilnuje, więc nawet nie miałbym możliwości się wymknąć, usłyszała rozczarowany głos kolejnego wielkiego pana. Wszystko nabrało sensu: wiedza o sprawach, o których nawet Nymeria nie wiedziała, tajemnicze zniknięcia, wymienianie spojrzeń z lordami. Nymeria dała się oszukać jak ośmiolatka.
    Tłum przeszedł do kolejnej sali. Nie zauważyła wszechobecnej czerni, pustych stołów, do jej uszu już nie docierały szepty. Zostali we dwójkę. Ona i Oberyn, chora matka cierpiała w Dorne. Usiedli na swoich miejscach, unikając swojego wzroku. Nymeria zaczęła paplać. O sukienkach, o tym, jak piękne są świece, o wygodnych krzesłach.
    Potem pojawił się nowy lord Casterly Rock, czarny aksamit odsłonił złotego lwa, dewizę rodu powtarzało czterdziestu rycerzy. Z dziwnym spokojem obserwowała jego wejście, myślami będąc daleko. Następnie służba przyniosła jadło i napoje, tu i tam rozległy się rozmowy i śmiechy. Patrzyła na mięso znajdujące się na jej talerzu, ukroiła kęs i przełknęła. Jeszcze kilka razy i jeszcze więcej wina.
    W pewnym momencie nie wytrzymała.
    - Jak mogłeś, ojcze? – zapytała, nie dbając o to, czy ktoś ją usłyszy. Nadal była w szoku. – Jak mogłeś oszukać matkę? Nie zasłużyła na to. I dlaczego nikt mi nie powiedział, że ona jest… - nie potrafiła dokończyć zdania.
    - To nie tak jak myślisz!
    - Idę do niej, wyduszę to z niej!
    Dosłownie.
    Stanęła na równe nogi, Oberyn także podniósł się z miejsca i złapał ją za rękę. Zabolało. Zacisnął zęby, chyba chciał ją uderzyć, co nie zdarzyło się od dziesięciu lat. Widziała to w jego oczach.
    - Zostaniesz tutaj do samego końca! – warknął, po czym usiadł i zabrał się za jedzenie.
    Otrzeźwiło ją to. Powoli usiadła na krześle i wpatrzyła się w talerz. Wzięła do ręki kielich z winem i zaczęła pić.
    Tak naprawdę wcale nie miała ochoty zabijać Dalii. Po prostu nie chciała jej nigdy więcej widzieć na oczy.

    OdpowiedzUsuń
  62. Cassandra z wyraźnym znudzeniem na twarzy oglądała wejście lorda Gasparda do sali. Zawsze ta sama śpiewka, przemknęło jej przez myśl, gdy majordomus wymieniał wszystkie tytuły Lannistera. Z trudem powstrzymała ziewnięcie, jak na razie nie chciała być kolejnym tematem do plotek. Jeszcze by ją z sali wywalili, jak tę służącą, co sie zaśmiała po przemówieniu lwa.
    Jako pierwsza ze wszystkich gości sięgnęła po jedzenie, kilka osób zaraz poszło jej śladem. Ktoś zacząć musiał, a najwidoczniej tylko ona miała na tyle odwagi, by sięgnąć po smacznie wyglądającą jagnięcinę.
    - Czyżby to był celowy zabieg? - usłyszała nagle pytanie Farendyna i spojrzała na niego pytająco. Brat wskazał jej podwyższenie, na którym stał lordowski tron, zajmowany przez Gasparda. Dopiero po chwili Ana zrozumiałą, co jej brat miał na myśli - lord Lannister siedział wyżej niż sama rodzina królewska, co zapewne odebrane zostało jako zniewaga.
    Szybko zerknęła w stronę regentki, która miała nietęgą minę.
    - Chyba tak - szepnęła z wrednym uśmieszkiem na twarzy. - Po prostu nasz nowy lord zamierza pogodzić ze sobą skłócone rody i zaprzestać wojen smoków z lwami. Taki miły gest, tuż przed ślubem jego brata z jedną z księżniczek.
    Przyglądała się uważnie innym lordom i chyba wielu zdążyło dostrzec to samo. Co dziwniejsze, część królewskiej rodziny powoli konsumowała podawane potrawy, udając, że nic takiego nie miało miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  63. Zza rogu wysłuchiwał tytułów swego przyjaciela, gdy ten już zaczął wychodzić na salę, Meph machnął mu niby na pożegnanie, śmiejąc się pod nosem. Czuł, jakby te tytuły nie miały końca, ale majordomus w końcu zakończył to całe ględzenie. Nie chciał oglądać tego całego przedstawienia, ponieważ znał cały plan już od dawna Gaspard mówił o tym dniami i nocami, planując wszystko. Mephisto miał czasami ochotę po prostu powiedzieć mu, że się powtarza, ale przybocznemu nie powtarza.
    Gdy nowy lord zasiadł już na tronie to i czas, aby jego przyboczny do niego dołączył. Mężczyzna wyszedł z ciemności, stąpając godnie przez środek. Słychać było uderzanie jego mieczy i tarczy o jakże piękną zbroję. A może by tak zdjąć hełm? pomyślał. Złapał element zbroi po bokach i podczas chodu w stronę Gaspa wyciągnął ręce w górę, zdejmując przy tym hełm z elementami poszarpanego materiału. Zaowocowało to tym, że odsłonił naramienniki i napierśnik swojej skorupy. O dziwo te elementy były zadbane, nadal lśniły.
    W końcu podszedł do swego towarzysza, ukłonił mu się, po czym wszedł po schodach i stanął obok niego, uśmiechając się do gości. Chyba każdy, nawet Gaspard, zobaczyli pierwszy raz jego twarz. Oczy jego lśniły i odbijały światło, przyciągając uwagę praktycznie wszystkich.
    -Przyznam Ci, że wejście miałeś niezłe -powiedział półgłosem.

    OdpowiedzUsuń
  64. Zauważywszy gest lady Merai, część lordów zmieszała się, bowiem sami zapomnieli o tym drobnym szczególe, jak podarek dla nowego lorda.
    Wiele osób zwróciło uwagę na Mephisto. Wzbudził zainteresowanie, szczególnie kobiet, mężczyźni zastanawiali się nad jego umiejętnościami szermierczymi, które spowodowały, że znalazł się tak wysoko u boku Lorda Casterly Rock. Wyżej niż oni.
    Nie zastanawiali się jednak długo nad tym, gdyż płynęło mnóstwo wina, stołu uginały się od jedzenia z całego Westeros. W półmiskach znalazły się potrawy klasyczne dla Dorne, Północy, Reach i Zachodu, słowem przepych i doskonały smak.


    Mistrz Gry

    Mistrz Gry

    OdpowiedzUsuń
  65. Gaspard spoglądał z góry na ucztujących. Jemu samemu burczało w brzuchu, jednak nie zszedł do stołu rodziny, ani nie poprosił służby. Jeden z posługaczy podał mu ciężki, rzeźbiony kielich z winem. Podziękował mu skinieniem, nie odzywając się. Żołnierze wyszli, rozbrzmiewały tylko szepty rozmów i muzyka sącząca się z galerii. Niespodziewanie podeszła do niego Lady Meraia. Uśmiechnął się pod nosem, słysząc jej słowa.
    - Dziękuję ci, lady Meraio. Nie jestem królem, ale jestem niezwykle ucieszonym Twym darem – odwinął pakunek, ostawiając kielich na podłokietnik. Zaczął kartkować prawie pustą księgę – Mam nadzieję, że uczta sprawi ci przyjemność, moja pani i dziękuję za uznanie. – Skinął Starkównie głową i obejrzał dokładniej książeczkę. Była całkiem ładna i przypadła mu do gustu.
    Podał podarek służącej, każąc zanieść go do jego komnat.
    - Zbyt długo było ćwiczone, by nie wyszło, Mephisto – Gaspard wymawiał imię przybocznego trochę inaczej niż większość ludzi, przez co brzmiało jakoś inaczej, jakby gdzieś tam krył się zadziorny pazur, którego normalnie było słychać. Lubił imię mężczyzny. Było takie inne. Ciemne. Mroczne. – Dlaczego nie dołączysz do biesiadników?
    Pochwycił znów kielich i gestem wskazał na trębacza. Znów zawył róg, zapadła cisza. Gaspard wstał, unosząc puchar do góry.
    - Jako nowy lord Casterly Rock wznoszę toast za całe Siedem Królestw. Oby bogowie nam sprzyjali! – podniósł puchar jeszcze wyżej i wychylił doskonałe wino z Dorne.

    lord Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  66. Jej siły wróciły, kiedy zjadła trochę mięsa. Jej twarzyczka nabrała koloru, a w przerwach między jedzeniem pojawiał się na niej uroczy uśmiech. Nie oznaczało to, że dziewczyna nagle zapomniała o śmierci ojca, ale przez dłuższy czas opłakiwała jego śmierć, więc mogła sobie pozwolić na odetchnięcie oraz uśmiech. W końcu jej tata na pewno nie chciał, aby jego córka cały czas się smuciła.
    Tak jak wszyscy inni zauważyła, jak lady Meraya Stark daje prezent jej bratu. Maliseei ucieszyła się na ten gest. Nigdy nie miała okazji porozmawiać z przyszłą żoną Gasparda, więc mogła się jedynie domyślać, ale Starkówna wydawała jej się mimo wszystko przyjemną osobą, a nie tak to czasami mówił nowy lord Casterly Rock – chłodną i zdystansowaną.
    Nie wiedziała czym powinna się zająć. Siedziała spokojnie. Była najedzona i napita, więc po prostu obserwowała to, co dzieje się w pomieszczeniu.

    Maliseei Lannister

    OdpowiedzUsuń
  67. Otworzyła szerzej oczy, gdy ujrzała lady Meraię Stark ofiarowującą coś nowemu lordowi. Całkowicie zapomniała o tym, że powinna wręczyć coś choćby symbolicznego nowemu lordowi. Z Gaspardem rozmawiała tylko raz i postanowiła, że sama wybierze co mu podaruje. Czuła się do tego zobowiązana.
    Przywołała do siebie jednego z służących i poprosiła go o przyniesienie zapakowanego prezentu. Nie trwało to długo i gdy tylko przybiegł służący, sięgnęła po elegancką szkatułkę. Wstała ze swego miejsca i powoli ruszyła do lordowskiego tronu. Miała nadzieję, że za przykładem Merai nie pójdzie tylko ona, ale także inni lordowie.
    Dygnęła przez mężczyznę.
    - Lordzie Lannister, przyjmij me szczere kondolencje po stracie ojca - powiedziała jak najbardziej szczerze i wyciągnęła szkatułę w jego stronę. - Przyjmij, proszę, ten skromny dar ode mnie i mojej rodziny, jako nowy lord Carsterly Rock.
    Uśmiechnęła się delikatnie i wręczyła mu wsadzony do szkatółki złoty puchar, wysadzany rubinami, ozdobiony misternie rzeźbionymi lwami. Całe naczynie wykonane było ze szczerego złota i Liadaness miała nadzieję, że prezent ten choć trochę przypadnie Gaspardowi do gustu.
    Dygnęła ponownie i powoli ruszyła w stronę swojego miejsca. Znów zahaczyła się o rąbek sukni, jednak tym razem zdążyła złapać się oparcia jednego z krzeseł i uchronić przed kolejnym tego dnia upadkiem. Czuła, że jest czerwona na twarzy.
    Szybkim krokiem podeszła do reszty rodziny Lannisterów, czuła, że jej obowiązkiem jest wyrazić swój smutek ze straty Nemmera.
    - Lady Maliseei, strasznie mi przykro z powodu śmierci twego ojca - powiedziała cicho, zwracając się do najmłodszej z lwów.

    OdpowiedzUsuń
  68. Zdezorientowanie i przerażenie. Tak się właśnie czuła Areya. Siedziała sztywno obok ser Bryndena nie mogąc się poruszyć czy wyrzucić z siebie choć słowa. Nie wiedziała nawet co się dzieje.
    Siostra szturchnęła ją nagle i Areya dostrzegła że wszyscy trzymają uniesione kielichy. Nie chcąc odstawać od reszty podniosła go jak najszybciej niestety wylewając sobie część na dłoń. Zaczerwieniła się malowniczo. Tak rzadko jej się to zdarzało.... Tak bardzo tego nienawidziła. Czuła się wtedy jak dziecko.
    Nie słuchała toastu, ani tego kto go wzniósł. Po prostu razem ze wszystkimi wypiła zawartość kielicha duszkiem mimo iż wiedziała że nie powinna. Miała słabą głowę nawet jak na kobietę i jej wystarczały trzy kieliszki wina żeby być kompletnie pijaną. Nie chciała za nic do tego dopuścić.
    Wszyscy zaczęli jeść jednak ona patrzyła tylko na stojące przed nią potrawy. Nie była głodna.
    - Nie mogę znieść kiedy się na mnie patrzysz w taki sposób. Proszę, pozwól mi coś powiedzieć. Wyjaśnić... - odwróciła się nagle do siedzącego obok ser Bryndena i powiedziała te słowa niezwykle szybko. W jej fiołkowych oczach błyszczały już łzy.
    Nigdy nie mówiła o swoich uczuciach. Nie potrafiła. Zawsze liczyła że ludzie domyślą się co czuje, ale była zdesperowana. Nie wiedziała co innego, mniej bezpośredniego mogłaby zrobić.

    OdpowiedzUsuń

  69. Usiadła na swoim miejscu wraz z innymi unosząc kielich przy toaście, ale tylko zmoczyła usta w winie, odstawiając puchar i prosząc służącą o wodę. Ucieszyła się, że jako pierwsza skłoniła się do podarowania lordowi prezentu z okazji mianowania i jeszcze uzyskać jego aprobatę.
    Swoją uwagę skupiła teraz na jedzeniu, w brzuchu burczało jej niemiłosiernie, a i w obecnym stanie apetyt miała dwukrotnie większy i czterokrotnie bardziej zmienny. Nałożyła sobie na talerz porcję, którą z pewnością można było nazwać „nie żałuję sobie jedzenia” i wypiła łyk wody przyniesionej przez służącego. Na tę chwilę nie działo się nic interesującego, goście jedli, co niektórzy poszli za nią przykładem i także zanieśli swoje podarunki. Westchnęła cicho z przynudzenia i nachyliła się do brata, Lorda Winterfell wdając się z nim w rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  70. Nerina spojrzała z ukosa na swojego brata, który rozglądał się bezradnie. Tak jak myślała zapomniał o prezencie dla nowo mianowanego lorda. Uśmiechnęła się złośliwie pod nosem, ale nie odważyła wypowiedzieć choćby słowa. Widziała zaczerwienioną z gniewu twarz matki, oraz wpatrzonego w martwy punkt ojca. Tak zazwyczaj się działo, gdy powstrzymywał się przed wrzaśnięciem na niegrzecznego, lub w tym wypadku nieodpowiedzialnego potomka. Nerina wychyliła resztę kielicha, gdy Gaspard wzniósł toast. Usłyszała, jak matka głośno wciąga powietrze na ten widok, ale nie przejęła się tym.
    -Jak zwykle wszystkim ja muszę się zajmować – prychnęła pod nosem i podniosła się z miejsca. – Chodź – mruknęła do Lyanny i ruszyła w stronę Lorda Lannistera.
    Jej brat szedł z delikatnie spuszczoną głową. Nerina prychnęła, niczym rozjuszona kotka ciągnąc a sobą starszą siostrę. W pewnym momencie wyciągnęła z rąk starszego brata ogromne tomisko, które na całe szczęście ojciec przygotował, jako prezent awaryjny. Książkę wcisnęła w ręce Lyanny i ruszyła w stronę Gasparda. Niestety w tym samym momencie szturchnęła brata za mocno i ten poleciał na stojące obok służące z tacami pełnymi jedzenia. Rozległ się głośny huk i po chwili Edgar upadł dosłownie u stóp księżniczki Liadaness, oraz Maliseei Lannister z rybą na głowie. Nerina nie przejmując się ciszą panującą w pomieszczeniu parsknęła głośnym śmiechem i usiadła na podłodze ukrywając twarz w dłoniach.

    OdpowiedzUsuń
  71. Lyanna szybko straciła apetyt na cokolwiek. Przestałą być głodna i tylko przyglądała się na jedzących gości. Co jakiś czas spoglądała w kierunku królowej wyczekując jakiegoś, nawet najmniejszego znaku niezadowolenia. Niestety jej ciotka bardzo dobrze się maskowała. Tully spojrzała na matkę, po której było widać niezadowolenie.
    Wzniosła kielich do toastu i szybko wypiła jego zawartość ignorując spojrzenie matki. Potem została pociągnięta przez siostrę. Szybko znalazła się niedaleko Gasparda z ciężkim tomiszczem w ręce. Sama zastanawiała się co może się w nim znajdować. Jej uwaga została jednak rozproszona, gdy ledwo udało jej się uniknąć zderzenia z bratem. Niestety tyle szczęścia nie miały służące, które z tacami pełnymi jedzenia, stały niedaleko. Edgar znalazł się na podłodze, tuż przed księżniczką Liadaness i Maliseei Lannister. Zapadła cisza. Wszystkie głowy zwrócone były w kierunku rodzeństwa Tullych. Nerinna, ni przejmując się niczym, wybuchnęła śmiechem. Lyanna z trudem się kontrolowała, ale i ona w końcu się poddała. Ledwo utrzymywała podarunek.
    – I on został dziedzicem Riverrun – wtrąciła uśmiechając się. Jej brat był strasznie nieporadny, jak niby miał sobie poradzić bez niej. Chciała się opanować, ale nie dała rady i szybko uklękła obok siostry.
    – Nasza matka jest bardziej czerwona, niż tło na herbie Lannisterów – powiedziała zwracając się w kierunku rodzicielki.

    OdpowiedzUsuń
  72. Widząc małe zamieszanie z Edgarem Tullym w roli głównej, parsknęła śmiechem w kielich pełen wina. Kilka kropel płynu spadło na obrus, brudząc go. Nie powinna tyle pić, ale humor jej się poprawił, świat wydał jej się zdecydowanie przyjemniejszym miejscem.
    Mała kolejka ustawiała się do Gasparda, choć oczywiście nikt nie chciał, żeby to wyglądało w ten sposób, bo szlachta w kolejce nie stoi, więc każdy udawał, że zatrzymał się akurat w tym miejscu, by otrzepać ubranko. Oberyn z Nymerią stanęli za Tyrellami. Traf chciał, że przechodziła tamtędy szanowna królowa regentka. Nym dygnęła z gracją, ale w pewnym momencie zachwiała się i potrąciła Iraving, niszcząc jej przy okazji suknię. Królowa wpadła w objęcia jednego z towarzyszących jej lordów niczym mdlejąca dama szukająca ratunku u swego rycerza.
    - Najmocniej przepraszam! – zawołała Nymeria i ruszyła do przodu.
    W końcu stanęli przed lordem. Oberyn wręczył mu złoty miecz.
    - Byś zawsze bronił swoich ziem, lordzie Lannister – powiedział.
    Nymeria dygnęła, tym razem z powodzeniem, po czym oboje wrócili na swoje miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  73. Dalia szwendała się jakiś czas po zamku. Dobrze wiedziała, że będzie musiała porozmawiać z księżniczką. Dobrze wiedziała co musiała sobie pomyśleć. Sama była zdziwiona, kiedy ojciec oznajmił, że Dalia idzie wraz z nimi na pogrzeb. Nie mogła wiedzieć dlaczego. Nie mogła wiedzieć że jest jej przybraną siostrą, bo wtedy Dalia straciłaby najważniejszych hak na Oberyna. Nie chciała także żeby się dowiedziała kim jest. Wiedziała że ona by tego nie zrozumiała. Ona od dziecka miała wszystko, a Dalia? Ona zawsze musiała sobie radzić sama. Jednak teraz kiedy Nymeria znała połowę jej sekretu wszystko musiało wyglądać nader dziwnie. Postanowiła że porozmawia z nią po skończeniu uczty, ale nagle poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. To był rycerz Lannisterów, jednak tego nie znała niestety.
    - Służbie nie wolno chodzić po zamku - warknął do niej oschle. Bez reszty wyjaśnień złapał ją za ramię i zaciągną do sali, w której najwyraźniej teraz znajdowali się wszyscy.
    - Co wy wszyscy macie z tym szarpaniem mnie? - warknęła wściekle pod nosem.
    Czuła jak wszyscy się na nią patrzą. Jedna ze służących podała jej dzban wina, który miała roznosić. Czuła jak spojrzenia zebranych wypalają jej dziurę w brzuchu, jednak udawała że jej to nie rusza. Chodziła z gracją między stolikami, a jej twarz była kamienna.
    Wtedy dość już pijany Lord Arryn złapał ją za pośladek.
    - Podejdź no tu, moja słodka... - powiedział do niej, a zewsząd dobiegły ją ciche śmiechy.
    Dalia uniosła jednak podbródek wyżej. To że była dziwką to nie znaczy że nie miała dumy.
    - Przykro mi, Lordzie Arrynie, ale Pan musiałby zapłacić podwójnie zważywszy na Pańskie małe gabaryty w spodniach - powiedziała ze spokojem, jednak w jej słowach słychać było jad. Dobrze wiedziała że to on jako pierwszy ją wydał. - Ups... - udała zmieszanie. - Czyżbym powiedziała coś nie tak? To może powinnam jeszcze wspomnieć, że uwielbia Pan kiedy to kobieta dominuje... Może się to przyda którejś z siedzących tu dam - podniosła głos tak żeby było ją dobrze słychać.
    Znowu p[odeszli do niej Lannistescy rycerze.
    - Spokojnie. Wyjdę sama... - rzuciła oschle posyłając zmieszanemu mężczyźnie mordercze spojrzenie obiecujące długą i bolesną śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  74. Cassandra spojrzała na swojego brata znacząco. Lordowie po kolei szli do podwyższenia, by podarować coś nowemu lordowi. Jeszcze dziś rano Farendyn chwalił się przed nią swoją zaradnością i wymachiwał jej przed nosem eleganckim sztyletem z valyrianskiej stali. Nie było to bezpieczne, ale najwyraźniej brat Any uznał, że bezpieczeństwo siostry stoi na drugim miejscu, zaraz po pochwaleniu się zakupionym prezentem.
    - Lepiej nie zachowuj się znowu jak dzieco, tylko rusz i wręcz mu ten prezent - warknęła Cassie, widząc unoszące się z miejsca siostry Tully. W dłoniach trzymały one ciężką księgę, za nimi ze spuszczoną głową wlókł się Edgar, przyszły lord Riverrun, którego Ana miała nieszczęście poznać.
    - Wstawaj - pociągnęła brata za rękę i sama się podniosła. - Powiesz mu, co trzeba, dasz prezent i to będzie na tyle.
    - A jaka jest twoja rola?
    - Ja będę ładnie wyglądać...
    Nie zdąrzyła powiedzieć niczego więcej, bo jej uwagę przykuł upadający Edgar. Przyszły lord Riverrun leżał na ziemi z rybą na głowie u stóp księżniczki Liadaness i Maliseei Lannister. Po chwili jego siostry wybuchły śmiechem, a Ana uśmiechała się z rozbawieniem.
    - Całkiem niezły sposób na zaloty - stwierdziła, może trochę zbyt głośno, lecz na twarzach części gości również dostrzegła rozbawienie.
    - Czyli zabawa się zaczyna - dodała już ciszej i sięgnęła do swego kielicha. Coś czuła, że dzisiejszej nocy niejedno się jeszcze wydarzy, o czym świadczyło chociażby zniszczenie sukni regentki przez Nymerię Martell.
    Wraz z bratem podeszła do lorda Lannistera i dygnęła. Jej brat niezwykle profesjonalnie rozpoczął rozmowę i wręczył prezent.
    - Może na wielką bitwę się nie przyda - zaczęła Cassie z figlarnym uśmiechem - ale tak na co większych wrogów...
    Nie dokończyła, puściła lordowi oczko i delikarnie zarzucając włosami, odwróciła się.
    Do sali ponownie wkroczyła służąca, która zaśmiała się podczas przwmowy Gasparda Lannistera. Zaczęła roznosić wino, gdy lord Arryn zachował się w stosunku do niej nieodpowiednio, zważając na okoliczności. Cassie przekręciła oczami, widząc, że dziewczyna znów opuszcza salę.
    Przekręciła oczami, bo to wyprowadzanie było nudne.
    Uniosła swój kielich.
    - Za najsłodsze wino Dorne - krzyknęła donośnie. - I wszystkie rudowłose osoby na sali!

    OdpowiedzUsuń
  75. Cały czas rozglądał się po sali, uważnie obserwując każdego z gości. Taka to była jego praca. Wszyscy mogli się bawić, a on musiał być czujny. Spojrzał na Gasparda, mężczyzna najwidoczniej cieszył się z prezentów. Ba.. Nawet Meph miał prezent, no wprawdzie Gasp go nie otrzyma, ale zawsze coś.
    -Przyjacielu, za niedługo i ja pokażę Ci coś, co raczej Cię ucieszy -szturchnął go dyskretnie łokciem, uśmiechając się.
    Bardzo dziwnie się czuł stojąc ponad wyżej postawionymi od niego personami. On.. Byle przyboczny i as Lannisterów, stojący ponad lordami, czy innymi osobami? Podobała mu się taka wizja. Uśmiechnął się pod nosem, ponownie kierując się do nowego lorda.
    -Gaspardzie, czy to nie jest dziwne, że ja... -westchnął -..inaczej mówiąc - byle kto, stoi wyżej od nich? -zapytał. Musiał się dowiedzieć, co sądzi o tym jego przyjaciel, a może zrobił to specjalnie? Ustawił go obok siebie, aby specjalnie wszystkim gościom pokazać nowego asa? Całkiem możliwe.
    Zmrużył oczy, gdy zobaczył upadającego Edgara. Chyba mu nie wypadało, takie upadki? A może to zaloty? Całkiem możliwe. Pokręcił głową, schodząc po schodach. Uśmiechnął się do przyszłego lorda, podając mu rękę.
    -Wstawaj, przyjacielu -powiedział, pomagając mu -Dobra metoda na zaloty -powiedział bardziej do siebie, wracając na swoje miejsce. Prychnął jeszcze, odwracając się na pięcie. Rzucił wzrokiem na Mai, po czym ponownie przeniósł go na Gasparda.
    -Z niego to rycerz raczej nie będzie, jeżeli pada od byle pchnięcia -skrytykował cicho.

    OdpowiedzUsuń