28 kwietnia 2014

Fire cannot kill a dragon.

Liadaness Evalind Targaryen
jedna z trzech księżniczek
siostra bliźniaczka księcia
14-letnia narzeczona
" L i a d a n "

O g i e ń .
Pani matka nie powtarzała ci od maleńkości, że ogniem się nie bawimy? Toż to żywioł niosący ze sobą śmierć i spustoszenie! Zabija, niszczy, pali wszystko na swojej drodze... W jednej chwili wydaje ci się, że masz nad nim władzę, w następnej nie potrafisz już opanować szalejących płomieni. Starasz się, ale twoje starania na nic się zdają. Bo ogień nie ma władcy. Bo ogień sam sobie jest panem.
K r e w .
Nie słyszałeś, że nie wolno bawić się ostrymi narzędziami? Miecze i sztylety nie są dla małych dzieci! Tak, błyszczą się pięknie w słońcu, tak, kuszą młode rączki do sięgnięcia po nie... ale pokusie tej nie wolno ulec. Miecze są ostre. Kaleczą. A rany bolą. Krwawią. Brudzą nieskazitelnie czyste szaty. Krew jest ciężka do zmycia, zwłaszcza z białej sukni... Błyszczy. Wydziela intensywny zapach.
S m o k i .
Tobie też niania opowiadała bajki o nich do poduszki? Zasypiałeś, myśląc o tych majestatycznych stworzeniach, które niosą śmierć, które są jak ogień?  Ile razy wyobrażałeś sobie, jak dosiadasz smoka, lub gdy w chwale go pokonujesz? Setki, tysiące razy? Ale prawdziwego smoka niełatwo zabić. Jego gruba skóra chroni przed strzałami i mieczami. A przecież ogień nie może zabić smoka.

Liadaness Targaryen || Bliźniacza siostra młodego króla Westeros || Smoczyca || Narzeczona Jonathana Lannistera || Prawdziwa dama || Posłuszna || Kulturalna || Oczko w głowie matki || Współczująca || Inteligentna || Perfekcyjny kłamca || Ulubienica szlachy
P O W I Ą Z A N I A

Dzień dobry! Nie lubię pisać kart, bo boję się, że charakter postaci z karty będzie się różnił od tego ukazanego w wątkach. Mam nadzieję, że taka karta może być, będę ją jeszcze edytować. :)
Witam i zapraszam do wątków!
Narzeczony poszukiwany!
FC: Taylor Swift

76 komentarzy:

  1. [Witamy serdecznie na blogu w imieniu Administracji i swoim. Życzę miłej zabawy i mam nadzieję, że zawirowania z księciem nie zrażą Cię.
    Cudne zdjęcie <3]

    Admin / Gaspard

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dzień dobry! Spokojnie, mni nie tak łatwo zrazić do blogów. :D Czekam w takim razie na Gasparda i dziękuję za powitanie!
      Cieszy mnie, że zdjęcie się podoba :]

      Usuń
  2. [Wątek możemy poprowadzić nim Era jeszcze wyjedzie do Wintefell, lecz już wiadomo z kim została zaręczona. Może wątek miłosny pomiędzy Starkówną a bratem Liadaness, o którym wie tylko ona? ]

    Era Stark

    OdpowiedzUsuń
  3. [Oczywiście, nie ma pośpiechu, poczekam.]

    Era Stark

    OdpowiedzUsuń
  4. [Może Nerina mogłaby być kiedyś gościem. Ślubu jeszcze nie było, więc raczej nie weselnym, ale jakiś turniej, czy coś takiego. Wtedy mogłyby się poznać.]

    Nerina Tully

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Może się w nim zakochać ja nie widzę problemu. Rendar lubi rozkochiwać w sobie kobiety:-) ]

    Rendar

    OdpowiedzUsuń
  6. [So where, when and why ypur highness? Masz jakiś pomysł? Może z racji, że jego narzeczona była damą dworu u księżniczki, to Gapcio będzie dyskretnie wypytywał o przyszłą małżonkę?]

    Sir Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  7. [Well... Mam pytanko: jak chcesz nazwać swego brata bliźniaka, którego Erka lubi-lubi? :) ]

    OdpowiedzUsuń

  8. Nocne schadzki stały się rutyną. Oczywiście nie mogli spotykać się każdej nocy, ale starali się robić to jak najczęściej i nie tylko skryci w murach podziemi, ale dawali się też dostrzec wprawnym oczom plotkarzy. Nikt jednak otwarcie nie wspomniał o możliwym romansie Reamonna Targaryena z młodą lady Stark i gdy Meraya otrzyma list od matki z informacją o swoich zaręczynach z Lannisterem będzie za to dziękować bogom.
    Dziś spotkali się po raz pierwszy od tygodnia pełnego przygotowań do kolejnej wydanej hucznie uczty i zabawy oraz rycerskiego turnieju. Emocje wciąż opadały po zwycięstwach, a przegrani cichaczem zmykali do domu z podkulonym ogonem. Kobiety zostawiły mężczyzn w głównej sali odchodząc do swoich komnat, gdy ci dalej się bawili, a towarzyszyła im głośna muzyka i mnóstwo jedzenia do późnej godziny nocnej.
    Reamonn splótł swą dłoń z dziewczyną i owinął ją sobie, obejmując ramieniem i całując w czoło z czułością. Dbali o to, żeby nikt nie splamił jej honoru i dobrego imienia, a także nie mógł wystosować opinii o braku cnoty, więc z takimi gestami się ukrywali i nie pozwalali na zbyt wiele. Tym bardziej, że ona wciąż nie była kobietą i nie wybrano jej męża. Chłopak nie widział swojej siostry do momentu, w którym uniósł wzrok ponad głowę Ery i dostrzegł Liadaness kilka kroków od nich. Nie poruszył się, nie chcąc wystraszyć Merai, ale wbił swoje spojrzenie w siostrę czekając na jej ruch.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Siostrze? W życiu. Proponuję żeby za sobą nie przepadały. Wiesz Liad wolałaby ich brata, którego Areya bardzo by nie trawiła.]

    Areya Targaryen

    OdpowiedzUsuń
  10. [Nawet nie wiesz jak rozpaczam nad tym, że tutaj byłby niemożliwy ślub T_T
    Tworząc Jace'a myślałam o tym by ich tutaj złączyć jak byś chciała...ale pod koniec tworzenia nowej KP dotarło do mnie, ze to za cholernie nie przejdzie i załamka... Wątpię by można było nagiąć zasady, ale mniejsza T_T
    Pomysły to na razie u mnie kłopot, musiałabym pomyślec trochę...]

    Jonathan

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Liadan mogłaby być dla niego miła i próbowałaby może uczyć Drogo języka powszechnego i odpowiedniego zachowania się na dworze. On początkowo mógłby być niezadowolony z tego, ale potem jakoś by się może do niej przekonał.]

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  12. [No to wiesz, zawsze można podjąć się tego, ze to w celu pogodzenia rodów i wyciągnięcia korzyści dla obu rodów. Wtedy też Jace'a by sie wrobiło bo on niechętny do stabilizacji, a słowo ślub powoduje u niego chęć ucieczki xD
    A co do adminów to mogę się zapytać...raczej nie zginę przez to ;P
    Turniej bardzo fajnie brzmi i można byłoby to połączyć...a jak nie to wtedy czemu nie, chociaż bawi mnie myśl...14 latki wlepiającej się z uwielbieniem w 30 letniego faceta XD]

    OdpowiedzUsuń
  13. [No to by się cudnie dobrali, on ze słabością do płci pięknej...ona podziwiająca zdolnych rycerzy xD
    Tak poszedł i jest zgoda jednej adminki, ale jest jeszcze druga z którą trzeba pogadać ;P
    Może i dobrze, Jace pewnie będzie przerażony tym, ze dziewczyna ma 14 lat tylko..]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Nie no, raaaczej, jak masz jakiś pomysł to zapodaj.]

    Laenerys

    OdpowiedzUsuń
  15. [no dobra, to mamy zgodę obu adminek :D
    Chcesz dalej by tą dwójkę złączyć? :)
    Wtedy tez można zrobić ten turniej...i przy okazji można uznać, że oboje już wiedzą o decyzji jaka zapadła. I to będzie już któres spotkanie z kolei...no chyba, że chcesz od zera zacząć :D]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Cudny pomysł. Taki zwyczajny, ale fajny do rozwinięcia. To może będą to przygotowywania na to przyjęcie zaręczynowe Liadan? W sumie mogę zacząć jeśli chcesz.]

    Areya

    OdpowiedzUsuń
  17. [W sumie, skoro ojciec Neriny jest Namiestnikiem to panna Tully często może przebywać w stolicy. Mogłyby się poznać jakoś wtedy.]

    Nerina

    OdpowiedzUsuń
  18. [o dobry pomysł :)
    Moge liczyć na zaczęcie?
    Bo szczerze nie mam kompletnie pojęcia jak się za to zabrać]

    Jace

    OdpowiedzUsuń
  19. Areya była odmieńcem, typowym dziwadłem wśród Targaryenów. Nienawidziła wystawnych uczt, bogato zdobionych sukien, zakochanych w sobie rycerzy i głupiutkich panien, zawsze mówiła to co myślała, a służących traktowała jak swoich przyjaciół.
    Była w skrócie całkowitym przeciwieństwem swojej młodszej siostry, Liadan za którą delikatnie mówiąc nie przepadała. Co prawda jej brat bliźniak był gorszy, jednak Liadan prawie mu dorównywała w przebiegłości, manipulowaniu ludźmi i kłamaniu w żywe oczy. Nienawidziła tego. Tych ciągłych kłamstw, pustych pochlebstw. Nie potrafiła pojąc dla czego ona taka jest. Jednak matka była zachwycona jej postawą jedynie ich Pan Ojciec jeszcze za życia karcił jej pastwę dając za przykład Areyę.
    Teraz było całkiem na odwrót. To Liadan była stawiana przez matkę za przykład i kazała Arey spędzać z nią masę czasu żeby się uczyła od siostry szyku, elegancji i wytworności.
    "Może też kiedyś będziesz choć w połowie tak dobrą księżniczką jak twoja siostra" - mawiała matka.
    Areya przypuszczała że teraz na pewno matka nie da jej spokoju. Młodsza, Liadaness wychodziła za mąż, a starsza, Areya jeszcze nie. Czuła że będzie jej to wypominać na każdym kroku i nie myliła się.
    Księżniczka Areya spojrzała na swoje odbicie w lustrze, a potem na stojącą obok, młodszą siostrę. Obie sukienki były wykwintne i jak dla Arey zdecydowanie zbyt ozdobne. Nie wyglądała jak ona. Wyglądała jak nieudana kopia Liadan. Skrzywiła się w niesmaku.
    - Coś nie tak, księżniczko? Coś gniecie? A może uwiera? - spytała z troską służąca pomagająca im się ubrać. miała na imię Ligia, była służącą siostry Arey, ale księżniczka dobrze ją znała. Prawdopodobnie lepiej od swojej siostry.
    - Wszystko dobrze zrobiłaś, moja droga, ale... Ja nie pasuję do tej sukienki.
    - Ależ Panienko... Mam związane ręce. nie mogę jej zmienić. Taki rozkaz królowej - powiedziała nieco spłoszona kobieta. Tak jak wszyscy bała się królowej. Areya nie mogła od niej żądać żeby się jej sprzeciwiła.


    Siostrzyczka<

    OdpowiedzUsuń
  20. [Wolałabym raczej, żeby ich relacje były jak najbardziej pogodne - przynajmniej z mojej strony. Lae kocha swoje rodzeństwo. Aha - pomysł na wątek jak najbardziej pasuje. Pytanie tylko, kto zacznie?]

    Lae

    OdpowiedzUsuń
  21. Księżniczka patrzyła na siebie i miała dość tego widoku. Wszystkiego było za dużo. Za dużo ozdób, za dużo pudru, za dużo perfum. Przesyt. Ona nie lubiła przesytu. Nie chciała być uważana za taką jak jej siostra. To ona miała być ta ładna, grzeczna i poukładana. Areya zawsze była tą inteligentną, tą wygadaną. Odpowiadał jej taki układ. Jej siostrę mężczyźni starali się oczarować, a z nią dyskutowali na wszystkie tematy. Traktowali ją ze sobą niemal na równi.
    Siostra Arey zeszła z podwyższenia i dumnym krokiem podeszła do niej. Odgarnęła jej delikatnie długie,jasne włosy opadające na ramiona i zaczęła przeczesywać je delikatnie palcami.
    - Uśmiechnij się - doradziła. - To dodaje ci uroku, Areyo.
    Jednak Areya nie wierzyła siostrze już wcale. pamiętała dlaczego. Doskonale. Prawie jakby to było wczoraj mimo iż te wydarzenia miały miejsce dwa lata temu, rok po śmierci jej ukochanego ojca.
    Miała wtedy 13 lat. Do ich królestwa przybył wówczas sir. Brynden, marynarz i rycerz. Pochodził z ogarniętego złą sławą rodu Lannisterów, jednak jego jako jedynego z jego rodu przyjmowano w Przystani z należnymi honorami. Był młody, energiczny, inteligentny, zwiedził chyba pół świata, a Areya młoda, naiwna i zrozpaczona po śmierci ojca. Polubiła mężczyznę, a po kilku tygodniach zapała do niego głębszym uczuciem. Wiedzieli o tym chyba wszyscy. To było zwyczajnie widać.
    Pewnego dnia Liadan wraz z ich bratem przybiegła do niej i powiedziała, że Pani matka dogadała się z sir Baryndem i obiecała mu jej rękę. Areya była zachwycona. Tego właśnie chciała. O tym marzyła. Wyściskała rodzeństwo wybaczając im wszystkie dawne spory, w tedy oboje roześmiali się w głos.
    - Nie mówiliśmy prawdy - śmiali jej się prosto w twarz. - sir Bryndon nigdy nie prosił o twoją rękę. Nigdy cię nie chciał. Bo kto chciałby takiego obdartusa jak ty?
    Areya słysząc ich słowa tak pełne nienawiści i niosące jej tyle bólu i cierpienia rozpłakała się i wybiegła ze swojej komnaty. Znienawidziła ich wówczas. Do sir Brydena nie odezwała się już więcej ani słowem aż do jego wyjazdu. Pożegnać go także się nie udała. Rycerz więcej nie wrócił, a Areya zmieniła się znów nie do poznania. Nie uśmiechała się już. Nie miała po co. Nie odzywała się do rodzeństwa. To czego się dowiedziała później tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że nienawiść do dwójki rodzeństwa jest jak najbardziej na miejscu, a mianowicie dowiedziała się, że pierwszy i ostatni mężczyzna jakiego pokochała prosił o jej rękę Królową, mówił, że "Księżniczka Areya jest równie młoda jak i zadziorna, a przy tym tak urocza, że nie da się jej odstąpić choćby na krok, bo serce wówczas wypełnia pustka". Stajenny powiedział jej potem, że chciał błagać jej matkę do skutku albo i nawet wykraść z zamku, ale widząc jej obojętność pomyślał że matka opowiedziała jej o jego planach i księżniczka go zwyczajnie nie chciała. To złamało całkiem jej serce. Okłamali ją. Dwa razy. Sprawili że już prawdopodobnie nigdy nie będzie szczęśliwa. To przez nią i ich brata sir Brynden przepadł i pewnie nigdy już go nie zobaczy. Może już nie żyje,a może ma już inną....
    - W twojej obecności, siostro, nie mam powodów by się uśmiechać - oznajmiła chłodno. To był pierwszy raz kiedy tak bezpośrednio pokazała jej jak bardzo nie lubi jej towarzystwa. - Co jednak do sukni to jest to twoje przyjęcie,więc goście powinni patrzeć na ciebie zamiast na mnie.
    - Moja droga, nie mogę cię prosić żebyś sprzeciwiała się mojej Pani Matce dlatego proszę tylko żebyś poprosiła ją aby tu zeszła, bo muszę z nią pomówić.
    Służąca skinęła głowa i czym prędzej wyszła z komnaty.

    Areya

    OdpowiedzUsuń

  22. Głos Liadaness wyrwał ją z cichej rozmowy, która prowadziła z Reamonnem. Zesztywniała wystraszona i odwróciła się powoli w jej stronę, dygając w wyuczony sposób i szepcząc ciche: Pani. Młody książę wyglądał za to na poirytowanego. Całkowicie puścił swoją lubą i ucałował jej policzek polecając wrócić do swych komnat i składając obietnicę, że ją odwiedzi jak będzie tylko mógł. Teraz musiał załatwić sprawy nie cierpiące zwłoki. Podszedł do siostry nieco wątpiąc w pozytywny koniec tej rozmowy.
    – Liadan – zwrócił się do siostry po imieniu. Pominął wszelkie konwenanse jakie normalnie musieliby zachować. Kolejny raz też czekał na jej ruch, niepewien czy atak jest dobrym rozwiązaniem. A nuż dziewczyna podejdzie do tego z nieco większym optymizmem.

    OdpowiedzUsuń

  23. Meraya stała sztywno ze spuszczoną głową z trudem milcząc, ale też z trudem mogąc wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Złożyła dłonie za plecami, przytakując na rozkaz nie ruszania się z miejsca. Wobec Liadaness nie chciała zachować się zuchwale lub impertynencko, bo tylko w niej mogli znaleźć sprzymierzeńca. Poza tym obezwładniła ją niezręczna atmosfera. W sytuacji takiej jak ta nie wiedziała jak się zachować.
    Na całe szczęście Reamonn zachował zimną krew na tyle, by odeprzeć słowa siostry, gdy rozeznał już jej stanowisko.
    – Matka jest regentką, ja zaś prawowitym królem – zauważył – Władza zatem leży w moich rękach, nawet, jeśli ona teraz ją sprawuje w moim imieniu. – wypuścił cicho powietrze z płuc z lekkim świstem i ton jego głosu złagodniał gdy spojrzał na Liadaness. Nie chciał mieć w niej wroga, bo nie zgadzali się w wyborze jego serca, nad którym przecież on sam nie mógł panować. Ono samo wybierało, do kogo chce należeć i wybrało Merayę Stark.
    – Gdybyśmy wzięli ślub – dodał, a na te słowa nawet Era spojrzała z zaskoczeniem malującym się w jej oczach i wypisanym na twarzy – Połączylibyśmy Południe z Północą, a to byłoby jednym z najlepszych traktatów jakie Targaryenowie by podpisali. Całe Westeros w końcu pod jedną banderą. – Użył argumentu, nad którym myślał już od dłuższego czasu. Argumentu, który według niego był bardzo dobry nawet dla jego matki.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nymeria Martell1 maja 2014 14:53

    [Przychodzę tu, bo łatwiej będzie coś wymyślić, chociaż Cassie to też fajna postać.
    Może turniej zorganizowany na cześć następcy tronu?]

    OdpowiedzUsuń
  25. Mogła się spodziewać, że młodsza siostra nie zrozumie jej prawdziwych intencji, że nie pojmie o co chodzi.
    - Nie chodzi o suknię. Suknia to tylko pretekst - wyjaśniła poirytowana.
    Zawsze była inna gdy rozmawiała z młodszą siostrą lub bratem, albo matką. Służba zawsze uważała ją za radosną dziewczynę, która zawsze służy dobrą radą, która zrozumie jeśli coś złego się stanie i zawsze wtedy pomoże. Lordowie natomiast pamiętali ją jako zadziorną, młodą księżniczkę, która zadaje całą masę pytań, która zawsze chce wszystko wiedzieć. Ich świętej pamięci ojciec i ich najstarsza siostra znali jej wszystkie oblicza i dodatkowo to w którym okazywała się nie być tak silną młodą kobietą, lecz wrażliwą, małą dziewczynką. To oni znali ją najlepiej i Areya nie przypuszczała żeby ktokolwiek ją jeszcze tak dobrze poznał. Była typową introwertyczką. Pokazywała tylko te emocje, które chciała pokazać.
    Dwa lata temu nie pokazała sir Bryndenowi jak bardzo zabolało ją to co powiedział, nawet jeśli potem okazało się to kłamstwem, a siostrze i bratu nie pokazała jak bardzo przez nich cierpiała, a także to że do tej pory nie do końca doszła do siebie. Nie chciała dać im satysfakcji. To było ostatnie na co by pozwoliła.
    - Chodzi o ten cały cyrk - wyjaśniła widząc zdziwiony, pytający wyraz twarzy jej siostry. - Wychodzisz za Lannistera - dodała podniesionym tonem głosu nie mogąc już zapanować nad wzbierającą się w niej wściekłością. - Nam nie wolno, a przynajmniej tak słyszałam, ale jak widzę ukochanej córeczce wolno wszystko.
    Wciąż wściekła zeszła z podestu i podeszła do okna spoglądając na przybywających Lannisterów. Jeszcze chyba nigdy nie było ich tylu w Przystani od początków rządów Targaryenów. Gdy już się uspokoiła nieco uspokoiła się spojrzała ponownie na siostrę. W jej oczach krył się strach.
    - Nie obrażaj mnie, siostro. Nie powiem naszej Pani Matce nic co mogłoby przeszkodzić temu małżeństwu. Nie jestem tobą - oznajmiła znów zimnym jak lód tonem głosu, który nie krył pogardy.
    Liadness wyglądała jakby chciała jej jeszcze coś powiedzieć, ale wtedy właśnie weszła, a raczej wpadła do komnaty ich Pani Matka.
    - Areyo! - rzuciła groźnie. - Czy ty zawsze musisz coś wymyślić?!
    - Nie idę na to przyjęcie - oznajmiła dziewczyna ze spokojem.
    Twarz matki nagle niespodziewanie złagodniała. Rzuciła młodszej ze swoich córek szybkie spojrzenie. Liadan chciała coś powiedzieć, zaprotestować, ale Areya jej nie pozwoliła.
    - To rozmowa między mną, a naszą Panią Matką, siostro.
    - A więc zgadzam się. Nie potrzebuję twoich humorów w tak ważnym dniu, a poza tym dobrze wiemy jakie masz słabe serduszko jeśli chodzi o Lannisterów. Nie chcemy kolejnego skandalu - powiedziała spokojnie kasztanowo włosa kobieta, a w jej głosie Areya wyczuła drwinę. Zagryzła jednak zęby.
    - Dziękuję - powiedziała dygając dostojnie po czym bez słowa wyszła. Udała się prosto do swojej komnaty. Pierwsze co zrobiła to zdjęła suknię i rzuciła ją niedbale na podłogę, przebrała się w coś normalnego.

    Areya

    OdpowiedzUsuń
  26. Kiedy pewnego dnia ojciec od tak powiedział mu, że musi zmienić sposób życia był gotów już kłócić się, ale gdy padło, że wybrano mu żonę, dzięki której ustabilizują się choć trochę relacje między Lannisterami i Targaryenowie, był naprawdę w szoku. Patrzył na mężczyznę pustym wzrokiem, nie wiedząc jak się wybronić przed decyzją. W końcu przegrał, tak po prostu zgodził się i pogodził z tym co zapadło.
    Teraz już jakoś przywykł do tej myśli, wyjeżdżając do Królewskiej Przystani był w lepszym humorze niż każdy by zakładał. Był nawet skory do żartów. Sam nie wiedział skąd ten jego humor.
    Może miało to związek z tym, że planowano turniej akurat na ten czas. Lubił walczyć, więc pokazanie umiejętności nie było kłopotem, a naprawdę zabawą.
    Wjechał do Królewskiej Przystani o porze, o której planował. Zero spóźnienia.
    Przed Zamkiem pojawili się niedlugo później, zsiadł z grzbietu czarnego rumaka. Jak zwykle towarzyszyło mu kilka osób co naprawdę irytowało go w ostatnim czasie. Uniósł wzrok na osoby, które wyszły mu naprzeciw. Poznał od razu Królową regentkę, oraz chłopaka, który w przyszlości miał zasiąść na Żelaznym Tronie. Kiedy skupił swe spojrzenie na Liadaness był zaskoczony, dziewczyna była ładna. Naprawdę ładna. Był pewny, że gdy dorośnie będzie piękną kobietą.
    Przywitał się z każdym z szacunkiem, o który pewnie nie posądzano go. Wiedział w końcu jaką ma reputację i co ludzie szepczą o nim. Przystanął przed Liadaness.
    - Witaj, moja pani – jego głos zabrzmiał zaskakująco łagodnie, a oczy znów stały się żywsze gdy skłonił się lekko przed czternastolatką. Trochę dziwnie się z tym czuł.
    Gestem przywołał jedyną osobę ze służących, którzy towarzyszyli mu. Młody mężczyzna podszedł i stanął niepewnie obok Jace'a. Lannister odebrał od niego zdobione drewniane pudełko owinięte złoto czerwonym materiałem.- Mam nadzieje, że spodoba ci się – szepnął tak że tylko dziewczyna go usłyszała. Wręczył jej podarek. W środku był naszyjnik, wisior w kształcie łzy z dużym pomarańczowym topazem. Błyskotka była ładna, ale Jace nie mial pewności czy spodoba się, a jakoś nagle zaczął się tym martwić.
    [wybacz za słaby odpis, ale rozkojarzona jestem strasznie]

    OdpowiedzUsuń
  27. Miała dość. Miała naprawdę dość. Matki, siostry, brata, tych wszystkich pustych ludzi, którzy rozmawiali jej z rodziną tylko dlatego że liczyli na jakąś miłą posadkę dla siebie, albo dla swoich dzieci. Wszystko było fałszywe. Innych ludzi byłaby w stanie jeszcze przeżyć, ale nie mogła znieść tego że jej rodzony brat i jej rodzona siostra byli częścią tego fałszywego świata, a jej matka była jego królową. Tego było za wiele.
    Chciała żeby ojciec tu był. Żeby przyszedł do jej komnaty i powiedział jej coś po czym by jej się zrobiło lepiej. Jednak jego już nie było. Już nigdy jej nie przytuli nie zważając na to co powinien ojciec, a co nie.
    Wtedy usłyszała głos swojej siostry. Była ostatnią osobą, którą chciała teraz widzieć. Teraz gdy była załamana, zrozpaczona i zapłakana. Wytarła pospiesznie łzy zanim Liadan weszła do środka. Nie chciała z nią rozmawiać i nie rozumiała po co tu właściwie przyszła. Wszystko sobie wyjaśniły kilka lat temu, wiec co się nagle zmieniło, że samowystarczalnej Liadan zaczęło na niej zależeć?
    Jeśli wcześniej była zła to po słowach siostry nie wiedziała czy to żart czy już musi skakać z okna.
    - S-słucham? - zapytała łamiącym się z przerażenia głosem.
    Liadan jednak zamilkła.
    - no co pomyślałaś? Że będzie jeszcze zabawniej? - powiedziała roztrzęsionym głosem. Niemal krzyczała z tego wszystkiego, a łzy płynęły jej kaskadami po policzkach. Nigdy nie płakała. Nie publicznie, ale już tego było za dużo.
    - Przestań płakać i ty... - powiedział do siostry. - Lannisterowie nie mogą nas tak widzieć.
    Siostra spojrzała na Areyę z nadzieję.
    - Nie patrz tak na mnie... Teraz to już muszę iść. To by było zbyt podejrzane. Nie sądzę żeby ludzie zapomnieli o poprzednich zdarzeniach - oznajmiła smutno, a gdy służąca weszła do jej komnaty, by zapytać czy czegoś jej potrzeba powiedziała:
    - Tak, Mayo,zniszczyłam trochę pracę Ligi. Mogłabyś mi pomóc to odbudować. Wskazała na włosy i sukienkę leżącą na podłodze. - Musze iść na ucztę.


    OdpowiedzUsuń
  28. Dostrzegł, że dziewczyna nie wie co ma powiedzieć na ten prezent i lekko się uśmiechnął. Kiedy Liadan nałożyła błyskotkę poprawiła mu i tak dobry humor. Topaz ładnie lśnił w słońcu i kontrastował ciekawie ze skórą dziewczyny.
    Nagle naprawdę nie przeszkadzało mu to kim niedługo miała zostać dla niego.
    - Jeśli będę mógł dam ci więcej prezentów, twoje szczęście będzie najważniejsze – przyznał, miał taki zamiar. Skoro już miał mieć żonę to chciałby była najszczęśliwszą kobietą. W jakiś sposób musiał w końcu wynagrodzić to, że dziewczyna zmuszona była związać się z nim. Piratem, bękartem, człowiekiem na którego temat plotki były na ustach wielu osób.
    Odwrócił wzrok od Liadaness by spojrzeć na królową i przez chwile bez wątpienia miał nie obecne spojrzenie. Ostatnio zdażało mu się często poświęcać uwagę pewnym osobą lub rzeczą, za bardzo.
    - Dobrze, choć muszę przyznać, że nie przeszkadzało by mi spędzenie dnia na dziedzińcu, jeśli mógłbym obserwować twą piękną córkę, pani – w słowach zwykle umiał przebierać by zrobić dobre wrażenie, ale teraz nie o to chodziło. Na prawdę uroda Liadaness była godna uwagi.
    Zauważył kątem oka, że brat jego narzeczonej, przygląda mu się nieufnie. Musiał nieźle się powstrzymać by nie spojrzeć na niego ze złośliwym uśmieszkiem, bo domyślał się, że jego osoba tutaj nie jest mile widziana przez przyszłego króla, ale chłopak nie mógł wiele poradzić teraz.
    Weszli do środka, Jace spoglądal kątem oka na idącą obok blondynkę.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  30. A więc pani matka wysłała je na przejażdżkę. Laenerys uniosła wzrok znad książki i spojrzała na służącą, która przeniosła jej tą wiadomość.
    -Przygotuj mój strój do jazdy.
    Zamknęła księgę i odłożyła ją na bogato rzeźbioną półkę. Mówiono, że jej biblioteka przypomina tę w Starym Mieście, a jej w księgozbiór wchodziło wiele cennych woluminów. Jednakże nie można siedzieć w komnatach cały dzień, gdy pogoda jest tak piękna.
    Dzień był naprawdę cudowny, nie było aż tak ciepło jak w niektóre letnie dni, a w powietrzu unosił się zapach bzów z zamkowych ogrodów. Rzeczywiście było warto się przejechać. Służka pomogła jej się przebrać i uuczesać włosy tak, by nie przeszkadzałyby podczas jazdy.
    W stajniach czekała już jej siostra. Lae lubiła towarzystwo Liadaness tak samo jak Arey'i i nigdy nie umiała zrozumiec ich sporu. Świetnie dogadywała się z rodzeństwem, ale z dziewczynami nie mogła nic zrobić.. Nagle zorientowała się, że znowu popadła w zadumę. Uśmiechnęła się przepraszająco.
    -Jestem gotowa. - Chwyciła lejce podane przez stajennego. Chłopak pomógł jej usadowić się na koniu, gniadym wałachu, który dostała od ojca jako prezent.
    -A gdzie zgubiłaś brata?
    O siostrze nie wspominając - dodała w myślach..

    OdpowiedzUsuń
  31. Drogo przebywał w Królewskiej Przystani już od kilku lat, a mimo to, nadal czułl się tutaj obco tak jak pierwszego dnia, kiedy w końcu opuścił statek i zszedł na ziemie, któreod tamtej pory miały być jego domem.
    Dothrak czuł się tutaj jak więzień, choć Targaryenowie zarzekali się, że jest ich gościem, i że może robić co zechce. Oczywiście, w obrębie zamku.
    Zero swobody. Zero podejmowania własnych decyzji. Nic więc dziwnego, że Drogo stał się mrukliwy i niedostępny, a każdą próbę rozmowy z nim kończył wyciągnięciem zza pasa arakha i odejściem w swoją stronę.
    Mężczyzna nie potrafił zrzoumieć tutejszej kultury, zasad i odpowiednich xachowań, niewspominając już o języku powszechnym, który był dla niego czarną magią. Nie chciał się go uczyć. Wolał, kiedy nikt dookoła niego nie wiedział co do nich mówi. Nie miał ochoty na rozmowy. Chciał tylko wrócić do domu. Do ojca, do swojego khalasaru i przyszłej khalesi. Tam było jego miejsce. Nie tutaj, gdzie ludzi patrzyli na niego jak na małpę z cyrku.
    Siedział właśnie w swojej komnacie, ostrząc swój arakh, kiedy uslyszał ciche pukanie do drzwi.
    Uniósł głowę i spojrzał na wchodzącą do pomieszczenia księżniczkę. Wiedział, że powinien się ukłonić, czy powiedzieć kilka miłych słów, ale tego nie zrobił.
    Patrzył na nią ciemnymi oczyma i słuchał tego, co do niego mówiła. Był zaskoczony, że zna dothradzki język, ale nie okazał tego żadnym gestem.
    - Nie, nikt mi nic nie mówił. - Odpowiedział jej w tym samym języku, odkładając arakh na bok i podnosząc się ze swojego miejsca. - Co cię tu sprowadza, pani? - Zapytał jeszcze.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  32. [Witam :d Hmm.. Targaryenowe nie kochają się z Baratheonami, więc nie za bardzo mam pomysł - choć mogło by wyjść to dość ciekawie. Coś dziś trybiki w mózgu mi nie za bardzo działają xD]

    Morya Baratheon

    OdpowiedzUsuń
  33. Obserwowanie zachwytu dziewczyny nad podarunkiem przysparzało dziwnie dużo zadowolenia, a do tego musiał przyznać, że naszyjnik bardzo dobrze wyglądał na jej szyi. Wcześniej kamień wydawał mu się zbyt toporny, ale teraz stracił to wrażenie.
    Odrobinę spoważniał gdy padło pytanie, ale zaraz potwierdził.
    - Tak, planuję wziąć udział w turnieju, moja droga – odpowiedział zgodnie z prawdą. Jeśli miał okazję to czemu miałoby go to ominąć. Walki były czymś co lubił naprawdę, było to głównie spowodowane tym, ze od zawsze doskonalił swoje umiejętności i zawsze pozwalał sobie na pojedynki z bratem by sprawdzić kto jest lepszy. Co prawda brata tu nie było, ale miął nadzieje, że inni dobrzy przeciwnicy będą. Gorzej jakby go to znudziło, jakby okazało się to zabawą, a nie wysiłkiem na który liczył.

    Jace

    OdpowiedzUsuń

  34. Traktował matkę z należnym jej szacunkiem, ale o władzy w państwie myślał tylko na jeden sposób, zaś w jego wizji to on był królem, którego należało słuchać. Chciał tej władzy już teraz, pociągała go coraz bardziej i niespokojnie czekał do osiągnięcia pełnoletności lub ślubu.
    – Mam to na względzie, siostro – odparł i splótł dłonie za plecami – Nie chcę jej przecież doprowadzić do furii, lecz przyda mi się twoje wsparcie, gdy przyjdzie odpowiedni moment. – Odwrócił się w stronę Merai posyłając jej pełen wsparcia uśmiech. Patrzył na przyszłość z większym optymizmem, niż siostra i wierzył, z całego serca wierzył, że matka chcąc dla swoich dzieci jak najlepiej zgodzi się na ślub z kobietą, której powierzył w jakimś stopniu serce. Nie chciał żony tylko dla sojuszu. Chciał żony, która obdarzy go ciepłym uczuciem, a Starkówna to zrobiła.
    Ukłonił się obu kobietom i pożegnał, w stronę siostry patrząc jednak odrobinę nieufnie i błagalnie, by nie robiła nic, co może wywołać pomiędzy nimi konflikt.
    Gdy zostały same Meraya raz jeszcze dygnęła.
    – Pani – rzekła, starając się nabrać większej odwagi niżeli dotychczas miała. Wyraźnie nie była gotowa do ujawnienia się z ich relacją, przy czym bała się też popaść w niełaskę. Jej przyrodni brat i lord Winterfell nie zadecydował jeszcze co do jej losu, lecz przez wzgląd na swą matkę i brata nie mogła liczyć na zbyt wiele, dlatego wybicie się tutaj, na królewskim dworze było jej jedyną szansą.

    OdpowiedzUsuń
  35. Drogo patrzył przez chwilę za odchodzącymi rycerzami, po czym spojrzał na stojącą przed nim księżniczkę.
    Jej słowa zdziwiły go nieco, jednak nic nie powiedział. Wiedział, że żadnym sposobem Targaryenom nie uda się zmienić go w kogoś, kto pasowałby do Królewskiej Przystani. Nic nie mogło pomoć. Drogo za bardzo związany był ze swoimi korzeniami i nawet tak słodka i miła księżniczka jak Liadaness nie była w stanie go zmienić. Nie chciał jednak odbierać dziewczynie rozrywki czy sposobu na to, by ciekawie spędzić czas.
    - Usiądź pani. - Drogo zwrócił się po chwili do dziewczyny, wskazując jej jeden z wolnych foteli. On sam zasiadł na drugim, uważnie przypatrując się blondynce swoimi hebanowymi oczymi. - Co rozumiesz pani przez pomoc w przystosowaniu się? - Zapytał, choć wcale nie był tego ciekawy. Miał jednak nadzieję, że Liadaness nauczy go choć trochę większej ilości słów języka powszechnego, by mógł od czasu do czasu porozmawiać z kimś, nawet jeśli nie miał na to największej ochoty.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  36. Musiała przyznać że zdziwił ją taki gest że strony siostry i biedna, zawsze naiwna Areya pomyślała, że może zbyt pochopnie ją osądziła. Pomyślała że może to co zrobiła nie wyszło tak jak planowała, może płacz, który po nocach po wyjeździe jej ukochanego wtórował jej własnemu to nie był wytwór jej wyobraźni, ani jedna że służek, która wówczas chorowała... Może to była jej siostra. Ta myśl nieomal wywołała uśmiech na jej ustach i to w obecności kogoś z jej rodziny. Wywołała także po chwili fale poczucia winy. Więc nienawidziła jej przez tę wszystkie lata bezpodstawnie?
    Nie miała pojęcia co jej powiedzieć. Jak przeprosić i czy przepraszać wcale... Bo właściwie nie miała pewności że jest tak jak myśli
    - Ja.. Ja doceniam twój gest, Liad... - powiedziała cicho i raczej niepewnie. Jakby sama się nad tym teraz zastanawiała. Pierwszy raz od naprawdę dawna zwróciła się do niej używając zdrobinienia, a w jej głosie nie dało się wyczuć pogardy, jedynie niepewność i swego rodzaju strach, a to już był naprawdę duży postęp.
    Maya uśmiechnęła się ponownie słysząc słowa Arey. Ona ją znała. Wiedziała jak wielkie mają znaczenie.
    Już po chwili Areya była gotowa i razem z siostrami oraz bratem. Wszędzie byli Lannisterowie. Ojciec pewnie aż się w grobie przewracał.
    Wszyscy witali się z nimi, dziękowali za zaproszenie i prawili jej prawie tyle samo komplementów co jej siostrom. Owszem, było jej z tego powodu miło, ale wiedziała że są to puste słowa. Poza tym ona była zbyt zajęta czekaniem. Nagle go dostrzegła. Blond włosy rozwiane przez wiatr, błękitne oczy i rozbawiony uśmiech.
    Jednak.... Coś było nie tak. Sir Brynden mógł mieć teraz 25 lat, a mężczyzn, który podchodził do nich teraz był po trzydziestce.
    - Witajcie, drogie Panie. - odezwał się do nich mężczyzna. - Tywin Lannister. Drugi tego imienia. Lord Casterly Rock - przedstawił się całując Areyę i jej młodszą siostrę w dłonie. - Muszę przyznać że nie dziwię się zabójczym spojrzeniom mojej żony. Dziś przyćmiewacie swoją urodą wszystkie inne kobiety w tym zamku. Żałuję że mój brat nie mógł przyjechać. Niestety zatrzymały go naprawdę pilne sprawy. - Ostatnie zdanie powiedział patrząc znacząco na Areyę, która momentalnie spuściła wzrok. Rozumiała to czego nie powiedział. Brynden nie przyjechał że względu na nią. Było jej przykro. Była zła. Zła na siebie. Na nikogo innego.
    - Tak, to wielka szkoda - powiedziała nienaturalnie cicho starając się wziąć w garść.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Byłam przekonana, że w nocy odpisałam Ci również pod karta Liadaness. Dopiero teraz zauważyłam, że komentarz się nie dodał. :C
    W takim razie może zaczniemy od ich pierwszego spotkania nocć w ogrodzie? Obie będą strasznie zdziwione swoim widokiem, bo uznajmy jeszcze nie miały okazji osobiście się poznać, o! :D ]

    Snoween S.

    OdpowiedzUsuń
  38. [ Przede wszystkim bardzo dziękuję za powitanie:-) Co do Twojego pomysłu to bardzo mi się podoba. Rendar na pewno zauważy, że podoba się Liadaness i będzie chciał to niecnie wykorzystać.:-) ]

    Drogo/ Rendar

    OdpowiedzUsuń
  39. [To kto rozpoczyna wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  40. Spojrzał na nią uważnie kiedy dziewczyna straciła swój spokój, zaskoczyła go taką nagłą zmianą w zachowaniu. Jednak szybko się poprawiła, a to dodatkowo rozbawiło Jace'a.
    - Szczęście mi zawsze dopisuje, moja pani – zapewnił z łagodnym uśmiechem, pozwalając sobie na okazanie rozbawienia przez ten uśmiech.
    Kiedy znów odezwała się królowa regentka, Jonathan przeniósł na nią czujne spojrzenie. Przez moment nie odzywał się, musiał ugryźć się w język w odpowiednim momencie.
    - Jeśli jestem tu mile widziany, to jestem skłonny skorzystać z tego zaproszenia – odparł kiedy usłyszał o spędzeniu tu kilku dni jeszcze.
    Nie wiedział czy to dobry pomysł, powinien wracać szybko, miał swoje sprawy jeszcze ważniejsze niż te tutaj. Nie chciał jednak o tym mówić, lepiej było przemilczeć wiele spraw kiedy było się wśród ludzi po których nie wiedziało się, czego się spodziewać.
    Kiedy dostał chwilę dla siebie, doprowadził się do ładu po podróży. Obmył twarz, czując dopiero zmęczenie. Miał godzinę, jedynie tyle zanim zacznie się turniej. Zbroja nie była wygodna obojętnie jak dobrze dobrana. Nie mniej miała za zadanie chronić przed ciosami, dlatego może nie był tak niechętny do założenia tej metalowej skorupy.
    Oparł ręce na rękojeści miecza, już w odruchu wolał mieć broń blisko.
    Dostrzegł Liadaness idącą kawałek dalej, na tyle na ile mógł przyspieszył kroku. Niestety nie dotarł do dziewczyny bo zahaczyła go królowa regentka. Uśmiechnął się do kobiety i spokojnie rozmawiał z nią chociaż nie czuł się zbyt swobodnie w jej towarzystwie. Uważał na każde swoje słowo, ale wydawało mu się, że wypadał dość dobrze.

    OdpowiedzUsuń

  41. Towarzystwo księżniczki nie było jej obce, jednakże ich relacje pozostawały czysto polityczne i kończyły się na uprzejmych konwenansach, którymi posługiwały się na co dzień. Teraz sytuacja była zgoła inna i dotyczyła sfery całkowicie odmiennej, bardziej intymnej i drażliwej. Należało to odpowiednio rozegrać i wyjść z tego cało, nie musząc rezygnować ani z Królewskiej Przystani, ani z Księcia, którego bądź co bądź pokochała swoim małym, trzynastoletnim sercem.
    – Dziękuję, milady – odparła nadal pozostając niepewna, nie badała gruntu, nie umiała się postawić komuś wyższemu od siebie pozycją, a przy tym komuś, kto był najbliższy osobie, którą kochała. Zranienie Liadaness mogło odbić się na niej gniewem Reamonna. Usiadła obok kobiety na kamiennej ławce, dłonie układając równo na kolanach i poprawiając zmiętolony w pewnych miejscach materiał sukienki. W przeciwieństwie do niej Era nie potrafiła teraz skupić się na pięknie otaczających ich ogrodów ani podziwiać wspaniałości, której dodawał blask księżyca. Była na tyle zdenerwowana zaistniałą sytuacją, że zniknęła z niej cała pewność siebie i umiejętność prowadzenia rozmów. Pozostała wycofana i w pewien sposób nieufna. Kimkolwiek Liadaness nie była mogła Merai mocno zaszkodzić i sprawić, ze zostanie wysłana na drugi koniec Westeros, ażeby nigdy już nie powrócić.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Daleka kuzynka księżniczki? Przyznam się, że nawet o tym nie myślałam... xD]

    Costayne Arryn

    OdpowiedzUsuń
  43. [Z miłą chęcią. Rozumiem, że mam zacząć?]

    Costayne Arryn

    OdpowiedzUsuń
  44. [Postaram się, ale nie wiem, czy dziś jeszcze dam radę... :c]

    Costayne Arryn

    OdpowiedzUsuń
  45. [To tutaj przyjdę, bo jak widzę mordę Sansy (bez urazy), to mnie odpycha :)
    Wdowa miała być, ale ich troszku za dużo, więc trzeba było uruchomić szare komórki i na coś nowego wpaść. A dziękuję, też uważam, że wyjątkowo ładna z niej babka.
    Myślę że nasze panie powinny się dogadać, nie wiem tylko w jakiej sytuacji to sprawdzić.]

    Delena

    OdpowiedzUsuń

  46. Przybiega do ciebie maester, wyraźnie zdyszany i zaniepokojony. Najwyraźniej jesteś pierwszą osobą, którą napotkał na drodze. Jego łańcuch podzwania cicho, jakby zapowiadając przyszłe nieszczęście.
    – Kruk… Z Casterly Rock, księżniczko – dyszy ciężko i wciska ci do ręki zwitek pergaminu. Bez słowa wyrywasz mu go z ręki, niesiony ciekawością i pewną dozą irytacji wobec bezpośredniości starego człowieka. Rozwijasz karteczkę i czytasz. Twoje brwi unoszą się ku górze.

    Wraz ze wschodem dnia dzisiejszego odszedł do łaski Siedmiu lord Casterly Rock, Nemner Lannister. Czuwanie w sepcie oraz ceremonia pogrzebu, mające uczcić Namiestnika Zachodu, odbędzie się…

    Poniżej zapisano datę, ale i tak już wiesz, że przeniesiesz góry, aby pojawić się w samym centrum tego przedstawienia. Już w myślach wybierasz najprzedniejszą suknię i klejnoty. Otrząsasz się. Liczysz na wielką pompę i mnóstwo ludzi.

    Wątek Grupowy

    OdpowiedzUsuń
  47. Zamknął oczy i odetchnął. Otworzył je ponownie. Ramiona bolały go ze zmęczenia, jednak nie pozwolił napiętym mięśniom na drżenie. Wyciągnął z kołczanu ostatnią strzałę zakończoną elegancką lotkami farbowanymi na czerwono z delikatnym, złotym brzeżkiem. Napiął cięciwę, dotykając czubkami palców policzka. To, że przejął część obowiązków ojca* i nie szalał na turniejach niczym nieopierzony wyrostek nie zwalniało go z utrzymywania kondycji w walce. Już sam bunt chorążych, który nie był jeszcze historią, a aktualnościami, bo zakończył się ledwie trzy miesiące temu, pokazał mu, że warto ćwiczyć.
    Wypuścił strzałę. Brzęczenie cięciwy zlało się z cichym puknięciem, gdy grot zderzył się z drewnem i wbił w nie. Na oko Gasparda zabrakło dwóch cali do samego środka. Pokręcił tylko głową, zniesmaczony i oddał łuk zbrojmistrzowi. Spojrzał na słońce. Musiało być już koło południa, a wieczorem został zaproszony na kolację do lady Marewereth. Bocznymi korytarzami, nie pokazując się za bardzo nikomu, aby oszczędzić im widoku spoconych, przyklejonych do czoła włosów i zmiętej tuniki, dotarł do swych komnat. Tam obmył spocone ciało i przebrał się w wams bardziej odpowiedni dla Lannistera w Królewskiej Przystani. Purpurowy, z wyszytym motywem liści złotą nitką, spięty pasem z lwią głową. Do tego jedwabna, cieniutka niczym pajęczyna koszula i spodnie. W cholewę butów jak zwykle włożył sztylet.
    Przypomniało mu się jeszcze, że miał odebrać od maestra jakiś list, więc postanowił przejść się do jego wieży jeszcze przed wieczornym posiłkiem. Gdy tu przybywał, sądził, że spotka swą narzeczoną, lady Meraię Stark, jednak ta już zniknęła z Czerwonej Twierdzy. Gaspard nie zapowiedział swego przybycia, właściwie to został wezwany przez Małą Radę, aby odebrać honory za skuteczne rozgromienie buntujących się królowi lordów. Mało kto wiedział, że przybędzie, więc nie sądził, by uciekła przed nim. Choć może? Trudno powiedzieć.
    Przechodząc przez jeden z placów natknął się na księżniczkę, która przystanęła w miejscu, jakby na coś czekała.
    - Witaj, księżniczko – skłonił się nisko Targaryenównie – Czyżbyś na kogoś czekała? Któż pozwala tak pięknej istocie wyczekiwać na siebie, tracąc czas w jej otoczeniu? – komplement wypłynął jego ust gładko, bez zająknięcia.

    sir Gaspard Lannister

    [*Akcję rozgrywamy przed śmiercią ojca.]

    OdpowiedzUsuń

  48. Meraya poruszyła się niespokojnie.
    – Nie boję się ciebie, milady – rzekła – boję się twoich czynów względem mnie. – Mówiła zgodnie z prawdą. Sama Liadaness Targaryen nie mogłaby jej nic zrobić, gdyby nie władza jaką otrzymała wraz z narodzinami i czternastoma laty umacniania swojej pozycji. Wszystko zależało od tego, gdzie się narodziło i jaki miało charakter. Osobowość księżniczki pozostawała częściowo tajemnicą, w przeciwieństwie do faktu bardzo bliskiej relacji z bratem i więzi, która była niemalże do nierozerwania. Meraya miała pewność, że oboje bliźniąt wskoczyłoby za sobą w ogień, a Starkówna nie chciałaby być tym ogniem. Nie została do tego stworzona. Była Lodem, Wilkorem, Starkiem z krwi i kości, dla których liczył się honor i zachowanie godne sprawiedliwych władców.
    Słuchała wywodu Liadaness ze zmarszczonym czołem, dokładnie analizując każde jej słowo i zastanawiając się do czego tak naprawdę dąży.
    – Jestem Starkiem z Winterfell, kością Pierwszych Ludzi i krwią ojca mego – zaczęła powoli bardzo mocno ważąc swoje słowa, by w żaden sposób nie urazić swojej rozmówczyni, ani też nie pokazać jak poczuła się urażona tym pytaniem. – Nigdy więc nie mogłabym poczynić czegoś, co wiązałoby się z obłudą i kłamstwem, bo lód musi pozostać czysty i nieskalany, nie roztopi go wtedy nawet największy płomień i nie dosięgną go promienie słońca – było w jej mowie tyle metafor i dwuznaczności, jak gdyby przez ten moment mówił za nią ojciec pełen swojego doświadczenia i życiowej mądrości. Meraya pamiętała doskonale, że nigdy nie mówił całkowicie wprost, oplatał swoje słowa w zagadki, lecz zawsze pozostawał szczery i honorowy wobec inny. Era dążyła do tego, by być jak on.

    OdpowiedzUsuń
  49. Uśmiechnął się do niej, nieco sztucznie, ale nie lubił się uśmiechać za bardzo. Cóż, podjęła rozmowę, więc i jemu wypadało powiedzieć coś więcej. Miała rację co do pięknego dnia. Nie było tak upiornie duszno jak zwykle, ptaki śpiewały, a ogrody wyjątkowo skutecznie chroniły od smrodu rynsztoków miasta. Czasem znad wody powiewał przyjemny wiatr, poruszając liście.
    - Widzę że plotki szybko rozchodzą się po Królewskiej Przystani. Niedługo wszyscy będą wiedzieć co jem na obiad, zanim zobaczę potrawę – zażartował, a w jego głosie nie było ani krzty drwiny czy złośliwości. Podrapał się po gładko ogolonej brodzie. Promyk słońca zalśnił na sygnecie, zrobionym na kształt głowy lwa zaciskającej zęby na czerwonym opalu. Zwierzę było tak misternie wykonane, iż zdawało się, że za chwilę połknie drogocenny kruszec lub rozgniecie go masywnymi szczękami.
    Sam Gaspard wydawał się być duchem lwem, z wyprostowaną postawą, dumnie uniesioną głową i złocistymi włosami. Chciałoby się rzec, że wygląda po królewsku ze swymi ostrymi rysami i przenikliwymi oczami, choć widok nieskazitelnego władcy mąciły blizny na jego policzkach i szorstkie dłonie nawykłe do trzymania miecza, nie królewskich insygniów władzy.
    - Dziękuję ci, Wasza Wysokość, choć wątpię w początkowe porozumienie. Jak powszechnie wiadomo, nasze rody nie przepadają za sobą. Liczyłem, że spotkam ją tutaj, moja pani, jednak wyjechała. – Już miał odejść, gdy coś mu się przypomniało. – Słyszałem, że była dwórką Waszej Miłości. Czy może… Przeszłaby się ze mną pani do ogrodów i nieco opowiedziała o lady Stark, księżniczko?
    Wyciągnął w jej stronę ramię, licząc, że jednak mu nie odmówi.

    sir Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  50. Drogo spojrzał na siedzącą przed nim księżniczkę. Widział, że się denerwuje, jednak nie wiedział dlaczego.
    Drogo nie miał zamiaru jej skrzywdzić. To nie ona, ani też nie jej siotry czy brat, sprawiły, że był teraz tutaj. Największy żał Dothrak miał do ich ojca i matki. Chociaż nieżyjący już król, traktował go jak gościa, czego nie można było powiedzieć o jego żonie, która na każdym kroku przypominała mu, że jest nic niewartym dzikusem, które powinien znać swoje miejsce na królewskim dworze.
    - Cieszę się pani, że to ty chcesz mnie uczuć waszego języka. - Powiedział z uśmiechem. - Chętnie poznam kilka nowych słów, by móc z kimś porozmawiać, jednak kultura i tutejsza religia mnie nie interesują. - Spojrzał na siedzącą przed nim ksieżniczkę zimnymi oczymi, w których nie było widać emocji, choć jego serce wrzało . - Drogo ma własne tradycje i w łasną religię, której chce zostać wierny. - Dodał w końcu, rozsiadając się wygodniej na fotelu i kładąc sobie swój arakh na kolanach.

    Drogo

    OdpowiedzUsuń
  51. Uwielbiała czuć pod sobą ciepłe ciało wierzchowca, który teraz szedł sprężystym stępem po trakcie. Zakręciły teraz w stronę opustoszałych teraz pól turniejowych, by odbić w nieco dziksze tereny. Z tej strony rozciągał się wspaniały widok na Wzgórze Visenyi i Wielki Sept.
    Laenerys kiwnęła głową, wysłuchawszy wypowiedzi siostry.
    -Cieszę się, że ćwiczy, idzie mu coraz lepiej. - uśmiechnęła się w myślach. - Jako przyszły król powinien dobrze walczyć. Może będzie jak Aemon Smoczy Rycerz?
    Nie przypadkowo przytoczyła to imię. Odkąd pamiętała właśnie Aemon był ulubionym bohaterem jej brata, a sama LAe życzyła mu jak najlepiej. Niestety wiedziała też, że Reamonn był zakochany w Merayi, co wróżyło nic dobrego.
    -Nie uda się. - odrzekła stanowczo. - Mała lady Stark jest przecież zaręczona. Nie widzę powodów, dla których ser Gaspard miałby zerwać zaręczyny. Taka jest moja opinia na ten temat.
    Jechały przez jakiś czas w milczeniu.
    -Myślę, że Reamonn ma jeszcze trochę czasu na znalezienie żony. Może którąś z Velaryonów?
    Spojrzała uważnie na siostrę. Lae wiedziała, że Velaryonowie byli szanowanym rodem, który również pochodził z Valyrii. Dostarczał żon Targaryenom od dawna. Ale czy wiedziała o tym jej siostra?

    Laenerys

    OdpowiedzUsuń
  52. Porozumienie? Gaspard omal nie prychnął. Został przyjęty w Czerwonej Twierdzy nieco bardziej przyjaźnie tylko dlatego, że wrócił zwycięsko z buntu przeciwko królowi i nic więcej. Stosunek Targaryenów do Lannisterów (zwłaszcza ich bogactwa, które mimo chwilowego zawahania podczas Wojny Pięciu Królów, dzięki nowym kopalniom znów wzrosło i to jeszcze bardziej) i nawzajem było raczej zimne i niezbyt przyjazne. To w końcu oni, Lannisterowie, cały czas szpiegowali Matkę rodu, Daenerys, próbując odesłać ją na ten drugi świat, do Siedmiu.
    - Nie wiem, księżniczko, nie mam pojęcia o lady Merai. Chciałbym wiedzieć, jak się zachowuje, jak wygląda, co lubi robić.
    Dostosował swój krok do księżniczki, aby jej nie ciągnąć, nawykł do szybkiego kroku, a kobieta nie należała do najwyższych. On nie potrafił docenić ogrodów. Rozróżniał wprawdzie róże od stokrotek, ale jak dla niego najlepiej to wszystko wyłożyć kamieniem i byłoby to samo, jednak cenił sobie chłód, którego nie dawały nagrzane od południowego słońca kamienne place. Już dawno uznał, że ogród nie musiał być tak wielki, wystarczyła połowa tego miejsca by i tak zgubić się w jednostajnej i identycznej zieleni i kolorowych pąkach.
    Podobno ogrody w Wysogrodzie pyszniły się jeszcze bardziej i mieściły się na kilku hektarach, aczkolwiek dla Gasparda była to zmarnowana praca, która dawała lepsze plony, gdy zużywano ją pod uprawę roli i hodowlę zwierząt.

    [Wybacz, że tak ubogo]

    sir Gaspard Lannister

    OdpowiedzUsuń
  53. [ tutaj wątek byłby jak najbardziej negatywny. Lirys nienawidzi Smoków, a gdy teraz dowiedziała się, że jak braciszek ma zamiar się z księżniczką ożenić to sama mogłaby ziać ogniem ze złości. Liadness pewnie mimo wszystko chciałaby poznać Lirys, skoro ma wejść do rodziny, co może być zadaniem nieprzyjemnym i trudnym]
    Lirys

    OdpowiedzUsuń
  54. [ Ze spotkaniem raczej nie powinno być problemu, bo Lirys służy królowej, a tak właściwie to ją zabawia.
    Jeśli możesz zacząć to będę wdzięczna]
    Lirys

    OdpowiedzUsuń
  55. Rozmowa z Królową była nerwowa, ale jednak Jonathan starał się by rozmowa nie zeszła na żaden zły temat. Było to doprawdy męczące i powodowało coraz wyraźniejsze rozdrażnienie mężczyzny. Przed katastrofą uratowało go pojawienie się narzeczonej. Uśmiechnął się do dziewczyny delikatnie kiedy usłyszał jej słowa.
    - Była bardzo miła, aż wydaje mi się, że przesadnie, moja pani – odpowiedział jej.
    Przyjrzał się dziewczynie uważnie, był dobrym obserwatorem bo przez lata musiał uważać co robi i jak, tak więc zdołał nauczyć się pewnych reakcji ludzi. Wiedział jak reagować na wiele zachowań.
    - Wydajesz się, pani bardziej wyczekiwać turnieju niż wielu z tu obecnych rycerzy i wojaków – zauważył łagodnie.
    Był ciekaw skąd takie zachowanie u Liadaness, co nie znaczylo, że wydawał się tym zaniepokojony, chociaż może powinien? Kobiety zwykle nie przepadały za przemocą, za turniejami, walkami.
    Przeczuwał, że może dzięki temu bardziej ma szansę znaleźć nić porozumienia z przyszłą żoną bo ty chyba było jednak chociaż trochę istotne.

    [Wybacz tą jakością, ale musze jeszcze raz Jace'a rozkręcić ]

    OdpowiedzUsuń
  56. [Syn. Smokom rodzą sie najpiękniejsi synowie, ale sh. Nie mów nikomu!]

    OdpowiedzUsuń
  57. [Córa:D Z tego co zauważyłam to z nią ma najlepszy kontakt Iraving, tak?:) Wątek jaknajbardziej po to tu jestem, zwłaszcza że z dziećmi wątek to obowiązek, jakieś pomysły? :D]

    OdpowiedzUsuń
  58. Areyi było przykro i to potwornie. Kochała Bryndena. Pragnęła się z nim zobaczyć. Jednak nie mogła zrzucić winy na siostrę. Ona nie chciała zrobić nic złego. Młoda księżniczka wreszcie zrozumiała, że jej siostra chce wszystko naprawić, że żałuje. Nie mogła w to uwierzyć, ale to chyba była prawda. Nie mogła jej przecież obwiniać za wszelkie swoje nieszczęścia do końca życia.
    Areya miała na to za miękkie serce, które na co dzień starała się ukrywać by jej nie skrzywdzono.
    Położyła siostrze dłonie na ramiona.
    - Już dobrze, Liad... To nie twoja wina. Nie płacz. Ser Jonathan nie może cię taką zobaczyć - powiedziała łagodnie patrząc jej w oczy. Obie miały je w takim samym, fiołkowym kolorze.

    [Trochę krótko... Wybacz.]

    OdpowiedzUsuń

  59. Pogrzeb i wszystkie uroczystości z nim związane, w tym mianowanie nowego Lorda Casterly Rock minęły bardzo szybko. W mniemaniu Merai aż za szybko, gdyż nim się obejrzała prawie wszyscy goście już wyjechali, znów zostawiając ją samą w tych wbrew pozorom zimnych murach. Pomiędzy narzeczonymi dochodziło do różnych, często skrajnych relacji, ale jeden z ostatnich wieczorów był wybuchającą katapultą.
    Niejako zamknięta w swoich komnatach młoda Lady Stark dostosowała się do nowej sytuacji – do Lannisterskich strażników, czuwających pod jej drzwiami, do służącej o jasnych włosach i doświadczeniu kobiety z niejednym odchowanym już dzieckiem. Zrzuciła więc ciemne stroje, które pasowały do Północnych klimatów i zrezygnowała też z sukni typowych dla Królewskiej Przystani, a przywdziała materiały w złocie. Pomimo że lord Gaspard zadbał, aby w jej otoczeniu znajdowali się jedynie lannisterscy służący Meraya dotarła do ludzi z Północy, którzy wcześniej jej podlegali i tylko dzięki temu miała obiektywny obraz na to, co dzieje się w Twierdzy. Przez nich posłała z prośbą o spotkanie do Liadaness Targaryen, zaznaczając by ta wizyta odbyła się w sekrecie przed resztą jej rodziny.
    Starsza służąca oporządzała wokół niej bardzo dobrze, lecz jej obecność drażniła Erę. Kobieta zachowywała się uprzejmie i przyzwoicie, ale w gestach i ruchach dało się wyczuć obowiązek oraz brak współczucia dla sytuacji, w której młoda dziewczyna się znalazła. Kiedy to drzwi się otworzyły i Meraya dostrzegła w progu księżniczkę odetchnęła z wyraźną ulgą, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
    – Zostaw nas – zwróciła się do służącej tonem ostrzejszym, niż zwykle. Kobieta miała bowiem przykry zwyczaj niesłuchania niektórych poleceń, jeśli kłóciły się z rozkazami, jakie otrzymała od sir Gasparda. Tym razem jednak wyszła bez szemrania, a cichy głosik w głowie czarnowłosej podpowiadał, że z pewnością zda lordowi relację z tej wizyty. Kiedy zostały same Era w dwóch krokach przemierzyła dzielącą ich odległość i wpadła księżniczce w ramiona. Nigdy nie były nadzwyczajnie blisko, nigdy też Starkówna nie przekroczyła pewnej granicy, ale teraz Liadaness Targaryen była jedyną osobą, której mogła zaufać i która znała sekret jej brzemienności.

    OdpowiedzUsuń

  60. Odsunęła się od księżniczki czerwieniejąc na twarzy. Nigdy dotąd nie pozwoliła sobie na takie zachowanie względem niej i nie zdarzyło się jeszcze, żeby odkryła się aż tak bardzo, pokazując swoją ciepłą i wrażliwszą naturę. Poprawiła fałdy jej sukni i odsunęła się na krok.
    – Wybacz, lady – zwróciła się do niej przepraszającym tonem, zupełnie jakby zrobiła coś niebywale niegrzecznego i sprofanowała jej królewską godność. – Napijesz się czegoś? Wody? – spytała przywracając na twarz w miarę obojętny wyraz, jednak ogniki w oczach zdradzały jak wiele ciepłych uczuć żywi względem Liadaness i jak bardzo cieszy się z jej obecności tutaj. W głębi duszy cieszyła się, że to ona zostanie żoną brata lorda Casterly Rock, w pewien sposób staną się sobie równe, gdyż Targareyn poślubi bękarciego, ale uznanego syna, więc jej status nieco się obniży, natomiast Era poślubi lorda tutejszego miejsca, zatem nieznacznie podskoczy w hierarchii.
    Mogłyby być jeszcze równiejsze sobie, gdyby doszło do ślubu z Réamonnem, ale w takim doborze ich mężów będą razem.
    – Niestety jest tu tylko woda – sama sobie odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie i nalała wody do dwóch kielichów, jeden z nich podając księżniczce. Zachowanie Merai Stark uległo delikatnej zmianie, na co największy wpływ miała sytuacja w jakiej się znalazła. Jej ruchy były bardziej emocjonalne, słowa chaotyczne, postawa niezrównoważona. Całkowicie odmienna niż przed wyjazdem z Królewskiej Przystani i chyba pojęła co się z nią dzieje, bo zreflektowała się.
    – Wybacz mi – powtórzyła przeprosiny ponownie – Nie wiem, co się ze mną dzieje. Myślę... – urwała na moment, szukając odpowiednich słów – że się boję. Lord Lannister dowiedział się o moim stanie, a ja wciąż ukrywam przed nim kto jest ojcem dziecka. W moim otoczeniu, jak pewnie zauważyłaś, nie ma już nikogo z Północy, lecz obszyto mnie wręcz i zawinięto w sztandary Lwów. Powinnam się cieszyć, prawda? Cieszyć, że mój narzeczony podszedł do tej sytuacji w ten sposób, wywieszając na mnie flagę swojego rodu i ogłaszając wszem i wobec, że jestem jego i tylko jego. Ale ja dobrze wiem, co dzieje się w jego środku. Jest wściekły, nie potrafi na mnie spojrzeć i będzie robił co tylko możliwe, żeby mnie zranić. Nie zaprosiłam cię tutaj bez powodu, księżniczko. Nie pozwól mu przyjechać na mój ślub. Niech mnie znienawidzi, zapomni, odrzuci jak odrzuca się zepsute rzeczy, ale niech tu nie przyjeżdża. – Z wielu względów, jak chociażby podsłuchująca służąca Era nie wypowiedziała na głos imienia Réamonna. Prosząc, żeby młodzieniec tu nie przyjeżdżał chroniła go, nie chciała, żeby cierpiał, a gdyby sir Gaspard dowiedział się, iż to on jest ojcem dziecka, które lady Stark w sobie nosi zrobiłby wszystko, żeby pokazać mu, że ciężarna należy tylko do niego. Pokładziny, oficjalne skonsumowanie małżeństwa, narodziny dziecka. To wszystko wymierzone będzie w sprawcę zamieszania. Era wolała, żeby to wszystko skupiło się na niej, a jeśli Réamonn nie dowie się, że jest brzemienna to nigdy nie dowie się, że jest ojcem i uchroni się od skandalu i bólu z oglądania jak ktoś obdziera go z jego roli.

    OdpowiedzUsuń

  61. Uśmiechnęła się nieznacznie. Liadaness zrozumiała wszystko tak, jak powinna i sama postanowiła podjąć się tej gry, wprowadzając do niej odrobinę kłamstwa, żeby zmylić przeciwnika. Era upiła łyk wody i odstawiła kielich na blat stolika. Zastukała palcami w jego blat i westchnęła cicho, acz z zaskoczeniem, gdy księżniczka zwróciła się do niej po imieniu. Spojrzała na nią ze zmarszczonym czołem i jej uśmiech nabrał odrobinę bardziej tajemniczego wydźwięku.
    – Dziękuję – powiedziała i wyrażało ono wszystko to, co w tej chwili należało zrobić. – Jestem twoją dłużniczką – dodała, dotykając swojego brzucha dłońmi po obu jego stronach i gładząc delikatnie.
    – Będzie przyszłym dziedzicem Casterly Rock. To nie takie złe życie, prawda? – spytała szukając usprawiedliwienia dla samej siebie. Mogła przecież powiedzieć Réamonnowi, że jest w ciąży. Być może wtedy ich małżeństwo nie wydawałoby się czymś poza ich zasięgiem, a jej dziecko zostałoby przyszłym następcą tronu. Podświadomie jednak Era czuła, że nie poszłoby to tak prosto po jej myśli i musi chronić ich obu, dziecko i ukochanego, przed tą wiedzą.

    OdpowiedzUsuń

  62. Niewątpliwie Liadaness miała rację. Będzie miał dobre życie, nie mogła już narzekać ani dłużej się nad tym zastanawiać. Została zaakceptowana z całym dodatkowym bagażem, z dzieckiem, które zostało uznane. Czego chciała więcej? Być może pomiędzy nią a Gaspardem kiedyś rozwinie się uczucie, a wtedy będzie miała wszystko, tylko po prostu z innym mężczyzną i dłuższą drogę będzie musiała przejść.
    – Żona brata męża – powtórzyła po niej Era w zamyśleniu analizując kim właściwie będą dla siebie po ślubie. Dla Gasparda Liadan stanie się bratową, ale dla Merai? To było ciężkie pytanie.
    – Myślę, że tak. Będziesz ciocią, a on twoim bratankiem – odparła, nieświadomie używając męskiej formy. W żaden sposób nie mogła znać jeszcze płci dziecka, ale w myślach nazywała je nim – chłopcem i skrycie liczyła, że właśnie on się urodzi. Jeszcze skryciej chowała swoje obawy co do jego wyglądu, Targaryenowie mieli bowiem charakterystyczny kolor oczu i włosów, gdy dziecko dorośnie z pewnością mogą pojawić się wątpliwości dotyczące jego pochodzenia.
    Lady Stark wciąż była pełna różnych emocji i nieświadoma tego, co robi wciąż obracała kielichem, który stał na blacie stolika.
    – Meraya – wypowiedziała swoje imię. – Mów mi po prostu Meraya – zaproponowała. Jak dotąd tylko Réamonn tak się do niej zwracał oraz członkowie rodziny, więc dla Ery był to duży krok do przodu i ujawnienie się z sympatycznymi uczuciami jakie żywiła względem księżniczki.
    – Wybacz, jeśli cię to urazi, ale cieszę się, że to właśnie ty poślubisz Jonathana Lannistera.

    OdpowiedzUsuń
  63. Uśmiechnął się do niej rozbawiony.
    - Tak, widać to, chociaz może tylko ja to zauważyłem? Kto wie - odpowiedział jej.
    Słuchał jej uważnie, bawiło go jak dziewczyna zaciekawiona jest turniejami, były to świetne rozrywki lecz niekoniecznie dla tych biorących udział.
    Często obrywali mocno i nawet Jace czasami był mocno poobijany po takim oto turnieju.
    Lubił jednak walczyć, dużo trenował i często sprawdzał swą siłę gdy dochodzilo do udawanych pojedynków między nim, a jego bratem.
    - Jesteś doprawdy uroczą i zakasującą damą, moja pani - stwierdził nagle patrząc na nią uważnie.- Wygląda dość efektownie z pozycji oglądającego, moja droga. Niekoniecznie przyjemna dla osób stojących na przeciw siebie - zapewnił.

    [mam prośbę, moja wena dziś padła calkiem i nie radzę sobie z opisywaniem, więc ten turniej może wyjść paskudnie od mojej strony. Mogły byśmy przesunąć już w twoim komentarzu czas, byłoby po turnieju...może nawet to wtedy przesunąc aż to tego jak mi oznajmiłaś, że Liadaness wspiera Jonathana po pogrzebie. Mógłby być już późny wieczór, albo noc po tym jak skończył sie pogrzeb. Co ty na to :) *oczy kota ze shreka*]

    OdpowiedzUsuń

  64. Meraya przesunęła dłońmi po brzuchu z niebywała czułością, jakiej nie okazywała dotąd nikomu poza Réamonnem. Niezależnie od tego pod jakim sztandarem wywieszone, w jakie ubranka przyodziane to dziecko należało do niej i najwyraźniej nawet sir Gaspard odczuwał w stosunku do niej odrobinę ciepłych uczuć, gdyś poświęcił wiele, żeby ochronić ją przed zniesławieniem. Mimo to Era wciąż obawiała się w jego czynach próby zranienia ojca dziecka. W końcu dostał nadgryziony tort, to coś, co mężczyznom nigdy się nie podobało.
    – Myślę, że to chłopiec – przyznała – Zastanawiałam się już nawet nad imieniem, ale nic odpowiedniego nie przychodziło mi do głowy. No i sama rozumiesz... Oficjalnie to dziecko lorda Casterly Rock, a moja brzemienność ukrywana jest w tych komnatach do czasu ślubu i wie o niej tylko służąca mi akuszerka i kilku strażników, każdemu z nich zapłacono za milczenie. Obiecał najmłodszemu synowi akuszerki małżeństwo ze swoją bękarcią siostrą w zamian za trzymanie mojego stanu w tajemnicy – dodała z naciskiem. Zachowanie mężczyzny było pełne sprzeczności i Meraya nie potrafiła go jednoznacznie ocenić. Był nieprzewidywalny równie mocno co ona i to na pewien sposób ją drażniło.
    – Chciałabym po prostu mieć w sobie tyle siły, żeby dać dziecku wszystko czego mu potrzeba. Wiem, że nie mogę mieć ciastka i je zjeść, ale trudno mi będzie pozostać obojętną na pewne osoby... – stłumiła westchnienie.
    – No, ale powiedz mi o plotkach. Tutaj żadne nie przychodzą, a jeśli już to dotyczą tylko mężczyzn i ich wybujałych ego – Meraya pozwoliła sobie na ciche prychnięcie – Czy pomiędzy tobą, a Jonathanem kryje się coś więcej czy to tylko małżeństwo z nakazu?

    OdpowiedzUsuń
  65. [Zapraszałaś pod swoją KP więc wpadam. Ja mogę pisać z kimkolwiek będzie Ci wygodniej. Byle to była jedna postać. Nie potrafię pisać z dwoma bohaterami jednego autora jednocześnie xD. Ale skoro już wątek, to masz może już jakiś zarys, cokolwiek? ^^]

    Lore'Lhin

    OdpowiedzUsuń
  66. [ NIE WIERZĘ, ŻE POMYLIŁAM SIEDMIU ZE STARYMI BOGAMI......... TAK MI WSTYD ;-; Już poprawiam.
    Dziękuję za propozycję wątku i bardzo zależałoby mi na wątku z Liadaness. Może byłaby jakaś wielka uczta u jakiegoś lorda, bo ślub, zaręczyny, cokolwiek. I dziewczyny by się tam spotkały, oczywiście nie polubiłyby się? Bo, jak wiadomo, Alyssa nienawidzi Targaryenów. xD
    Dziękuję za pochwałę wizerunku, Bridget Regan serio jest idealna :3 ]
    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  67. [ Dziękuję :* Pomysł idealny, prosiłabym więc o zaczęcie :D. ]
    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  68. Alyssa nie czuła się dobrze w wielkiej sali. Wszędzie chodziły eleganckie damy, lordowie. Jednak nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że była na uczcie u Lannisterów, na której nie mogło zabraknąć Targaryenów. W dodatku mignęli jej Freyowie i Boltonowie.
    Stanęła koło swojej siostry, prostując się. Długie, czarne włosy spłynęły po jej plecach, na błękitną suknię. Alyssa wyglądała najlepiej, jak tylko można było ją przygotować. Najlepiej i najmniej wygodnie.
    Po chwili zauważyła siedzącą przy stole Liadaness Targaryen, córkę Iraving Targaryen. Alyssie stwardniało spojrzenie, wiedziała bowiem, że kultura nakazuje jej przywitać się z córką Królowej.
    Podeszła więc do Liadaness i skłoniła się, patrząc w wypolerowaną podłogę.
    - Witaj, Wasza Miłość - powiedziała twardo.
    Miała zamiar wypełnić swoje obowiązki, nie zaś udawać, że darzy ją sympatią.

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  69. - Jest iście... Królewska, Wasza Miłość - odpowiedziała Alyssa, ciągle patrząc się w podłogę. - Aczkolwiek mi taki ścisk nie odpowiada.
    Najchętniej zaraz zakończyłaby rozmowę, ale jej nie wypadało. Dlatego też czekała na moment, w którym Liadaness zakończy konwersację. Nie miała ochoty rozmawiać z Targaryenem. Ogień i krew? Nie kusiło to jej.

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  70. Alyssa uniosła kącik ust w rozbawieniu. Najwyraźniej Liadaness chciała zmusić ją do uniesienia wzroku. Proszę bardzo, wystarczyło nakazać.
    - Lord Dayne nie jest zbyt inteligentny, Wasza Miłość - odparła Starkówna, po czym uniosła głowę. Spojrzała hardo na Księżniczkę. - Wystarczy mu dać kielich letniego wina, jak to znakomicie ujęłaś, a wygada ci ilość garnizonu w jego zamku.
    Alyssa wyprostowała się, nie odrywając spojrzenia od Liadaness.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Z pewnością, Wasza Miłość. - Alyssa sięgnęła po puchar z letnim winem, słodkim jak same lato. - Czy pozwolisz, Wasza Wysokość, na napicie się przeze mnie wina? - zapytała.
    W jej głosie można było usłyszeć delikatną drwinę. W sumie dlatego Alyssę uznawano za hardą i nieuprzejmą dziewkę, niż szlachciankę. Gdybyż tylko mogli wiedzieć, jak nie interesuje ją ich opinia...

    OdpowiedzUsuń
  72. Alyssa napiła się wina. Uwielbiała letnie wino - słodki smak, a jednocześnie nie przyćmiewało zmysłów. Oczywiście tylko wtedy, gdy się z nim nie przesadziło... Jednak sześć pełnych kielichów mogło namącić w głowie.
    - Nie, Wasza Miłość. Jest idealne. U nas, na Północy, pija się je tylko na wyjątkowych okazjach. Nie ma go za dużo. Tutaj widzę pełne beczki letniego napoju. - Alyssa odstawiła kielich. - To wyjątkowy dzień dla pani Laenerys, prawda?
    Nie wiedzieć czemu przypomniał się jej ślub Robba Starka.

    OdpowiedzUsuń
  73. - Można tak powiedzieć, Wasza Wysokość. - Alyssa przygarnęła do siebie krzesło i usiadła na nim, biorąc kielich wina. - Zresztą, o ile Wasza Miłość słucha plotek, już wie.
    Uśmiechnęła się ledwo zauważalnie kącikiem ust. Chyba postąpiła nieco niewłaściwie, ot tak sadzając tyłek na krześle przed Księżniczką. Nie interesowało to jednak Starkównę. Miała całkowicie gdzieś zdanie Liadaness.

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  74. Alyssa musiała napić się szybko wina, by nie wybuchnąć śmiechem. Udało się jej wreszcie wyrzucić na wierzch irytację Liadaness. Uwielbiała to robić, zwłaszcza ty, najbardziej znienawidzonym rodom.
    - Plotki to także cenne źródło informacji, Wasza Miłość - powiedziała Alyssa, znów ukrywając uśmiech. Jej spojrzenie na powrót stwardniało. - Nadchodzi zima, Wasza Wysokość.
    Starkówna odgarnęła dłonią włosy z bladej twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  75. [ Witam młodą księżniczkę i oferuję wątek z damą dworu królowej! Co Ty na to? ]

    Lirys Lannister

    OdpowiedzUsuń